2,5 mln kobiet zatrudnione w ramach minipracy. Bieda na starość

Jak wynika z odpowiedzi rządu niemieckiego na zapytanie partii Lewica w Bundestagu oraz z danych Federalnej Agencji Pracy (BA), około 4,3 miliona kobiet w Niemczech pracuje w minimalnym wymiarze godzin i większość z nich nie ma żadnych dodatkowych źródeł dochodu.

Według badania, pod koniec września 2023 roku około 476 000 kobiet w Niemczech Wschodnich i około 3,8 miliona kobiet w zachodniej części kraju było zatrudnionych w minimalnym wymiarze godzin tj. w ramach tzw. minijob.

Około 2,5 miliona z ogólnej liczby 4,3 miliona pracujących na część etatu, czyli 58 procent, pracowało wyłącznie na zlecenie. Z tego 2,2 mln na zachodzie czyli prawie ośmiokrotnie więcej niż na wschodzie (około 290 000 kobiet). Dzieje się tak pomimo faktu, że mieszka tam tylko pięć razy więcej osób, jak podkreśla Partia Lewicy.

Z danych wynika także, że około 1,8 miliona kobiet w całych Niemczech pracuje w niepełnym wymiarze godzin – 1,6 miliona w zachodnich Niemczech i około 180 000 we wschodnich Niemczech.

Chociaż model zatrudnienia w ramach minipracy rośnie również w Niemczech Wschodnich, to według Lewicy jest on znacznie bardziej rozpowszechniony na zachodzie kraju. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy według partii jest słabiej rozwinięta struktura opieki nad dziećmi w Niemczech Zachodnich. Matki muszą więc zajmować się opieką nad dziećmi i dlatego nie są w stanie podjąć zatrudnienia, które obejmie je systemem ubezpieczeń społecznych.

Cele nie do osiągnięcia

„Rząd Niemiec postanowił doprowadzić do końca tego dziesięciolecia do zrównania płci” – powiedziała przewodnicząca partii Lewica w Bundestagu, Heidi Reichinnek. Ponadto, zgodnie z konstytucją ma on obowiązek zapewnienia równorzędnych warunków życia w Niemczech Wschodnich i Zachodnich. „Te cele są wyraźnie nierealizowane” – skrytykowała lewicowa polityk.

Zaapelowała o „stworzenie na terenie całego kraju miejsc w przedszkolach, przekształcenie pracy w ramach minijob w zatrudnienie w pełnym wymiarze godzin i zniesienie wspólnego opodatkowania małżonków”. Celem byłoby umożliwienie kobietom uczestnictwa w rynku pracy, a tym samym zapewnienie im bezpieczeństwa finansowego i zapobieganie ubóstwu na starość.

(AfP/jar) 

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

 

Nowe rozporządzenie UE. Przemoc wobec kobiet będzie ostro karana

Parlament Europejski zagłosował za regulacją, która ma spowodować zaostrzenie kar dla przemocy seksualnej i domowej w UE. Cyberstalking, przymusowe małżeństwa, okaleczenie żeńskich narządów płciowych lub przesłanie intymnych zdjęć bez zgody osoby, której dotyczą, mają być  teraz jednakowo karalne we wszystkich krajach UE– postanowiła większość eurodeputowanych w Strasburgu. Ponadto osoby dotknięte przemocą muszą mieć dostęp do bezpiecznego schronienia. Władze państw członkowskich muszą również uświadomić społeczeństwu, że akty seksualne bez zgody są uznawane za przestępstwo.

Kamień milowy

Dyrektywę UE z zadowoleniem przyjęła Niemiecka Rada Kobiet.  – Przemoc wobec kobiet i dziewcząt jest najbardziej powszechnym naruszeniem praw człowieka – powiedziała członkini zarządu Sylvia Haller. Jak podkreśliła: – Właśnie dlatego dyrektywa UE jest kamieniem milowym w dziedzinie ochrony przed przemocą.

Skrytykowała jednak poważną „lukę dotyczącą przestępstwa gwałtu”.

W dyrektywie nie zostały ustanowione ogólnounijne standardy dotyczące gwałtów. Parlament domagał się takiego uregulowania, zgodnie z którym na każdy akt seksualny należy wyrazić zgodę: „Tylko tak oznacza tak”. Jednak kilka krajów w UE, w tym Niemcy, zablokowało to.

Krytycy dowodzili, że w prawie europejskim nie ma podstawy prawnej dla takiej ujednoliconej regulacji i że UE prawdopodobnie przekracza w tej kwestii swoje kompetencje. Dlatego w ustawie nie znalazł się odpowiedni zapis. Wcześniej ponad sto znanych i wpływowych kobiet napisało list otwarty do ministra sprawiedliwości Niemiec Marco Buschmanna, wzywając go do zaniechania blokady zapisu.

Państwa członkowskie UE muszą jeszcze zatwierdzić obecny plan. Jest to jednak uważane za formalność. Na wdrożenie postanowień mają one trzy lata.

(DPA/jar) 

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Zachód korzystał z pracy przymusowej więźniów NRD

Wiele wytwarzanych przez więźniów produktów, jak rajstopy damskie, silniki elektryczne i aparaty fotograficzne Praktica, trafiło na eksport i było produkowanych dla dużych odbiorców z Zachodnich Niemiec, między innymi Aldi, firm wysyłkowych Quelle i Otto oraz fabryki maszyn Scheppach – wynika z raportu przedstawionego w poniedziałek (22.04.2024) w Berlinie.

Więźniowie pracowali zazwyczaj w nieludzkich warunkach. Nie przestrzegano przepisów dotyczących ochrony pracy i dochodziło do wielu wypadków. Według raportu wielu osadzonych doznało trwałego uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym, który do dziś nie został uznany przez odpowiednie władze.

Zleceniodawcą wstępnych badań „Praca przymusowa więźniów politycznych w zakładach karnych w NRD” był Związek Organizacji Ofiar Komunistycznych Rządów Totalitarnych (UOKG). Dwóch badaczy, pod kierownictwem historyka Jörga Baberowskiego z Katedry Nauk o Europie Wschodniej na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, przeanalizowało między innymi protokoły, korespondencje i zamówienia dostaw. Dodatkowo przeprowadzili wywiady ze świadkami tamtych czasów. Badanie zostało sfinansowane przez pełnomocnika rządu federalnego ds. kultury i mediów, Claudię Roth (Zieloni).

Tysiące pracowników przymusowych

Według autora badań Markusa Mirschela w NRD w latach 1950 –1989 każdego roku zmuszano do pracy od 15 do 30 tysięcy więźniów, głównie w obszarach, w których robotnicy cywilni nie chcieli pracować z powodu złych warunków pracy, na przykład przy produkcji chloru w kombinacie chemicznym Bitterfeld.

Na czterech wybranych przykładach takich, jak zakłady: VEB Strumpfkombinat, Esda Thalheim i VEB Pentacon Dresden, Marcus Mirschel i współautor badań Samuel Kunze odtworzyli łańcuchy dostaw między Wschodem a Zachodem Niemiec oraz skutki zdrowotne dla dotkniętych osób.

Jak podkreślili obaj naukowcy, 120-stronicowe opracowanie jest wstępem do głównych badań. Wiele wątków na ten temat pozostaje wciąż nieznanych.

Wstępny raport  o pracy przymusowej w enerdowskich wiezieniach został przedstawiony w 2014 roku przez politologa Christiana Sachse. Badanie zostało wówczas sfinansowane przez szwedzki koncern  Ikea kwotą 120 000 euro. Za czasów NRD koncern zlecił między innymi produkcję swoich sof Klippan więźniom z zakładu karnego w Waldheim w Saksonii. Przewodniczący UOKG Dieter Dombrowski zaapelował do innych przedsiębiorstw, aby poszły za tym przykładem. Jak zaznaczył, tak wtedy, jak i obecnie chodzi o etykę oraz odpowiedzialność korporacyjną w łańcuchach dostaw.

(EPD/jar) 

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Prasa o debacie ws. aborcji: wszystko po staremu

„Nic nie wskazuje na to, że rząd koalicyjny ma plan, co zamierza zrobić z raportem ekspertów, nie mówiąc już o tym, jak mogłaby wyglądać reforma prawa aborcyjnego” – konstatuje „Rhein-Zeitung” z Koblencji. „Do tego dochodzi jeszcze fakt, że nie jest to najlepszy moment, biorąc pod uwagę, że za dwa miesiące odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a jesienią wybory do landtagów w Niemczech Wschodnich. A potem zostaje już rok wyborów do Bundestagu. Jeśli przyjrzeć się dokładnie, to sytuacja związana z wyborami nie opuści rządu koalicyjnego do końca jego kadencji. Nasilają się kryzysy globalne, a wraz z nimi rośnie także poczucie niepewności w społeczeństwie. W tej niestabilnej sytuacji zbędna jest kolejna debata, która ma potencjał do dzielenia społeczeństwa i wpędzenia koalicji rządowej w nowy spór” – czytamy.

Dziennik „Badische Zeitung” komentuje: „To jest zła wiadomość dla wszystkich, którzy mieli nadzieję na jakiś postęp. To, że koalicja rządowa nie odważa się zrealizować zaleceń komisji, biorąc pod uwagę profile partii rządzących, jest wręcz żenujące. "Konflikty związane z ciążą nie podlegają prawu karnemu" – obiecywała w swoim programie wyborczym SPD i podobnie brzmiało to u Zielonych. FDP obawiała się już wtedy, że może zrazić konserwatywnych wyborców - chociaż w swoim programie podstawowym szczyci się mianem "Strażników samostanowienia". Patrząc wstecz, rząd federalny pozwolił komisji ekspertów pracować przez rok na darmo. Wcześniej mówiono, że komisja była jednorazową okazją. Jednak rząd najwyraźniej zdecydował się jej nie wykorzystać. Tak więc wszystko zostaje po staremu”.

„Aborcja w Niemczech jest nadal nielegalna. Tym samym wciąż obowiązuje to, że kobietom nie pozwala się i nie ufa w kwestii decydowania o własnym ciele. Paragraf 218 (kodeksu karnego) oraz obowiązek skorzystania z porady powinny zostać zniesione. Nie ma nic nielegalnego w tym, że kobiety odpowiadają na jedno z najbardziej intymnych i osobistych pytań swojego życia: "nie". W tym sensie zalecenia ekspertów na pierwszy rzut oka mogą być postrzegane jako ważny krok. Jednak późniejsze wypowiedzi czołowych ministrów są jedynie kolejnym ciosem w prawa kobiet. Kwestia jest zbyt poważna, aby podejmować szybkie decyzje. Oznacza to, że  tysiące kobiet będą nadal musiały pokonywać często duże odległości, aby znaleźć coraz mniejszą liczbę lekarzy, którzy w obliczu gróźb ze strony samozwańczych obrońców życia, będą chronić prawa kobiet do samostanowienia” – ocenia „Volksstimme” z Magdeburga.

W nieco innym tonie pisze „Kölner Stadt-Anzeiger”: Fantazje o zmuszaniu kobiet do noszenia ciąży zawsze były błędne i często wynikały z patriarchalnego sposobu myślenia. Mężczyźni po prostu nie mają dzieci. Fakt, że nienarodzone życie nie może być chronione przed przyszłą matką, jest świadomością, która po gorzkich debatach z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pozostaje nadal aktualna. Takie jest rzeczywiste znaczenie obecnej konstrukcji prawnej. Obowiązek udzielenia porady niewątpliwie ogranicza autonomię kobiety ciężarnej. Ale w świetle prawa nienarodzonego dziecka do życia taka ingerencja jako maksymalna interwencja państwa jest dopuszczalna”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Süddeutsche Zeitung o aborcji w Polsce: „pierwszy mały krok”

Niemiecki dziennik „Süddeutsche Zeitung” („SZ”) pisze o rozpoczętej w Polsce debacie parlamentarnej w sprawie liberalizacji aborcji. Cztery projekty ustaw przeszły do pierwszego pytania. „To wprawdzie mały krok, ale pierwszy od dziesięcioleci na drodze do możliwej liberalizacji” – pisze warszawska korespondentka dziennika Viktoria Grossmann.

Śmierć wielu kobiet

„Ten krok zawdzięcza się długoletniej walce wielu kobiet. A właściwie też narodowo-konserwatywnej partii PiS. Przez radykalizację i tak już surowej ustawy była partia rządząca wyprowadziła na ulice dziesiątki tysięcy wściekłych kobiet” – wyjaśnia. Platforma Obywatelska Donalda Tuska zdała sobie sprawę, że musi podjąć ten temat, jeśli chce dotrzeć do kobiet i młodszych wyborców.

Aktywistki Strajku Kobiet w Sejmie (11.04.2024)
Aktywistki Strajku Kobiet w Sejmie (11.04.2024)null Attila Husejnow/SOPA Images via ZUMA Press/picture alliance

Argumentem, że chodzi o zdrowie kobiet, partia Tuska „spróbowała wyciągnąć temat z ideologicznego kąta” – czytamy. Autorka wyjaśnia, że zaostrzenie ustawy aborcyjnej przez wykreślenie z niej możliwości usunięcia ciąży, jeśli stanowiła ona zagrożenie dla życia matki lub ze względu na wady płodu, doprowadziło do śmierci wielu kobiet. Na dodatek zaostrzono przepisy, wprowadzając klauzulę sumienia, która każdemu lekarzowi umożliwiała odmówienie wykonania zabiegu. „W efekcie w polskich klinikach i gabinetach lekarskich nie wykonuje się już prawie żadnych aborcji” – pisze „SZ”.

Z kolei ofiary przemocy muszą najpierw przejść przez dochodzenie i czekać na papierek od prokuratora. Wtedy czas na legalną i bezpieczną aborcję może już minąć, co stało się również problemem dla wielu kobiet z Ukrainy, które uciekły do Polski.

Potrafią współpracować

Głosowanie w piątek, 12 kwietnia, to sukces również dlatego, że cztery partie koalicyjne udowadniają, że potrafią ze sobą współpracować – pisze „SZ”. I wyjaśnia, że podczas gdy PO i Lewica chcą legalizacji aborcji, konserwatywna PSL i centrowa Polska 2050 chcą jedynie powrotu do prawa sprzed 1993 roku. Ich wniosek – jak czytamy – ma obecnie największe szanse na uchwalenie, bo nawet posłowie PiS są na ten projekt otwarci.

„Czterech partnerów koalicyjnych jest zgodnych co do tego, że chcą przedyskutować wszystkie propozycje i ewentualnie je zrewidować” – konstatuje „SZ”.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Bundestag: ustawa o samostanowieniu przyjęta

W dzisiejszym (12.04.2024) głosowaniu imiennym w Bundestagu za przyjęciem ustawy głosowało 374 posłów, 251 głosowało przeciw, a 11 posłów wstrzymało się od głosu.

Akt administracyjny zamiast ekspertyzy

W przyszłości zmiana wpisu dotyczącego płci w urzędzie stanu cywilnego będzie znacznie łatwiejsza. Dla osób transpłciowych i interseksualnych, a także osób niebinarnych, zmiana ta stanie się zwykłym aktem administracyjnym. Obecnie wymaga to przedstawienia ekspertyzy medycznej z najbardziej intymnymi pytaniami i postępowania sądowego, co jest postrzegane jako poniżające przez osoby nim objęte.

Ustawa nie ma żadnego wpływu na zabiegi medyczne mające na celu zmianę płci. W tym zakresie obowiązują odrębne przepisy i wytyczne.

W przyszłości możliwa będzie również zmiana wpisu dotyczącego płci nieletnich. Nieletni w wieku 14 lat i starsi będą potrzebować na to zgody rodziców. Do 14 roku życia rodzice mogą złożyć oświadczenie o zmianie wpisu płci, ale nie wbrew woli dziecka. Od piątego roku życia dziecko musi wyrazić na to swoją zgodę.

Partie CDU i CSU skrytykowały zawarte w nowej ustawie przepisy dotyczące nieletnich. Zdaniem posłanki CDU Mareike Lotte Wulf „funkcja ochronna państwa wobec dzieci i młodzieży jest zaniedbywana”. Ponadto – jak dodała – nie robi się nic, aby zapobiec możliwym nadużyciom. Ustawa została również skrytykowana przez partię AfD, która uznała ją za „ideologiczny nonsens”.

Ustawa nie podobała się także Sojuszowi Sahry Wagenknecht – dla Rozsądku i Sprawiedliwości. – Płeć zmienia się z faktu biologicznego w kwestię stanu umysłu – powiedziała Sahra Wagenknecht. Na początku debaty i po przemówieniu Wagenknecht, wiceprzewodnicząca Bundestagu Petra Pau z partii Lewica, która przewodniczyła dzisiejszej sesji, wezwała do szacunku dla opinii innych i rzeczowości w debacie, która była naładowana silnymi emocjami.

Niemcy: pielęgnacja starszych osób queer  

Prawa mniejszości

Mówcy z partii koalicji rządowej w centrum uwagi postawili prawa mniejszości transpłciowej i interseksualnej. Posłanka FDP Katrin Helling-Plahr przypomniała, że część poprzedniej ustawy o transseksualizmie, w której warunkiem wstępnym zmiany zapisu o płci w metryce była opinia ekspertów, już w przeszłości została uchylona przez Federalny Trybunał Konstytucyjny jako niezgodna z niemiecką konstytucją.

Pełnomocnik rządu ds. społeczności LGBTQ+, Sven Lehmann z partii Zielonych, powiedział, że w przeszłości konieczne były sterylizacje i rozwody, a dziś jeszcze kosztowne postępowania sądowe. To wszystko nareszcie się skończyło. Uchwalona ustawa przewiduje, że wpis dotyczący płci może zostać ponownie zmieniony po roku.

Nowa ustawa, która zastępuje ustawę o transseksualizmie, postrzeganą jako dyskryminująca, wchodzi w życie 1 listopada. Jednak wniosek o zmianę wpisu dotyczącego płci będzie można złożyć już w sierpniu, a nabierze on mocy prawnej natychmiast po wejściu tej ustawy w życie. 

Pełnomocnik rządu ds. walki z dyskryminacją, Ferda Ataman, uznała nową ustawę za „wielki postęp społeczny', chociaż pomaga tylko niewielkiej grupie ludzi i nie zmienia niczego dla ogromnej większości społeczeństwa.

(EPD/jak)

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Pomoc wojskowa Niemiec dla Izraela pod coraz większą presją

Kilka miesięcy ulicznych protestów nie wymusiło na niemieckich władzach zmiany polityki wobec Izraela. Dlatego organizacje propalestyńskie coraz częściej próbują wchodzić na drogę prawną, obiecując sobie po tym więcej sukcesów.

W ubiegłym tygodniu grupa prawników z siedzibą w Berlinie skierowała do niemieckiego sądu „pilny pozew” w imieniu Palestyńczyków przeciwko rządowi RFN. Podniesiono tam zarzut, że niemiecka „broń jest używana do dokonywania poważnych naruszeń prawa międzynarodowego takich, jak zbrodnia ludobójstwa i zbrodnie wojenne”. Autorzy pozwu wzywają sądy, by nakazały wstrzymanie dostaw broni.

W lutym w imieniu Palestyńczyków skierowano z kolei wnioski o ściganie karne najważniejszych członków niemieckiego rządu, w tym kanclerza Olafa Scholza, minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock i ministra gospodarki Roberta Habecka, których resorty są najbardziej odpowiedzialne za zatwierdzanie decyzji o eksporcie broni.

Inne państwa, jak Kanada i Holandia, podjęły działania na rzecz rewizji swojej pomocy wojskowej dla Izraela.

U-Booty U33, U34 oraz U36
W ostatnich latach Niemcy dostarczają Izraelowi ciężką broń, w tym okręty podwodnenull Morris MacMatzen/Getty Images

„Broń wojenna” a inne rodzaje broni

Najnowszy pozew, skierowany przeciwko całemu rządowi Niemiec, skupia się na „broni wojennej”. Niemieckie ustawy w sprawie zezwoleń na eksport do krajów trzecich rozróżniają taką broń od „innego sprzętu wojskowego”. Do „broni wojennej” zalicza się czołgi i samoloty bojowe, a warunki związane z udzieleniem takiego zezwolenia są bardziej rygorystyczne. „Inny sprzęt wojskowy”, jak to określono w terminologii rządowej, może obejmować na przykład hełmy, kamizelki kuloodporne, sprzęt medyczny i szkoleniowy.

