Podejrzenie o „ekstremizm”. W Rosji aresztowano dwóch dziennikarzy

Rosja rozprawia się z krytycznymi dziennikarzami. W ostatni weekend policja aresztowała Konstantina Gabowa i Siergieja Karelina. Rosyjscy dziennikarze są oskarżeni o „ekstremizm” – podał dział prasowy moskiewskiego sądu.

Oskarżenia są związane z filmami, które zostały opublikowane na kanale YouTube nieżyjącego już lidera opozycji i krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego.

Pracowali dla Nawalnego?

Najbardziej znany krytyk Władimira Putina – Aleksiej Nawalny – zmarł 16 lutego br. w kolonii karnej na Syberii. Jednak jego kanał YouTube „Navalny LIVE” jest nadal prowadzony przez pomocników i pracowników organizacji pozarządowej Nawalnego „Fundacja Walki z Korupcją” (FBK).

FBK jest klasyfikowana przez rosyjskie władze jako grupa „ekstremistyczna”. Oznacza to, że jej pracownicy i zwolennicy mogą być ścigani. Jednak Karelin i Gabow zaprzeczają, jakoby byli zaangażowani w produkcję filmów dla Fundacji.

Kim są Gabow i Karelin?

Obaj dziennikarze pracowali dla kilku mediów. Gabow pracował dla rosyjskich stacji telewizyjnych Moskwa 24 i MIR, a także dla agencji informacyjnych, w tym Belsat z Białorusi i brytyjskiej agencji Reuters. Karelin, który posiada obywatelstwo rosyjskie i izraelskie, pracował m.in. dla amerykańskiej agencji prasowej Associated Press.

Konstantin Gabow
Konstantin Gabownull Basmanny District Court Press Of/Tass/dpa/picture alliance

Obaj dziennikarze pracowali wcześniej także dla Deutsche Welle (DW) – zanim Rosja zakazała DW. Gabow był korespondentem, a Karelin operatorem kamery. Na początku lutego 2022 roku rosyjskie władze cofnęły jednak licencję na nadawanie niemieckiego kanału informacyjnego, zablokowały strony internetowe i cofnęły pozwolenia na pracę korespondentom DW.

Według sądu obaj dziennikarze zostali oskarżeni o udział „w przygotowaniu materiałów fotograficznych i wideo” dla kanału YouTube „Nawalny LIVE”.

Zanim rozpocznie się proces, Karelin i Gabow mają być przetrzymywani w areszcie przez co najmniej dwa miesiące, do 27 czerwca br. Jeśli zostaną skazani, grozi im kara pozbawienia wolności od dwóch do sześciu lat.

Rosja rozprawia się z dziennikarzami

Sprawy Karelina i Gabowa są częścią serii aresztowań dziennikarzy krytycznych wobec Kremla od początku rosyjskiego ataku na Ukrainę w lutym 2022 roku.

Rosyjski dziennikarz Siergiej Mingazow, pracownik rosyjskiej edycji amerykańskiego magazynu biznesowego „Forbes”, został aresztowany 26 kwietnia br. i oskarżony o rozpowszechnianie „fałszywych informacji” o masakrze dokonanej przez rosyjską armię w Buczy.

Konstantin Gabow jako korespondent DW w Moskwie (2019)
Konstantin Gabow jako korespondent DW w Moskwie (2019)null DW

W marcu br. aresztowano fotoreporterkę Antoninę Faworską po tym, jak relacjonowała dla niezależnego rosyjskiego kanału SOTAvision procesy Nawalnego. Organizacja ta została sklasyfikowana przez rosyjskie władze jako „zagraniczny agent”. Faworska jest też oskarżona o „ekstremizm” ze względu na rzekomą współpracę z organizacją Nawalnego. Zarówno Faworska, jak i fundacja FBK Nawalnego zaprzeczają temu. Dziennikarka pozostanie w areszcie co najmniej do końca maja.

Alsu Kurmaszewa przebywa w więzieniu od ponad sześciu miesięcy. Amerykańsko-rosyjska dziennikarka pracowała dla tatarskiego serwisu Radia Wolna Europa. Zarzuca się jej, że wbrew obowiązującym przepisom nie zarejestrowała się jako „zagraniczna agentka”.

Reporter „Wall Street Journal” Evan Gershkovich od ponad roku przebywa w rosyjskim więzieniu pod zarzutem szpiegostwa. Gershkovich, „Wall Street Journal” i rząd USA zaprzeczają tym zarzutom.

(AP, AFP, INTERFAX, LUSA/dom)

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Rosja. Presja na duchownych "myślących inaczej"

Rosja i Iran mają sposoby na zachodnie sankcje

Iran to wie, Chiny to wiedzą i rząd USA najwyraźniej też to wie: pomimo obowiązywania sankcji nałożonych na irański przemysł naftowy, rekordowe ilości ropy naftowej trafiają z Iranu do Państwa Środka.

– Jeśli wierzyć chińskiemu rządowi, kraj ten nie importuje ropy z Iranu. Zero. Ani jednej baryłki. Zamiast tego importuje dużo malezyjskiej ropy naftowej. Do tego stopnia, że według oficjalnych danych chińskich służb celnych, kraj ten kupuje ponad dwa razy więcej malezyjskiej ropy niż Malezja faktycznie produkuje – opisuje cały proceder specjalizujący się w sprawach energii dziennikarz agencji Bloomberg Javier Blas.

Według niego dzięki prostym sztuczkom irańska ropa staje się malezyjską ropą. Handlarze ropą twierdzą, że „to najprostsza i najtańsza droga obejścia amerykańskich sankcji”. W ten sposób w zeszłym roku Malezja stała się czwartym po Arabii Saudyjskiej, Rosji i Iraku dostawcą ropy naftowej do Chin. 

W omijaniu sankcji Iranowi od wielu lat pomagają Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przez Dubaj często przechodzi do Islamskiej Republiki to, co figuruje na długich listach zakazanych towarów USA i UE. Zakazane dostawy ropy naftowej są również aranżowane i przetwarzane przez Emiraty Arabskie.

Przez Dubaj do Iranu trafia wiele produktów z długich list zakazanych towarów UE i USA
Przez Dubaj do Iranu trafia wiele produktów z długich list zakazanych towarów UE i USAnull Imaginechina/Tuchong/imago images

Niezależnie od tego, czy chodzi o części zamienne do pojazdów czy samolotów, Iran już dawno zmodyfikował swoje łańcuchy dostaw w taki sposób, że wszystko, na co jest popyt w Iranie, można nabyć za pośrednictwem centrów handlowych i finansowych, takich jak Dubaj. Jest to wprawdzie droższe niż bezpośredni import. Ale zachodnie sankcje, zwłaszcza te nałożone przez USA, są obchodzone w ten sposób od wielu lat.

Azja Środkowa jako centrum przeładunkowe

Także Rosja ma takie centra przeładunkowe dla towarów objętych sankcjami. Również w tym przypadku nie ma prawie żadnego produktu, którego nie można nabyć za pośrednictwem kraju trzeciego. Na przykład części zamienne do niemieckich luksusowych samochodów lub komponenty elektroniczne, które są wykorzystywane do sterowania bronią. Kluczową rolę odgrywają tu byłe republiki radzieckie w Azji Środkowej. Przewaga Moskwy polega na tym, że Federacja Rosyjska jest połączona z krajami takimi jak Kazachstan i Kirgistan unią celną, która sprawia, że transgraniczny handel towarami jest banalnie prosty.

Oznacza to, że objęte sankcjami produkty z Zachodu, które powinny być dla Rosji niedostępne, mogą przedostawać się przez granice międzynarodowe niemal bez przeszkód. Kontrola? Niemal niemożliwa. Sama granica między Federacją Rosyjską a Kazachstanem ma około 7500 kilometrów długości. Armenia to kolejny przykład: sprzedaż niemieckich samochodów i części samochodowych wzrosła tam w zeszłym roku o prawie 1000 procent.

Odkąd 22 lutego 2024 r. UE wprowadziła 13. pakiet sankcji wobec Moskwy, Rosja jest krajem o największej liczbie sankcji na świecie. Potwierdzają to dane Castellum.AI, amerykańskiej platformy compliance dla sektora prywatnego. A jednak Rosja kontynuuje swą wojnę przeciwko Ukrainie, a rosyjska gospodarka wcale się nie załamuje.

Rosyjski rząd podniósł właśnie prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok z 2,3 do 2,8 procent PKB. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) przewiduje nawet wzrost produktu krajowego brutto o 3,2 procent. Uzasadnienie prognozy MFW to zimny prysznic dla zachodnich zwolenników sankcji: wysokie wydatki rządowe i inwestycje związane z wojną przeciwko Ukrainie, a także wysokie dochody z eksportu ropy naftowej – osiągane pomimo zachodnich sankcji – napędzą rosyjską gospodarkę.

Najwięcej sankcji w historii

Do wybuchu wojny w Ukrainie, najwięcej sankcji obowiązywało przeciwko Iranowi. W ciągu ponad dwóch lat po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Stany Zjednoczone i UE wielokrotnie nakładały nowe pakiety sankcji. Obecnie Rosja objęta jest ponad 5000 różnych ukierunkowanych sankcji. To więcej niż nałożona na Iran, Wenezuelę, Birmę i Kubę razem.

Sankcje wprowadzone w odpowiedzi na rosyjską inwazję są wymierzone przeciwko politykom i urzędnikom, w tym przeciwko prezydentowi Władimirowi Putinowi, oligarchom, dużym firmom, instytucjom finansowym i aparatowi wojskowo-przemysłowemu, wymienia Castellum.AI. Uzupełniają je daleko idące sankcje w sektorze finansowym, które ograniczają dostęp rosyjskich banków do międzynarodowych rynków finansowych – na przykład poprzez wykluczenie ich z międzynarodowego systemu płatności Swift. Pozbawiają również rosyjski bank centralny dostępu do rezerw walutowych i rezerw złota przechowywanych w krajach G7.

Ałmaty w Kazachstanie. Filia rosyjskiego Alfabanku
Ałmaty w Kazachstanie. Filia rosyjskiego Alfabanku null Anatoly Weisskopf/DW

Haczyk polega na tym, że tylko sankcje nałożone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ są wiążące z punktu widzenia prawa międzynarodowego. I jest cały szereg państw jak Indie, Brazylia czy Chiny, które nie przyłączyły się do tych sankcji.

Brak alternatywy

Po co więc nakładać nowe sankcje, jeśli nie można osiągnąć celu, jakim jest zmiana postępowania państw?

– Żyjemy w epoce sankcji. Gdyby nie nałożono żadnych, byłoby to niczym milczące poparcie. Albo jakby w ogóle nie było reakcji na atak, który narusza prawo międzynarodowe – mówi DW Christian von Soest, ekspert w Niemieckim Instytucie Studiów Globalnych i Regionalnych (GIGA) i autor opublikowanej rok temu książki pt. „Sankcje. Potężna broń czy bezsilny manewr?”.

Według niego faktem jest, że sankcje nie doprowadziły do zmiany zachowania Rosji czy Iranu. Jednak USA i UE są w trakcie zaostrzania restrykcji. Według raportu „Wall Street Journal” Stany Zjednoczone przygotowują sankcje przeciwko wielu chińskim bankom w celu wykluczenia ich z globalnego systemu finansowego. Władze chcą zapobiec pomocy finansowej Pekinu dla rosyjskiej produkcji obronnej, donosi amerykańska gazeta finansowa, powołując się na „osoby zaznajomione ze sprawą”.

Także UE wprowadziła zmiany, które mają prowadzić do lepszego egzekwowania sankcji. Od stycznia 2023 r. ma pełnomocnika ds. sankcji, którym jest doświadczony dyplomata David O'Sullivan. – Jego zadaniem jest na przykład podróżowanie do krajów postsowieckich w sąsiedztwie Rosji i przekonywanie tamtejszych rządów do przestrzegania sankcji – wyjaśnia Christian von Soest.

– Obecnie istnieje również tak zwana klauzula „no Russia”, która ma na celu zmuszenie eksporterów do udowodnienia, że dostarczane towary, maszyny, pojazdy, części samochodowe, nie są wysyłane do Rosji. Znamy taką klauzulę końcowego przeznaczenia z ustawy o kontroli broni przeznaczonej do działań wojennej – dodaje ekspert ds. sankcji.

Presja narasta również w przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich. „ZEA stały się rajem dla obchodzenia irańskich i rosyjskich sankcji” – stwierdza amerykański think tank Atlantic Council. Dlatego też Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (FATF), międzynarodowy organ koordynujący utworzony przez G7, UE i OECD w celu zwalczania prania pieniędzy, umieściła Zjednoczone Emiraty Arabskie na tzw. szarej liście. Lista ta obejmuje kraje, co do których istnieje według FATF zwiększone ryzyko prania pieniędzy i finansowania terroryzmu.