W ciągu dwóch dekad od 2003 do 2023 roku niemieckie rządy wydały zezwolenia na eksport do Izraela broni o wartości 3,3 miliarda euro – podaje Forensis, śledcza organizacja non-profit z siedzibą w Berlinie. Ponad połowę stanowiła „broń wojenna”, w tym tak wielki sprzęt jak okręty podwodne.

Forensis współpracuje z autorami pozwu, ale jego raport jest oparty na jawnych danych niemieckiego rządu i innych źródłach publicznych, m.in. instytutu badań nad konfliktami SIPRI. W niedawnym sprawozdaniu SIPRI Niemcy wymieniono jako drugiego co do wielkości dostawcę broni dla Izraela – za Stanami Zjednoczonymi – w latach 2019–2023.

Z tych dwóch krajów pochodzi prawie cała broń importowana przez Izrael. W latach 2022 i 2023, proporcje te wynosiły prawie dokładnie 50-50.

Według raportu Forensis w ostatnich pięciu latach wartość „rzeczywistego eksportu” broni wojennej do Izraela jest „wykreślana” lub „nie ujawniana” w celu „uniknięcia identyfikacji głównych firm” oraz „ochrony tajemnic handlowych i biznesowych”, jak to ujęto w sprawozdaniu niemieckiego rządu z roku 2020.

Od 2003 roku niemiecki rząd zaaprobował prawie wszystkie prośby o zgodę na eksport broni do Izraela. W 2023 roku łączna wartość zatwierdzonych licencji na eksport broni wzrosła mniej więcej dziesięciokrotnie w stosunku do roku poprzedniego.

Niemcy bronią się w Hadze przeciwko oskarżeniom ze strony Nikaragui
Niemcy bronią się w Hadze przeciwko oskarżeniom ze strony Nikaraguinull Dursun Aydemir/Anadolu/picture alliance

Eksport to tylko jedna strona medalu

Okręty wojenne, pojazdy opancerzone, amunicja, części do czołgów i samolotów zaliczają się do „broni wojennej”, której dotyczy najnowszy pozew. Jego autorzy twierdzą, że tego rodzaju licencje wydawano nieprzerwanie po ataku terrorystycznym Hamasu 7 października ubiegłego roku, który skłonił Izrael do bezprecedensowej operacji odwetowej w Strefie Gazy. Działania izraelskiej armii stały się zaś podstawą oskarżeń o ludobójstwo i inne zbrodnie wojenne.

Chociaż niemieckie władze nie miały na razie w tej sprawie dużo do powiedzenia, linia obrony rządu podczas rozprawy przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze w tym tygodniu daje pojęcie o tym, jak zamierza on odpierać pozwy złożone w sądach niemieckich.

Mimo że są to sprawy odrębne, zarówno Nikaragua na płaszczyźnie międzynarodowej, jak i przedstawiciele Palestyńczyków w Niemczech domagają się wstrzymania niemieckiej pomocy dla Izraela, a zwłaszcza eksportu broni, uzasadniając to domniemanym wspieraniem ludobójstwa i łamania prawa międzynarodowego.

Niemieckie władze nie kwestionują danych o eksporcie broni, podważają jednak sposób ich interpretacji. Prawni przedstawiciele Niemiec w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości określili pozew wniesiony przez Nikaraguę jako „pozbawiony podstaw w faktach i prawie”.

– Obraz przedstawiony przez Nikaraguę jest w najlepszym razie nieścisły, w najgorszym razie jest zaś umyślnym przeinaczeniem rzeczywistej sytuacji – powiedział składowi sędziowskiemu Trybunału Christian Tams, profesor prawa międzynarodowego na Uniwersytecie w Glasgow.

Przedstawił analizy obrazujące ograniczanie liczby licencji od czasu rozpoczęcia przez Izrael kampanii w Strefie Gazy. Wskazał następnie na zatwierdzanie i dostarczanie już nie broni wojennej, lecz sprzętu do szkolenia i wsparcia.

Christian Tams dodał, że „ścisłe więzi” Niemiec oraz Izraela „opierają się na solidnych ramach prawnych, a wnioski u udzielenie licencji na eksport są rozpatrywane indywidualnie, co daje gwarancję zgodności z prawem krajowym i międzynarodowymi zobowiązaniami Niemiec”.

Nikaragua pozywa Niemcy za współudział w ludobójstwie

Protest z szeregów rządu

Raport Forensis wydaje się przynajmniej częściowo potwierdzać te twierdzenia, wykazując więcej zezwoleń na eksport „innego sprzętu wojskowego” niż „broni wojennej” zwłaszcza w 2023 roku.

Aby zdecydować, czy pozwy przeciwko Niemcom są uzasadnione, sądy będą prawdopodobnie musiały bardzo dokładnie przyjrzeć się tym danym. Ostateczne orzeczenia zapewne nie zapadną w rychłym terminie, chociaż wstępne postanowienie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości może zostać ogłoszone w ciągu kilku tygodni.

Do tego czasu niemiecki rząd może stanąć w obliczu wewnętrznej rewolty. Jak podała najpierw Al Jazeera English, a potem grupa niemieckich mediów lewicowych, kilkuset urzędników państwowych napisało anonimowy list protestacyjny.

„Izrael popełnia w Gazie zbrodnie, które są rażąco sprzeczne z prawem międzynarodowym, a przez to z [niemiecką] Ustawą Zasadniczą” – twierdzą autorzy listu. „Dlatego naszym obowiązkiem jako pracowników federalnych jest krytykowanie tej polityki rządu federalnego i przypominanie, że rząd musi ściśle przestrzegać konstytucji i prawa międzynarodowego”.

DW nie udało się niezależnie sprawdzić autentyczności listu. Rzecznik ministerstwa gospodarki powiedział, że „generalnie nie komentujemy listów otwartych”. Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych potwierdził zaś, że nadeszło pismo, którego autorami mają być pracownicy niemieckiej administracji państwowej.

Nie podano innych szczegółów. Powtórzono jedynie, że niemiecki rząd odrzuca oskarżenia, jakoby jego poparcie dla Izraela było sprzeczne z prawem krajowym i międzynarodowym.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Angielskiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Niemiecka prasa o przełomowym wyroku ETPCz: Takich orzeczeń będzie więcej

Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) w Strasburgu przyznał rację grupie szwajcarskich seniorek, które pozwały rząd swojego kraju za to, że nie chroni wystarczająco klimatu. Niemiecka prasa komentuje to przełomowe orzeczenie.

Ważna rola sądów

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze: „Europejski Trybunał Praw Człowieka jasno stwierdził, że każde państwo jest zobowiązane do podjęcia odpowiednich środków, aby prawa człowieka nadal mogły być w ogóle realizowane w przyszłości. Jest to zgodne z fundamentalnym orzeczeniem niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, że należy podjąć działania już dziś, a także ingerować w swobody obywatelskie, aby uniknąć niedopuszczalnych ograniczeń w przyszłości. Nie ma wątpliwości, że ci, którzy sieją prawo, zbierają orzecznictwo”.

Sądy – jak pisze frankfurcki dziennik – odgrywają ważną rolę, ale „nie są panami fal”. Osoby dotknięte zmianami klimatu muszą być politycznie poważnie traktowane – czytamy.

Prawa podstawowe

Komentator regionalnego dziennika „Neue Osnabrücker Zeitung” uważa, że tym wyrokiem Trybunał w Strasburgu znacznie rozszerzył swoją jurysdykcję.

„Ochrona klimatu nie jest artykułem prawa podstawowego w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Niemniej jednak Trybunał uznał teraz przypadek naruszenia praw podstawowych. Prawa człowieka jako podstawowe prawa obywateli nie mogą jednak regulować każdej kwestii politycznej. Wręcz przeciwnie: otwierają i chronią przestrzeń wolności, w której obywatele mogą wykorzystywać środki polityczne do walki o sprawy społeczne i rozwiązywanie konfliktów” – czytamy.

Sądy dla klimatu

Orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jest komentowane także w prasie lokalnej.

Dziennik „Stuttgarter Zeitung” spodziewa się, że znaczenie sądów dla ochrony klimatu prawdopodobnie wzrośnie. 12 kwietnia spodziewana jest decyzja w postępowaniu przeciwko firmie Shell. W 2021 roku sąd orzekł, że koncern musi bardziej ograniczyć emisje CO2. Shell odwołał się od wyroku. „Wiele pozostaje poza kontrolą i jest sprawą polityki. Odpowiedzialność kręci się w kółko. Po wyroku może się to skończyć” – pisze gazeta ze Stuttgartu.

Z kolei w lokalnej bawarskiej gazecie „Straubinger Tagblatt” czytamy: „Szwajcarscy seniorzy dowiedli swojej racji w Strasburgu, oskarżając swój rząd o niewystarczające zaangażowanie w ochronę klimatu i argumentując, że osoby starsze są szczególnie zagrożone zmianami klimatycznymi. Chociaż skarga portugalskiej młodzieży nie została przyjęta z przyczyn formalnych, sądy są coraz bardziej skłonne do poganiania polityków w zakresie ochrony klimatu. Trend ten po wtorkowym wyroku przeciwko Szwajcarii jeszcze się nasili. Pytanie tylko, czy jest to pożądane. W końcu stery działań należą do polityków. To wybrani przedstawiciele społeczeństwa, a nie nosiciele tóg, powinni decydować o tym, jakie środki ochrony klimatu mają sens i w jaki sposób można zharmonizować kwestie ekologiczne, gospodarcze i społeczne”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>

Niemcy. Nowy spór o liberalizację aborcji

W Niemczech rozgorzał nowy spór o liberalizację prawa aborcyjnego. Rządzące partie SPD, Zielonych i FDP zgodziły się w umowie koalicyjnej na powołanie Komisji ds. Praw Reprodukcyjnych, która wyda stosowne zalecenia.

Zgodnie z obecnie panującym prawem aborcja w Niemczech (według paragrafu 218 niemieckiego kodeksu karnego) podlega karze, chyba, że nastąpi w ciągu pierwszych dwunastu tygodni ciąży, a kobieta skorzysta wcześniej z porady w specjalnej placówce. Usunięcie ciąży nie jest przestępstwem również wtedy, kiedy istnieją przesłanki medyczne lub jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu.

Według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2022 roku w Niemczech zgłoszono około 104 tys. aborcji.

Eksperci o legalizacji aborcji

Jak doniósł magazyn „Der Spiegel”, eksperci z powołanej przez rząd komisji chcą legalizacji aborcji w pierwszych dwunastu tygodniach ciąży. Protestują przeciwko temu partie chadeckie CDU/CSU. Jeden z liderów chadecji w Bundestagu Thorsten Frei (CDU) ostrzegł przed „rozkopywaniem społecznego konfliktu” po kompromisie w sprawie aborcji w latach 90. ubiegłego stulecia. Byłoby to błędem w sytuacji, kiedy niemiecki rząd ma inne problemy, takie jak kryzys gospodarczy czy rosnąca przestępczość – zaznaczył chadek, dodając, że przyjęcie takich propozycji doprowadziłoby do nowych konfliktów społecznych i pozwu w Karlsruhe.

Granicą 22. tydzień ciąży

Końcowy raport komisji rządowej, która rozpoczęła pracę nieco ponad rok temu, zostanie przedstawiony w poniedziałek, 15 kwietnia. Komisja składa się z 18 ekspertek i ekspertów z medycyny, psychologii, socjologii, etyki i prawa. Ministerstwo zdrowia i ministerstwo ds. rodziny nie komentują jeszcze raportu, wskazując na jego zapowiedzianą prezentację. W przeszłości jednak minister ds. rodziny Lisa Paus wielokrotnie dawała do zrozumienia, że może sobie wyobrazić nową regulację przepisów aborcyjnych.

Według magazynu „Der Spiegel” raport komisji stwierdza, że „nielegalność aborcji we wczesnym stadium ciąży jest nie do utrzymania”. Wskazuje się, że obecne przepisy niemieckiego kodeksu karnego nie odpowiadają prawu konstytucyjnemu, międzynarodowemu i europejskiemu. Aborcja powinna być zakazana od momentu, kiedy płód jest zdolny do życia. Granicą jest mniej więcej 22. tydzień od początku ostatniej miesiączki – zaleca komisja.

Dekryminalizacja aborcji

Stowarzyszenie Pro Familia zaapelowało o podjęcie pilnych działań. Według niego rząd musi w ramach reformy w pełni wykorzystać możliwe pole manewru i całkowicie zdekryminalizować aborcję. Ponadto powinny zostać zniesione obowiązkowe porady i czas oczekiwania. Na pierwszym planie powinno być zaufanie do kobiet w ciąży, lekarzy, jak i poradnictwo. Prawa człowieka i skuteczna ochrona życia wymagają poszerzenia możliwości podejmowania decyzji, a nie ich ograniczania – stwierdza stowarzyszenie Pro Familia.

Monachium (2022): protest przeciwników aborcji
Monachium (2022): protest przeciwników aborcjinull Sachelle Babbar/ZUMA/picture alliance

Z drugiej strony katolicka organizacja Caritas oświadczyła, że obecna regulacja jest wyważoną koncepcją, która stawia życie dziecka nad samostanowieniem kobiety. Dlatego po przedstawieniu raportu komisji konieczna jest poważna dyskusja. Znaczenie dobrego doradztwa i wsparcia dla kobiet w ciąży jest kluczowe – stwierdza Caritas.

Nękanie kobiet w ciąży

Już w pierwszym roku urzędowania obecna koalicja wprowadziła daleko idące zmiany w prawie aborcyjnym, znosząc kontrowersyjny paragraf 219a, który wcześniej regulował „zakaz reklamy” aborcji. Paragraf ten wielokrotnie prowadził do karania lekarzy, którzy publicznie udzielali informacji na temat zabiegów przerywania ciąży.

Kolejnym krokiem jest reforma „ustawy o konfliktach w ciąży” w celu lepszej ochrony kobiet. Pierwsze czytanie projektu ustawy w Bundestagu odbędzie się już w środę, 10 kwietnia. Rząd chce, aby ciężarne były skuteczniej chronione przed nękaniem ze strony aktywistów antyaborcyjnych. Tego typu zachowania mogą utrudniać korzystanie z poradnictwa ciążowego lub dostęp do placówek wykonujących aborcje. Zmiany w przepisach mają również zapewnić, by wyspecjalizowany personel mógł bez zakłóceń wykonywać swoją pracę.

Konkretnie zabronione ma być „celowe utrudnianie dostępu do placówek poprzez tworzenie przeszkód, narzucanie kobiecie w ciąży własnej opinii wbrew jej woli, wywieranie na nią presji lub konfrontowanie jej z nieprawdziwymi twierdzeniami lub niepokojącymi treściami”. Dotyczy to zachowań w promieniu 100 metrów od wejścia do poradni i placówek, w których przeprowadzane są aborcje. Wykroczenia mają podlegać karze grzywny w wysokości do 5 tys. euro.

(DPA, AFP/dom)

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Bawaria: Lekarz "od aborcji"

Pozew o ludobójstwo: Niemcy przed Trybunałem w Hadze

1 marca tego roku Nikaragua złożyła pozew przeciwko Niemcom do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) w Hadze, zarzucając im m.in. „niewypełnienie obowiązku zapobiegania ludobójstwu narodu palestyńskiego” w związku z nieustającą pomocą polityczną, militarną i finansową, jakiej udzielają Izraelowi. Niemcy „przyczyniły się zatem do popełnienia ludobójstwa”, naruszając oenzetowską Konwencję w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa.

Sąd wyznaczył dwa dni na rozprawę, 8 i 9 kwietnia, po jednym dniu dla Nikaragui i Niemiec na ustne przedstawienie argumentów. Wyrok w sprawie ma zapaść w ciągu kilku kolejnych tygodni.

„Szanujemy Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i oczywiście weźmiemy udział w postępowaniu, i będziemy się bronić” – powiedział przedstawicielom prasy Christian Wagner, rzecznik niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. „Chcemy jednak bardzo wyraźnie powiedzieć, że odrzucamy oskarżenia rzucane przez Nikaraguę” – dodał.

Czym jest Konwencja o ludobójstwie

Konwencja w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, w skrócie Konwencja o ludobójstwie, to jeden z wielu międzynarodowych instrumentów prawnych, które powstały po II wojnie światowej na skutek Holokaustu. Przyjęty w 1948 roku przez nowo utworzoną Organizację Narodów Zjednoczonych traktat ma na celu wprowadzenie w życie mantry „Nigdy więcej”. Zrodziła się ona po doświadczeniach systematycznej eksterminacji sześciu milionów europejskich Żydów i milionów innych nacji przez hitlerowskie Niemcy. „Nigdy więcej” to obietnica, że żadne z państw nigdy nie dopuści do takich okrucieństw w przyszłości. Od 7 października 2023 roku, dnia ataku Hamasu na Izrael, hasło to pojawia się na znak solidarności ze społecznością żydowską. Hamas został uznany za organizację terrorystyczną przez Izrael, USA, UE i kilka innych państw.

Budynek Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, Holandia
Budynek Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, Holandianull Patrick Post/AP Photo/picture alliance

Poprzez ustanowienie ram prawnych Konwencja ma na celu zapobieganie kolejnym ludobójstwom. Niemniej jednak w ostatnich dziesięcioleciach na całym świecie popełniono wiele poważnych zbrodni wojennych. Niemcy i Izrael to dwa z ponad 150 krajów, które podpisały konwencję. Jednym z nich jest także środkowoamerykańska Nikaragua. Wszyscy sygnatariusze są prawnie zobowiązani do przestrzegania postanowień Konwencji i mają prawo formalnie oskarżyć inne państwo, jeżeli uważają, że mogło ono dopuścić się naruszenia Konwencji.

I to jest to, co Nikaragua zrobiła na początku marca. Wezwała sąd do podjęcia „środków tymczasowych” przeciwko Niemcom. Mogą one obejmować zawieszenie wsparcia udzielanego Izraelowi, „w szczególności pomocy wojskowej, w tym sprzętu wojskowego, w zakresie, w jakim pomoc ta może zostać wykorzystana do naruszenia Konwencji o ludobójstwie”.

Definicja ludobójstwa

Armia izraelska bombarduje i oblega Strefę Gazy od czasu ataku terrorystycznego Hamasu na Izrael 7 października 2023, w którym według źródeł izraelskich zginęło około 1200 osób, w tym co najmniej 850 cywilów. Według kierowanych przez Hamas urzędów ds. zdrowia liczba ofiar śmiertelnych wśród Palestyńczyków przekroczyła obecnie 32 tys., co stanowi ponad półtora procent całej populacji.

ONZ i międzynarodowe organizacje praw człowieka oskarżyły siły izraelskie o masowe ataki na palestyńską ludność cywilną. Nawet bliscy sojusznicy Izraela, tacy jak Stany Zjednoczone, krytykują liczbę ofiar śmiertelnych wśród cywilów jako zbyt wysoką.

Nikaragua pozywa Niemcy za współudział w ludobójstwie

To, czy działania Izraela można uznać za ludobójstwo, jest kwestią oceny prawnej. W styczniowej decyzji w sprawiepozwu wniesionego przez Republikę Południowej Afryki przeciwko Izraelowi MTS stwierdził, że „przynajmniej niektóre działania i zaniechania Izraela w Strefie Gazy zarzucane przez Republikę Południowej Afryki wydają się wchodzić w zakres postanowień Konwencji”.

W kolejnym oświadczeniu, ogłoszonym 28 marca bieżącego roku, MTS dodał żądanie, aby Izrael złożył sprawozdanie, w jaki sposób wywiązuje się ze swoich zobowiązań wynikających z międzynarodowego prawa. Niemcy zajęły wyraźnie stanowisko obrońcy Izraela i odrzucają wszelkie zarzuty, zaprzeczając tym samym także własnym błędom.

Możliwe skutki pozwu Nikaragui

Pozew Nikaragui w dużym stopniu nawiązuje do pozwu Republiki Południowej Afryki i może stanowić argument prawny wskazujący, że styczniowe orzeczenie wydane przez MTS nakłada pewne obowiązki na państwa trzecie, takie jak Niemcy.

– Te kwestie są wysoce niejasne. Jednakże pozew Nikaragui natrafia na poważne przeszkody – powiedział DW Michael Becker, zajmujący się międzynarodowym prawem dotyczącym praw człowieka w dublińskim Trinity College.

Problem Nikaragui polega na tym, że oskarża ona Izrael o ludobójstwo bez bezpośredniego zaangażowania Izraela w postępowanie. Aby uzyskać wyrok przeciwko Niemcom, „prawdopodobnie ważne będzie, aby Nikaragua wykazała, że niektóre zobowiązania Niemiec nie zależą od tego, czy Izrael naruszył prawo międzynarodowe” – podkreślił Becker. Już sam fakt istnienia takiego ryzyka wystarczy.

– Prawo międzynarodowe skorzystałoby na wyjaśnieniu działań, jakie muszą zostać podjęte przez państwo, by wypełnić zobowiązania – wyjaśnia Becker. – Oskarżenia Nikaragui przeciwko Niemcom stanowią konkretny przypadek, w którym kwestie te mogą ewentualnie zostać zbadane – dodaje.

W zasadzie wszyscy sygnatariusze Konwencji o ludobójstwie mają takie samo prawo do wnoszenia spraw do Trybunału w Hadze. Jednak Nikaragua jest „wyraźnie dyktaturą” – powiedziała DW Sophia Hoffmann, badaczka stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w Erfurcie. – W przeciwieństwie do Republiki Południowej Afryki, która jest nie tylko demokracją, lecz także ma za sobą tę niezwykle udaną, pozytywną narrację – wyjaśnia.

Innymi słowy, RPA jest bardziej wiarygodna na arenie międzynarodowej, ponieważ zniosła reżim apartheidu i przeszła transformację demokratyczną w latach 90. XX wieku. Najnowszy indeks demokracji opracowany przez Economist Intelligence Unit (EIU) umieścił Republikę Południowej Afryki na 47. miejscu jako „demokrację wadliwą”, porównywalną z USA i Izraelem. Nikaragua zajmuje 143. miejsce w grupie reżimów autorytarnych, tylko jedno oczko przed Rosją.

Daniel Ortega jest prezydentem Nikaragui od 2007 roku. Jego partia Sandinistowski Front Wyzwolenia Narodowego (FSLN) zniosła ograniczenia kadencji prezydenckiej, zmieniając w 2014 konstytucję.

 Daniel Ortega
 Rządzi Nikaraguą autokratycznie: Daniel Orteganull Iranian Presidency/ZUMAPRESS/picture alliance

Niemniej jednak „istnieje oczywiście również bardzo uzasadnione i ważne roszczenie prawne” – mówi Hoffmann. – Zasady obowiązują wszystkich – dodaje. Niemcy są tu „w pewnym sensie dwulicowe, jeśli chodzi z jednej strony o wspieranie prawa międzynarodowego, przyglądanie się temu, co dzieje się w Ukrainie, ale przymykanie oczu na ważnych sojuszników politycznych – komentuje.

Niemcy w centrum uwagi

Niemcy nie są jedynym sojusznikiem Izraela, ale jednym z jego najważniejszych sprzymierzeńców. Według Sztokholmskiego Międzynarodwego Instytutu Badań Pokojowych (SIPRI) w latach 2019–2023 Niemcy były drugim po USA dostawcą broni do Izraela, z udziałem w imporcie na poziomie 30 proc. Po ataku z 7 października 2023 roku niemiecki rząd dał zielone światło na dalsze dostawy. „Świadomość, że niemiecka broń przyczynia się do zabijania tysięcy cywilów, kobiet i dzieci, jest okropna – mówi Hoffmann.

Przed złożeniem pozwu Nikaragua rozesłała noty dyplomatyczne do kilku zachodnich państw, w tym do Niemiec. Państwa te wspierają Izrael bądź też wycofały fundusze z Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA) po tym, jak Izrael stwierdził, że w ataku z 7 października zaangażowanych było dwunastu jej pracowników. Zostali oni natychmiast zwolnieni z Agencji. Izrael mówi także o długotrwałym zaangażowaniu UNRWA w struktury terrorystyczne Hamasu. Nadal oczekuje się na przedstawienie istotnych dowodów na poparcie tych zarzutów.

Izraelscy żołnierze przed budynkiem UNRWA w Gazie
Izraelscy żołnierze przed budynkiem UNRWA w Gazienull JACK GUEZ/AFP/Getty Images

Kampania dyplomatyczna nikaraguańskiego reżimu odniosła skutek: niektóre kraje zawiesiły sprzedaż broni bądź wznowiły finansowanie pomocy humanitarnej ONZ w obliczu pogarszających się warunków życia w Gazie. Niemcy jednak pozostają przy swoim. Niedawno wznowiono niemieckie płatności na rzecz UNRWA, choć bez bezpośredniej pomocy dla Strefy Gazy, bo nadal trwa dochodzenia w sprawie zarzutów wobec Izraela.

Wprawdzie MTS nie ma możliwości wyegzekwowania swoich decyzji, może jednak zwiększyć presję polityczną i społeczną na niemiecki rząd. Niezależnie od konkretnych konsekwencji Niemcy i tak znajdują się w potrzasku: ich powojenna tożsamość opiera się na zachowaniu uniwersalnych zasad prawa międzynarodowego, które w dużej mierze ukształtowały się pod wpływem zbrodni nazistowskich, a więc niemieckiej historii.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Tekst ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Angielskiej DW

Strefa Gazy: Jak Niemcy mogą pomagać ludności cywilnej?

Świat jest wciąż w szoku po śmierci siedmiorga członków międzynarodowej organizacji World Central Kitchen w Strefie Gazy. Wolontariusze, zabici w wyniku omyłkowego ataku izraelskiego lotnictwa, starali się łagodzić cierpienia ludności cywilnej, organizując dla niej pomoc żywnościową.

Ocenia się, że na terytorium objętym wojną między Izraelem a terrorystyczną organizacją palestyńską Hamas przebywa około 2,4 mln ludzi. Tragiczne wydarzenie ponownie zogniskowało uwagę na międzynarodowej, w tym także niemieckiej pomocy dla mieszkańców Strefy Gazy.

„Sytuacja jest katastrofalna”

Od wielu tygodni także niemieckie organizacje charytatywne coraz głośniej skarżą się na to, że mają coraz mniej możliwości świadczenia pomocy. Przewodnicząca Niemieckiego Czerwonego Krzyża (DRK) Gerda Hasselfeldt określiła sytuację ludzi w Strefie Gazy jako „naprawdę katastrofalną”. Wypowiadając się w rozgłośni Deutschlandfunk podkreśliła, że pomoc, która jest obecnie w stanie dotrzeć do potrzebujących, jest zupełnie niewystarczająca. – Brakuje wszystkiego. A wskutek zaostrzających się konfliktów, a także gróźb i zapowiedzi kolejnych ataków sytuacja staje się jeszcze bardziej niepewna.

W tym miejscu w Strefie Gazy w izraelskim ataku zginęli wolontariusze
W tym miejscu w Strefie Gazy w izraelskim ataku zginęło siedmioro członków organizacji World Central Kitchennull Abdel Kareem Hana/AP/picture alliance

Gerda Hasselfeldt, polityczka CSU i była minister w niemieckim rządzie, kieruje Niemieckim Czerwonym Krzyżem od 2017 roku. Trudno jej oszacować rozmiary pomocy przekazanej przez jej organizację ludności Strefy Gazy od czasu ataku terrorystycznego islamistycznej organizacji Hamas na Izrael w październiku ubiegłego roku. DRK wysyła transporty samolotami do Egiptu, skąd żywność, sprzęt medyczny i artykuły sanitarne są przewożone do Strefy Gazy.

Niemieckie organizacje rezygnują

Klasyczną współpracą rozwojową zajmują się w RFN organizacje państwowe lub publiczne, takie jak Niemieckie Towarzystwo Współpracy Międzynarodowej (GIZ). Realizuje ono projekty m.in. Ministerstwa Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (BMZ). Rzeczniczka tego resortu Katja Hummel poinformowała DW, że organizacje takie jak GIZ nie mają już w Strefie Gazy personelu delegowanego z Niemiec.

Przed październikowym atakiem Hamasu postępy projektów sprawdzali tam pracownicy wysyłani z Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu albo z Niemiec. „Z powodu obecnej sytuacji te wyjazdy delegowanego personelu do Strefy Gazy nie są na razie możliwe” – oświadczyła rzeczniczka.

Pomoc miejscowych wolontariuszy

To samo dotyczy organizacji kościelnych takich, jak Caritas International. Jej rzecznik Achim Reinke powiedział DW, że współpracuje ona zawsze z lokalnymi wolontariuszami. Ale także Caritas, ściśle powiązana z innymi katolickimi organizacjami na całym świecie, zdaje sobie sprawę z katastrofalnej sytuacji w Strefie Gazy.

Achim Reinke podkreśla, że o skali problemu świadczy udział Bundeswehry w operującym z Jordanii moście powietrznym, służącym do wykonywania zrzutów pomocy humanitarnej nad gęsto zaludnionym obszarem objętym konfliktem. – To w gruncie rzeczy oznaka bezsilności. Takie zrzuty docierają, jeśli w ogóle się to udaje, tylko do najsilniejszych z silnych. Ludzi starsi albo niepełnosprawni nic z tego nie mają.

Lepsze byłyby zdaniem rzecznika transporty pomocy drogą lądową lub morską, które stają się jednak coraz niebezpieczniejsze. Obecnie są one możliwe tylko w ograniczonym stopniu, ponieważ po ataku Hamasu Izrael zamknął wiele przejść granicznych prowadzących z jego terytorium do Strefy Gazy.

Zrzuty pomocy humanitarnej w Strefie Gazy
Pomoc z powietrza: Bundeswehra wykonuje zrzuty pomocy humanitarnej w Strefie Gazynull Christian Timmig/Bundeswehr/dpa/picture alliance

Pomoc z powietrza

Od połowy marca Niemcy biorą udział w zrzutach pomocy humanitarnej dla ludności Strefy Gazy. Dwa samoloty transportowe Hercules, należące do niemiecko-francuskiej eskadry transportu lotniczego, wysłano z bazy w Normandii do Jordanii w celu wspierania mostu powietrznego. Samoloty Bundeswehry są wyposażone we francuskie systemy spadochronowe do zrzucania pomocy. Załoga jest niemiecko-francuska. Lokalni obserwatorzy mówią o obawach, że część pomocy „wsiąka” już w Jordanii.

Podczas swojej najnowszej podróży na Bliski Wschód na początku ubiegłego tygodnia minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock nazwała pomoc z powietrza „kroplą w morzu potrzeb”. W Egipcie podkreśliła, jak ważne dla zaopatrzenia Strefy Gazy są lądowe przejścia graniczne.

– Egipt odgrywa szalenie ważną rolę zwłaszcza w walce z głodem ze względu na przejście graniczne w Rafah, przez które dociera przeważająca część żywności. Inne przejścia graniczne są bowiem zamknięte przez Izrael lub otwierane tylko warunkowo.

Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock na przejściu granicznym Kerem Shalom
Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock na przejściu granicznym Kerem Shalom między Izraelem a Strefą Gazy null Christoph Soeder/dpa/picture alliance

175 milionów euro od Niemiec

Na stronach internetowych ministerstwa spraw zagranicznych podkreślono również, że sytuacja humanitarna zwłaszcza na północy Strefy Gazy jest wciąż katastrofalna. Załamało się zaopatrzenie ludności cywilnej w podstawowe artykuły. Brakuje najpotrzebniejszych rzeczy: żywności, wody i opieki medycznej.

Niemiecka pomoc dla wszystkich terytoriów palestyńskich, czyli nie tylko dla Strefy Gazy, wynosi obecnie około 250 milionów euro. Z tego 175 milionów to nowe fundusze, zatwierdzone po 7 października 2023 roku.

Zrzuty pomocy w Strefie Gazy

Zawieszenie wpłat dla UNRWA

Od początku roku Niemcy zawiesiły finansowanie pomagającej Palestyńczykom oenzetowskiej agencji UNRWA. Izraelski rząd opublikował wówczas informacje, według których dwunastu jej pracowników ze Strefy Gazy wzięło udział w ataku terrorystycznym 7 października. 16 krajów, w tym Niemcy, a także największy sponsor, czyli Stany Zjednoczone, wstrzymało od tego czasu wpłaty na rzecz UNRWA. Kilka tygodni temu Niemcy ogłosiły jednak, że przekażą 45 milionów euro na regionalną działalność UNRWA w Jordanii, Libanie, Syrii i na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Wśród zakładników przetrzymywanych nadal przez Hamas w Strefie Gazy jest według doniesień medialnych około 30 osób związanych z Niemcami, na przykład Izraelczyków, którzy posiadają również paszport niemiecki. Niemiecki rząd od miesięcy niewiele wypowiada się na ten temat, zapewniając jedynie, że wśród zakładników jest „niska dwucyfrowa liczba osób związanych z Niemcami”.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Ministra z Saksonii i ministra z Nadrenii biorą ślub. Pierwsza taka para w Niemczech

O planach pary donosi tygodnik „Bunte” w najnowszym wydaniu numerze, który trafi do kiosków w czwartek. Josefine Paul i Katja Meier, obie z Zielonych, są na razie w związku na odległość.

Paul (42 l.) to minister rodziny w Nadrenii Północnej-Westfalii w zachodnich Niemczech, a Meier (44 l.) – minister sprawiedliwości w Saksonii na wschodzie kraju. Odległość między stolicami obu landów – Düsseldorfem i Dreznem – to prawie 500 km w linii prostej.

Homoseksualizm musi być widoczny na ulicy” – powiedziała tygodnikowi „Bunte” Meier. Także dlatego, że młodzi geje i lesbijki nadal borykają się z problemami w rodzinach i przemocą w szkole – dodała Paul.

LGBTQ i hejt: „obrzydliwe wiadomości”

„Wszyscy młodzi ludzie potrzebują wsparcia w odnalezieniu siebie, a młode osoby queer

dodatkowo potrzebują pewności, że ich miłość jest całkowicie normalna” – podkreśliła Paul.

Meier powiedziała, że ​​chociaż większość ludzi podziela ten pogląd, nawet ona otrzymuje „obrzydliwe wiadomości i listy”. „Nie jest tak, że mnie to nie dotyka” – przyznała.

Małżeństwa par jednopłciowych

Pierwsza „rządowa” para jednopłciowa w Niemczech ślub planuje na 1 września, po wyborach w Saksonii. „Mniej chodzi o gest polityczny. Powód to miłość” – mówi Paul.

Ze względu na odległość i obowiązki w ciągu tygodnia para kontaktuje się przez internet. Widzą się codziennie na FaceTime na poranną kawę o 6:30 i rozmawiają wieczorem przed pójściem spać. Gdy w Berlinie zbiera się Bundesrat (izba wyższa niemieckiego parlamentu, reprezentująca landy), „puszczamy do siebie oko” – żartuje Paul.

(DPA/mar)

Przemoc w związkach dotyka również mężczyzn

Gdy w rodzinach dochodzi do eskalacji przemocy, sprawcami zazwyczaj są mężczyźni. Świadczą o tym przepełnione schroniska dla kobiet i przypadki notowane przez policję. W 2022 roku 78,3 procent podejrzanych o przemoc w związkach w całych Niemczech stanowili mężczyźni.

Jednak również oni mogą być ofiarami przemocy w związkach, jak pokazuje nowe badanie przeprowadzone przez Instytut Badań Kryminologicznych Dolnej Saksonii (KFN). W kwestionariuszu online ponad połowa, bo 54 procent ankietowanych mężczyzn w wieku od 18 do 69 lat stwierdziła, że doświadczyła przemocy w związku.

Przemoc psychiczna, seksulana, cyfrowa...

Prawie 40 procent zgłosiło przemoc psychiczną, 39 procent zgłosiło zachowania kontrolujące ze strony partnerki lub partnera, a prawie 30 procent zgłosiło przemoc fizyczną. 5,4 procent doświadczyło przemocy seksualnej, a 6,5 procent zostało dotkniętych przemocą cyfrową. W ramach projektu skontaktowano się z prawie 12 000 mężczyzn w wieku od 18 do 69 lat, z których 1209 wzięło udział w ankiecie online.

Według współautorki badania Laury-Rominy Goede kluczowym odkryciem jest to, że w większości przypadków nie ma wyraźnego układu sprawca-ofiara. Prawie 75 procent respondentów stwierdziło, że bywali zarówno sprawcą, jak i ofiarą. – Przemoc w związkach partnerskich jest złożona, istnieje tam pewna dynamika – wyjaśnia kryminolog.

Często zaczyna się od napastliwego zachowania, deprecjacji oraz obwiniania lub izolacji od środowiska społecznego. – W pewnym momencie granice zostają przesunięte tak daleko, że dochodzi również do przemocy fizycznej – opisuje współautor badania Philipp Müller.

Przemoc domowa wobec mężczyzn
Często zaczyna się od napastliwego zachowania...null Fabian Sommer/dpa/picture alliance

Przemoc „nie była aż tak zła”

Naukowcy odkryli, że mężczyźni byli głównie dotknięci mniej poważnymi formami przemocy fizycznej, takimi jak odepchnięcie. Przemoc psychiczna często wiązała się z krzykami, słownymi nadużyciami i obelgami.

Według badania tylko 7,9 procent ankietowanych skontaktowało się z policją lub ośrodkami doradztwa po doświadczeniu przemocy. 59 procent osób, które nie szukały kontaktu z władzami lub ośrodkami doradztwa, podało powód, dla którego uważali, że przemoc „nie była aż tak zła”.

Jednak owe rzekomo łagodniejsze formy przemocy często również mają poważne konsekwencje zdrowotne. 66 procent osób dotkniętych przemocą czuło się psychicznie obciążonych, a ponad 40 procent mówiło o stresie, napięciu oraz poczuciu bezsilności i poniżenia. Prawie jedna na pięć osób dotkniętych przemocą cierpiała na zaburzenia snu i koszmary senne.

– Dlatego apelujemy o szersze zrozumienie przemocy, która wykracza poza zachowania karalne – podkreśla Laura-Romina Goede.

Społeczne tabu

Ciągła dewaluacja i upokarzanie przez lata mogą mieć ogromne konsekwencje psychiczne. Gdy mężczyźni doświadczają przemocy, często borykają się z innymi problemami niż kobiety. Zostało to również zilustrowane w 16 wywiadach, które badacze przeprowadzili z osobami dotkniętymi przemocą.

– Ponieważ przemoc wobec mężczyzn jest społecznym tabu, wielu z nich przez długi czas błędnie ocenia swoją sytuację lub obwinia samych siebie – wyjaśnia Philipp Müller. – Jeden z rozmówców powiedział mi:”"Jeśli nie czuję się ofiarą przemocy, nie zadzwonię na policję”.

Niemcy. Kiedy Jugendamt może rozdzielić dzieci od rodziny?

Według badacza wielu mężczyzn, z którymi przeprowadzono wywiady, pozostało w rodzinie pomimo doświadczania przemocy, ponieważ obawiali się, że jeśli się rozstaną, dzieci pozostaną z matką. Kryminolog dodaje, że zależności emocjonalne zazwyczaj odgrywają ważną rolę, zwłaszcza jeśli partnerzy zamieszkali razem na wczesnym etapie związku i mieli dzieci.

– Naszym badaniem nie chcemy relatywizować kwestii przemocy wobec kobiet – podkreśla Philipp Müller. Potrzebna jest jednak większa świadomość w społeczeństwie, że mężczyźni również mogą stać się ofiarami. Należy też rozszerzyć specjalistyczne usługi wsparcia.

Brak miejsc w schroniskach

Federalne Specjalistyczne i Koordynacyjne Centrum Ochrony Mężczyzn przed Przemocą (niem.: Bundesfach- und Koordinierungsstelle Männergewaltschutz) prowadzi kampanię w tym kierunku. – Jak dotąd w całym kraju jest tylko 48 miejsc dla mężczyzn w schroniskach – krytykuje Jana Peters z tej instytucji.

Tylko w Saksonii istnieją wytyczne dotyczące finansowania tych ośrodków; w kilku innych krajach związkowych mają one status projektu. W większości krajów związkowych nie ma jeszcze schronisk przeznaczonych specjalnie dla mężczyzn.

Jana Peters opowiada się za stworzeniem ośrodków, w których mężczyźni mogliby przebywać razem ze swoimi dziećmi. 60 procent osób dotkniętych przemocą ma dzieci i często nie ma odwagi zabrać ich ze sobą, gdy uciekają przed przemocą. – A to naprawdę ważne dla dzieci, aby wydostać się z brutalnego środowiska – podkreśla ekspertka.