– Generalnym problemem jest to, że zarówno Rosja, jak i Iran mają sposoby na obejście sankcji – mówi Christian von Soest. Teraz musimy zobaczyć, co przyniosą poszczególne działania.

Sankcje nie osłabiły rosyjskiej gospodarki

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Julia Nawalna: Rosja to nie Putin

Prezydent Rosji Władimir Putin  jest nieprzewidywalny i skory nawet do użycia broni jądrowej. „Nie wiemy, czego się po nim spodziewać” – powiedziała w wywiadzie dla niemieckiej agencji prasowej DPA Julia Nawalna, wdowa po zmarłym rosyjskim opozycjoniście Aleksieju Nawalnym.

W odniesieniu do użycia broni atomowej dodała: „Prawdopodobnie tak by zrobił”. Podobnie jak na początku rosyjskiej wojny z Ukrainą – wtedy Nawalna też nie spodziewała się ataku Putina ze względu na silne więzi łączące Rosję i Ukrainę. „Ale zdecydował się to zrobić. On napędza ludziom strach i trzyma ich w strachu. Nikt nie wie, co Putin zrobi jutro” – powiedziała, dodając, że nie jest pewna, czy szef Kremla naprawdę ma „mocną strategię”.

„Walka w sercu Europy”

Mówiąc o aresztowaniu podejrzanych o szpiegostwo rosyjskich agentów, Nawalna uznała to za kolejny znak, że Putin od dawna wszystkimi środkami prowadzi walkę w sercu Europy. „Putin nie zaczął teraz – robi to już cały czas. Wszczyna wojny, zabija swoich przeciwników” – powiedziała, dodając, że zawsze zakładała, iż w Europie jest wielu rosyjskich szpiegów. Wdowa po Aleksieju Nawalnym ubolewa tylko, że Europa nie dostrzegła zagrożeń ze strony Rosji znacznie wcześniej. „Wolałabym, żeby Europa tematyzowała to znacznie częściej i dużo wcześniej. Wtedy prawdopodobnie udałoby się zapobiec niektórym wojnom i morderstwom” – oceniła.

Grób Aleksieja Nawalnego w Moskwie
Grób Aleksieja Nawalnego w Moskwie null OLGA MALTSEVA/AFP/Getty Images

Kilka dni temu w Bawarii aresztowano dwóch obywateli niemiecko-rosyjskich podejrzanych o szpiegostwo i planowanie aktów sabotażu w Niemczech. Obaj przebywają w areszcie. W Polsce z kolei służby specjalne aresztowały mężczyznę, który miał pomagać rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu w planowaniu zamachu na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Walka z Putinem

W wywiadzie dla DPA Julia Nawalna po raz kolejny mówiła o zdecydowanej walce z Putinem i zaapelowała o silne wsparcie ze strony Zachodu. Podkreśliła, że ona sama się nie boi – nawet jeśli żyje z pewnym ryzykiem. „I to ryzyko wzrośnie, jeśli wykonam dobrą robotę” – wskazała.

47-letnia Nawalna dodała, że marzy o powrocie do ojczyzny. „Chciałabym mieszkać w Rosji. Moje dzieci marzą o powrocie do Rosji. Chcę iść na grób mojego męża. To dla mnie bardzo ważne. I mam nadzieję, że będę mogła to wkrótce zrobić” – powiedziała.

Aleksiej Nawalny zmarł 16 lutego br. w kolonii karnej na Syberii. Okoliczności jego śmierci nie zostały wyjaśnione. Według informacji zespołu Nawalnego w akcie zgonu jest mowa o „naturalnych” przyczynach. Bliscy Nawalnego mówią jednak o morderstwie.

Julia Nawalna otrzymała w piątek (19.04.2024) w Niemczech Nagrodę Wolności Mediów przyznawaną co roku przez czołowych przedstawicieli polityki i biznesu na Szczycie im. Ludwiga Erharda.

Tegoroczna Nagroda Wolności Mediów dla Julii Nawalnej
Tegoroczna Nagroda Wolności Mediów dla Julii Nawalnejnull Peter Kneffel/dpa/picture-alliance

Rosja to nie Putin  

Wdowa po Nawalnym pytana o wojnę w Ukrainie, stwierdziła, że na razie nie widzi rozwiązania. „Cały świat próbuje znaleźć sposób na rozwiązanie tego problemu i nikt jeszcze go nie znalazł”, dlatego nie będzie łatwego rozwiązania. Ma nadzieję na pojednanie między Rosjanami i Ukraińcami, ale „Putin doprowadził oba kraje do sytuacji, w której bardzo trudno będzie odbudować relacje” – podkreśliła.

A kiedy opozycja w Rosji będzie wystarczająco duża, aby zdestabilizować Putina? „Naprawdę mam nadzieję i wierzę, że stanie się to znacznie szybciej niż się spodziewamy” – odpowiedziała, dodając, że wielu ludzi jest już zmęczonych wojną. „Nie popierają wojny, ale bardzo boją się to głośno powiedzieć, bo jeszcze tego samego dnia może ich to wpędzić do więzienia”. Jednak Julia Nawalna ma nadzieję, że naród rosyjski jeszcze bardziej się zmobilizuje. „Jeśli rząd będzie próbował jeszcze więcej ludzi zmobilizować do wojny, opór będzie wzrastał”. Rosja to nie Putin – zaznaczyła opozycjonistka. W kraju jest wielu aktywistów antywojennych i antyputinowskich i potrzebują oni wsparcia z Zachodu – podkreśliła.

(DPA/dom)

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Pogrzeb Aleksieja Nawalnego

Chińczycy powstrzymują Rosjan przed wymachiwaniem nuklearną szabelką

Prawie pół życia zajmuje się Pan relacją Rosja-Chiny. Czego można się dziś spodziewać po tym sojuszu/niesojuszu?

Dobre określenie sojusz/niesojusz. Tak naprawdę nie do końca wiadomo, jak to z nim jest. Na pewno nie jest to formalny, traktatowy sojusz. Ale z politycznego punktu widzenia ewidentnie coś w rodzaju sojuszu.

Niestety jest to trwały i stabilny układ. Opiera się na trzech filarach. Pierwszy to wzajemne zabezpieczanie tyłów strategicznych. Rosja jest dla Chin spokojem od północy, a Chiny dla Rosji – od wschodu. To było widać w Buczy, gdzie mordowały pułki chabarowskie. Gdyby Rosja miała problem z Chinami, te pułki stałyby nad Amurem, a nie zabijały ukraińskich cywilów.

Czyli podejrzenia, że Chiny mogą zająć Syberię, należy włożyć między bajki?

Ja to nazywam geopolityką starego górala. Chiny zajmujące Syberię to myślenie życzeniowe. Nic takiego nie nastąpi. Chiny nie planują rekonkwisty Syberii, przynajmniej dopóki Rosja będzie miała broń atomową i istnieć będą Stany Zjednoczone jako mocarstwo. Prawda jest taka, że Chiny są dziś mocno prorosyjskie, co z kolei jest podstawowym problemem, jaki Polska ma z Chinami.

Cały Zachód ma ten problem.

Tak, ale dla Polski ma on znaczenie egzystencjalne, bo Zachodowi Rosja nie zagraża, a nam tak.

Drugim filarem relacji rosyjsko-chińskich jest antyamerykanizm, czyli chęć przekształcenia obecnego porządku międzynarodowego w multipolarny, wielobiegunowy. Tu Chiny i Rosja są strategicznymi sojusznikami.

To są dwa absolutnie fundamentalne filary. Mniej istotny jest trzeci, czyli współpraca gospodarcza. Rosja była kiedyś głównym dostawcą broni dla Chin, ale dzisiaj Chiny aż tyle broni nie potrzebują. Od dekady Rosja jest głównym dostawcą ropy, gazu i węgla do Chin. Najważniejsza jest ropa.

Chińskie obawy przed sankcjami

A jak istotne dla Chin są obawy, że mogłyby stracić rynki światowe, angażując się po stronie Rosji w jej wojnie przeciw Ukrainie?

Chińczycy nie chcą oberwać sankcjami wtórnymi. Rubla chcą zarobić, ale i cnoty nie stracić. Na razie im to wychodzi. Przynajmniej formalnie stosują się do sankcji. Chińskie firmy zawieszają, albo ograniczają działalność w Rosji. Albo przechodzą do szarej strefy, wpół legalnie, przez pośredników, ale nie da się, czy też nie chce się ich złapać za rękę.

Chiny pomagają Rosji mocno tam, gdzie nie ma sankcji. Ale robią to tak, by się nie rzucało w oczy. Sprzedają Rosji ciężarówki, koparki, sprzęt budowlany. Na ten temat jest świetny raport Atlantic Council, a w nim taka niesamowita statystyka: wzrost eksportu koparek z Chin do Rosji o 4708 procent! To właśnie chińskie koparki pomogły zbudować Linię Surowikina, która zatrzymała ukraińską kontrofensywę. Tak pomagają Chińczycy.

Michał Lubina, profesor w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego
Michał Lubina, profesor w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiegonull Aureliusz M. Pedziwol/DW

Czy dla Chin istnieją jakieś czerwone linie? Takie, że gdyby Rosjanie je przekroczyli, Pekin powie: „Hola, hola, stop! Kończymy współpracę”?

Nie! Aż tak, że kończy się współpraca, to na pewno nie. Natomiast Chińczycy powstrzymują Rosjan przed wymachiwaniem nuklearną szabelką. To im się zdecydowanie nie podoba. To jeden z niewielu obszarów, gdzie Zachód i Chiny mówią podobnym głosem.

Poza tym Chiny udają, że nie pomagają Rosji, a Zachód udaje, że im wierzy. Ukraina zresztą też udaje, że Chiny nie wspierają Rosji. Dzięki temu jest przestrzeń do współpracy dyplomatycznej. Bo gdyby otwarcie powiedzieć, że Chiny wspierają Rosję, mogłyby ją wesprzeć jeszcze bardziej, na przykład dostarczając jej pociski artyleryjskie. A dopiero wtedy zrobiłoby się nieprzyjemnie. Lepiej więc grać w tę grę.

Tajwan jest dla Pekinu ropiejącą raną

A jakie znaczenie ma dla Chin wojna Rosji przeciw Ukrainie w kontekście ich ciągot do podbicia Tajwanu?

Te dwie rzeczy są ze sobą powiązane, choćby nie wiem jak Chińczycy się zarzekali, że nie, bo Tajwan jest częścią Chin, a Ukraina jest niepodległa, czy też formalnie niepodległa. Bo to, że Chiny chcą zdobyć Tajwan, jest oczywiste. Mówią to całkiem otwarcie, to ich cel strategiczny, nie zrezygnują z niego.

A względy ekonomiczne?

Względy ekonomiczne są tu wtórne. Tajwan jest dla Pekinu ropiejącą raną, ostatnią pozostałością czasów kolonialnych, czyli „stu lat państwowego upokorzenia”, jak nazywany jest ten okres od 1842 roku, przegranej Chin z Wielką Brytanią w pierwszej wojnie opiumowej, do 1949 roku, gdy Mao Zedong proklamował Chińską Republikę Ludową. Skończył się, ale bez Tajwanu. Chińczycy mają na tym punkcie obsesję. Według nich Tajwan jest bowiem częścią Chin, Taiwan shi Zhongguo de yi bufen. I to jest bardzo istotne.

A ekonomia? Też jest ważna, bo Tajwan produkuje najnowsze półprzewodniki, od których jest uzależniony niemal cały świat. Gdyby więc Chinom udało się capnąć Tajwan, byłby to dla nich ogromny skok technologiczny.

O ile przy okazji nie zbombardują fabryk.

O ile Tajwańczycy tych fabryk nie wysadzą. Chińczycy ich nie zbombardują. Prędzej Amerykanie.

To jest dodatkowy argument, żeby nie zdobywać Tajwanu militarnie, tylko sposobem. Ale duma narodowa jest dla Chińczyków ważniejsza niż półprzewodniki.

Tajwan. Ćwiczenia marynarki wojennej w bazie Tsoying
Tajwan. Ćwiczenia marynarki wojennej w bazie Tsoying null MANDY CHENG/AFP/Getty Images

Rosyjskie poszukiwania na globalnym Południu

Pan się zajmuje także Birmą…

W Birmie jestem absolutnie zakochany, to jest mój drugi obszar działalności intelektualnej. Trudniejszy, bo Birma jest pogrążona w wojnie domowej. Teraz, po zamachu stanu z 2021 roku jest szczególnie źle. Jednym z nieoczekiwanych następstw rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest intensyfikacja relacji Rosji z Birmą.