(DPA/jak)

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Rada Europy o Niemczech: Spore uchybienia w dziedzinie praw człowieka

Pod koniec ubiegłego roku komisarz praw człowieka Rady Europy Dunja Mijatović spędziła pięć dni w Niemczech. Teraz przedłożyła sprawozdanie na temat respektowania praw człowieka. W niektórych obszarach widzi potrzebę działania.

Prawa socjalne, ubóstwo i brak mieszkań

Niemiecki rząd wprawdzie poczynił ważne kroki na rzecz szerszego otwarcia systemu opieki społecznej, ale potrzebne są dalsze wysiłki – twierdzi autorka sprawozdania. Krytykuje zwłaszcza fakt, że wysoki poziom ubóstwa jest niewspółmierny z zamożnością kraju. Ubóstwo dotyka według niej szczególnie dzieci, ludzi starszych oraz osoby niepełnosprawne. Dunja Mijatović wzywa państwo do intensywniejszej współpracy i przypomina, że osoby uprawnione do świadczeń trzeba z wyprzedzeniem informować o ich prawach. Niepokoi się również rosnącą liczbą bezdomnych.

Dziecko przed plakatem o prawach dziecka
Prawa dziecka wciąż nie są w Niemczech wystarczająco chronione i respektowanenull Christoph Soeder/dpa/picture alliance

Prawa dziecka i osób niepełnosprawnych

Według raportu Niemcy chcą wzmocnić prawa dziecka, ale w praktyce postępy są znikome. Władze nie wiedzą bowiem, że podejmując decyzję, muszą wysunąć na pierwszy plan dobro dzieci.

Komisarz praw człowieka ponadto wypomina Niemcom brak centralnego urzędu, który mógłby koordynować i promować prawa dziecka na wszystkich płaszczyznach, oraz postuluje zwiększenie liczby niezależnych instytucji do rozpatrywania skarg.

Niewielkie postępy osiągnięto również w odniesieniu do praw osób niepełnosprawnych. Struktury opieki są wprawdzie dobrze wyposażone finansowo, ale nie są inkluzywne. Nadal realizowana jest koncepcja „obszarów chronionych”, takich jak szkoły specjalne, zakłady pracy chronionej i specjalne mieszkania. W opinii sprawozdawczyni utrudnia to prowadzenie niezależnego życia pośród ludzkiej wspólnoty. Dunja Mijatović uskarża się na brak zaangażowania i woli zmiany czegokolwiek w istniejących strukturach, wzywając Niemcy do inwestycji w struktury integracyjne oraz inkluzję.

Dunja Mijatović
Dunja Mijatović, komisarz praw człowieka Rady Europynull MARCUS BRANDT/POOL/AFP/Getty Images

Ochrona przed dyskryminacją

Mimo odnośnych statystyk i sprawozdań ekspertów – w badaniu unijnej Agencji Praw Podstawowych Niemcy wypadły najgorzej spośród 13 krajów UE pod względem dyskryminacji osób pochodzenia afrykańskiego – Mijatović twierdzi, że podstawowe standardy dotyczące równego statusu i niedyskryminacji są w Niemczech wciąż bardzo mało znane.

– Szczególną uwagę należy poświęcić narastającej ksenofobii i rasizmowi, które niosą ze sobą groźbę podkopania spójności społecznej i destabilizacji instytucji demokratycznych – powiedziała komisarz.

Dunja Mijatović wskazuje zwłaszcza na to, że jej niemieccy rozmówcy obawiają się wzbierania nurtów skrajnie prawicowych w Niemczech. W sprawozdaniu podkreślono również, że chociaż ogólna ustawa równościowa jest generalnie uważana za niewystarczającą, nie ma jeszcze harmonogramu jej udoskonalenia.

Casting na mieszkanie

Co na to Niemcy?

Sprawozdanie nie jest wiążące prawnie, ale inicjuje dialog między rządem Niemiec a komisarzem praw człowieka Rady Europy. Rząd kanclerza Olafa Scholza zasadniczo przyjął sprawozdanie z zadowoleniem, uznając je za ważny bodziec do refleksji nad stanem praw człowieka w Niemczech.

Wydaje się jednak, że w niektórych dziedzinach rząd w Berlinie uważa krytykę za niesprawiedliwą. Twierdzi na przykład, że sprawozdanie na temat praw socjalnych „w wielu częściach nie odpowiada rzeczywistości politycznej”. W opinii gabinetu dotyczy to również fragmentów poświęconych osobom niepełnosprawnym. Z opiniami na temat ubóstwa rząd zgadza się tylko w ograniczonym stopniu.

Rząd Niemiec nie uważa za konieczne tworzenia centralnego biura praw dziecka i wskazuje, że nastąpi kolejna próba umocowania praw dziecka w Ustawie Zasadniczej. Gabinet ponadto nie podziela opinii o braku postępu we wdrażaniu międzynarodowych standardów zwalczania rasizmu, ale przyznaje, że walka z rasizmem jest „zadaniem ciągłym i długofalowym”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>

Nauczyciel pobił uczniów. Podejrzenie o pobudki rasistowskie

W jednej ze szkół w Chociebużu (Cottbus) nauczyciel miał się dopuścić przemocy wobec uczniów z pochodzeniem migracyjnym. Jak podała w środę (13.03.2023) rozgłośnia Rundfunk Berlin-Brandenburg (RBB), jeden z chłopców doznał tak poważnych obrażeń, że musiał być leczony stacjonarnie w klinice.

Według rzeczniczki policji po incydencie, do którego doszło we wrześniu 2023 roku, rodzice złożyli zawiadomienie o przestępstwie. Trwa śledztwo i sprawdzane jest także, czy działanie nauczyciela nie miało podłoża rasistowskiego.

Jak wynika z informacji RBB, jednego z uczniów nauczyciel miał uderzyć w kark, wskutek czego uczeń doznał między innymi urazu kręgosłupa szyjnego i musiał zostać przewieziony do szpitala. Drugiego ucznia nauczyciel miał kopnąć w plecy, po tym, gdy ten zaprotestował przeciwko obraźliwemu komentarzowi na temat jego kraju pochodzenia.

Bez przeprosin

W odpowiedzi na zapytanie RBB landowe Ministerstwo Edukacji wyraziło w środę ubolewanie, iż doszło do opisanego przypadku. Według zapewnień resortu: „Wszystkie zaangażowane strony z całą powagą podchodzą do jego wyjaśnienia – również przy udziale opiekunów prawnych.”

Dyrekcja szkoły poinformowała o incydencie wydział oświaty w Chociebużu. Przeprowadzono również rozmowę z nauczycielem. Według zapewnień dyrekcji między dziećmi, które miały paść ofiarą ataku nauczyciela, a nim samym nie ma już kontaktu w szkole i więcej go nie będzie – jak podało ministerstwo. Ze względu na ochronę danych osobowych nie podano jednak szczegółów.

Joschka Fröschner z oddziału stowarzyszenia „Opferperspektive” (Z perspektywy ofiar) w Chociebużu od momentu ujawnienia przypadków przemocy opiekuje się obiema rodzinami, które mają pochodzenie migracyjne. Według działacza, dotkniętym rodzinom zależało na publicznym ujawnieniu przemocy wobec ich dzieci. Jak twierdził w rozmowie z agencją prasową dpa, szkoła dotąd odmawiała komentowania incydentu z nauczycielem. Dzieci nadal chodziły tam na zajęcia. „Całkowicie niezrozumiałe dla mnie jest to, że ani szkoła, ani jej dyrekcja dotąd nie przeprosiły rodzin, nie mogę tego pojąć” – dodał działacz.

Rasizm. Niemcy mają poważny problem

(DPA/jar) 

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

„Kwestia godności”. Obrońcy praw człowieka w Rosji

Według inicjatywy na rzecz praw człowieka OVD-Info od lutego 2022 roku podczas protestów antywojennych w Rosji zatrzymano ok. 20 tysięcy osób, a w prawie 900 przypadkach wdrożono postępowania karne. Mimo to są w Rosji obrońcy praw człowieka i aktywiści, którzy nie popierają rosyjskiej wojny z Ukrainą i stawiają opór polityce Kremla. Co daje im siłę? Troje z nich opowiada swoją historię.

Anusz: z nosem clowna do sądu

36-letnia Anusz Panina z Petersburga mówi, że wcześniej „zasadniczo trzymała się z daleka od polityki”. Zmieniło się to w roku 2020 – z powodu masowych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi i po próbie otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Panina była wielokrotnie zatrzymywana za udział w protestach antywojennych w Rosji i dostała grzywnę.

Zatrzymania na proteście w Moskwie
Zatrzymania na proteście w Moskwie null Pavel Golovkin/dpa/AP/picture alliance

Chęć pomocy rodakom, którzy wpadli w tryby kremlowskiej machiny represji, zaprowadziła ją do rosyjskich sądów, gdzie przysłuchuje się procesom. Jej znakiem firmowym jest nos clowna, który zakłada na zakończenie procesu, kiedy znany jest już wyrok. Anusz Panina ma nadzieję, że w ten sposób pokazuje swoje poparcie zarówno oskarżonym, jak i innym osobom przysłuchującym się rozprawie.

Od 2022 roku była obecna na ponad 200 procesach, prowadzonych w myśl artykułu 207.3 kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej. Oskarżonym zarzucano zawsze rozpowszechnianie „fejków” o armii rosyjskiej. – Już w dwóch sprawach byłam społeczną obrończynią, z czego jestem dumna – podkreśla Panina.

W listopadzie 2023 roku Anusz Panina została zatrzymana w gmachu sądu podczas procesu przeciwko petersburskiej artystce Saszy Skoczylenko. Panina miała jakoby złamać przepisy, o czym sporządził protokół asystent sędziego. Wykręcił jej również rękę i zaciągnął do innego pomieszczenia. Aktywistka trafiła w końcu do szpitala, gdzie stwierdzono u niej obrażenia.

Pogrzeb Aleksieja Nawalnego

Po półtora roku obserwowania procesów Panina czuje się wewnętrznie wyczerpana. Nie myśli jednak o tym, żeby się poddać. Swój błyszczący dotychczas nos clowna zabarwiła na czarno, od kiedy dowiedziała się o śmierci Aleksieja Nawalnego. – Pozostanie w Rosji to dla mnie sprawa godności. W naszym kraju są obrońcy praw człowieka, którzy bronili mnie od mojego pierwszego zatrzymania. Nie mogę przecież po prostu wyjechać, podczas gdy oni będą tu nadal pracować przy coraz większym ryzyku – mówi.

Natalia: pomoc dla uchodźców z Ukrainy

Od pierwszego dnia inwazji Rosji na Ukrainę Natalia (imię zmienione) przyjmowała w swoim domu w Petersburgu przyjaciół z Ukrainy. Podczas rozmów z nimi uświadomiła sobie, że setki tysięcy uchodźców z tego kraju zmagają się z podobnymi problemami. Dlatego postanowiła przyłączyć się do aktywistów. Pomaga w rozdzielaniu darów dla uchodźców i znajdowaniu dla nich lekarzy i psychologów.

– Uchodźcy z Ukrainy otrzymują w Rosji jednorazowo 10 tysięcy rubli (ok. 100 euro), a potem muszą sobie radzić sami – mówi Natalia. W najtrudniejszej sytuacji są według niej emeryci. Tylko nielicznym udaje się uzyskać emeryturę miesięczną w wysokości ok. 10 tysięcy rubli. Strumień osób uciekających do Rosji zmniejszył się jednak w ciągu minionych dwóch lat, podobnie jak kwota darowizn. Tymczasem do Rosji nadal przywożeni są ludzie starsi i niepełnosprawni z obszarów przyfrontowych, niekiedy karetkami.

W minionych dwóch latach Natalia wydawała także własne pieniądze na zakup niezbędnych rzeczy dla uchodźców. Dla siebie zostawia tylko minimalną część swoich zarobków. – Wolę zapłacić za lekarstwa dla chorego dziecka albo za buty rozmiaru 42, niż kupować sobie nowe ubrania czy perfumy – opowiada. Natalia nie myśli o wyjeździe z Rosji, chociaż nie zgadza się z polityką władz. Mówi, że jej siły i nadzieje się prawie wyczerpały, ale że „nie położy się do grobu, dopóki jest życie”.

Anton: obrońca w sprawach administracyjnych

Także 27-letni Anton Aptekar angażuje się w obronę praw człowieka od marca 2022 roku. Rosyjskie sądy nakładały wówczas masowo kary za udział w protestach antywojennych i pikietach. Aptekar mówi, że trudno ocenić powodzenie jego działań. Dla niektórych swoich klientów domagał się odszkodowania za niedopuszczalne uwięzienie. Dodaje, że większość jego klientów skazano za „dyskredytowanie armii” albo naruszenie przepisów dotyczących organizacji demonstracji, ale grzywny były minimalne.

Anton Aptekar
Anton Aptekarnull privat

Według rosyjskiego adwokata w ostatnim czasie dochodzi do tylko nielicznych procesów o „wykroczenia podczas demonstracji” w związku z protestami antywojennymi. Coraz mniej ludzi w Rosji ma bowiem odwagę wyjść na ulicę.

Aptekar zajmuje się teraz najczęściej obroną w sprawach administracyjnych i cywilnych. Dlatego nie widzi raczej dla siebie zagrożeń i chce kontynuować działalność. Podkreśla, że ważne jest to, by wspierać klientów również duchowo. Poza tym adwokaci pomagają klientom w budowie komunikacji z mediami. – Rozprawa przed sądem w danej sprawie jest platformą, na której klient i jego obrońca mogą mówić o tym, co się wydarzyło, nie trafiając w próżnię – wskazuje. Dodaje, że nie wyklucza, iż jego doświadczenia będą użyteczne w przyszłości, kiedy w Rosji nastąpią fundamentalne zmiany.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

A gdyby głosowały tylko kobiety? Oto, jak wyglądałyby Niemcy

Minęło ponad sto lat, odkąd sufrażystki wywalczyły prawo wyborcze dla kobiet w Niemczech. Kobiety w wyborach do parlamentu brały po raz pierwszy udział w 1918 roku, w czasach Republiki Weimarskiej. Obecnie frekwencja wyborcza kobiet jest praktycznie taka sama jak mężczyzn.

Na jakie partie głosują kobiety?

Preferencje partyjne kobiet znacznie się zmieniły od pierwszych powojennych wyborów. W zachodnich Niemczech przez długi czas konserwatywna Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) była bardziej popularna wśród kobiet niż wśród mężczyzn. W latach 50. i 60. ubiegłego stulecia ponad połowa wyborczyń głosowała na tę partię. Mógł mieć na to wpływ nacisk CDU na wartości chrześcijańskie i rodzinne – mówi w wywiadzie dla DW politolożka Elke Wiechmann z Uniwersytetu w Hagen, która bada reprezentację kobiet w polityce.

– Zmieniło się to, gdy dzieci, kuchnia i kościół stały się mniej ważne dla kobiet – tłumaczy Wiechmann. – Wydaje się, że jeszcze przez jakiś czas CDU miała pewną przewagę wśród kobiet dzięki pani Merkel na czele partii, niezależnie od polityki samej partii. Ale to się skończyło, kiedy skończyła sie era Merkel.

Angela Merkel byłak kanclerz Niemiec w latach 2005-2021
Angela Merkel byłak kanclerz Niemiec w latach 2005-2021null Jens Krick/Flashpic/picture alliance

Bez Angeli Merkel jako kandydatki na stanowisko kanclerza, CDU prawie całkowicie straciła przewagę wśród wyborczyń w ostatnich wyborach do Bundestagu w 2021 roku.

Gdyby tylko kobiety wybierały Bundestag?

– W ostatnich wyborach kobiety głosowały raczej na lewicowe partie – mówi Elke Wiechmann. Gdyby w 2021 roku prawo głosu miały tylko kobiety, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) miałaby jeden punkt procentowy więcej, a Zieloni – dwa. Za to mniej mandatów miałyby wtedy skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) i liberalna Wolna Partia Demokratyczna (FDP)

Według Elke Wiechmann wynika to z kwestii poruszanych przez te partie. – Niektóre obszary życia kobiet nadal różnią się od życia mężczyzn. Kobiety dalej są odpowiedzialne za dzieci, ciepło rodzinne, ale i za pracę oraz karierę. Dlatego większą rolę odgrywa dla nich lokalny transport publiczny, a nie autostrada przez miasto – stwierdza badaczka. Może to wyjaśniać, dlaczego kobiety częściej głosują na partie takie, jak SPD, Zieloni lub partia Lewica, które promują równość płci. 

Oddając swój głos na partię, wyborczynie mogą mieć jedynie nadzieję, że wybrana partia wprowadzi pożądane zmiany. W przeciwieństwie do tego głos posłanek do Bundestagu ma już bezpośredni wpływ na rzeczywistość.

Wystarczająco dużo kobiet w parlamencie?

W ostatnich dziesięcioleciach odsetek kobiet w Bundestagu wynosił tylko około jednej trzeciej. – Aby odzwierciedlić różnorodność populacji kobiet w parlamencie, ważne jest, aby były tam odpowiednio reprezentowane kobiety z różnych środowisk – mówi Elisa Deiss-Helbig, pracowniczka naukowa Uniwersytetu w Konstancji, która specjalizuje się w badaniach nad partiami i polityczną reprezentacją mniejszości. – Kobiety mogą wprowadzać do agendy politycznej kwestie, które nie zostałyby uznane za istotne przez parlament zdominowany przez mężczyzn – wyjaśnia.

Saskia Esken (po prawej) i Lars Klingbeil (po lewej) wspólnie przewodniczą SPD
Saskia Esken (po prawej) i Lars Klingbeil (po lewej) wspólnie przewodniczą SPDnull Frederic Kern/Future Image/imago images

Jest to szczególnie widoczne w przypadku praw kobiet. I tak na przykład w 1957 roku (kiedy w Bundestagu kobiety stanowiły niecałe 10 proc. ogółu) podczas głosowania nad tym, czy mężowie powinni nadal mieć ostateczny głos we wszystkich sprawach małżeńskich, to właśnie głosy posłanek położyły kres temu dyskryminującemu prawu. Większość posłów płci męskiej utrzymałaby prawo, podczas gdy 74 proc. kobiet głosowało za jego uchyleniem.

Niektóre zmiany wymagały jednak znacznie większej liczby kobiet. Na przykład dopiero w 1997 roku Niemcy uznały gwałt małżeński za przestępstwo. Było to wynikiem dziesięcioleci ponadpartyjnej kampanii prowadzonej przez posłanki do Bundestagu. Wcześniej, od początku lat 80., kilka projektów ustaw tego dotyczących było odrzucanych.

Ulla Schmidt z SPD, jedna z inicjatorek reformy, wspomina swój sukces w wywiadzie z 1997 roku: „W końcu mieliśmy wyższy odsetek kobiet. Jeśli w parlamencie jest mniej niż dziesięć procent kobiet, to można dużo się starać ponad podziałami partyjnymi – i tak to nic nie da. Wtedy nie ma nawet wystarczająco dużo siły, by wywierać presję w ramach własnej grupy parlamentarnej".

Inny przykład z niedawnej przeszłości: ponad 90 procent parlamentarzystek głosowało w 1997 roku za uznaniem gwałtu małżeńskiego za przestępstwo. Wśród mężczyzn, którzy głosowali przeciw, było kilku znanych polityków, w tym obecny przewodniczący CDU Friedrich Merz.

Niemieckie parlamentarzystki i ich partie

W Bundestagu zasiadają obecnie 263 kobiety – to nieco ponad jedna trzecia (35 procent) z 736 mandatów. Większość z nich należy do partii lewicowych: Zielonych reprezentuje 70 posłanek, podczas gdy skrajnie prawicową AfD –  tylko dziewięć. – To ma jasny związek z orientacją partii – mówi Elisa Deiss-Helbig. – Partie lewicowe mają postulat równości w swoich programach. Są to również partie, które jako pierwsze wprowadziły obowiązkowy parytet na listach wyborczych. 

Bärbel Bas jest przewodniczącą Bundestagu
Bärbel Bas jest przewodniczącą Bundestagu null Britta Pedersen/dpa/picture alliance

Zieloni już w latach 80. wprowadzili wiążący parytet 50 proc. kobiet na wszystkich stanowiskach w partii. SPD ma obecnie parytet wynoszący 40 procent. Również CDU wprowadziła niedawno stopniowo rosnący parytet. FDP i AfD nadal odrzucają takie rozwiązanie. 