Rosja szuka alternatyw, które mają jej zastąpić Europę?

Dokładnie tak. To jest część procesu jej wychodzenia na globalne Południe. Rosja to nazywa większością świata, czy też globalną większością.

Bo jak się weźmie „tylko” Chiny i Indie…

…a do tego jeszcze Afrykę…

…i Amerykę Południową to się ma rzeczywiście większość.

To oczywiście jest większość świata. Ale wcale nie jest aż tak dobrze, jak życzyliby sobie tego Rosjanie. Rosję tak naprawdę otwarcie popierają tylko Korea Północna, Erytrea… i jeszcze Birma. A raczej rządząca w Birmie junta, bo już nie społeczeństwo. I to już właściwie wszystko. Reszta jest neutralna, ewentualnie życzliwie neutralna.

Jak wielka jest Birma? Na mapie świata nie robi wielkiego wrażenia.

Bo mapy kłamią, to już wiemy od Wisławy Szymborskiej. Birmę widzimy wtłoczoną między Indie a Chiny i dlatego wydaje się taka mała. A to jest drugie pod względem wielkości państwo Azji Południowo-Wschodniej, większa jest tam tylko Indonezja. Birma to 677 tysięcy km kwadratowych.

Dwa razy tyle, co Polska. A ludność?

Słabiutko. W 2014 roku były to 52 miliony. Teraz pewnie z 50 milionów, bo z powodu wojny domowej pouciekali. Z azjatyckiej perspektywy 50 milionów to niemal żart.

Prezydent Władimir Putin i mjanmański generał, głównodowodzący sił zbrojnych Min Aung Hlaing podczas forum gospodarczego we Władywostoku we wrześniu 2022 r.
Prezydent Władimir Putin i mjanmański generał, głównodowodzący sił zbrojnych Min Aung Hlaing podczas forum gospodarczego we Władywostoku we wrześniu 2022 r.null TASS News Agency Host/AP Photo/picture alliance

Daleki Wschód pełen punktów zapalnych

Jak Pan widzi przyszły rozwój w tym regionie? Region to chyba złe słowo; mówimy o jednej czwartej, może nawet jednej trzeciej świata.

Nie ma na to dobrej nazwy. Ja po polsku po staremu mówię Daleki Wschód, ale w świecie to określenie jest już politycznie niepoprawne. Dawniej mówiono Azja-Pacyfik, ale i ten termin powoli odchodzi do lamusa. Jest Azja Wschodnia, ale to znów zbyt wąskie pojęcie. Amerykanie forsują Indo-Pacyfik, ale przeciwko temu ostro protestują Chińczycy.

Ale rozmawiamy po polsku, a zatem używając terminu Daleki Wschód, odpowiem jak politolog, a nie jak birmański wróżbita. Czyli rozczarowująco. Dziś jest to więc obszar stabilności i rozkwitu. Ale osiągnięto je na zasadzie zawieszenia konfliktów. Nie ma drugiego obszaru na świecie, gdzie byłoby tyle punktów zapalnych, które w każdej chwili mogą wybuchnąć i doprowadzić do reakcji łańcuchowej. Tajwan jest jednym z nich. Drugi to podzielona Korea. Kolejny to spory terytorialne między Chinami a Japonią. A także między Chinami a pozostałymi krajami Morza Południowochińskiego: Wietnamem, Indonezją, Malezją, Filipinami.

Wewnątrz Chin?

Nie, tam problemów już nie ma. Ujgurzy spacyfikowani, Tybetańczycy także.

Ale na zewnątrz jest jeszcze Azja Południowa. Indie i Pakistan, czyli spór o Kaszmir. Indie i Chiny, czyli granica w Himalajach. Przecież tam ciągle coś się dzieje. Jest mnóstwo obszarów, które w każdej chwili mogą wybuchnąć i będziemy mieli konflikt światowy.

Deng Xiaoping, który był de facto przywódcą Chin w latach 80., miał takie powiedzenie wobec Japonii: „Zostawmy to przyszłym pokoleniom”. Ale jak długo można zostawiać problemy przyszłym pokoleniom?

Pan mawia, że Chińczycy mają czas.

Chińczycy mają czas, jeżeli czas jest po ich stronie. W wypadku Tajwanu tak nie jest. Tam czas działa na korzyść Tajwańczyków, bo są faktycznie niepodlegli.

Czyli Chińczycy nie mogą czekać stuleci?

Właśnie. Generalnie ta zasada działa tylko do pewnego momentu. Odkładanie problemów na przyszłość jest jakimś sposobem, ale w końcu trzeba je jednak kiedyś rozwiązać.

Ach zapomniałem jeszcze o konflikcie terytorialnym między Japonią a Koreą Południową, teoretycznie sojusznikami. Gdzie w tej Azji nie podrapać, to mamy problemy i rafy, które mogą wszystko wywrócić.

Nie wymienił Pan też Sachalina i Wysp Kurylskich…

Ano tak, rzeczywiście. Japonia bardzo chętnie by je odzyskała. Ale Rosja jest mocarstwem nuklearnym.

I tu się kończy dyskusja?

Przynajmniej na razie. Oczywiście, gdyby Rosja przegrała wojnę na Ukrainie, to Japończycy bardzo chętnie by się tym zajęli. Ale jeszcze nie teraz.

I tym open endem musimy zakończyć. Serdecznie Panu dziękuję za rozmowę.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Rozmawial: Aureliusz M. Pędziwol

Rozmowa przeprowadzona 4 marca 2024 roku w Mikołajkach podczas IX Europejskiego Kongresu Samorządowego zorganizowanego przez Instytut Studiów Wschodnich z Warszawy.

* Politolog, publicysta i podróżnik Michał Lubina (rocznik 1984) jest profesorem w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Napisał dziesięć książek, w tym: „Niedźwiedź w cieniu smoka. Rosja-Chiny 1991-2014” i “Russia and China: a political marriage of convenience”. Niedawno w wydawnictwie Szczeliny ukazała się jego najnowsza publikacja: „Chiński obwarzanek. Od Tajwanu po Tybet, czyli jak Chiny tworzą imperium”.

Rosja. Powódź w Orsku – relacje mieszkańców

Topnienie śniegu w górach Ural i ulewne deszcze doprowadziły do powodzi w kilku regionach Federacji Rosyjskiej. Najbardziej ucierpiało miasto Orsk nad rzeką Ural w regionie Orenburga, gdzie przerwany został wał przeciwpowodziowy. W ciągu kilku dni poziom wody osiągnął dwa metry, a zalaniu uległy domy jednorodzinne i pierwsze piętra bloków mieszkalnych. Ponad 6400 osób ewakuowano, co najmniej dwie zginęły. W całym regionie pod wodą znalazło się w sumie ponad 10 tysięcy budynków.

Co mówią ludzie o przerwaniu tamy

Jekaterina z Orska opowiada, że jej rodzice mieszkają w pobliżu wału. Rankiem 5 kwietnia zauważyli nieszczelne miejsca, wieczorem powstała już tam dziura. W ciągu trzech godzin dom znalazł się pod wodą.

Ewakuacja mieszkańców Orska
Ewakuacja mieszkańców Orska po pęknięciu wału przeciwpowodziowego null Russian Ministry of Emergency/Anadolu/picture alliance

Jekaterina z rodziną zdołała znaleźć na jakiś czas schronienie u przyjaciół w pobliżu Orska. Ma nadzieję, że uda jej się uratować część dobytku, kiedy woda się cofnie. Naprawy będą się jednak mogły zacząć zapewne dopiero po ustaleniu przez władze rozmiaru szkód. – Są dziesiątki tysięcy takich domów. Nie wiadomo, kiedy przyjdzie nasza kolej. Ale gdzie mamy mieszkać? Poza tym pomoc finansowa zupełnie nie wystarczy na odbudowę – mówi.

Również dom Jeleny Matwiejewskiej w Orsku został zalany. – Pierwsze piętro znalazło się pod wodą, ale część sprzętów domowych udało się przenieść na drugie – opowiada. Teraz do domu wrócili jej mąż i syn, żeby go pilnować, ponieważ w okolicy widziano rabusiów.

Spontaniczna manifestacja w Orsku

Matwiejewska należy do grupy inicjatywnej, której udało się porozmawiać z gubernatorem regionu Orenburga Denisem Paslerem. – Odłożyć wszystkie telefony! – tymi słowami rozpoczął on spotkanie z ofiarami powodzi. Rozmowa odbyła się 8 kwietnia w gmachu urzędu miasta, przed którym stał w tym czasie tłum kilkuset wzburzonych ludzi. Niektórzy krzyczeli „hańba!”, żądając ustąpienia władz miasta, inni nagrali film, na którym zgodnym chórem wołali „Putinie pomóż!”.

Spontaniczną demonstrację natychmiast otoczyła policja. Funkcjonariusze mówili, że zgromadzenie jest nielegalne. Wzburzony tłum uparcie powtarzał jednak, że służby miejskie nie były przygotowane do powodzi i że już kilka dni przed katastrofą zauważono przecieki w tamie.

Rosyjskie miasto pod wodą. Mieszkańcy protestują

Według Matwiejewskiej jedna z uczestniczek spotkania z gubernatorem wyraziła podejrzenie, że jedną z przyczyn powodzi mogły być machlojki lokalnego kierownictwa: – Jakaś młoda kobieta opowiadała Denisowi Paslerowi, że jej dziadek brał udział w budowie wału i że musiał zawieźć połowę żwiru i materiału budowlanego na prywatną budowę burmistrza. Gubernator twierdził jednak, że przyczyną katastrofy była „nadzwyczajna powódź”. Władze Orska obiecują w tej chwili ludziom pomoc: do 100 tysięcy rubli (około 1000 euro) dla tych, których domy zostały zalane w całości, a w pozostałych przypadkach od 10 000 do 50 000 rubli (około 100–500 euro).

Zarzuty władz wobec mieszkańców

Kreml zareagował raczej powściągliwie na wydarzenia w Orsku. Rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow powiedział, że prezydent nie zamierza odwiedzić regionów dotkniętych powodzią, ale cały czas zajmuje się tym tematem.

Na zlecenie Putina do obwodu orenburskiego poleciało już kilku ministrów. Jedna z wypowiedzi ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Aleksandra Kurenkowa wzburzyła jednak ludzi jeszcze bardziej. Powiedział on, że już tydzień przed powodzią zapowiedziano ewakuację. – Zbywano to jednak jako żart – mówił Kurenkow. Utrzymywał, że przez tydzień próbowano przekonać lokalnych mieszkańców, by zgodzili się na ewakuację.

Miasto Orsk najbardziej ucierpiało wskutek powodzi
Miasto Orsk najbardziej ucierpiało wskutek powodzinull Sergei Medvedev/TASS/dpa/picture alliance

Tymczasem urząd miasta zapewniał mieszkańców jeszcze w przeddzień katastrofy, że tama wytrzyma. Burmistrz Wasilij Kozupica pisał 3 kwietnia w swoim kanale na Telegramie, że dokonał inspekcji wału, rozmawiał z mieszkańcami, a ci nie boją się zalania. Rosyjskie federalne władze śledcze wdrożyły jednak postępowanie w sprawie zaniedbania i naruszenia przepisów budowlanych. Przyczyny przerwania wału upatrują w nierealizowaniu niezbędnych prac konserwacyjnych.

Władze federalne nie chcą jednak wziąć odpowiedzialności za usunięcie skutków katastrofy – twierdzi rosyjski politolog Abbas Galjamow. Jego zdaniem w autorytarnej Rosji, gdzie tłumi się wszelkie protesty społeczne, władze coraz bardziej zatracają „ludzkie przymioty”.

– Na najwyższych szczeblach okopali się ludzie, którzy uznają tylko logikę pionowej struktury władzy i zapomnieli, że również społeczeństwo jest podmiotem – wskazuje ekspert. Nie spodziewa się on, że władze podwyższą zapomogi dla ofiar powodzi. Pierwszeństwo ma bowiem finansowanie rosyjskiej wojny z Ukrainą. Lokalne władze szacują obecnie szkody wyrządzone przez powódź w regionie Orenburga na ponad 20 miliardów rubli (około 200 milionów euro).

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW

Rosja po zamachu: społeczność tadżycka w strachu. „Próbują mnie zastraszyć”

„Jesteś Tadżykiem? Jeśli tak, odwołaj przejazd”. Po piątkowym ataku terrorystycznym w Krasnogorsku pod Moskwą wielu taksówkarzy dostaje od klientów takie właśnie wiadomości. W ataku zginęło co najmniej 139 osób – albo zostały zastrzelone z bliskiej odległości, albo udusiły się dymem, gdy terroryści podpalili salę Crocus City Hall, gdzie tłum zgromadził się na koncercie.

W tym tygodniu Sąd Rejonowy dla dzielnicy Basmannyj w Moskwie aresztował osiem osób, w tym siedem pochodzenia tadżyckiego, podejrzanych o popełnienie i współudział w największym ataku terrorystycznym, jakiego Rosja była świadkiem w ostatnich dziesięcioleciach. Podczas gdy Kreml oskarża Ukrainę, Państwo Islamskie, znane również jako ISIS, przyznało się do ataku i opublikowało nagrania rzezi z kamer osobistych.

Narodowość podejrzanych wywołała wrogą debatę na temat zaostrzenia przepisów migracyjnych i doprowadziła do wzrostu ksenofobii wobec społeczności środkowoazjatyckiej pracującej i mieszkającej w Rosji, zwłaszcza obywateli Tadżykistanu.

Azjaci w Rosji doświadczają ksenofobii

Jak podaje rosyjski niezależny serwis Baza, w następstwie zamachu diaspora tadżycka odradza obywatelom Tadżykistanu w Rosji wychodzenie wieczorami z domów. Co więcej, niektóre państwa Azji Środkowej, jak np. Kirgistan, ostrzegają swoich obywateli przed wyjazdami do Rosji.

Chociaż ksenofobia od dawna stanowi w Rosji zagrożenie dla migrantów z Azji Środkowej, wielu mieszkających tam Tadżyków, którzy rozmawiali z DW po ataku, obawia się, że sytuacja będzie tylko gorsza.

Alisher, pracownik ochrony z Tadżykistanu, obecnie mieszkający w Petersburgu, opowiada DW, jak po ataku na ulicy podeszli do niego nieznajomi: „Kiedy zapytali mnie o moje pochodzenie i czy wspieram terrorystów, odpowiedziałem bez żadnego akcentu, że jestem obywatelem Rosji. Dali mi spokój. Jestem tu legalnie, ale ci, którzy są tu bez dokumentów, boją się deportacji”.

Niektóre rosyjskie skrajnie prawicowe i prowojenne kanały telegramowe zostały zalane mściwymi treściami nawołującymi do przemocy i deportacji migrantów z Azji Środkowej i całych ich rodzin.

Przed atakiem Abdullo, sprzedawca owoców na jednym z moskiewskich targów, i inny obywatel Tadżykistanu, opowiadali DW, że czasami dostają w serwisach społecznościowych ksenofobiczne wiadomości. Ale po zeszłym piątku stało się to bardziej intensywne.

„W Internecie próbują mnie zastraszyć, aby mnie zmusić do opuszczenia Rosji. Ale nie biorę tego pod uwagę, ponieważ w Tadżykistanie nie stać mnie na dobre życie” – mówi.

Obelgi wobec mieszkańców Azji Środkowej również przerodziły się w czyny fizyczne. W Błagowieszczeńsku na wschodzie Rosji podpalono kawiarnię prowadzoną przez obywateli Tadżykistanu. W Kałudze, mieście oddalonym o 200 km od Moskwy, nieznani sprawcy pobili trzech obywateli Tadżykistanu. Od ubiegłej soboty na lotnisku w celu kontroli przetrzymywana jest grupa przybyłych do Rosji obywateli Kirgistanu. Rosyjska państwowa agencja RIA Novosti twierdzi, że kontrole imigrantów mogą zostać zaostrzone.

Kontrole policyjne i zatrzymania

Dyskryminacji dopuszczają się jednak nie tylko zwykli ludzie. Rosyjski niezależny serwis Mediazona podał, że w ciągu dwóch dni po tragedii w Crocus City Hall organizacje praw człowieka otrzymały od migrantów z Azji Środkowej ponad 2500 skarg dotyczących kontroli policyjnych i bezprawnych zatrzymań. Według tych doniesień dziesiątki osob były torturowane i deportowane.

Po zamachu rosyjscy decydenci nawołują też do wprowadzenia ograniczeń wjazdu i cyfrowej kontroli migrantów.

Wg władz rosyjskich wśród podejrzanych o dokonanie zamachu są Tadżykowie
Wg władz rosyjskich wśród podejrzanych o dokonanie zamachu są Tadżykowienull Sefa Karacan/Anadolu/picture alliance

„Podejrzani, o których donoszą media, to migranci. A to rodzi problem polityki migracyjnej. Problem jest już dawno za nami. Informacje o przestępstwach popełnianych przez migrantów pojawiają się w mediach niemal codziennie” – napisał w niedzielę na swoim kanale telegramowym Siergiej Aksionow, lider okupacyjnych władz zaanektowanego przez Rosję Krymu.

Temur Umarov, pracownik Carnegie Russia Eurasia Centre, przyznał DW, że choć Moskwa chce utrzymać dobre stosunki ze swoim wieloletnim sojusznikiem Tadżykistanem, nie może też ignorować oburzenia społeczeństwa w Rosji.

„Dlatego Putin podkreśla, że ​​terroryści nie mają narodowości, ale to nie znaczy, że społeczeństwo ma taką samą postawę. Rosyjski rząd musi pokazać, że radzi sobie z tym problemem, ponieważ niektórzy ludzie nie będą wyciągać wniosków o różnicach między radykalnymi islamistami a migrantami zarobkowymi i będą wywierać presję na rząd, aby ograniczył liczbę migrantów” – stwierdził analityk.

Jaka przyszłość czeka migrantów z Azji?

Większość migrantów z Azji Środkowej przyjeżdża do Rosji do pracy jako taksówkarze, dozorcy i robotnicy budowlani. Według ustaleń Instytutu Badań Demograficznych Rosyjskiej Akademii Nauk w 2023 roku w Rosji przebywały ponad 3 mln tadżyckich migrantów.

Choć Umarov przyznaje, że ​​zamach będzie miał wpływ na Azjatów w Rosji zarówno pod względem prawnym, jak i codziennym, wątpi też, czy państwo rosyjskie może sobie pozwolić na odcięcie napływu migrantów. Rosyjska gospodarka w dużym stopniu opiera się na sile roboczej z Azji Środkowej.

„Nie sądzę, żeby można było zmienić tę sytuację, bo nie ma wystarczającej liczby Rosjan w odpowiednim wieku, którzy byliby w stanie zastąpić 5-6 mln migrantów rocznie, z uwagi na pogarszającą się sytuację demograficzną. Będzie cudem, jeśli Rosji uda się wyrzucić migrantów i zastąpić ich Rosjanami” – podsumował.

Imiona obywateli Tadżykistanu, którzy wystąpili w tekście, zostały zmienione w celu ochrony ich tożsamości.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Walka z terroryzmem. Dlaczego służby wywiadowcze dzielą się swoją wiedzą?

Tajne służby, jak sama nazwa wskazuje, pracują dyskretnie. Zbierają informacje, które służą bezpieczeństwu narodowemu lub mają zapewnić ich rządom przewagę informacyjną przy podejmowaniu decyzji politycznych.

W tym celu można również szpiegować sojuszników – amerykańska służba wywiadu zagranicznego NSA inwigilowała więc nawet przez wiele lat smartfona niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Waszyngton wolałby zapewne, żeby ta sprawa nigdy nie wyszła na światło dzienne.

W innych sytuacjach natomiast tajne służby dzielą się swoją wiedzą. Na przykład Stany Zjednoczone przekazały 23 lutego 2022 roku Niemcom i innym europejskim partnerom uzyskane przez siebie informacje, według których Rosja miała następnej nocy rozpocząć inwazję na Ukrainę.

W związku z atakiem terrorystycznym 22.03.2024 w Krasnogorsku pod Moskwą zaszedł nawet znacznie rzadszy przypadek, że Amerykanie podzielili się informacjami z państwem, które zdecydowanie nie uchodzi za ich sojusznika.

Jakie informacje USA przekazały Rosji?

7 marca ambasada Stanów Zjednoczonych w Moskwie ostrzegła przebywających tam Amerykanów, że „ekstremiści mają konkretne plany zaatakowania dużych zgromadzeń ludzi w Moskwie, w tym koncertów”. Zaleciła unikanie imprez masowych przez 48 godzin.

W rzeczywistości domniemani islamiści uderzyli dopiero 15 dni później – poza tym jednak treść ostrzeżenia pasowała do zamachu na Crocus City Hall, który pochłonął ponad 130 ofiar śmiertelnych.

Po zamachu rosyjskie państwo wezwało do publicznego okazywania żałoby – jak tu w eksklawie kaliningradzkiej
Po zamachu rosyjskie państwo wezwało do publicznego okazywania żałoby – jak tu w eksklawie kaliningradzkiejnull Vitaly Nevar/TASS/dpa/picture alliance

 

Już kilka godzin po pierwszych telefonach alarmowych rzeczniczka Narodowej Rady Bezpieczeństwa w Białym Domu Adrienne Watson odniosła się do ostrzeżenia z 7 marca.

– Rząd amerykański przekazał te informacje także instancjom rosyjskim, zgodnie z naszą realizowaną od dawna polityką „obowiązkowego ostrzegania” – oświadczyła. Publicznie nie podano jednak innych szczegółów ani źródła informacji wywiadowczej.

Na ile poważnie Rosjanie potraktowali ostrzeżenie?

Ewidentnie nie dość poważnie – uważa również badacz terroryzmu w londyńskim King's College, Peter Neumann: – Przemawia za tym fakt, że Władimir Putin wystąpił publicznie, odrzucając to ostrzeżenie jako propagandę. Powiedział w zasadzie tyle, że jest to jakby wojna psychologiczna Amerykanów, którzy chcą go w ten sposób zbić z tropu, i w ogóle nie potraktował tego poważnie – wskazał Neumann w rozmowie z radiostacją Deutschlandfunk.

Centrala rosyjskiego wywiadu FSB w Moskwie
Centrala rosyjskiego wywiadu FSB w Moskwienull Maxim Shemetov/File Photo/REUTERS

 

Czy przekazywanie informacji w czasach wojny jest rzeczą oczywistą, czy niezwykłą?

Stany Zjednoczone nie są wprawdzie stroną wojny w Ukrainie, ale traktują Rosję jako zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa narodowego – rządzący na Kremlu Władimir Putin regularnie bowiem wysuwa groźby pod adresem Waszyngtonu.

– Zakładam, że Amerykanie upublicznili to ostrzeżenie także dlatego, że obecnie nie prowadzą już współpracy z rosyjskimi tajnymi służbami – mówi Michael Götschenberg, ekspert do spraw bezpieczeństwa niemieckiego nadawcy publicznego ARD.

– W zasadzie jest tak, że państwa ostrzegają się wzajemnie o mających nastąpić lub planowanych zamachach terrorystycznych, kiedy się czegoś o nich dowiedzą. Tak było wcześniej również we współpracy z tajnymi służbami rosyjskimi. Sądzę jednak, że tej współpracy zaniechano z powodu wojny prowadzonej przez Rosję przeciwko Ukrainie – dodaje Götschenberg w rozmowie z DW.

Jak ścisła jest współpraca wywiadów w sprawie międzynarodowego terroryzmu?

Takie ugrupowania jak odłam Państwa Islamskiego (IS) – Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (ISPK) działają ponad granicami państw – czego dowodzą najnowsze zamachy w Rosji, Iranie i Afganistanie. Dlatego sprawą decydującą dla bezpieczeństwa publicznego jest to, żeby współpracowały ze sobą również zapobiegające takim atakom służby w różnych krajach.

Kerman w Iranie. 3 stycznia dwaj zamachowcy-samobójcy, przypuszczalnie z ISPK, zabili prawie sto osób
Kerman w Iranie. 3 stycznia dwaj zamachowcy-samobójcy, przypuszczalnie z ISPK, zabili prawie sto osób null MEHR/AFP

 

W ocenie Götschenberga w zasadzie dobrze się to udaje: – Zwłaszcza zachodnie tajne służby konsekwentnie wymieniają się informacjami i przekazują sobie poszlaki, którymi zajmują się następnie poszczególne organy dochodzeniowe. Często okazuje się, że poszlaki są bezprzedmiotowe. Ale tam, gdzie jest coś do odkrycia, prowadzi się dochodzenie i zatrzymuje podejrzanych.

Czy tak było już zawsze?

Amerykańskie służby wywiadowcze powołują się w dostępnej publicznie dyrektywie w sprawie obowiązkowego ostrzegania na ustawę o służbie wywiadowczej z 1947 roku oraz na dekret prezydenta Ronalda Reagana z 1981 roku. Według Michaela Götschenberga intensywność, z jaką rzeczywiście przekazuje się takie informacje, zwiększyła się przede wszystkim w ostatnich latach.