Tak wyglądałyby Niemcy

W Niemczech w parlamencie podczas głosowania obowiązuje dyscypliną partyjna. Trudno zatem powiedzieć, jak głosowałyby posłanki, gdyby kierowały się wyłącznie własnymi przekonaniami. Od czasu do czasu jednak decyzje podejmowane są bez dyscypliny partyjnej, zwłaszcza w kwestiach moralnie złożonych. Takie wydarzenia pokazują, że posłanki mogą zdecydowanie różnić się od swoich kolegów, nawet z tej samej partii. Oto kilka przykładów:

  • Małżeństwo dla wszystkich: w 2017 roku tylko 54 procent posłów płci męskiej głosowało za wprowadzeniem związków małżeńskich dla par tej samej płci. W przypadku kobiet odsetek ten wyniósł 76 procent.
  • W 2023 roku reformy mające na celu uregulowanie i dekryminalizację dostępu do eutanazji nie przeszły przy 286 głosach za i 375 przeciw. Gdyby głosowały tylko kobiety, ustawa zostałaby przyjęta przy 128 głosach za i tylko 105 przeciw.
  • Podczas pandemii COVID-19 Bundestag debatował nad obowiązkowymi szczepieniami dla osób powyżej 60. roku życia oraz obowiązkowym doradztwem w zakresie szczepień dla wszystkich osób powyżej 18. roku życia. Gdyby głosowały tylko posłanki, ustawa zostałaby przyjęta 62 procentami ważnych głosów. W rzeczywistości ustawa przepadła, poparta tylko przez 44 procent parlamentarzystów. Szczepienia pozostały w Niemczech dobrowolne, z wyjątkiem niektórych zawodów medycznych.

Badanie przeprowadzone przez szwajcarsko-niemiecki zespół naukowców wykazało również, że posłanki częściej działają na rzecz równości płci, na przykład zadając znacznie więcej pytań parlamentarnych dotyczących kwestii związanych z płcią niż ich koledzy.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Babcie przeciw skrajnej prawicy

 

Różowy podatek. Dlaczego kobiety płacą więcej

Produkty często różnią się tylko wyglądem i wielkością opakowania. Jeden z nich jest przeznaczony dla żeńskiej grupy docelowej, drugi – dla męskiej, ale to kobiety zapłacą więcej.

Takie zróżnicowanie cen w zależności od płci znane jest jako „gender pricing” lub „Pink Tax”, czyli „różowy podatek”.

Te same produkty, różne ceny

– Różowy podatek oznacza, że praktycznie te same produkty, ale w różnych cenach i w różnych opakowaniach, są sprzedawane kobietom i mężczyznom – wyjaśnia Armin Valet, szef działu żywienia i żywności w Centrum Doradztwa Konsumenckiego w Hamburgu.

– Producenci wychodzą z założenia, że kobiety są bardziej skłonne zapłacić za pewne towary lub usługi więcej niż mężczyźni – mówi ekspert ds. marketingu Martin Fassnacht ze szkoły biznesu WHU. Według niego firmy ustalają różne ceny, szczególnie w przypadku kosmetyków, a także usług fryzjerskich i odzieżowych, aby osiągnąć większy zysk.

– Ta gotowość do płacenia więcej jest czasami bezwstydnie wykorzystywana – podkreśla Armin Valet. – W niektórych przypadkach dochodzi do dyskryminacji w tym sensie, że prezentacja, opakowanie i marketing skłaniają kobiety do kupowania droższych produktów, nawet jeśli te niewiele różnią się od ich wersji przeznaczonej dla mężczyzn.

Kobiety często płacą więcej

Z badań wynika, że artykuły takie, jak kremy, przybory do golenia, kosmetyki do pielęgnowania urody i perfumy należą do najczęściej objętych różowym podatkiem, podobnie jak usługi fryzjerskie i pralnicze. Kobiety płacą więcej za ostrzyżenie się na krótko u fryzjera lub chemiczne upranie bluzek w pralni (w porównaniu do męskich koszul).

Centrum Doradztwa Konsumenckiego w Hamburgu od 2015 roku przeprowadza kontrole rynkowe dotyczące ustalania cen ze względu na płeć. Najnowsze badanie z lutego 2023 roku dało pewne powody do nadziei. Okazało się bowiem, że po raz pierwszy od rozpoczęcia takich analiz jednorazowe maszynki do golenia kosztują tyle samo dla kobiet, co dla mężczyzn. Z drugiej strony pianka do golenia była w wielu przypadkach nadal droższa, a różnice cenowe występowały również w przypadku perfum.

Kobieta u kosmetyczki
Kobiety są skłonne zapłacić więcej, m. in. za fryzjera lub za kosmetykinull Francisco Cruz/SuperStock/IMAGO

Niewielka bieżąca próba losowa przeprowadzona przez hamburską placówkę potwierdza ustalenia z poprzedniego roku. Zgodnie z nią różnice w cenach perfum i pianek do golenia mogą nadal wynosić nawet 50 procent. – Jeśli chodzi o poszczególne grupy produktów, widzimy tutaj problem; zwłaszcza że nie można tego w ogóle uzasadnić wyższymi kosztami produkcji – mówi Armin Valet.

W 2017 roku w badaniu przeprowadzonym dla Federalnej Agencji Antydyskryminacyjnej porównano ponad 1600 podobnych produktów dla kobiet i mężczyzn, przy czym kobiety płaciły za nie więcej w 2,3 procent przypadków, a mężczyźni w 1,4 procent. W tej chwili jednak brakuje takich analiz na dużą skalę, co utrudnia śledzenie rozwoju sytuacji związanej z różowym podatkiem i ustalaniem cen ze względu na płeć.

Sztuczki producentów

Innym utrudnieniem jest to, że różne ceny często nie są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka. Na przykład produkty dla kobiet i mężczyzn są umieszczane w odrębnych miejscach w drogeriach, a ich ceny są maskowane przez odmienne opakowania i wagę danego artykułu. – Z prawnego punktu widzenia trudno jest podjąć działania przeciwko dyskryminacji cenowej, ponieważ te produkty nie są identyczne; jeden z nich jest niebieski, a drugi jest czerwony – dodaje szef działu żywienia i żywności w Centrum Doradztwa Konsumenckiego w Hamburgu.

Armin Valet, jako ekspert ds. ochrony konsumentów, zaleca porównywanie cen. Odpowiedzialność nie powinna jednak spoczywać tylko na barkach konsumentów. – Naszym apelem do sprzedawców detalicznych zawsze było powstrzymywanie się od różnego traktowania konsumentów ze względu na ich płeć.

Zdaniem analityków z Centrum Doradztwa Konsumenckiego producenci w przeszłości podawali różne składniki danych produktów lub rozmiary i wygląd ich opakowań jako powody różnych cen, odrzucając oskarżenia o ustalanie cen ze względu na płeć.

Afgańczycy dyskutują o utracie praw kobiet pod rządami talibów

Kobiety zarabiają mniej

Nawet jeśli różnice cenowe opiewają zwykle na niewielkie kwoty, ustalanie cen ze względu na płeć przyczynia się do niekorzystnej sytuacji finansowej kobiet i stanowi dla nich dodatkowe obciążenie. Tym bardziej, że kobiety w Niemczech nadal zarabiają mniej niż mężczyźni.

Skorygowana różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn, czyli różnica w ich dochodach za tę samą pracę, w 2023 roku nadal wynosiła 6 procent. Nieskorygowana luka płacowa kobiet i mężczyzn była wyższa i wynosiła 18 procent. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że duża część różnicy w wynagrodzeniach wynika z faktu, że kobiety częściej pracują w sektorach i zawodach, w których płace są niższe.

Ponadto – na co zwraca uwagę Ministerstwo Rodziny, Seniorów, Kobiet i Młodzieży – kobiety w Niemczech spędzają obecnie 43,8 procent więcej czasu dziennie na nieodpłatnej pracy opiekuńczej, jak opieka nad dziećmi, pielęgnowanie innych osób lub prace domowe i chodzi tu o czas, którego nie mogą przez to wykorzystać na pracę zarobkową.

Czy gender pricing zanika?

Analizy przeprowadzone przez Centrum Doradztwa Konsumenckiego w Hamburgu prowadzą do wniosku, że ustalanie różnych cen ze względu na płeć wyraźnie maleje. – Mam wrażenie, że staje się to coraz mniej powszechne – mówi Alisa Frey z Instytutu Badania Konkurencyjności w Gospodarce w Duesseldorfie. – Wydaje mi się, że tak się dzieje wskutek zwracania większej uwagi na to zagadnienie.

Oznacza to, że zwiększona świadomość społeczna na ten temat może wywierać presję na producentów i handel. Ekspert ds. marketingu Martin Fassnacht nie zgadza się z tą opinią. – W dzisiejszych czasach firmy muszą bardziej walczyć o klientów na rynku.

W jego przekonaniu producenci i sprzedawcy nadal zakładają, że kobiety są bardziej skłonne płacić więcej za kosmetyki, usługi i odzież. – Dlatego zakładam, że kobiety zawsze będą skłonne płacić nieco więcej niż mężczyźni – wyjaśnia. Wyjątkiem od tej zasady są tylko firmy reklamujące produkty neutralne pod względem płci.

(DPA/jak)

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na Facebooku! >> 

Badanie: Kobiety nie widzą równych szans w pracy

Z sondażu instytutu badania opinii YouGov na zlecenie giełdy pracy Indeed wynika, że 57 procent kobiet uważa swoje zarobki za niewystarczające. To plasuje Niemcy blisko średniej międzynarodowej: wśród ankietowanych z jedenastu krajów 56 procent pracownic było niezadowolonych ze swoich wynagrodzeń.

Według „Work needs Women Report” co druga kobieta w Niemczech pesymistycznie ocenia przyszłość równości płci. 53 procent uważa, że zrównanie wynagrodzeń mężczyzn i kobiet nastąpi dopiero za 50 lat. Na potrzeby raportu przebadano ponad 14 000 pracujących kobiet w jedenastu krajach, w tym w Niemczech, USA, Francji, Indiach i Japonii.

Kobiety rzadko proszą o podwyżkę

Według Federalnego Urzędu Statystycznego tak zwana Gender Pay Gap (luka w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn ze względiu na płeć) w roku 2023 wyniosła 18 procent na godzinę, bez skorygowania. Jednocześnie jednak, 45 procent ankietowanych kobiet w Niemczech nigdy nie prosiło o podwyżkę.

Wiele kobiet (29 procent) odpowiedziało, że po prostu nie ma odwagi. Niewiele kobiet w Niemczech (23 procent) nie ma problemu z wnioskowaniem o awans. Chociaż tylko 31 procent starszych pracownic dostrzega różnicę w wynagrodzeniach ze względu na płeć, różnicę tę odczuwa prawie połowa (49 procent) ankietowanych kobiet z młodszych pokoleń, jak pokolenie Z i młodsi milenialsi (25–34 lata).

Praca w Niemczech: Polka u producenta procesorów

„Widzimy pokolenie młodych kobiet, które dorastały ze świadomością nierówności w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn” – stwierdziła w oświadczeniu Ute Neher, ekspert ds. rynku pracy w firmie Indeed.

Aby zlikwidować różnicę w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn, konieczne są zmiany strukturalne w firmach i polityce. „Potrzebujemy większej przejrzystości w zakresie wynagrodzeń i konsekwentnego wdrażania przepisów dotyczących równości wynagrodzeń. Z drugiej strony każda kobieta ma obowiązek opowiadać się za sprawiedliwą płacą” – podkreśliła Ute Neher.

Opieka nad dziećmi i seksizm

Z raportu wynika, że ​​niemal co druga kobieta w Niemczech (49 proc.) uważa, że ​​mężczyźni mają większe szanse na karierę. 47 procent z nich jako największe przeszkody w karierze wymienia opiekę nad dziećmi i rodziną. 40 procent uważa, że problemem są seksizm i uprzedzenia. Ponadto prawie jedna czwarta kobiet (24 procent) twierdzi, że doświadczyła molestowania w pracy.

Z badania wynika, że ​​przeszkodą dla kobiet na rynku pracy jest też obciążenie psychiczne. Prawie połowa pracownic ankietowanych w Niemczech (46 proc.) była lub jest zestresowana. 54 procent czuje się nieswojo, zgłaszając to swoim przełożonym. W porównaniu międzynarodowym jest to 43 procent.

(DPA/jak)

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Aleksiej Nawalny pochowany w Moskwie. Żegnały go tysiące ludzi

Aleksjej Nawalny, zmarły w kolonii karnej rosyjski opozycjonista, spoczął w piątek (1.03.2024) na cmentarzu Borisowskim w Moskwie. „Żegnaj, przyjacielu” – napisał na kanale Telegram jego bliski współpracownik Iwan Żdanow, dodając, że trumna została złożona do grobu przy wtórze muzyki z filmu „Terminator”.

Pomimo groźby represji i policyjnych barier tysiące osób zebrało się wcześniej wokół cerkwi Ikony Matki Bożej „Ukój Mój Smutek” w moskiewskiej dzielnicy Marijno na południowym wschodzie miasta, aby oddać ostatni hołd Nawalnemu. Wśród zgromadzonych byli także ambasadorowie, m.in. Polski Krzysztof Krajewski i Niemiec Alexander Graf Lambsdorff. Zespół Nawalnego pokazał w transmisji na żywo na kanale na YouTube tłum zgromadzonych, którzy wznosili okrzyki „Nawalny! Nawalny!”. „Nie zapomnimy! Nie wybaczymy!” – skandowano.

Pogrzeb Aleksieja Nawalnego

– Dla ludzi, którzy śledzą to, co się dzieje, jest oczywiste, że ten człowiek jest bohaterem naszego kraju, którego nie zapomnimy – powiedziała agencji AP Nadieżda Iwanowa z Kaliningradu, która była wśród zgromadzonych pod cerkwią. – To, co mu zrobiono, jest niewiarygodnie trudne do zaakceptowania i pogodzenia się z tym.

Napięta atmosfera

Współpracownicy Nawalnego apelowali do zgromadzonych o zachowanie spokoju, relacjonuje reporter agencji DPA. Atmosferę opisywano jako napiętą – z uwagi na obecność licznych funkcjonariuszy specjalnych sił policyjnych OMON. W minionych dniach rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrzegał przed „nieautoryzowanymi protestami”.

Cerkwia Ikony Matki Bożej "Ukój mój smutek". Kilka tysięcy osób żegnało Aleksieja Nawalnego
Cerkwia Ikony Matki Bożej "Ukój mój smutek". Kilka tysięcy osób żegnało Aleksieja Nawalnego null AP/dpa/picture alliance

Po krótkiej uroczystości żałobnej skromną, brązową trumnę przewieziono na cmentarz Borisowski. Za karawanem podążyło piechotą kilka tysięcy osób. Również pod cmentarzem z tłumu słychać było okrzyki: „Nie dla wojny!”, „Precz z władzą morderców”,  i „On się nie bał i my się nie boimy”.

Poruszający wpis pożegnalny Julii Nawalnej

Na pogrzebie nie było żony zmarłego opozycjonisty Julii Nawalnej oraz jego dzieci. Nawalna opublikowała na Instagramie poruszający post, w którym żegna się z mężem. „Dziękuję ci za 26 lat absolutnego szczęścia. Tak, nawet za ostatnie trzy lata szczęścia. Za miłość, za to, że zawsze mnie wspierałeś, że nawet w więzieniu sprawiałeś, że się śmiałam, że zawsze o mnie myślałeś” – napisała Julia Nawalna. W minionych dniach po śmierci męża zapowiadała ona kontynuację jego pracy oraz obarczyła Władimira Putina winą za śmierć Nawalnego.

Opozycjonista zmarł nagle 16 lutego w kolonii karnej „Polarny wilk” pod kołem podbiegunowym. W oficjalnych dokumentach, które widziała jego matka Ludmiła Nawalna podano, że śmierć nastąpiła z „przyczyn naturalnych”. Jego współpracownicy, jak również wielu rosyjskich opozycjonistów, a także zachodnich polityków obwinia jednak reżim Putina.

AP, DPA/ widz

Przygotowania do pogrzebu Nawalnego

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Co oznacza wyrok na Olega Orłowa dla praw człowieka w Rosji?

Dwa i pół roku więzienia za krytykę inwazji Rosji na Ukrainę i „dyskredytowanie” rosyjskiej armii to kara, na którą sąd w Moskwie skazał we wtorek 70-letniego obrońcę praw człowieka Olega Orłowa. W jednym z artykułów współzałożyciel Międzynarodowego Stowarzyszenia Historyczno-Oświatowego, Dobroczynnego i Obrony Praw Człowieka „Memoriał” potępił mianowicie wojnę Rosji przeciw Ukrainie a reżim Władimira Putina nazwał „faszystowskim”.

Świadkiem ogłoszenia wyroku była żona Orłowa Tatiana Kasatkina, która ponad 30 lat temu również uczestniczyła w tworzenie Memoriału. Rosyjskie władze od lat próbują powstrzymać działalność organizacji wyróżnionej w 2022 roku Pokojową Nagrodę Nobla. Chociaż rosyjskie sądy zlikwidowały w 2021 roku „Międzynarodowy Memoriał” i Centrum Praw Człowieka „Memoriał” (rosyjskie osoby prawne reprezentujące Stowarzyszenie „Memoriał”; pierwsza z nich zajmowała się totalitarnymi reżimami XX wieku i przywracaniem pamięci o ich ofiarach, druga zaś współczesnymi naruszeniami praw człowieka – przyp.), działacze kontynuują swoją pracę. We wtorek 27 lutego, przed budynkiem sądu, Kasatkina zapewniła dziennikarzy, że pomimo wyroku na Orłowa obrońcy praw człowieka będą działać nadal. – Będziemy żyć i mamy nadzieję, że to, co się teraz dzieje, skończy się, a Oleg i wielu innych wyjdą na wolność przed zakończeniem kar, na które zostali skazani – powiedziała Kasatkina, której zdaniem sąd spieszył się z ogłoszeniem wyroku na Orłowa, by zdążyć przed rozpisanymi na połowę marca wyborami prezydenckimi.

„Totalitaryzm, ale tym razem faszystowski”

Postępowanie karne z oskarżenia o „dyskredytowanie armii Federacji Rosyjskiej” zostało wszczęte przeciw Orłowowi w 2023 roku na podstawie donosu członków ruchu „Weterani Rosji” Wadima Mironienki i Siergieja Bochońki, którym nie spodobał się jego artykuł opublikowany na francuskim portalu „Mediapart” pod tytułem „Chcieli faszyzmu. Dostali go”. Orłow napisał tam między innymi, że w wyniku „krwawej wojny przeciw Ukrainie rozpętanej przez reżim Putina”, Rosja ponownie „pogrążyła się w totalitaryzmie, ale tym razem faszystowskim”.

"Memoriał" został założony w 1989 r. w Związku Sowieckim i rozwiązany w 2021 r. przez rosyjskie władze
"Memoriał" został założony w 1989 r. w Związku Sowieckim i rozwiązany w 2021 r. przez rosyjskie władze

W październiku tego samego roku sąd skazał Orłowa na grzywnę w wysokości 150 tysięcy rubli (około 6500 złotych). On sam nie przyznał się do winy. Dwa miesiące później prokurator zażądał jednak anulowania wyroku i wykonania nowej ekspertyzy. Twierdził, że artykuł Orłowa zawierał „okoliczności obciążające” w postaci motywów nienawiści i wrogości wobec rosyjskich żołnierzy oraz „przeciwko tradycyjnym rosyjskim wartościom duchowym, moralnym i patriotycznym”.

Orłow odmówił uczestnictwa w kolejnej rozprawie i demonstracyjnie czytał „Proces” Franza Kafki. W swoim ostatnim słowie powiedział, że rosyjskie władze powtarzają główne przesłanie tego dzieła: „Absurd i samowola maskowane formalną zgodnością z pseudoprawnymi procedurami”.

Międzynarodowe echa sprawy Orłowa

Uwolnienia Orłowa domaga się wiele osobistości życia publicznego i polityków, zarówno w Rosji, jak i poza nią. Wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej Josep Borrel nazwał wyrok „motywowanym politycznie”. Jest jego zdaniem sprzeczny z prawem rosyjskim i konstytucją kraju. Lider partii „Jabłoko”, Nikołaj Rybakow, określił orzeczenie sądu jako „kontrproduktywne”, gdyż narusza stabilność instytucji państwa.

Zdaniem współzałożycielki Memoriału Swietłany Gannuszkiny rosyjskie władze miały nadzieję, że skazując Orłowa w 2023 roku na karę grzywny, zmuszą go do milczenia lub emigracji. – Ale on nie mógł wyjechać. Oleg jest być może jednym z niewielu, którzy nazywają siebie samych patriotami swojego kraju, a dla niego to oznacza nie tylko miłość do swojej kultury i swojego języka, ale przede wszystkim walkę o prawa człowieka i wolność oraz głoszenie prawdy – podkreśla Gannuszkina.

Działaczka na rzecz praw człowieka Swietłana Gannuszkina (zdjęcie archiwalne)
Działaczka na rzecz praw człowieka Swietłana Gannuszkina (zdjęcie archiwalne)null DW

Uwięzienie Orłowa jest według niej kolejnym ciosem wymierzonym w działalność na rzecz praw człowieka w Rosji, ale ich obrońcy nie zamierzają jak na razie „schodzić do podziemia”. Gannuszkina uważa, że wciąż jest jeszcze możliwa otwarta praca w niektórych obszarach, takich jak pomocy uchodźcom, ochrona praw pracowników i praw więźniów.

Mimo narastającego ryzyka, do ruchu na rzecz praw człowieka wciąż dołączają nowi ludzie, twierdzi jego działaczka. – Zadzwoniło do mnie już kilka osób, nawet dzisiaj w sądzie podszedł do mnie mężczyzna i zapytał: „Czy mogę przyjść do pani jako wolontariusz?” – mówi Gannuszkina. Ta praca jest jej zdaniem niezbędna, by mogło dojść do istotnej przemiany społeczeństwa, „chociaż być może trzeba będzie więcej niż jednego pokolenia Rosjan, żeby jakoś uporać się ze skutkami tego, co władze nazywają ‘specjalną operacją wojskową’”, czyli ze skutkami wojny Rosji przeciw Ukrainie.

Nowe ruchy praw człowieka odpowiedzią na represje

Założyciel ruchu „Za prawa człowieka” Lew Ponomariow wspomina, że Orłow już nie raz wystawiał swoje życie na ryzyko. Na przykład po ataku terrorystycznym czeczeńskich separatystów na Budionnowsk w 1995 roku Orłow stał się jednym z dobrowolnych zakładników, w zamian za uwolnienie ludzi uwięzionych przez oddział Szamila Basajewa w miejscowym szpitalu. – W swoim ostatnim słowie na procesie mówił nie o sobie, a o zamordowanym Aleksieju Nawalnym i innych więźniach politycznych – podkreślił Ponomariow.

Lew Ponomariow na demonstracji w Moskwie w 2019 r.
Lew Ponomariow na demonstracji w Moskwie w 2019 r.null Imago Images/ITAR-TASS/A. Novoderezhkin

Represje w Rosji wywołały według niego nowy impuls do działań na rzecz praw człowieka. Jak twierdzi, miejsce po (zakazanych) wielkich organizacjach praw człowieka wypełniają mniejsze ruchy „narodowe”, jak na przykład nowa organizacja polityczna Jekatieriny Duncowej czy ruch żon, których mężowie zostali zmobilizowani. Według Ponomariowa organizacje działające na rzecz obrony prawa człowieka mogą jednak finansować swoje działania wyłącznie z prywatnych darowizn, co je poważnie ogranicza.

Rosnące represje Lew Ponomariow przypisuje „beznadziejnemu impasowi”, w jakim pogrążył się reżim Putina.

Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Rosyjskiej DW.

„Memoriał” walczył o odszkodowanie dla dzieci Gułagu

Niemcy. Biznes protestuje przeciw skrajnej prawicy

Niemieccy pracodawcy i związki zawodowe postanowiły razem zaprotestować przeciwko wpływom skrajnej prawicy, które rosną. W Badenii-Wirtembergii, w południowo-zachodniej części kraju, stowarzyszenie pracodawców Suedwestmetall i związek IG Metall przyjęli deklarację „Biznes na rzecz demokracji”. Pod dokumentem podpisali się m.in. przedstawiciele koncernów motoryzacyjnych Mercedes-Benz i Porsche. 

– To konkretny sprzeciw wobec prawicowego ekstremizmu i wrogów konstytucji, którym brak szacunku dla ludzkiej godności – powiedział prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier podczas wydarzenia, na którym przedstawiono deklarację. Steinmeier już w styczniu br. wezwał do utworzenia szerokiej koalicji na rzecz demokracji i walki z ekstremizmem.

Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier nawołuje do sprzeciwu przeciwko skrajnej prawicy
Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier nawołuje do sprzeciwu przeciwko skrajnej prawicynull Marijan Murat/dpa/picture alliance

Potrzeba 400 tys. cudzoziemców

Stawka jest wysoka. Niemcy pilnie potrzebują wykwalifikowanych kadr. Przyrost demograficzny jest niski, a odsetek osób starszych rośnie. Generacja wyżu demograficznego, która przez dekady była fundamentem niemieckiego sukcesu gospodarczego, właśnie przechodzi na emeryturę. Instytut Rynku Pracy i Badań nad Pracą szacuje, że Niemcy potrzebują co roku ok. 400 tys. nowych pracowników z zagranicy.

Praca w Niemczech czeka, ale przybywa coraz mniej pracowników z Europy Środkowej i Wschodniej. Dlatego coraz ważniejsze staje się pozyskiwanie nowych spoza UE. Ci jednak mogą nie palić się do wyjazdu, gdy docierają do nich regularne doniesienia o rasizmie i dyskryminacji obcokrajowców na terenie Niemiec. To może być też powodem do wyjazdu dla tych, którzy już przebywają w RFN.

Bez migrantów ani rusz

– Z naszego punktu widzenia ważne jest, abyśmy prowadzili te rozmowy w firmach i opierali się na naszych założeniach, np. w temacie współdecydowania – tłumaczy w rozmowie z DW Barbara Resch, kierowniczka związku zawodowego IG Metall w Badenii-Wirtembergii.

Praktykantka z Salwadoru w domu opieki na osobami starszymi w Weimarze (2022 r.)
Praktykantka z Salwadoru w domu opieki na osobami starszymi w Weimarze (2022 r.)null Gero Breloer/dpa/picture alliance

– Możliwość współdecydowania prowadzi do poczucia bezpieczeństwa. Uważam, że prawicowa ideologia zakorzeniła się w umysłach ludzi ze względu na strach przed przyszłością – podkreśla. Resch proponuje przykładowo organizowanie w firmach „czasu dla demokracji”, co konkretniej mogłoby przyjąć formę dyskusji lub szkoleń. – Badenia-Wirtembergia nie byłaby w stanie produkować samochodów, konstruować maszyn, a autobusy nie jeździłyby po drogach, gdyby nie przedstawiciele różnych narodów w naszych firmach i administracji – zastrzega.

Nie mogli mówić po turecku

Na wciąż istniejące poważne problemy wskazuje jedna z sytuacji, którą udokumentowała Federalna Agencja Antydyskryminacyjna. Kilku pracowników pochodzenia tureckiego rozmawiało podczas przerw zarówno po niemiecku, jak i turecku. Pracodawcy się to nie podobało. Wydano zakaz rozmów po turecku. Dla Agencji jest to klarowny przypadek „dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne”.

Takich incydentów jest więcej. Liczne badania z ostatnich lat pokazują, że dyskryminacja może być częścią codziennego życia wielu osób o pochodzeniu migranckim. W 2016 r. badanie przeprowadzone przez austriacki Uniwersytet w Linzu wykazało, że w kobiety o muzułmańsko brzmiących imionach są w Niemczech rzadziej zapraszane na rozmowy kwalifikacyjne. Gdy fikcyjna kandydatka na zdjęciu dołączonym do CV dodatkowo nosiła chustę, odsetek odpowiedzi był jeszcze niższy.

Niemcy z najgorszym wynikiem

W 2023 r. jedno z unijnych badań wykazało, że szczególnie dyskryminowane czują się w Niemczech osoby ciemnoskóre. Spośród 13 krajów UE, w których Agencja Praw Podstawowych UE (FRA) przeprowadziła badania, Niemcy wypadły najgorzej. Wiele osób (51 proc. w Niemczech) czuło się szczególnie pokrzywdzonych w trakcie poszukiwania pracy. W niedawnym badaniu OECD ponad połowa zapytanych pracowników przybyłych do Niemiec, zaznaczyła, że doświadczyła dyskryminacji.

Praca w Niemczech. Rekruterzy szukają pracowników za granicą

Kwestię tę badał również Instytut Stosowanych Badań Ekonomicznych (IAW) w Tybindze. Według jego – przeprowadzonego w ubiegłym roku – badania 51 proc. respondentów przyznało, że doświadczyło dyskryminacji. Dwie trzecie tej grupy stanowili wysoko wykwalifikowani specjaliści z krajów spoza Europy. Dla nieco ponad 5 proc. doświadczenie dyskryminacji było powodem wyjazdu z Niemiec.

– Ważne jest, aby spojrzeć również na ludzi, którzy już znajdują się w Niemczech i którzy stykają się z dyskryminacją – zauważa w rozmowie z DW Bernhard Boockmann, dyrektor IAW. – Oni również cierpią z powodu konkretnych niedogodności na rynku pracy. Nie mogą liczyć na awans w takim samym stopniu co rdzenni Niemcy, a także mogą być dyskryminowani w kwestii wynagrodzenia. Są to problemy, które wykraczają daleko poza samą kwestię migracji – podkreśla Boockmann.

Również w tym punkcie nowo utworzony sojusz może angażować się na rzecz zmian na lepsze.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Niemcy: Bezpłatna praca kobiet warta miliardy

Europa osiągnie równouprawnienie za 67 lat, a świat za 131 – głosił opublikowany w czerwcu raport Światowego Forum Ekonomicznego. Najnowsze badania zdają się potwierdzać, przynajmniej w przypadku Niemiec, że do pełnego równouprawnienia jeszcze daleko, a nierówności są warte miliardy – godzin oraz euro.

Praca warta miliardy

Kobiety w Niemczech łącznie w ciągu roku wykonują 72 miliardy godzin nieodpłatnej pracy opiekuńczej, mężczyźni zaś, jak się okazuje, są znacznie mniej zaangażowani w gospodarstwo domowe i rodzinę. Są to dwa najważniejsze wnioski z nowego raportu pracowni badań gospodarczych Prognos, jak informuje grupa medialna Funke Mediengruppe (28.02.2024).

Z analiz wynika, że kobiety nadal wykonują znacznie większą część nieodpłatnej pracy w gospodarstwie domowym, a mianowicie 72 miliardy z łącznej liczby 117 miliardów godzin, czyli nieco poniżej 62 procent. Kobiety zdecydowanie dominują w opiece nad dziećmi, opiece nad innymi osobami oraz w pracach domowych. Z drugiej strony, mężczyźni poświęcali więcej czasu niż kobiety na prace ogrodnicze i naprawy.

Zgodnie z obliczeniami, praca opiekuńcza wykonywana przez kobiety i mężczyzn w samych tylko obszarach opieki nad dziećmi i osobami starszymi byłaby warta 1,2 biliona euro, gdyby była opłacana według średniej stawki godzinowej. Również w tym przypadku duża część z 826 miliardów euro trafiłaby do kobiet. Obliczenia, które odnoszą się do roku 2021, opierają się na danych z niemieckiego panelu społeczno-ekonomicznego (SOEP).

Młoda kobieta z dwojgiem dzieci sprzątająca stół
Kobiety zdecydowanie dominują w opiece nad dziećminull Heiko Wolfraum/dpa/picture alliance

Gender Care Gap

Podczas gdy w 2022 roku kobiety pracowały za darmo 30 godzin tygodniowo, mężczyźni tylko 21 godzin. Poinformował o tym Federalny Urząd Statystyczny, przedstawiając wyniki tzw. niemieckiego badania wykorzystania czasu.

Tak zwaną Gender Care Gap – czyli różnicę w czasie poświęconym przez kobiety i mężczyzn na czynności domowe i opiekuńcze – szacuje się na 43,8 procenta. Ta specyficzna dla płci różnica w nieodpłatnej pracy obejmuje nie tylko opiekę nad dziećmi i ich wychowanie, ale także pracę w gospodarstwie domowym i pracę społeczną. W poprzednim badaniu sprzed dziesięciu lat wartość ta była wyższa i wynosiła 52,4 procent.

– Z biegiem lat różnica w nieodpłatnej pracy między kobietami i mężczyznami zmniejszyła się, ale nadal jest znaczna – wyjaśniła prezes Federalnego Urzędu Statystycznego Ruth Brand. Czas spędzany w ten sposób przez kobiety w rzeczywistości wzrósł o prawie 20 minut w porównaniu do sytuacji sprzed dziesięciu lat. W przypadku mężczyzn ten rodzaj pracy wzrósł jednak jeszcze bardziej, a mianowicie o godzinę i 20 minut.

Z badania wynika, że połowa bezpłatnej pracy kobiet obejmuje tradycyjne prace domowe, w tym gotowanie, sprzątanie i pranie. Kobiety spędzały na tych zajęciach ponad 13 godzin tygodniowo. Mężczyźni natomiast tylko około sześciu i pół godziny.

Starsza kobieta pchająca chodzik prowadzona pod rękę przed młodszą
Kobiety znacznie częściej zajmują się opiekąnull Christophe Gateau/dpa/picture alliance

Opiekunki i fizyczni

Kobiety spędzają także prawie dwa razy więcej czasu niż mężczyźni na opiece nad dziećmi i dorosłymi członkami gospodarstwa domowego. Zajmuje im to ponad trzy i pół godziny tygodniowo, a mężczyznom niecałe dwie godziny. Kobiety poświęcają ponadto prawie pięć godzin na zakupy i organizowanie życia domowego. Mężczyźni zajmują się tym godzinę krócej.

Mężczyźni przodują za to w obszarze prac fizycznych, pracy społecznej i wspierania innych gospodarstw domowych. Podczas gdy kobietom zajmuje to pięć godzin tygodniowo, mężczyznom około sześciu godzin.

Dodając do siebie pracę odpłatną i bezpłatną, okazuje się, że kobiety pracują średnio prawie 45,5 godziny tygodniowo. To stawia je przed mężczyznami, którzy pracują niecałe 44 godziny. Z opublikowanych informacji wynika, że różnica ta jest obecnie jeszcze większa niż dziesięć lat temu. Wtedy kobiety pracowały tylko o godzinę dłużej od mężczyzn.

Kobieta z dzieckim pracująca przy laptopie
Homeoffice z dzieckiem. Im większe dzieci, tym więcej potrzebują czasu i darmowej opiekinull Julian Stratenschulte/dpa/picture alliance

Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci...

Z danych Federalnego Urzędu Statystycznego wynika też, że jeśli dzieci nadal mieszkają w gospodarstwie domowym, liczba przepracowanych godzin również wzrasta. W gospodarstwach domowych z dziećmi rodzice pracują średnio 57 godzin tygodniowo, a dorośli w gospodarstwach domowych bez dzieci o jedenaście godzin mniej.

Czas pracy zarobkowej wśród kobiet jest silnie powiązana z wiekiem najmłodszego dziecka. Matki dzieci poniżej szóstego roku życia wykonują średnio około 13 godzin pracy zarobkowej tygodniowo; to o dziewięć i pół godziny mniej niż kobiety, które nie posiadają dzieci w gospodarstwie domowym. W przypadku dzieci w wieku od 6 do 17 lat liczba godzin pracy wzrasta do ponad 21 godzin.

Z kolei w przypadku mężczyzn posiadających małoletnie dzieci w swoim gospodarstwie domowym, wymiar ich pracy zarobkowej wynosi średnio około 32 godzin tygodniowo, niezależnie od wieku najmłodszego dziecka. Oznacza to, że ojcowie wykonywaliby o cztery i pół godziny więcej płatnej pracy tygodniowo niż mężczyźni bezdzietni.

(AFP/jak)

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Niemcy. Spada zatrudnienie

Firmy w Niemczech planują zatrudniać coraz mniej pracowników. W lutym barometr zatrudnienia instytutu Ifo spadł do wartości najniższej od trzech lat, wynosząc 94,9 pkt, podczas gdy w styczniu wynosił 95,5, zaś w grudniu wskazywał 96,5.

Rosnąca wstrzemięźliwość

– Słaby rozwój gospodarczy sprawia, że ​​firmy są wstrzemięźliwe w kwestii nowych zatrudnień – powiedział we wtorek (27.02.2024) dyrektor instytutu badania opinii Ifo Klaus Wohlrabe. Jak dodał, w tej sytuacji niewykluczona jest wręcz redukcja zatrudnienia.

Każdego miesiąca monachijski instytut przeprowadza sondaż wśród 9500 firm przemysłowych, budowlanych, handlowych i usługowych na temat ich planów kadrowych na najbliższe trzy miesiące. Wskazania barometru ostatni raz były tak niskie podczas pandemii w lutym 2021 roku. – W przemyśle pojawiają się sygnały dalszych cięć w liczbie zatrudnionych – podał Instytut Ifo.

Sektor detaliczny również planuje działalność z mniejszą liczbą pracowników. W przypadku usługodawców barometr jest nadal lekko pozytywny, ale tempo zatrudniania znacznie osłabło. Jednak chęć zatrudniania dostawców usług IT i konsultantów pozostaje niezmieniona.

Praca w Niemczech. Rekruterzy szukają pracowników za granicą

Nisko płatne zawody: głównie kobiety

Około 75 procent zatrudnionych w trzech z pięciu najniżej opłacanych zawodów w Niemczech to kobiety. Tak wynika z odpowiedzi rządu na pytanie lewicy w Bundestagu, jak poinformował dziennik „Rheinische Post”. Rząd powołał się na dane Federalnej Agencji Pracy (BA), według których w roku 2022 ponad trzy czwarte pracowników w zawodach „florystyka”, „pielęgnacja ciała” i „sprzedaż żywności” stanowiły kobiety.

Jednocześnie przeciętne dochody w tych zawodach były od 1400 do 1700 euro niższe od przeciętnych dochodów wszystkich pracowników w całej gospodarce krajowej. Do pięciu najniżej opłacanych zawodów zalicza się także sektor konny i gastronomię. Również w tym przypadku odsetek zatrudnionych kobiet przekracza 50 procent.

Z kolei w pięciu zawodach o najwyższej średniej dochodów kobiety stanowią mniejszość, poniżej 50 procent, jak – według „Rheinische Post” – pokazują dane BA. W zawodach „pilot samolotu” oraz „członek zarządu i rady nadzorczej”, gdzie średnio zarabia się powyżej 6750 euro, odpowiednio tylko 5,4 procent i 18,9 procent pracowników to kobiety. Zawód „badania i rozwój techniczny” również odznacza się niskim odsetkiem kobiet – 12,3 proc.

„W zawodach typowo kobiecych nadal brakuje nie tylko uznania, ale także godziwego wynagrodzenia za ważną i ciężką pracę” – powiedziała dziennikowi lewicowa posłanka Susanne Ferschl. Jednocześnie zaapelowała, by koalicja rządowa „w końcu zrealizowała swoje obietnice dotyczące równouprawnienia”. Jak zaznaczyła, ustawa o przejrzystości wynagrodzeń nie zmieniła nieuczciwej różnicy w dochodach.

(dpa, AFP/jak)

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Niemcy. Branża PR w walce z ekstremizmem

Agencje PR w całych Niemczech, wspierane przez ocalałą z Holokaustu Margot Friedlaender i wnuka zamachowca na Hitlera Clausa Schenka hrabiego von Stauffenberga, chcą pomóc w walce z ekstremizmem. Dysponując kapitałem w wysokości 5 milionów euro chcą pomóc organizacjom non-profit w ich działaniach na rzecz zachowania demokracji. Poinformował o tym współinicjator tej akcji Daniel Koller.

„Co znaczy być człowiekiem”

Celem akcji jest darmowy marketing dla stowarzyszeń, które chcą podjąć inicjatywy przeciwdziałające radykalizacji i załamaniu się wartości społecznych. Daniel Koller był wcześniej współinicjatorem kampanii „Flutwein” (pol. „Wino powodziowe”) po katastrofalnej powodzi w dolinie rzeki Ahr, przekazując na jej potrzeby darowizny w wysokości 4,5 mln euro.