– Zasadniczo trzeba powiedzieć, że bardzo dużą rolę odegrał 11 września – podkreśla. – Powiedziano, że nie wolno znów dopuścić do tego, żeby nie przekazywano ważnych wskazówek. I tak jest do dziś.

Czy niemieckie służby wywiadowcze są dobrze przygotowane do działań ISPK?

Zdaniem Götschenberga niemieckie władze dobrze się w ostatnich latach spisały, jeśli chodzi o ISPK: – W minionych dwóch latach ustawicznie mieliśmy do czynienia z sytuacjami, w których zwolenników ISPK podejrzewano o planowanie zamachów. Udawało się krzyżować te plany już we wczesnym stadium – wskazuje ekspert.

Zabezpieczenia wokół katedry w Kolonii na przełomie 2023 i 2024 roku po ostrzeżeniach o możliwym zamachu ISPK
Zabezpieczenia wokół katedry w Kolonii na przełomie 2023 i 2024 roku po ostrzeżeniach o możliwym zamachu ISPK null Thomas Banneyer/dpa/picture alliance

 

W Kolonii domniemani zwolennicy ISPK wybrali sobie jako możliwe cele niezwykle popularną wśród turystów katedrę oraz festyn. Zaledwie tydzień temu śledczy w Gerze w Turyngii ujęli dwóch mężczyzn, którzy pod egidą ISPK mieli planować zamach na szwedzki parlament.

Badacz terroryzmu Peter Neumann w rozmowie z Deutschlandfunk wskazał, że według Europolu od 7 października – czyli ataku islamistycznego ugrupowania terrorystycznego Hamas na Izrael – liczba prób zamachów w Europie gwałtownie wzrosła: – Dzięki Bogu nic się nie stało, ale te próby są coraz częstsze. Jego zdaniem „niekiedy to również kwestia szczęścia, że nie wydarza się nic złego”.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Prasa o zamachu pod Moskwą: cios w rosyjski system

Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ocenia: „Zamach na salę koncertową nieopodal Moskwy jest odstręczającą zbrodnią, a wysoka liczba ofiar jest wstrząsająca. Było to właściwe i na miejscu, że rząd Niemiec i inne władze zachodnie potępiły ten czyn. Przy wszelkich głęboko sięgających różnicach zdań (…) nie powinno powstać wrażenie schadenfreude. (…) Trudno będzie z pytaniem o winnych. Putin i jego pomocnicy próbują powiązać z tym Ukrainę. Zachód wierzy za to w winę Państwa Islamskiego. (…) Zamachom terrorystycznym nie da się łatwo zapobiec. W tym przypadku można jednak podejrzewać, że poprzez wojnę i polityczne represje, rosyjski aparat bezpieczeństwa był mocno obciążony, o ile nie rozproszony. Putin nie uczynił Rosji silniejszą, jak ciągle utrzymuje, tylko bardziej podatną na zranienie”.

Wydawana w Monachium gazeta „Sueddeutsche Zeitung” uważa, że zamach pod Moskwą to uderzenie w rdzeń rosyjskiego systemu. „Reżim traci kontrolę nad swoim obrazem wroga. (…) Dlatego atak terrorystyczny na salę koncertową jest nie tylko tragedią, ale też zagrożeniem dla reżimu, który zmienił znaczenie pojęcia terror i skierował go – wzbogacony o mit rzekomej walki z faszyzmem – na ukraińskiego sąsiada. Z punku widzenia Putina terroryści walczą w zakładach Azow w Mariupolu i rządzą w Kijowie. To, że rosyjskie państwo ma do czynienia nie tylko z tym przeciwnikiem, ale też z zagrożeniem islamistycznym, które w dodatku może pochodzić ze związanego z rosyjską traumą Afganistanu, tak być nie może (…). Prezydent nie pozwoli, by było tak dłużej”.

W dzienniku „Neue Osnabruecker Zeitung” czytamy: „Rosyjski rząd i Państwo Islamskie walczą o kontrolę nad opowieścią o śmierci. Jeśli Kreml przeforsuje, przynajmniej we własnym kraju, swoją narrację, będzie to też lekcją politycznej przemocy. Dezinformacja jest już być może potężniejszą bronią niż kałasznikowy terrorystów. To straszne dla bliskich ofiar. Po tym, jak ich bliscy zostali zamordowani dla celów politycznych, będą oni teraz – nawet zanim zostaną pochowani – po raz drugi wykorzystani – przez propagandę Putina”.

„Zjawa powraca do Europy. Zjawa islamistycznego terroru” – czytamy w gazecie „Rhein Neckar Zeitung”. „Nawet jeśli prezydent Putin dopatruje się śladu wiodącego do Ukrainy, to eksperci uważają, że sprawstwo Państwa Islamskiego jest bardziej prawdopodobne. Nie byłby to pierwszy zamach islamistów w Rosji. Przy czym jedno nie wyklucza tu drugiego. W Ukrainie walczy wielu bojowników, którzy mają do wyrównania rachunki z Rosją. (…) Jednocześnie jest jeszcze wcześnie na określanie winnych. Nawet jeśli rosyjskie służby bezpieczeństwa w rekordowym czasie znalazły i zaprezentowały ‘sprawców'. Nie jest to wiarygodne. Zwłaszcza, że jeszcze kilka dni temu Putin zbył ostrzeżenia terrorystyczne z Waszyngtonu. Innymi słowy: Tajne służby, które błędnie zapewniły polityczne kierownictwo o bezpieczeństwie, miałyby teraz w ciągu kilku godzin złapać wyrachowanych morderców?" - czytamy. 

Jak żyją Rosjanie w Serbii?

Islamizm w Rosji. Wyparte zagrożenie

Jeszcze trwała strzelanina w „Crocus Hall” na obrzeżach Moskwy, a już w mediach społecznościowych jako sprawcę zamachu wskazano Ukrainę. Spekulowano również o ataku terrorystycznym pod „fałszywą flagą” Putina, aby uzasadnić w ten sposób nową już trwającą mobilizację do wojny z Ukrainą

- zauważa portal internetowy głównego programu informacyjnego niemieckiej telewizji ARD - Tagesschau. 

Po tym, jak organizacja terrorystyczna „Państwo Islamskie” (IS) przyznała się do zamachu i pojawiły się podejrzenia co do sprawców pochodzących z Tadżykistanu, rosyjska służba bezpieczeństwa wewnętrznego FSB wciąż mówi o powiązaniach z Ukrainą – chociaż rząd w Kijowie, podobnie jak Stany Zjednoczone, stanowczo temu zaprzeczają.

Dyskryminacja ludności muzułmańskiej

Jak czytamy na stronach Tagesschau, wiele wskazuje na to, że ze względu na wojnę z Ukrainą i represje wobec opozycji krąg władzy wokół Putina stracił z oczu zagrożenie terroryzmem islamskim. Putin odrzucił ostrzeżenie USA przed scenariuszem podobnym do ataku, który miał miejsce w piątkowy wieczór (22.03.2024), twierdząc, że rząd amerykański próbuje zastraszyć i destabilizować rosyjskie społeczeństwo.

Przy tym na początku marca służby FSB zabiły sześciu mężczyzn w republice Inguszetii w północnym Kaukazie. Walki w mieście Karabulak trwały kilka godzin. Według rosyjskich władz zabici mieli być członkami IS, którzy mieli brać udział w kilku „terrorystycznych zbrodniach”, w tym w ataku na posterunek policji w marcu 2023 roku.

Tagesschau wylicza, że w ostatnich latach w rejonie Północnego Kaukazu, z silnymi wpływami muzułmańskimi, nigdy nie było całkowicie spokojnie. Inwazja na Ukrainę jednak dostarczyła nowego powodu do gniewu. W rezultacie doszło do protestów w kilku republikach tego regionu przeciwko mobilizacji na wojnę z Ukrainą. We wrześniu 2022 roku brutalnie rozpędzono protestujących w Dagestanie. Powodem protestów były nadmiernie wysokie wskaźniki poboru mężczyzn z tych i innych regionów oddalonych od metropolii, co skutkowało wieloma ofiarami wśród rodzin.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Chociaż Putin próbuje uspokoić żołnierzy i ich rodziny za pomocą środków finansowych, to prawda jest taka, że sytuacja ekonomiczna dla wielu z nich wcale nie ulega poprawie. Jednak narracja o Rosji, która jest lepsza od innych narodów ze względu na swoją słowiańską historię i wartości chrześcijańskie, nie jest zgodna z narracją o Rosji jako państwie wielonarodowościowym. Inne narodowości czują się dzięki temu jeszcze bardziej traktowane jak ludzie drugiej kategorii.

Radykalizacja w Rosji

To najbardziej dotyczy osób z Kaukazu Południowego i Azji Centralnej, którzy pracują jako tania siła robocza w Rosji. Dawniej pożądany rosyjski paszport staje się teraz pułapką, gdyż mężczyźni zostają powołani do wojska. Już w poprzednich latach ta krytyczna sytuacja prowadziła do radykalizacji młodych mężczyzn z Tadżykistanu i innych państw Azji Środkowej, zwłaszcza w rosyjskich metropoliach, takich jak Moskwa.Byli oni werbowani jako bojownicy Państwa Islamskiego i udawali się na przykład do Syrii i Iraku. Wyjątkowo wielu obywateli Tadżykistanu jest rekrutowanych do IS i jego najpotężniejszego odłamu „Prowincji Chorasan”. Kraj ten charakteryzuje się silnym wzrostem populacji. 52 procent mieszkańców ma mniej niż 25 lat. Jednak państwo, któremu od 1994 roku przewodzi Emomalij Rahmon, nie jest w stanie zapewnić młodym ludziom perspektyw. 

Wrogi obraz Rosji

Ponadto Tadżykistan dzieli 1360 - kilometrową granicę z Afganistanem. Od wycofania się USA i ich sojuszników w 2021 roku talibowie i inne organizacje terrorystyczne próbują zyskać wpływy w kraju i dalej - czasami konkurując ze sobą. Ze względu na brak zachodniej obecności w regionie Rosja jest coraz bardziej demonizowana, przede wszystkim ze względu na rosyjską interwencję militarną po stronie prezydenta Syrii Baszara al-Asada.

Aby zminimalizować ryzyko przedostania się terrorystów islamskich, władze rosyjskie dużo zainwestowały w Tadżykistanie. Przez długi czas rosyjskie siły zbrojne miały tam swoją największą obecność za granicą. Jednak w wyniku wojny z Ukrainą także stamtąd zostały one wycofane.

Fundamentalny brak zaufania

Jeśli FSB teraz twierdzi, że podejrzewani o zamach na „Crocus Hall” Tadżykowie mieli związek z Ukrainą, to spotyka się to z powszechną nieufnością. Jest to także rezultat polityki Putina wobec mniejszości muzułmańskich, ale także ludności rosyjskiej. Sięga to aż roku 1999, kiedy Putin doszedł do władzy.

Przy spekulacjach na temat aktu terroryzmu pod „fałszywą flagą” w „Crocus Hall”, zwykle nawiązuje się do początku drugiej wojny czeczeńskiej w 1999 roku. Temu atakowi nie tylko towarzyszyło natarcie na Dagestan pod dowództwem czeczeńskiego terrorysty Szamila Basajewa, ale także seria zamachów bombowych na mieszkania w kilku miastach Rosji. W Riazaniu policjanci udaremnili wówczas kolejną eksplozję, gdy znaleźli w piwnicy worki z zapalnikami.

Bez rozliczenia

Ówczesny szef FSB, Nikołaj Patruszew, twierdził, że było to ćwiczenie mające na celu szkolenie czujności społeczeństwa i policji. Faktycznie, jak później napisali uznani eksperci od służb specjalnych, Andriej Słodatow i Irina Borogan, takie ćwiczenia miały miejsce. Jednakże utrwaliło się powszechne przekonanie, że to FSB była odpowiedzialna za tamte ataki. Nie tylko dlatego, że w niejasnych okolicznościach zginęli politycy którzy oskarżali służby bezpieczeństwa. Kolejnym powodem jest fakt, że rosyjskie władze nigdy nie wyjaśniły serii ataków terrorystycznych, w których zginęły setki cywilów.

Podobnie było z porwaniem zakładników w moskiewskim teatrze Dubrowka w 2002 roku i w szkole w Besłanie w północnym Kaukazie w 2004 roku, które w obliczu ataku na salę koncertową na obrzeżach Moskwy wspomina teraz wielu ludzi. Te i inne akty terroryzmu zostały przeprowadzone przez czeczeńskich bojowników. Ale wysoka liczba ofiar w obu przypadkach wynika również z fatalnego zachowania sił interwencyjnych, w tym jednostek specjalnych FSB. To nie zostało nigdy zbadane, wręcz przeciwnie: odpowiedzialni zostali awansowani i uhonorowani orderami.

Ponieważ Putin regularnie określa politycznych przeciwników w kraju i za granicą jako ekstremistów oraz przy każdej okazji odnosi się do walki z terroryzmem, znikają z centrum rosyjskiej uwagi zagrożenia ze strony organizacji terrorystycznych, takich jak ISIS - czytamy na portalu Tagesschau.

(Tagesschau/jar)

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

 

Ataki NATO na Jugosławię jako usprawiedliwienie dla Rosji?

Po miesiącach bezowocnych negocjacji, 24 marca 1999 roku sojusz NATO zdecydował się na interwencję w wojnie domowej między armią jugosłowiańską i serbskimi siłami bezpieczeństwa z jednej strony, a ultranacjonalistyczną Armią Wyzwolenia Kosowa (KLA) z drugiej.

Rozpoczynając naloty na cele w Serbii, państwa NATO chciały zmusić prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia do zakończenia czystek etnicznych w Kosowie. Katastrofa humanitarna w Kosowie, której obawiała się Organizacja Narodów Zjednoczonych, miała zostać w ten sposób zażegnana.

Nie było mandatu ONZ dla ataków wojskowych, w których pomimo użycia broni precyzyjnej ginęli cywile. Państwa NATO, pod przywództwem prezydenta USA Billa Clintona, same udzieliły sobie zgody na ich podjęcie. Uzasadnieniem była „interwencja humanitarna”, która była konieczna, aby zapobiec pogorszeniu sytuacji.

Chodziło też o wyegzekwowanie rezolucji ONZ, których Jugosławia nigdy nie wdrożyła. Dziś, po 25 latach od tej interwencji, większość prawników zajmujących się prawem międzynarodowym jest zdania, że operacja NATO nie miała w nim pokrycia.

22.02.1999: start myśliwca z lotniskowca USS Enterprise
22.02.1999: start myśliwca z lotniskowca USS Enterprisenull Getty Images

Uzasadniona moralnie, ale bezprawna?

– Według dominującej opinii, było to przestępstwo. Już wcześniej powiedziano, że działania militarne zostaną podjęte przeciwko Serbii tylko za zgodą Rady Bezpieczeństwa. Inne uzasadnienia nie wchodzą w rachubę, przynajmniej według panującej opinii – mówi w wywiadzie dla DW profesor Wolff Heintschel von Heineigg, wykładowca i badacz prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.

Powody podjęcia tej interwencji NATO, podawane przez zachodnich polityków, wahają się od ochrony ludności w Kosowie i ustabilizowania sytuacji na rozdartych wojną Bałkanach Zachodnich po blokowanie Rady Bezpieczeństwa ONZ przez Rosję i Chiny.

Ówczesny niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer też mówił o interwencji, która była moralnie konieczna, aby zapobiec masakrom takim, jak te w Bośni i Hercegowinie. – To wszystko stanowi tylko akademickie rozważania. Prawo międzynarodowe nie jest tworzone przez małą grupę osób i nie jest prawem zwyczajowym. Potrzebujemy przytłaczającej większości państw. A takiej nie ma – twierdzi ekspert od prawa międzynarodowego.

04.04.1999: ładowanie bombowca przez akcją NATO
04.04.1999: ładowanie bombowca B1 Lancer przez akcją NATOnull Getty Images

Rosja wymyśla uzasadnienie

Atak NATO na Jugosławię, który zakończył się dopiero 10 czerwca 1999 roku, gdy Slobodan Miloszević się poddał, w świetle prawa międzynarodowego jest czymś w rodzaju grzechu pierworodnego. – Argumenty przedstawione przez osiem państw NATO zaangażowanych w kampanię wojenną w Kosowie można było usłyszeć ponownie, gdy doszło do aneksji Krymu – przypomina Wolff Heintschel von Heinegg, opisując konsekwencje tego wydarzenia.

Anektując Krym w 2014 roku, Rosja powołała się na rzekomy precedens, aby chronić ludność Krymu przed wyimaginowanym zagrożeniem. Władimir Putin wykorzystał ten sam schemat po inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, twierdząc, że ludność wschodniej Ukrainy poprosiła o pomoc i powołał się na Kartę Narodów Zjednoczonych jako uzasadnienie „specjalnej operacji wojskowej”.

Opinia profesora Wolffa Heintschela von Heinegga, jako znawcy prawa międzynarodowego, w sprawie tego uzasadnienia jest jednoznaczna. – Nawet jeśli uznaje się interwencję humanitarną, rosyjskie argumenty są w oczywisty sposób absurdalne. Na Krymie nie było mowy o sytuacji, która panowała wtedy w Kosowie; wspominam tu tylko stałe czystki etniczne, których nie było na Krymie ani w południowo-wschodniej Ukrainie.

Jak żyją Rosjanie w Serbii?

Brak uzasadnienia dla wojny

Sytuacji sprzed 25 lat na Bałkanach Zachodnich nie można porównywać z dzisiejszą sytuacją na Ukrainie. Rosyjska inwazja i szeroko zakrojona wojna przeciwko Ukrainie pozostają nielegalne w świetle prawa międzynarodowego.

– To jest cena, jaką musimy zapłacić za operację NATO w Kosowie: jesteśmy teraz konfrontowani z tymi samymi argumentami, które wysuwaliśmy wtedy, nawet jeśli fakty są oczywiście zasadniczo inne – mówi profesor Heintschel von Heinegg.

Ponowna ocena prawna operacji NATO przeciwko Jugosławii spełzła na niczym zarówno przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym dla byłej Jugosławii, jak i przed międzynarodowymi sądami. W obecnym przypadku wojny w Ukrainie Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nakazał Rosji zaprzestanie wszelkich działań bojowych w Ukrainie w marcu 2022 roku. Rosja jednak ignoruje ten nakaz. Główne postępowanie, które dotyczy Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, jest w toku.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Reakcje z Niemiec po zamachu w Rosji: Nie łączyć z Ukrainą

Zamach terrorystyczny na salę koncertową w Krasnogorsku niedaleko Moskwy spotkał się z jednoznaczną reakcją niemieckich polityków. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz napisał na platformie X: „Potępiamy straszliwy atak terrorystyczny na niewinnych uczestników koncertu w Moskwie. Nasze myśli są z rodzinami ofiar i wszystkimi rannymi”.

Z kolei szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock określiła atak jako „tchórzliwy, nieludzki terror”. Na platformie X czytamy: „Łączymy się w żałobie z rodzinami ofiar zamachu pod Moskwą. Niewinni ludzie, którzy po prostu chcieli pójść na koncert rockowy, zostali zamordowani z zimną krwią. Potępiamy tchórzliwy, nieludzki terror, w każdym miejscu. Ludziom w Rosji przekazujemy nasze współczucie”.

Nie łączyć ataku z Ukrainą

Poseł do Bundestagu Anton Hofreiter ostrzegł przed łączeniem ataku z Ukrainą. „Według ekspertów, list przyznania się do winy przez IS jest autentyczny i wszystko wskazuje na islamskich terrorystów” – powiedział polityk Zielonych gazetom grupy wydawniczej Funke. „Teraz ważne jest, aby wyjaśnić przestępstwo i nie wierzyć fałszywym doniesieniom, które zostały celowo rozpowszechnione w kierunku Ukrainy”.

Ekspert ds. bezpieczeństwa Nico Lange powiedział dziennikowi „Bild”, że jest pewien, iż Kreml będzie próbował wykorzystać ataki: „Rosyjska propaganda będzie w ten czy inny sposób obwiniać zachodnie służby specjalne, Ukrainę i NATO; również po to, by odwrócić uwagę od niepowodzeń Putina". Na platformie X Lange napisał natomiast, że „rosyjski reżim ma tradycję prób przypisywania Ukrainie powiązań z islamistami: Ukraińscy nacjonaliści rzekomo walczyli w Czeczenii, na ukraińskim Krymie rzekomo istniała islamska organizacja terrorystyczna itp." – czytamy. 

W związku z zamachem, do którego przyznało się Państwo Islamskie, niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaktualizowało ostrzeżenia dotyczące podróży do Rosji, a także dla osób już znajdujących się w tym kraju. Na swojej stronie internetowej MSZ w sobotę (23.03.2024) wezwało do „unikania obszaru wokół miejsca ataku” i postępowania zgodnie z instrukcjami służb bezpieczeństwa. Podróżowanie do Rosji jest „zdecydowanie odradzane”.

Alert terrorystyczny

Niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreśliło również, że w Moskwie i Petersburgu obowiązuje najwyższy poziom alertu terrorystycznego. Można spodziewać się zatem, że środki bezpieczeństwa na lotniskach, dworcach kolejowych, w metrze i w innych miejscach publicznych zostaną znacznie zaostrzone. Podróżowanie do Rosji było już wcześniej „zdecydowanie odradzane” ze względu na rosyjską wojnę przeciwko Ukrainie. Ostrzeżenia obowiązywały przed podróżowaniem do obszarów administracyjnych graniczących z Ukrainą. MSZ uzasadniło to wówczas ryzykiem bezpodstawnych aresztowań w Rosji, na przykład za wypowiedzi krytykujące rząd.

Według oficjalnych danych w ataku terrorystycznym w hali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku w obwodzie moskiewskim, zginęło co najmniej 115 osób, w tym troje dzieci. Rosyjskie władze podają, że spośród 150 rannych wielu jest w stanie krytycznym.

Do zdarzenia doszło w piątek, 22 marca, późnym wieczorem, gdy grupa zamaskowanych mężczyzn wtargnęła do budynku, w którym miał rozpocząć się koncert. Sprawcy strzelali z broni automatycznej oraz rzucali koktajle Mołotowa, od których zajął się ogniem budynek. Rosja poinformowała, że dotąd zatrzymano jedenastu podejrzanych o dokonanie zamachu.

(DPA, AFP/stef)

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Niemiecki generał znów ostrzega: Rosja może zaatakować za pięć do ośmiu lat

To już kolejne takie ostrzeżenie szefa niemieckiej armii. „Sądzimy, że Rosja będzie w stanie prowadzić wojnę przeciwko państwom NATO w ciągu pięciu do ośmiu lat. Do tego czasu my w Niemczech również musimy być w stanie odeprzeć taki atak” – powiedział Generalny Inspektor Bundeswehry Carsten Breuer w rozmowie z grupą medialną Funke.

Jego zdaniem czas ten trzeba wykorzystać na rozwinięcie obrony antyrakietowej. „Nie ma wobec tego alternatywy” – powiedział. Breuer uważa, że konieczne jest rozwiązanie w ramach NATO.

Już w lutym br. generał ostrzegał przed takim scenariuszem, żądając, by Bundeswehra osiągnęła „gotowość do wojny” w ciągu pięciu lat.

Według Breuera rosyjski prezydent Władimir Putin nie ukrywa swoich zamiarów wobec Zachodu. Nie oznacza to – jak zastrzegł – że atak Rosji z pewnością nastąpi w ciągu pięciu do ośmiu lat. „Ale jest to możliwe. Jako wojskowy muszę być przygotowany na najgorszy scenariusz, a to oznacza, że musimy być gotowi do obrony za pięć lat. Atak może mieć miejsce w całym spektrum – od cyberataków po drony i pociski rakietowe” – ocenił.

Krytyka dyskusji o „zamrożeniu” wojny

Odrzucił on także pojawiające się ostatnio w dyskusjach niemieckich polityków sugestie na temat „zamrożenia” wojny w Ukrainie. „Zamrożenie wojny zakłada akceptację tego po obu stronach. Nie ma na świecie zamrożonego konfliktu, który nie wybuchłby ponownie. Obecna sytuacja militarna w Ukrainie sprawia, że zamrożenie wojny nie wydaje się ani możliwe, ani pożądane” – uważa Breuer.

Dyskusję na ten temat wywołał niedawno szef klubu poselskiego rządzącej SPD Rolf Muetzenich, który podczas debaty w Bundestagu spytał: „Czy nie nadszedł czas, abyśmy nie rozmawiali nie tylko o tym, jak prowadzić wojnę, ale także zastanowili się, jak można zamrozić wojnę i zakończyć ją później?”. Od sugestii tych zdystansowali się zarówno szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock, jak i minister obrony Boris Pistorius.

Trudności z wyposażeniem armii

Według generała Breuera 80 proc. środków ze specjalnego funduszu na wzmocnienie Bundeswehry, który został utworzony po rosyjskiej napaści na Ukrainę dwa lata temu, rozdysponowano już na konkretne cele. Oczekuje on, że do końca roku cała kwota zostanie wykorzystana.

Jednak, jak wyjaśnił generał, nie wszystko, co zostaje zamówione, jest dostępne natychmiast. „Obecnie mamy dołek. Sprzęt został w dużej mierze zamówiony, ale nie dociera jeszcze do oddziałów w takim stopniu, w jakim bym sobie tego życzył” – przyznał generał.