W wydanym oświadczeniu 102-letnia mieszkanka Berlina Margot Friedlaender, która przeżyła obóz koncentracyjny w Theresienstadt, powiedziała: „Pokojowe życie w demokracji nigdy nie było i nigdy nie będzie dane raz na zawsze”. Wspiera ona nową organizację branży PR pod nazwą C_SR (Creative Social Responsibility): „Przypomnijmy wszystkim, co to znaczy być człowiekiem”.

Były sekretarz stanu ds. kultury w Senacie Berlina André Schmitz z SPD, przyjaciel Margot Friedlaender, powiedział Niemieckiej Agencji Prasowej, że ta urodzona w 1921 roku kobieta, świadek historii, nadal promuje demokrację w szkołach: „To utrzymuje ją przy życiu”.

Na stronie internetowej www.C-SR.org, która zostanie uruchomiona w najbliższy czwartek (22.02.2024), organizacje non-profit mogą formułować swoje życzenia marketingowe, aby agencje reklamowe, media społecznościowe lub inne firmy mogły na nie odpowiedzieć. Przykładowo, jak podaje C_SR, o takie wsparcie zwróciło się już stowarzyszenie „Aktion Mensch”.

Kurd z Hanau: „Prawdziwi” Niemcy dają mi do zrozumienia, że do nich nie należę"

Niedoceniona radykalizacja

Dyrektor zarządzająca Niemieckiego Stowarzyszenia Fundraisingu Larissa Probst, stwierdziła: „C_SR pojawia się dokładnie we właściwym czasie. Jesteśmy bowiem świadkami, że gdy partie eksptremistyczne stają się coraz bardziej popularne, jednocześnie masowo obcina się dotacje państwowe na struktury społeczeństwa obywatelskiego i edukację”.

Karl hrabia von Stauffenberg, autor i organizator imprez rozrywkowych z Hoechheim w północnej Bawarii, ale także wnuk zamachowca na Hitlera, powiedział agencji DPA: „Jestem entuzjastycznie nastawiony do tej inicjatywy”.

Jego dziadek Claus Schenk hrabia von Stauffenberg został stracony po nieudanym zamachu 20 lipca 1944 roku. On sam zaczął ostrzegać przed radykalizacją społeczeństwa około ośmiu lat temu i wtedy był wyśmiewany. „To minie”, powiedziano mu. Jak widać - niesłusznie. Dziś jest bardzo zadowolony z tego, że C_SR koordynuje pracę specjalistów z branży PR w celu zachowania demokracji.

Jak podaje C_SR, także Weißer Ring, organizacja pomocowa ofiarom przestępstw z siedzibą w Moguncji, poszukuje wsparcia na nową kampanię, której celem jest podniesienie świadomości na temat zagrożeń, których mogą się obawiać lokalni politycy w Niemczech.

Dyrektor zarządzająca tej organizacji, Bianca Biwer, wyjaśniła, że osoby zajmujące honorowe urzędy polityczne wycofują się z nich z powodu zmasowanych ataków na nich oraz że powstają „groźne, puste przestrzenie dla antydemokratów”. W tej sytuacji, jej zdaniem, branże kreatywne mogą wnieść istotny wkład w „uwrażliwianie i przebudzenie nas wszystkich, abyśmy mogli zabrać głos i chronić naszą demokrację”.

(DPA/jak)

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Unia będzie mieć sankcyjną „listę Nawalnego”

Julia Nawalna, wdowa po Aleksieju Nawalnym, spotkała się w poniedziałek (19.02.2024) z Charlesem Michelem, szefem Rady Europejskiej, oraz uczestniczyła w części obrad szefów dyplomacji krajów UE w Brukseli.

Aleksiej Nawalny był powoli mordowany w rosyjskim więzieniu przez reżim Putina. Julia Nawalna podzieliła się wiedzą na temat poziomu represji reżimu Putina. Podzieliła się również wiedzą na temat męki swego męża. Ale przede wszystkim jej wizyta to był sposób na nadanie twarzy i wizerunku rosyjskiej opozycji w jej walce o Rosjan, o ich wolność. O demokratyczny system w Rosji. Tego właśnie chciał Aleksiej – podsumowywał dzisiejsze obrady Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji.

Lista Nawalnego

Ministrowie 27 państw Unii – wedle relacji Josepa Borrella – politycznie uzgodnili, że unijne sankcje za łamanie praw człowieka nazwać „listą Nawalnego”, co powinno być sformalizowane w najbliższych tygodniach. W Stanach Zjednoczonych podobny system sankcji nosi nazwę „listy Magnitskiego” od Siergieja Magnitskiego, rosyjskiego prawnika i sygnalisty, który ujawnił ogromne nadużycia rosyjskiego fiskusa. W efekcie trafił do aresztu pod fałszywymi zarzutami, gdzie zmarł w 2009 roku bez odpowiedniej opieki lekarskiej.

Uchwalenie sankcyjnej „Listy Magnistskiego” w USA w 2012 roku wywołało oburzenie Kremla, a w odwecie nawet zawieszono wówczas procedury adopcyjne w Rosji z udziałem Amerykanów. System unijnych sankcji za łamanie praw człowieka został przyjęty w 2020 roku. Wcześniej Unii brakowało regulacji, które pozwalałaby na szybkie wydłużenie czarnej listy (zakaz wjazdu oraz zamrożenie majątku na terenie UE) bez względu na kontekst wydarzeń politycznych (wojna, fałszowane wybory), lecz „po prostu” za łamanie praw człowieka – od zbrodni przeciw ludzkości przez handel ludźmi i „znikanie” dysydentów po systematyczne uderzanie w wolność słowa i zgromadzeń.

Unia Europejska jest oburzona śmiercią rosyjskiego polityka opozycyjnego Aleksieja Nawalnego, za którą ostateczną odpowiedzialność ponoszą prezydent Putin i rosyjskie władze. Rosja musi zezwolić na niezależne i przejrzyste międzynarodowe śledztwo w sprawie okoliczności jego nagłej śmierci. UE nie będzie szczędzić wysiłków, aby pociągnąć do odpowiedzialności przywódców politycznych i władze Rosji, w ścisłej koordynacji z naszymi partnerami; i nałożyć dalsze koszty za ich działania, w tym poprzez sankcje – ogłosił dziś Josep Borrell w imieniu 27 krajów Unii.

Radosław Sikorski o Nawalnym. "Rosyjski bohater"

Trzynasty pakiet sankcji

Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podkreślał, że „Putin pozwolił lub kazał zamordować Nawalnego”. – Wydaje się, że Putin nie przejmuje się efektami politycznymi. Sytuacja zaczyna być naprawdę poważna – powiedział w Brukseli. Wdowa po Aleksieju Nawalnym apelowała do ministrów o zaostrzenie restrykcji wobec Rosji.

UE ponowiła dziś apel o „bezwarunkowe uwolnienie wszystkich pozostałych więźniów politycznych, w tym Jurija Dmitriewa, Władimira Kara-Murzy, Ilji Jaszyna, Aleksieja Gorinowa, Lilii Chanyszewej, Ksenii Fadejewej, Aleksandry Skoczilenko i Iwana Safronowa”.

UE najprawdopodobniej w tym tygodniu przyjmie swój trzynasty pakiet sankcji przeciw Rosji związany z wojną w Ukrainie. Będzie najskromniejszy z dotychczasowych decyzji sankcyjnych od wiosny 2022 roku, a choć ma już wsparcie 26 państw UE, Bruksela wciąż czeka na zielone światło od Budapesztu. Węgrzy kręcą nosem na pomysł objęcia sankcjami kilku firm z kontynentalnych Chin za pomaganie Rosjanom w obchodzeniu zachodnich sankcji. Dotychczas Unia nałożyła swe restrykcje tylko na kilka chińskich przedsiębiorstw z Hongkongu, co miało mniejszy ciężar polityczny dla relacji między Europejczykami i Pekinem.

– Nie jestem usatysfakcjonowany wynikami dzisiejszej Rady UE – podkreślał dzisiaj Radosław Sikorski. Oprócz wątłego projektu sankcyjnego przeciw Rosji, na co narzeka m.in. Polska, kraje bałtyckie, Czechy, chodzi m.in. o ciągnące się od wielu tygodniu negocjacje o zreformowaniu Europejskiego Funduszu Pokoju, czyli wspólnej unijnej kasy na dozbrajanie Ukrainy.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Rzeczniczka Nawalnego potwierdza śmierć opozycjonisty

47-letni Aleksiej Nawalny, lider antykremlowskiej opozycji w Rosji, zmarł w piątek (16.02.2024) w kolonii karnej za kołem podbiegunowym. Dopiero w sobotę przed południem informację, podaną przez rosyjskie władze, potwierdziła rzeczniczka opozycjonisty Kira Jarmysz. Na platformie X poinformowała, że jego matka, Ludmiła Nawalna otrzymała urzędowe zawiadomienie o zgonie. Nawalna, wraz z adwokatem jest w drodze do kolonii karnej „Wilk Polarny”, gdzie przetrzymywany był ostatnio jej syn – podała z kolei „Nowaja Gazieta”.

„Żądamy, aby ciało Aleksieja Nawalnego zostało natychmiast wydane jego rodzinie” – oświadczyła Jarmysz. Z pisma, przekazanego matce opozycjonisty, wynika, że zmarł on 16 lutego o godzinie 14:17 (miejscowego czasu, czyli ok. 10:17 czasu środkowoeuropejskiego) Jego ciało zostało przetransportowane do Salechardu, miasta w pobliżu kompleksu więziennego, gdzie ma zostać „poddane obdukcji”.

Kwiaty i znicze dla Nawalnego

Przyczyna śmierci nadal nie jest znana. Po wielu dniach w karcerze osłabiony fizycznie Nawalny miał upaść po wyjściu na zewnątrz przy mroźnej temperaturze. Jak podały rosyjskie władze, próba reanimacji nie powiodła się.

Zachodni politycy, obarczają rosyjski reżim winą za śmierć Nawalnego, zaś obrońcy praw człowieka mówią wprost o „zabójstwie politycznym”. W Moskwie i innych rosyjskich miastach doszło w piątek i sobotę do spontanicznych protestów. Mimo aresztowań i represji, ludzie składali wieńce, kwiaty i zapalali znicze, by uczcić pamięć Nawalnego. Według obrońców praw człowieka w całej Rosji zatrzymano około 100 osób. Portal ovd.info poinformował z kolei, że tylko w Sankt Petersburgu w piątek aresztowano ponad 60 osób. Do aresztowań doszło też m.in. w Moskwie, Briańsku i Krasnodarze.

Protesty odbyły się także pod ambasadami i placówkami Rosji w Niemczech i innych krajach Zachodu.

(DPA/ widz) 

Kliczko o śmierci Nawalnego. "Oto prawdziwe oblicze reżimu"

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Praca przymusowa w Chinach: Volkswagen reaguje na doniesienia

Niemiecki producent samochodów Volkswagen oświadczył, że rozważa zmiany w swojej działalności w chińskim regionie Xinjiang. Powód to podejrzenia o łamanie praw człowieka i korzystanie partnera koncernu z pracy niewolniczej. Nowe doniesienia w tej sprawie opublikował w środę (14.02.2024) „Handelsblatt”.

„Grupa Volkswagen prowadzi rozmowy z podmiotami niekontrolowanymi joint venture Saic-Volkswagen o przyszłym kierunku rozwoju działalności biznesowej w prowincji Xinjiang” – przekazał agencji DPA rzecznik firmy, dodając, że „obecnie intensywnie badane są różne scenariusze”.

Koncern odmówił dalszych komentarzy i deklaracji, czy rozważa możliwość wycofania się z regionu.

Volkswagen w Chinach: audyt w fabryce

Działania VW efekt decyzji innego niemieckiego giganta BASF, że sprzeda on swoje udziały w dwóch spółkach joint venture w Chinach po doniesieniach o możliwych naruszeniach praw człowieka w zakładach. Następnie kilku polityków wezwało Volkswagena, aby zrobił to samo.

Fabryka samochodów VW w Urumczi w zamieszkanej przez Ujgurów prowincji Xinjiang działa od 2013 r. w ramach joint venture Volkswagena z chińskim partnerem Saic. Saic ma w niej większość udziałów i działalność w tej formie przewidziana jest do 2029 r. Latem Volkswagen zlecił badanie warunków pracy w tym zakładzie, jednak w grudniu audytorzy ogłosili, że ​​nie znaleźli dowodów pracy przymusowej. Liczbę pracowników zmniejszono jednak z 650 do ok. 197 zajmujących się obecnie jedynie przygotowaniem pojazdów do dostaw. Produkcja samochodów została przerwana.

Zanim kupisz kolejną bluzkę w sieciówce

Nowe alarmujące doniesienia

W środę (14.02.2024) niemiecki dziennik ekonomiczny „Handelsblatt” podał, że przy budowie toru testowego VW w mieście Turpan być może korzystano z pracy przymusowej. Gazeta powołuje się na informacje od pracowników VW i analizę eksperta Adriana Zenza.

Niemiecki koncern oświadczył, że w razie potwierdzenia się tych doniesień podejmie działania. Przyznał, że budowa toru nie była objęta audytem i że kontrola taka zostanie podjęta w porozumieniu z Saic i chińskimi władzami.

Ujgurowie, członkowie innych mniejszości i organizacji praw człowieka oraz zachodnie media od lat donoszą, że setki tysięcy członków tej muzułmańskiej mniejszości w prowincji Xinjiang jest nękanych przez chińskie władze, wywożonych do obozów „reedukacyjnych”, torturowanych i zmuszanych do pracy przymusowej. Chiński rząd zaprzecza tym zarzutom i oburza na wszelkie reakcje demokratycznych państw w obronie ofiar tamtejszego reżimu.

(DPA/mar)

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Handel ludźmi. UE rozszerza pole walki

Walka z handlem ludźmi w UE ma stać się skuteczniejsza. Przedstawiciele państw członkowskich i Parlamentu Europejskiego osiągnęli porozumienie w sprawie rozszerzenia istniejącej dyrektywy dotyczącej ścigania tego rodzaju przestępczości.

Jak poinformowała belgijska prezydencja Rady UE, wśród planowanych zmian przewidziano możliwość karania osób, które świadomie korzystają z usług ofiar handlu ludźmi. Zaliczają się do nich, na przykład usługi seksualne, ale również świadczenie pracy. Nowe zasady mają obowiązywać na terenie całej UE.

Dłuższe kary pozbawienia wolności

Dodatkowo przewidziano, że dyrektywą dotyczącą zwalczania handlu ludźmi zostaną objęte przymusowe małżeństwa, nielegalne adopcje oraz przymusowe macierzyństwa zastępcze. Ma to zagwarantować, że państwa członkowskie UE w ramach swoich krajowych uregulowań prawnych będą przeciwdziałać jak największej liczbie wszelkich form wyzysku.

Tego typu czyny będą karane pozbawieniem wolności w maksymalnym wymiarze przynajmniej pięciu lat. Oznacza to, że nie będą już możliwe przepisy karne, które przewidują jedynie pozbawienie wolności do dwóch lat. W przypadku szczególnie ciężkich przestępstw może zostać wymierzona kara pozbawienia wolności w maksymalnym wymiarze do dziesięciu lat. Za okoliczność obciążającą uznane będzie także rozpowszechnianie zdjęć lub filmów pornograficznych.

Niegodne warunki pracy pomocy domowych w Hiszpanii

Tysiące ofiar handlu ludźmi w UE

Według danych Komisji Europejskiej za rok 2022, ponad 7 tysięcy osób pada co roku w UE ofiarą handlu ludźmi. Z uwagi na to, że wiele przestępstw nie jest rejestrowanych, szacuje się jednak, że liczba ta jest znacznie wyższa.

Roczne koszty handlu ludźmi w UE szacowano wówczas na 2,7 miliarda euro. Z danych wynika, że większość ofiar to kobiety i dziewczęta, ale również mężczyźni, którzy wykorzystywani są jako siła robocza.

Belgijski minister sprawiedliwości Paul Van Tigchelt oświadczył w związku z osiągniętym porozumieniem, że zmieniona dyrektywa pozwoli państwom UE skuteczniej zwalczać te przestępstwa. – Handel ludźmi to przestępstwo, które pociąga za sobą poważne ofiary –skomentował minister.

Zanim nowa dyrektywa wejdzie w życie, zawarte w niej ustalenia muszą zostać jeszcze potwierdzone przez Radę Unii Europejskiej oraz przez cały Parlament Europejski. Następnie państwa członkowskie UE mają dwa lata na wprowadzenie przepisów do swojego prawa krajowego.

(ARD/jar)

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Pozew przeciwko Izraelowi przed MTS. Niemcy chcą dołączyć do postępowania

Republika Południowej Afryki pozwała Izrael do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) za naruszenie Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 roku. W najbliższych tygodniach sędziowie zdecydują, czy niektóre z popełnionych czynów można uznać za podlegające zapisom konwencji i czy zarządzić tymczasowe środki ochrony.

Główne postępowanie w sprawie naruszenia konwencji o ludobójstwie może potrwać lata i dotyczy obecnej akcji armii izraelskiej przeciwko Hamasowi w palestyńskiej Strefie Gazy, która została wywołana atakiem terrorystycznym z 7 października, przeprowadzonym przez bojowników islamskich na Izrael. W piątek (12.01.2024) Niemcy zadeklarowały zamiar uczestniczenia w tym postępowaniu jako strona trzecia.

Dlaczego kraj dołącza do postępowania?

Jest to możliwe, ponieważ Konwencja w sprawie ludobójstwa jest traktatem międzynarodowym.

– Zgodnie z art. 63 Statutu MTS, każda strona umowy wielostronnej może interweniować w sporze dotyczącym wykładni – wyjaśnia ekspert prawa międzynarodowego z Bonn, Stefan Talmon, w rozmowie z DW.

Rozprawa przed Trybunałem w Hadze
Rozprawa przed Trybunałem w Hadzenull Thilo Schmuelgen/REUTERS

Około 150 państw podpisało w roku 1948 Konwencję w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. Są wśród nich nie tylko dwie strony sporu, czyli RPA oraz Izrael, ale także Niemcy. Według profesora prawa powodem, dla którego państwo decyduje się na taką interwencję, jest to, że przedstawiona przez sąd wykładnia ma wpływ na wszystkie strony.

Co to oznacza dla stron?

– Teoretycznie dołącza się do postępowania sądowego zachowując neutralność, by pomóc sądowi w ustaleniu wykładni. W praktyce jednak zawsze chce się wesprzeć jedną ze stron swoją interpretacją – wyjaśnia DW ekspert prawa międzynarodowego.

Jak podkreśla, wynika to z samej natury postępowania. – Jeśli zaistniał spór kontradyktoryjny, czyli między dwiema stronami, i chodzi o interpretację traktatu, siłą rzeczy wspierana jest jedna ze stron, w zależności od tego, jak interpretowany jest traktat.

W komunikacie prasowym niemiecki rząd oświadczył już, że chce zdecydowanie sprzeciwić się „politycznej instrumentalizacji” Konwencji w sprawie ludobójstwa i wyraźnie odrzuca oskarżenia skierowane pod adresem Izraela, które są bezpodstawne. Premier Izraela Benjamin Netanjahu wyraził wdzięczność za wsparcie, podczas gdy Namibia ostro skrytykowała decyzję niemieckiego rządu.

Baerbock apeluje do rządu Izraela

Rola państwa interweniującego

– Państwo interweniujące przedstawia sądowi swoją interpretację kwestionowanych postanowień danego traktatu – wyjaśnia Stefan Talmon. Odbywa się to zarówno w formie pisemnej, jak i ustnej, podczas rozprawy.

– Można wówczas komentować jedynie interpretację postanowień traktatu, a nie treść samej sprawy – wyjaśnia ekspert, który prowadzi badania i wykłada na Uniwersytecie w Bonn.

Jak częste są interwencje?

– W ciągu ostatnich dwóch do trzech lat interwencje państw w postępowaniach przed MTS stały się bardziej powszechne – mówi Stefan Talmon.

Również w dwóch innych sprawach związanych z Konwencją w sprawie ludobójstwa, czyli Ukraina przeciwko Rosji i Gambia przeciwko Myanmarowi, państwa trzecie, w tym Niemcy, dołączyły do postępowania.