Uważa on też, że 100 mld euro to „finansowanie początkowe”. „Musimy ustabilizować wydatki na obronę. Budżet obronny musi pozostać na poziomie dwóch procent produktu krajowego brutto w perspektywie długoterminowej” – podkreślił Generalny Inspektor Bundeswehry.

(DPA/widz)

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Niemiecka prasa: Rosja z fantazji Putina

Niemiecka prasa we wtorek (19.03.2024) nadal komentuje wybory prezydenckie w Rosji i spekuluje o bliższej i dalszej przyszłości tego kraju pod rządami Władimira Putina. Według dziennika „Sueddeutsche Zeitung” nie trzeba nadmieniać, że „Putinowski rytuał głosowania nie był prawdziwymi wyborami, ale demonstracją władzy”. „Najwyraźniej dla Kremla nie jest już priorytetem zachowanie choćby pozorów demokracji i legitymizacji. Liczby były wręcz demonstracyjnie nierealne: 87 procent dla zwycięzcy i cztery procent dla kandydata na drugim miejscu. Takie wyniki wyborów są zwykle spotykane w środkowoazjatyckich dyktaturach. Jeszcze bardziej absurdalna była rzekoma rekordowa frekwencja” – ocenia gazeta z Monachium.

Jak dodaje, „rosyjscy wyborcy raczej nie głosują, jeśli wiedzą, że ich głosy i tak są nic nie warte, a nigdy nie były bardziej bezwartościowe niż teraz”. Większość rosyjskiego społeczeństwa nie popiera Putina entuzjastycznie, ale raczej biernie za nim podąża.

„Są to więc wymyślone liczby dla wymyślonej przez Putina Rosji, osiągnięte częściowo dzięki zmanipulowanym i wymuszonym głosom, ale przede wszystkim dzięki przemocy i terrorowi wobec dysydentów. Putin oczywiście udaje, że nie ma ani represji, ani tej politycznie apatycznej większości” – ocenia „SZ”.

W ocenie dziennika „Rosja z fantazji Putina” entuzjastycznie popiera jego i jego wojnę. „Co to oznacza dla realnej Rosji? Putin prawdopodobnie wymusi tę wielką jedność, o której mówi, a która nie istnieje; tak, jak wymusił swój wymarzony wynik w wyborach. Ponieważ bierność nie będzie już wystarczająca, gdy Putin będzie potrzebował więcej zasobów do swojej wojny, więcej ludzi. Militaryzacja społeczeństwa wzrośnie, nacjonalistyczna edukacja stanie się bardziej wszechstronna. Wojna stanie się szansą na awans” – pisze „Sueddeutsche Zeitung”.

Związek po wieczne czasy

Także dziennik „Handelsblatt” ocenia, że „87 procent poparcia dla Putina ma przekazać: Rosja i Putin stanowią niepodzielną całość, związek na wieczność”. „Opowieść o rosyjskiej demokracji osiągnęła poziom literatury wagonowej. Im więcej czynników zakłócających ten obraz jest eliminowanych, tym bardziej śmieszna staje się ta mętna narracja. O tym bardziej wyraźne staje się to, jak bardzo Putin się boi pokazać nawet cień słabości” – komentuje dziennik.

Władimir Putin ( w środku) i dwaj pozostali kandydaci w wyborach prezydenckich: Nikołaj Charitonow (z prawej) i Leonid Słucki
Władimir Putin ( w środku) i dwaj pozostali kandydaci w wyborach prezydenckich: Nikołaj Charitonow (z prawej) i Leonid Słuckinull Alexander Zemlianichenko/AP/picture alliance

„Nie jest nawet tak, że większość Rosjan jest przeciwko Putinowi. Przeciwnie: wielu ludzi wierzy w straszne opowieści o groźnym Zachodzie, który chce zepchnąć Rosję do narożnika; niezależnie od tego, jak absurdalne są to tezy, biorąc pod uwagę miliardy, których brakuje w zachodnich budżetach obronnych i które zainwestowano w gazociągi pod Morzem Bałtyckim” – dodaje „Handelsblatt”.

Gazeta „Volkstimme” z Magdeburga zauważa, że „Zachód oburza się na okoliczności reelekcji Putina”. „Z krajów bałtyckich słychać, że ta farsa była nielegalna, niemiecka minister spraw zagranicznych (Annalena) Baerbock mówi o nikczemności wobec narodu i Karty Narodów Zjednoczonych, kanclerz Scholz odmawia gratulacji, a UE nakłada sankcje w związku ze śmiercią Nawalnego” – wylicza dziennik.

„To wszystko jest zrozumiałe, ale nie pomaga. Jest już jasne, że Kreml nie przejmuje się naganami z zewnątrz. Trzeba skupić się na rzeczywistości. Dotyczy to także faktu, że Putin jest teraz dla Rosjan przywódcą podobnym do boga. Jest on watażką, na którym trzeba wymusić pokój w Ukrainie. I to bez potrzebny większej interwencji NATO. Rosyjski autokrata prawdopodobnie nie będzie posuwał naprzód wojny aż do wyborów w USA w listopadzie i możliwego zwycięstwa Trumpa. Do tego czasu inicjatywy dyplomatyczne będą utrudnione. Klimat po pseudowyborach jest bardziej zatruty niż wcześniej” – ocenia „Volksstimme”.

Kwiat oporu zapuszcza korzenie

Z kolei „Nuernberger Nachrichten” pisze, że są jeszcze powody do nadziei po „wyborach” w Rosji. „Jeśli niezadowolenie z działań władcy przekroczy pewien próg, sprawy mogą potoczyć się szybko. W tej chwili tak nie jest, ale liczne formy protestów w ciągu ostatnich kilku miesięcy prawdopodobnie coraz bardziej niepokoją proroków na Kremlu. Systemy autorytarne mogą być mogą być osłabiane od wewnątrz. W dniach wyborów w Rosji można było zaobserwować, jak delikatna roślina o nazwie opór zapuszcza korzenie” – ocenia gazeta z Norymbergi.

Dziennik „Neue Presse” z Coburga pisze, że rosyjskiego państwa nie martwi to, iż prawie 90-procentowy wynik dla jednego kandydata w wyborach „nie świadczy raczej o zdrowym politycznym systemie, a w niektórych regionach rosyjskich Putin dostał nawet 99 procent”. Dla Putina „wymuszony i zainscenizowany triumf wyborczy jest legitymacją do dalszego ucisku mas w duchu przeszłości, której Rosja nigdy nie przepracowała”.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Imperialne gry Putina: Rosja zwraca się ku Azji

Miejsce w podręcznikach historii Rosji Putin ma już zapewnione. Jego reelekcja oznacza, że może on po raz piąty zasiąść na prezydenckim fotelu. Zwycięstwo 71-letniego władcy Rosji w „wyborach” nie było zaskoczeniem. Opozycji nie miał, a media znajdują się całkowicie pod jego kontrolą.

Ale na początku swojej piątej kadencji Władimir Putin stanie przed poważnymi wyzwaniami, wywołanymi jego inwazją na Ukrainę w 2022 roku, która coraz bardziej zatruwa stosunki z Zachodem.

Rozwód z Zachodem

Im dłużej trwa wojna, tym mniej prawdopodobne wydaje się przywrócenie przez Moskwę zerwanych więzi z Zachodem. W nowej kadencji Putina Rosja prawdopodobnie położy większy nacisk na stosunki z krajami leżącymi na południe od niej.

– Dopóki trwa wojna, to nawet gdyby Ukraina została pokonana, nie sądzę, by nastawienie na Zachodzie uległo zmianie. Nikt nie powie: „Dobra, wojna się skończyła, teraz trzeba wznowić nasze stosunki z Rosją” – mówi DW Rajan Menon, ekspert do spraw Rosji w amerykańskim think tanku Carnegie Endowment for International Peace.

Rajan Menon jest przekonany, że zatrute stosunki między Rosją a Zachodem nie pozostawiają Putinowi żadnego innego wyboru poza zwrotem ku Indii i Chinom.

Zbliżenie z Modim i Xi

W rozmowie telefonicznej na początku roku Putin i premier Indii Narendra Modi życzyli sobie nawzajem powodzenia w nadchodzących wyborach. Nowy parlament w Indiach ma zostać wybrany w kwietniu i maju. Według Kremla obie strony wyraziły zainteresowanie „dalszą intensyfikacją korzystnych dla obu stron stosunków bilateralnych”.

Po inwazji na Ukrainę Putin pogłębił również stosunki z prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Kiedy Zachód nałożył sankcje na Rosję, ta przekierowała na południe dostawy swojej ropy pierwotnie przeznaczonej dla Europy. Połowa tego eksportu trafiła do Chin. Również udział wywozów do Indii wzrósł w 2022 i 2023 roku do 40 procent.

Rafineria w Wołgogradzie. Duża część rosyjskiego eksportu ropy naftowej trafia do Indii i Chin
Rafineria w Wołgogradzie. Duża część rosyjskiego eksportu ropy naftowej trafia do Indii i Chinnull Dmitry Rogulin/picture-alliance/dpa/ITAR-TASS

To Rosja potrzebuje Chin

Według danych chińskich władz celnych dwustronna wymiana handlowa między Chinami a Rosją osiągnęła w 2023 roku wolumen 240 miliardów dolarów (około 950 miliardów, czyli niemal bilion złotych), co stanowi nowy rekord, który znacznie przekracza cel 200 miliardów dolarów ustalony na dwustronnych spotkaniach w ubiegłym roku. Jeszcze w 2020 roku Rosja była dziewiątym pod względem wielkości obrotów handlowych partnerem Chin; do 2023 roku stała się już piątym.

– Chiny i Rosja są bliskimi sąsiadami w Eurazji, rosnący wolumen handlu jest więc czymś zupełnie naturalnym. Ale tempo tego wzrostu już normalne nie jest, a to budzi obawy – mówi DW rosyjski sinolog Aleksiej Czigadajew. Wskazuje on również, że Rosja potrzebuje Chin bardziej niż odwrotnie.

– Bez Chin rosyjska gospodarka stanęłaby w obliczu poważnego kryzysu. Z drugiej strony bez Rosji także Chiny dotknąłby kryzys, ale nie aż tak poważny – mówi ekspert i wyjaśnia, że rosyjski eksport do Chin składa się w 90 procentach z ropy i gazu. Ale tych kopalnych paliw Chiny będą potrzebować coraz mniej, ponieważ kontynuują transformację w kierunku zielonej gospodarki.

Od początku wojny Rosji przeciw Ukrainie reszta świata bardzo uważnie przygląda się stosunkom Chin i Rosji, ponieważ Pekin rzucił Moskwie geopolityczną i gospodarczą linę ratunkową. Rajan Menon twierdzi, że jednym z największych wyzwań stojących przed Putinem jest dziś zmniejszenie zarówno gospodarczej, jak i strategicznej zależności Rosji od Chin. – Proszę rozejrzeć się po swoim domu. Nie ma tam ani jednej rzeczy wyprodukowanej w Rosji. Prawdopodobnie będą zaś z Chin, USA lub Niemiec. To wiele mówi. Jest przekonany, że Putin zdaje sobie sprawę z potrzeby zmian – mówi analityk.

Premier Indii Narendra Modi i prezydent Rosji Władimir Putin
Premier Indii Narendra Modi i prezydent Rosji Władimir Putinnull Mikhail Metzel/TASS/dpa/picture alliance

Indyjskie balansowanie

Jednym z godnych uwagi aspektów stosunków Indii z Rosją są dokonywane bez skrępowania zakupy taniej rosyjskiej ropy naftowej. Rosja jest także jednym z najważniejszych dostawców broni do Indii. Według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) ponad 65 procent indyjskich zakupów broni w ciągu ostatnich dwóch dekad, na łączną kwotę 60 miliardów dolarów, pochodziło z Rosji. Jednak teraz Indie, jeden z największych importerów broni na świecie, zwracają się powoli ku Zachodowi. Nowe Delhi postępuje bardzo ostrożnie, aby nie wepchnąć Rosji w objęcia Chin, ponieważ, jak twierdzi Rajan Menon, bliższe stosunki między Moskwą a Pekinem mogą mieć negatywne konsekwencje dla Indii.

Nawiązując do trwających sporów granicznych między Indiami a Chinami ekspert uważa, że wybuch wojny między tymi krajami postawiłby Rosję w trudnej sytuacji: – Byłaby zmuszona wybrać jednego z dwóch przyjaciół – sądzi amerykański ekspert. Gdyby jednak do takiego konfliktu doszło, Moskwa jego zdaniem prawdopodobnie podjęłaby decyzję na korzyść Pekinu lub opóźniałaby ją tak długo, jak to tylko możliwe. – Chiny mają znacznie więcej do zaoferowania Rosji niż Indie – wyjaśnia Rajan Menon.