Zamiar przystąpienia do postępowania w celu wsparcia RPA dotychczas zadeklarowały Bangladesz i Jordania. Profesor Talmon spodziewa się ponad 30 podobnych deklaracji interwencji w całym procesie, większość z nich na rzecz RPA.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

TSUE: przemoc domowa podstawą azylu

W określonych okolicznościach kobiety mogą zostać uznane za uchodźców lub otrzymać ochronę uzupełniającą, jeśli doświadczyły przemocy fizycznej lub psychicznej ze względu na płeć – orzekli we wtorek (16.01.2023) sędziowie w Luksemburgu. Dotyczy to również przemocy domowej i seksualnej.

Tłem tej sprawy jest przypadek z Bułgarii, gdzie wniosek o azyl złożyła Kurdyjka z tureckim obywatelstwem. Kobieta uzasadniała, że rodzina zmusiła ją do małżeństwa z człowiekiem, który po ślubie zaczął ją bić i jej grozić. Wprawdzie wzięła z nim rozwód, ale teraz obawia się, że zostanie zabita, jeśli wróci do Turcji.

Co trzecia Europejka doświadcza przemocy

TSUE  musiał orzec, czy w takich przypadkach kobiety mogą zostać uznane za uchodźców lub uzyskać ochronę uzupełniającą. W takim wypadku każdy, kto jest prześladowany ze względu na „rasę, religię, narodowość, poglądy polityczne lub przynależność do określonej grupy społecznej”, może zostać uznany za uchodźcę. Ochrona uzupełniająca ma zastosowanie do osób, które nie zostały uznane za uchodźców, ale które przedstawią uzasadnione powody, dla których groziłaby im poważna krzywda, jak naruszenie praw człowieka, w przypadku powrotu do kraju pochodzenia.

Sąd jasno stwierdził, że przemoc wobec kobiet ze względu na ich płeć stanowi formę prześladowania. Ponadto, zgodnie z tą definicją, stanowią one grupę społeczną, a więc mogą zostać uznane za uchodźców. Mogą jednak również ubiegać się o ochronę uzupełniającą. Dotyczy to na przykład sytuacji, gdy grozi im śmierć za naruszenie norm religijnych lub kulturowych. Sędziowie w Bułgarii podejmą teraz decyzję w konkretnej sprawie. Muszą jednak wziąć pod uwagę orzecznictwo TSUE.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Aborcja w Niemczech: w Bundestagu spierają się ws. zakazu nękania kobiet

W środę (10.04.2024) w Bundestagu odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o konfliktach w ciąży, którą rząd złożył w celu lepszej ochrony kobiet przed nękaniem ze strony aktywistów antyaborcyjnych. Tego typu zachowania mogą utrudniać korzystanie z poradnictwa ciążowego, dostęp kobiet do placówek ginekologicznych i pracę personelu.

Projekt ustawy przeciw nękaniu kobiet

Minister ds. Rodziny Lisa Paus (Zieloni) stwierdziła, że ​​samo dotarcie kobiet do ośrodków poradnictwa w sprawie ciąży często staje się „wyzwaniem”. „To nierozsądne i dlatego musimy to powstrzymać” – stwierdziła polityk Zielonych. Pacjentki, a także pracownicy poradni i gabinetów lekarskich „zbyt często są narażeni na wrogość” – stwierdziła. „Chodzi o poszanowanie praw seksualnych i reprodukcyjnych. W końcu chcemy skutecznie chronić kobiety”.

Zgodnie z projektem koalicyjnej ustawy zakazane ma być nękanie kobiet w ciąży, a w szczególności: „celowe utrudnianie wejścia na teren obiektów za pomocą przeszkód, narzucanie kobiecie ciężarnej wbrew jej woli własnego zdania, wywieranie na nią znacznej presji lub konfrontowanie jej z nieprawdziwymi stwierdzeniami faktów lub niepokojącymi treściami.”

Lisa Paus
Lisa Pausnull Michael Kappeler/dpa/picture alliance

Mowa m.in. o motywowanych religijnie działaczach, którzy zaczepiają kobiety czy manifestują przed poradniami ginekologicznymi. Projekt precyzuje, że mowa jest o „zauważalnym zachowaniu” w promieniu 100 metrów wokół strefy wejściowej do poradni i placówek. Łamanie zakazu będzie stanowić wykroczenie administracyjne i podlegać karze grzywny w wysokości do 5 tys. euro.

Podczas debaty w Bundestagu posłanka CDU Silvia Breher poparła chęć ochrony kobiet chcących dokonać aborcji przed wrogością. „Ale pytanie brzmi, czy naprawdę można zapobiec temu, co opisali Państwo w projekcie ustawy” – powiedziała.

Według niej zachowania takie już mogą być karane. Breher skrytykowała również fakt, że rząd nie udostępnił danych liczbowych dotyczących tych uciążliwości.

Z kolei posłanka skrajnie prawicowej AfD Nicole Höchst odrzuciła w imieniu klubu projekt i ogólnie prawo kobiet do aborcji. Osoby, które demonstrują przeciw aborcji przed poradniami i gabinetami lekarskimi, „publicznie opowiadają się za życiem” – stwierdziła Höchst.

Aborcja w Niemczech: plany dekryminalizacji

Przy okazji tej debaty kanclerz Olaf Scholz nawołuje do szacunku w debacie o aborcji także w kontekście planowanych przez rząd możliwych zmian par. 218 Kodeksu karnego. Mają one doprowadzić do dekryminalizacji aborcji w Niemczech. „Dla kanclerza bardzo ważne jest, aby tę kwestię omówić z niezbędną wrażliwością i szacunkiem” – powiedziała w środę (10.04) w Berlinie w imieniu Scholza zastępczyni rzecznika rządu Christiane Hoffmann. Odpowiedziała na ostrą krytykę w tej sprawie ze strony opozycyjnej chadecji.

Powołana przez rząd i składająca się z naukowców komisja ekspertów ds. zdrowia reprodukcyjnego zaleca w swoim raporcie końcowym ogólną legalizację aborcji w pierwszych 12 tygodniach ciąży. 

Raport komisji ekspertów: wzmocnienie praw kobiet

Raport komisji ma być przedstawiony w poniedziałek, ale cytuje go już „Spiegel”, według którego naukowcy piszą m.in.: „Nie da się utrzymać zasadniczej nielegalności aborcji we wczesnej fazie ciąży”. Przerywanie ciążu powinno pozostać zakazane jedynie, gdy płód jest zdolny do samodzielnego życia, co wg ekspertów przypada na ok. 22. tydzień od rozpoczęcia ostatniej miesiączki.

Rzeczniczka zaapelowała też, aby poczekać na planowaną oficjalną prezentację raportu końcowego.  A następnie do podjęcia „dyskusji nt. propozycji i wniosków, jakie należy z niego wyciągnąć, adekwatnych do społeczno-politycznej, etycznej i prawnej złożoności tematu”.

Kwestia liberalizacji prawa aborcyjnego to jeden z punktów umowy koalicyjnej SPD, Zielonych i FDP. Sekretarz SPD Katja Mast wezwała do dalszych kroków w tej sprawie. „Uważam, że regulacja aborcji nie jest kwestią  prawa karnego” – apelowała w Berlinie.

Chadecja i środowiska religijne przeciw zmianom

Przeciwko zmianom wypowiadają się kler, opozycyjna chadecja i środowiska katolickie.

Posłanka CDU/CSU Dorothee Bär (CSU) już wcześniej podważała niezależność ekspertów komisji. „Nic dziwnego, że komisja wykonała polecenie koalicji” – powiedziała w środę gazetom grupy medialnej Funke. Polityczka CSU, która należy do katolickiego, bawarskiego odłamu niemieckiej chadecji stwierdziła, że ​​jest „zdumiona, że ​​ochrona życia nienarodzonego dziecka nie ma już odgrywać żadnej roli”. „To pęknięcie tamy dla naszego rozumienia wartości” – oceniła.

Dlaczego Niemcy masowo odchodzą z Kościoła?

Lider CDU Friedrich Merz ostrzegał wcześniej przed nowym „poważnym konfliktem społecznym” w tej sprawie. Szef klubu Thorsten Frei zagroził na X: „Jeśli koalicja zalegalizuje aborcję w ciągu pierwszych 12 tygodni, złożymy skargę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego”.

Przeciwko zmianie obecnych zasad wypowiadało się także Katolickie Stowarzyszenie Rodziny (FDK).

Aborcja w Niemczech: regulacje prawne

Aborcja w Niemczech (według paragrafu 218 Kk) podlega karze, chyba, że nastąpi w ciągu pierwszych 12 tygodni ciąży, a kobieta skorzysta wcześniej z porady w specjalnej placówce. Usunięcie ciąży nie jest przestępstwem również wtedy, kiedy istnieją przesłanki medyczne lub jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu.

Według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2022 roku w Niemczech zarejestrowano ok. 104 tys. aborcji.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Pedagożka o transpłciowości: „To nie jest wynalazek XX wieku”

DW: 31 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Widoczności Osób Transpłciowych. Co ten dzień oznacza dla pani?

Hannah Trulsen: Jestem wdzięczna, że nadajemy mu pewne znaczenie, nie tylko w mediach, ale i w polityce. Widoczność osób transpłciowych wzrosła i mam wrażenie, że taki dzień dodaje wielu ludziom odwagi i pokazuje, że nie są sami. Być może niektórzy odważą się na outing albo rozważą to w inny sposób.

Większa widoczność nie oznacza większego bezpieczeństwa. Liczba odnotowanych przypadków przestępstw z nienawiści wobec osób transpłciowych, lesbijek, gejów, osób biseksualnych, interseksualnych i queer rośnie. Tylko w 2022 roku policja w Niemczech zarejestrowała ponad 1400 przestępstw tego typu – prawie 200 procent więcej niż w 2018 roku. A mówimy tylko o przypadkach zgłoszonych. Zakłada się jednak, że około 90 procent przypadków w Niemczech pozostaje niezgłoszonych. Czy doświadcza pani transfobii?

- Oczywiście. Niejednokrotnie ma ona charakter strukturalny, ale nie mam wrażenia, że codziennie doświadczam transfobicznych sytuacji. Często chodzi o gapienie się na mnie w miejscach publicznych, tylko, że mam prawie dwa metry wzrostu i nie jestem szczupła, więc ludzie zastanawiają się dwa razy, czy zrobić coś transfobicznego, czy nie. Kiedy ktoś się na mnie gapi, mam dwie strategie: albo też się gapię, albo pytam daną osobę, czy chce może zrobić zdjęcie i w spokoju się pogapić, bo dla mnie jest to nieprzyjemne. Z reguły taka osoba się czerwieni i odchodzi. Dla mnie jest ważne, aby odzwierciedlić to zachowanie lub przynajmniej zwrócić uwagę, że mi się to nie podoba.

A werbalne ataki?

- Dociera do mnie, że ludzie szepczą, ale staram się tego nie słyszeć. Ja – lub inne osoby trans – musimy zdecydować, ile przestrzeni i władzy chcemy dać innym ludziom i ich dyskryminacji oraz jak bardzo może mnie to przygnębić. Podjęcie tej decyzji to potężna rzecz: z obiektu stajesz się znowu podmiotem i przejmujesz kontrolę. Jako pedagożka społeczna staram się nauczyć tego młodych ludzi. Nie wystarczy stworzyć dla nich chronione przestrzenie, muszą nauczyć się wyrażać granice i opracowywać strategie. 

Trzy lata temu zorganizowała pani w 260-tysięcznym Gelsenkirchen w Zagłębiu Ruhry pierwszy marsz równości. Jak było?

- Ambiwalentnie. To było podczas pandemii koronawirusa. Chciałam zrobić coś, co zapewni widoczność, aby młodzi ludzie queer wiedzieli, że nie są sami. Nie spotkało się to z przychylnością władz ze względu na pandemię, ale ostatecznie znaleźliśmy dobry kompromis. W marszu mogło uczestniczyć maksymalnie 50 osób. W tym czasie trwała już kampania przed wyborami do Bundestagu i AfD wypostowała na Facebooku nasze zdjęcia. W zeszłym roku było nas już 450. W tym roku znów będziemy świętować, a ja nadal jestem w zespole organizacyjnym, ale już nie sama. 

Czy wzrost znaczenia prawicowo-populistycznej AfD w Niemczech panią przeraża?

- Zdecydowanie tak. Odczuwam strach i zmartwienie. Ostatecznie ucierpią nie tylko osoby queer, ale – jak pokazało dziennikarskie śledztwo Correctivu – także inni, na przykład osoby ze środowisk migracyjnych. Demonstracje, które miały miejsce w ostatnich miesiącach, dały mi nadzieję, ale ten rodzaj oporu społecznego to maraton, a nie sprint. Kraj urządził sobie sprint przez sześć, osiem tygodni, a teraz już nic nie słyszę o demonstracjach. Wiele osób zapomina, że NSDAP nie doszła do władzy sama. Została wybrana demokratycznie. Dlatego boję się, co jeszcze może nastąpić.

Hannah Trulsen
Hannah Trulsennull SPDqueer/Franz Ellenberger

Czasami nie potrzeba AfD, aby robić nastrój przeciwko środowisku LGBT+. W niektórych niemieckich krajach związkowych, ostatnio w Bawarii, lokalne rządy zakazały używania języka neutralnego płciowo. Jak reaguje pani na takie zakazy?

- Markus Söder (premier Bawarii – red.) i jak im tam w Saksonii i Turyngii domagają się wolności, ale sami ją ograniczają. Możecie być konserwatywni, możecie być zachowawczy, ale nie kosztem praw człowieka. Dla mnie jest jasne, że kto nie ma postawy, nie powinien uprawiać polityki. Nikt nie potrzebuje bezwiednej chorągiewki na stanowisku premiera.

A jak pani uregulowałaby stosowanie języka neutralnego płciowo? Czy w ogóle trzeba to regulować? Może niech ci, którzy uważają to za słuszne, używają języka gender, a ci, którzy nie chcą go używać, niech dadzą sobie spokój?

- Rozróżniłabym między sferą prywatną a publiczną. W prywatnej komunikacji między dwiema jednostkami, niech sobie robią, co chcą, ale jeśli mówimy o sferze publicznej, administracji, urzędach, to uważam, że nie należy wykluczać ludzi za pomocą języka. Język się zmienia. Ile określeń doszło w ostatnich latach, których wcześniej nie mieliśmy w naszym języku?!

Przejdźmy do pani osobistej historii. Kiedy uzmysłowiła pani sobie, że nie identyfikuje się z płcią męską?

- To ciekawe, że osobom transpłciowym lub homoseksualnym zadaje się to pytanie, ale osobom heteroseksualnym lub cispłciowym już nie...

Zastanawiałam się nad swoją rolą płciową i bardzo intensywnie się nią zajmowałam. Już jako dziecko interesowało mnie to, co interesuje dziewczynki, chciałam zapuścić długie włosy, bawiłam się lalkami, malowałam paznokcie i miałam prawie wyłącznie koleżanki. A potem w okolicach matury upolityczniłam się i w pewnym momencie zdecydowałam, że zaimki „on”/„jego” zdecydowanie do mnie nie pasują. Próbowałam postrzegać siebie neutralnie płciowo. Wtedy brakowało mi na to określenia, dzisiaj można by powiedzieć „niebinarnie”. Po ukończeniu liceum spędziłam rok w Indiach i nagle zostałam tam w rażący sposób skonfrontowana z męską rolą i oczekiwaniami wobec niej, że zdałam sobie sprawę: to nie ty. Stwierdziłam, że role społeczne i oczekiwania wobec kobiet są dla mnie bardziej spójne. Zrezygnowałam z wielu męskich przywilejów. Kobiety muszą pracować znacznie więcej niż mężczyźni, aby osiągnąć ten sam sukces. Jako kobieta transpłciowa muszę pracować jeszcze więcej, by być traktowana poważnie.

Ale przecież w transpłciowości nie chodzi tylko o role społeczne, tylko też o ciało, z którym osoba trans nie identyfikuje się.

- To był poziom meta – klamra społeczna, która wywołała u mnie proces refleksji. Źle było też być branym za mężczyznę z powodu mojej fizyczności. Podjęłam więc decyzję: chcę, by moje ciało harmonizowało z moją społeczną tożsamością płciową. I to była męka! Już samo załatwianie wszystkiego z kasą chorych, orzeczenia, ból fizyczny. To nie jest coś, co robi się ot tak.

Liczba zabiegów medycznych mających na celu korektę płci rośnie. Co odpowie pani komuś, kto postrzega w tym być może modę” albo „naśladowanie”?

- Transpłciowość istniała już od zawsze! To nie jest wynalazek XX wieku. Wraz ze wzrostem akceptacji społecznej coraz więcej osób ma odwagę ujawnić się. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że wiele starszych osób trans żyło jeszcze z paragrafem 175 niemieckiego kodeksu karnego (do 1994 roku akty seksualne między mężczyznami były w Niemczech przestępstwem – red.), rozumiem, że bali się ujawnić. To nie może być żadna moda. To cierpienie i ból fizyczny nie są czymś, co robi się dla mody. Osoby transpłciowe mają też do czynienia z wieloma przejawami dyskryminacji – na przykład przy szukaniu pracy.

Hannah Trulsen na konferencji związku zawodowego Verdi
Hannah Trulsen na konferencji związku zawodowego Verdi null Oliver Mengedoht/Funke Foto Services/IMAGO

Młodzi ludzie zajmują się swoją tożsamością zwykle w okresie dojrzewania. Jeżeli podejrzewają, że są trans, nierzadko wycofują się i popadają w depresję. Rodzice spychają to na okres dojrzewania i nie zawsze odpowiednio pomagają. Co radzi pani jako pedagożka rodzicom i nastolatkom?

- Teoretycznie odpowiedź jest prosta: udać się do poradni, na przykład psychospołecznych. Tylko, że nie wszędzie są one dostępne. Są w wielkich ośrodkach miejskich, ale brakuje ich na obszarach wiejskich. Potrzebujemy więcej struktur doradczych, ale przede wszystkim więcej pracy z rodzicami i krewnymi. I programów, w których młodzi ludzie, mogący być w podobnej sytuacji, mogą się spotkać. To ich wzmacnia. Wspomniała pani o depresji. Młode osoby transpłciowe są też bardziej narażone na politoksykomanię (używanie narkotyków z inną substancją legalną bądź nielegalną – red.), o wiele wyższy wśród nich jest także wskaźnik samobójstw. Jestem głęboko przekonana, że struktury doradcze, centra młodzieżowe i praca z młodzieżą muszą istnieć również na obszarach wiejskich, aby temu zapobiec.

A co ze szkołami? Niejednokrotnie osoby trans mają do czynienia z mobbingiem, transfobią, w szkołach nie ma toalet typu uniseks. Pomaga uświadamianie?

- Jeśli osoby, które stosują mobbing, mają zamknięty obraz świata, uświadamianie prawdopodobnie nie pomoże. Ale jeśli mobbing wynika ze strachu, niepewności lub niewiedzy, można temu przeciwdziałać poprzez edukację. Mobbing jest przemocą psychiczną i jeśli przemoc fizyczna nie ma prawa bytu w szkole, to również przemoc psychiczna nie może mieć tam miejsca. Radziłabym młodym ludziom: szukajcie sojuszników, łączcie się, razem jesteście silniejsi.

Obecny rząd chce znieść ustawę o transseksualizmie z 1980 roku i zastąpić ją ustawą o samostanowieniu. Ustawa już w ubiegłym roku miała przejść przez Bundestag, ale nadal jej nie ma.

- Nie znam szczegółów. Koalicja SPD, Zielonych i FDP wciąż negocjuje ostatnie punkty i szuka wspólnego stanowiska.

W ustawie o samostanowieniu chodzi o przepisy dotyczące zmiany nazwiska i wpisu o płci, a nie o zabiegi medyczne – o czym wiele osób nie wie. Ma pani nadzieję, że ustawa zostanie uchwalona jeszcze w tej kadencji?

- Tak, mam nadzieję i bardzo tego pragnę, aby została przyjęta przed latem i mogła wejść w życie.

Hannah Trulsen (rocznik 1994) jest pedagożką społeczną i jedną z wiceprzewodniczących SPDqueer. Pracowała w centrach młodzieżowych „Together”, koncentrując się na pracy z osobami transpłciowymi i ich rodzinami. Angażuje się także na rzecz kobiet i działa w związkach zawodowych.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Niemiecka posłanka: Bycie trans to wyzwanie