Rosja: ani Zachód, ani Wschód

Czy to będą Chiny, czy Indie, ów ekspert do spraw Rosji w amerykańskim think tanku Carnegie Endowment for International Peace uważa za bardzo prawdopodobne, że Putin pogłębi swoje stosunki z krajami w Azji.

Z kolei rosyjski sinolog Aleksiej Czigadajew podkreśla, że „kultura, religia i historia Rosji są ściślej związane z Europą”. Jego zdaniem Rosja nie postrzega siebie ani jako należącej w całości do Zachodu, ani jako części trójkąta z Indiami i Chinami. – Nie jesteśmy Europą – tak opisuje autoportret Rosji.

– Nie jesteśmy częścią Zachodu. Nie jesteśmy częścią Wschodu. Jesteśmy środkiem – dodaje.

Autor: Aparna Ramamurthy

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Rosja po „wyborach”. Stabilizacja reżimu Putina

Rosyjskie „wybory” prezydenckie były postrzegane na całym świecie, ale po części także i w samej Rosji, jako czysta formalność. Mało kogo chyba zaskoczyło zarówno zwycięstwo Władimira Putina, jak i „rekordowy wynik”, który „osiągnął”. Otwartym pytaniem pozostaje jednak, jak teraz będzie się rozwijać sytuacja w Rosji? DW zadała je kilku zachodnim ekspertom.

„Reżim Putina stał się stabilniejszy”

Stabilności reżimu sprzyjają zdaniem Reginy Heller z Instytutu Badań nad Pokojem i Polityką Bezpieczeństwa na Uniwersytecie w Hamburgu takie działania, jak równoważenie gospodarki, łagodzenie negatywnych skutków zachodnich sankcji i zmasowane represje wobec przeciwników wojny. – Ogłoszony wynik Putina, według którego zyskał on 87 procent głosów, jest potwierdzeniem jego coraz bardziej dyktatorskiego kursu. Ten wynik nie odzwierciedla woli wyborców, ale reżimu – podkreśla Heller. Oznacza to jej zdaniem „danie wolnej ręki Putinowi, w tym także przyzwolenie na jego politykę i działania wobec Ukrainy”.

Bedriańsk na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy. Tu również Rosja przeprowadziła wybory prezydenckie
Bedriańsk na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy. Tu również Rosja przeprowadziła wybory prezydenckienull Alexei Konovalov/TASS/dpa/picture alliance

Profesor Hans-Henning Schröder, ekspert do spraw Europy Wschodniej, uważa, że prognozy powinny opierać się na założeniu stabilizacji reżimu Putina. – W minionych tygodniach i miesiącach doszło do mobilizacji reżimu. Putin i jego system rządów wyszli obronną ręką z kryzysu wywołanego najpierw rewoltą, a następnie upadkiem Jewgienija Prigożyna (właściciela i dowódcy Grupy Wagnera, prywatnej armii, która uprzednio stała na usługach rosyjskiego państwa – przyp.) – wyjaśnia ekspert. Odpowiedzią Kremla była publiczna aktywność Putina, który od tego czasu „podróżuje po kraju, przemawia na różnych forach, udziela wywiadów, po prostu jest widoczny i sprawia wrażenie, że trzyma na wszystkim rękę”.

Podwyżki podatków, by finansować wojnę

Mniejszych lub większych podwyżek podatków spodziewają się wszyscy eksperci, do których zwróciła się DW. Tym bardziej, że sam prezydent Rosji w swoim przemówieniu przed Zgromadzeniem Federalnym zwrócił się do rosyjskiego rządu o opracowanie zmian w przepisach podatkowych. – Wojna kosztuje – kwituje te zamiary Prof. Schröder.

Profesor Hans-Henning Schröder uważa, że reżim Putina ustabilizował się
Profesor Hans-Henning Schröder uważa, że reżim Putina ustabilizował się

– Władze federalne potrzebują pieniędzy i mogą je zdobyć poprzez zwiększenie ściągalności podatków, które zostaną wykorzystane głównie na cele wojskowe – uważa Gerhardt Mangott, profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w Innsbrucku, w Austrii. – Można być pewnym, że po wyborach rząd wprowadzi zmiany w podatkach, zwłaszcza że w Rosji od 2001 roku obowiązuje skala liniowa, a stawka podatku dochodowego od osób fizycznych wynosi zaledwie 13 procent – zwraca uwagę.

Putin w swoim lutowym przemówieniu zapewniał, że „chce więcej wydawać na projekty społeczne”. Ale Regina Heller uważa, że „ludność będzie musiała zapłacić za jego obietnice”.

– Reforma emerytalna została przeprowadzona zaraz po wyborach (z 2018 roku – przyp.) i ta metoda może zostać powtórzona – mówi.

Nowa mobilizacja jest „całkiem realna”

Oczekiwania na nową falę mobilizacji są bardzo rozpowszechnione, a taka perspektywa wygląda „całkiem realnie”, ponieważ istnieją przesłanki dla nowej mobilizacji, a Putin nie łagodzi swojej wojennej retoryki, wskazuje Heller. – Widzimy, że poparcie Zachodu dla Ukrainy nie jest tak silne, jak być może powinno. Z punktu widzenia Moskwy otwiera się więc okno możliwości podjęcia nowej próby zmiany równowagi sił poprzez kolejną mobilizację.

Regina Heller sądzi, że po wyborach Rosja zintensyfikuje działania wojskowe
Regina Heller sądzi, że po wyborach Rosja zintensyfikuje działania wojskowenull DW

Z drugiej strony, mobilizacja może okazać się „niebezpieczna”, ponieważ zmęczenie wojną w rosyjskiej ludności jest dość znaczące, mówi Heller. Z tego samego powodu również Gerhard Mangott uważa prawdopodobieństwo nowej masowej mobilizacji za „niezbyt wysokie”. – Nie powinniśmy zapominać, że nastroje w rosyjskim społeczeństwie się zmieniają – twierdzi Mangott wskazując na badania opinii publicznej. – Jeśli wierzyć danym Lewady, coraz więcej Rosjan chce pokojowego rozwiązania, a nie kontynuacji wojny – dodaje. Jego zdaniem mobilizacja będzie bardziej prawdopodobna, jeśli rosyjska armia stanie w obliczu poważnego niedoboru personelu niezbędnego na przykład do utrzymania linii frontu. – Jeśli tak się nie stanie, uważam to za mało prawdopodobne w dającej się przewidzieć przyszłości – podsumowuje prof. Mangott.

Decyzja o mobilizacji w najbliższym czasie lub rezygnacji z niej zależy zdaniem Hansa-Henninga Schrödera od tego, co Rosja planuje zrobić w nadchodzących miesiącach w sprawie Ukrainy. – Jeśli zamierzają rozpocząć wielką ofensywę i poważnie myślą o pokonaniu Ukrainy, będzie to wymagało znacznego zwiększenia wielkości sił zbrojnych. Nie tylko po to, by wygrać, ale także by kontrolować ten kraj. Ale nie jestem pewien, czy w tej chwili naprawdę mają taki cel – mówi prof. Schröder.

Kreml będzie raczej czekał „przynajmniej do wyborów w USA”, utrzymując swoją przewagę i „sprawiając wrażenie w kraju i za granicą, że jest na drodze do zwycięstwa”, uważa ekspert. Sytuacja zmieni się dramatycznie, a położenie Ukrainy znacznie się pogorszy, jeśli Biden przegra z Trumpem. – Wtedy być może nie będzie trzeba żadnej mobilizacji – podsumowuje Schröder.

Możliwe przetasowania w rządzie

Jeśli chodzi o możliwość zmian w samym rosyjskim kierownictwie, o których w szczególności pisze Bloomberg, eksperci wprawdzie ich nie wykluczają, ale nie widzą też poważnych powodów do przetasowań na wielką skalę. – Ogólnie rzecz biorąc nie widzę w tej chwili żadnych poważnych wad w pracy rządu. Premier Michaił Miszustin najwyraźniej radzi sobie dobrze, bank centralny i minister finansów uratowali gospodarkę po ataku Rosji na Ukrainę, inflacja mieści się w normalnym zakresie, przestawienie handlu z Europy na Azję się powiodło. Putin nie ma więc powodu, by interweniować – analizuje prof. Schröder. Prof. Mangott się z tym zgadza. Jego zdaniem zarówno Miszustin („lojalny i skuteczny”), jak i ministrowie resortów gospodarczych i siłowych prawdopodobnie zachowają swoje stanowiska.

Prof. Gerhard Mangott jest przekonany, że władze rosyjskie potrzebują pieniędzy na wydatki wojenne
Prof. Gerhard Mangott jest przekonany, że władze rosyjskie potrzebują pieniędzy na wydatki wojennenull Celia di Pauli

To nie znaczy, że nie będzie zmian w rosyjskim kierownictwie, podkreśla Schröder. – Minister spraw zagranicznych zasiedział trochę zbyt długo, podobnie jak i Uszakow, najbliższy doradca Putina do spraw polityki zagranicznej, który właśnie skończył 77 lat. Nie sądzę jednak, że w sytuacji, gdy twarz Ławrowa jest bardzo ważna, zostanie on zastąpiony – dodaje ekspert. – Możliwe, że Ławrowowi w końcu pozwolą i odejść – oponuje z kolei Mangott.

Przetasowania są zdaniem ekspertów bardziej prawdopodobne w „drugim szeregu”. Regina Heller zwraca w tym kontekście uwagę na wezwanie Putina do stworzenia „nowych elit”. – W swoim wystąpieniu Putin powiedział, że Rosja potrzebuje nowej elity oddanej sprawie wojny – zwraca uwagę badaczka z Hamburga. – Uważam, że w najbliższej przyszłości będzie to kwestia jeszcze większej liczby lojalnych pracowników, którzy otrzymają takie czy inne stanowiska, a także „czerwonych książąt”, czyli dzieci współpracowników Putina, którzy znają go od dawna i są wobec niego lojalni – podkreśla. Heller spodziewa się dalszej restrukturyzacji elity, której długoterminowymi celami byłoby przygotowanie do przejęcia władzy i zapewnienie „ciągłości reżimu”.

Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Rosyjskiej DW. 

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Niemcy: „Rosja to dyktatura”, gratulacji dla Putina nie było

– Nie były to demokratyczne i uczciwe wybory – oświadczyła w poniedziałek (18.03.20240) w Berlinie rzeczniczka niemieckiego rządu Christiane Hoffmann, komentując zakończone w niedzielę wybory prezydenckie w Rosji, wygrane – zgodnie z oczekiwaniami – przez Władimira Putina. I dodała, że kanclerz Olaf Scholz „nie pogratulował” zwycięzcy. Również prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier nie zamierza gratulować Putinowi. W 2018 roku zarówno on, jak i ówczesna kanclerz Angela Merkel pogratulowali rosyjskiemu prezydentowi wyborczego zwycięstwa.

– Według naszej oceny nie były to demokratyczne wybory, a prawdziwi kontrkandydaci nie zostali do nich dopuszczeni – powiedziała rzeczniczka. Panowała „atmosfera zastraszania” i doszło do aresztowań. – W Rosji nie ma wolności słowa. Rosja, jak już powiedział kanclerz, jest dziś dyktaturą i jest rządzona przez Władimira Putina w sposób autorytarny – oświadczyła Christiane Hoffmann. Rząd w Berlinie potępił także przeprowadzenie głosowania na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy.

Z kolei na pytanie, czy Putin nadal będzie określany prezydentem, rzecznik niemieckiego MSZ odparł, że w ostatnim czasie, mówiąc o Putinie, używa się jedynie nazwiska, bez podawania jego funkcji. 

„Wybory bez wyboru”

Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock oświadczyła w Brukseli, że w Rosji odbyły się „wybory bez wyboru”. Według niej ich przebieg nie tylko pokazuje „jak niegodziwe jest zachowanie Putina wobec własnego narodu, ale także narusza kartę Narodów Zjednoczonych”. Fakt, że tzw. wybory odbyły się również w części Ukrainy, części Mołdawii i części Gruzji stanowiło bowiem naruszenie prawa międzynarodowego. Baerbock wyraziła jednocześnie uznanie dla tych rosyjskich obywateli, którzy odważyli się zaprotestować przeciwko Putinowi w trakcie głosowania.

Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock
Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbocknull Tobias Schwarz/dpa/AFP-Pool/picture alliance

Także Unia Europejska oskarżyła rosyjskie władze o poważne ograniczenia praw wyborczych. Putin wygrał dzięki „represjom i zastraszaniu”, jak powiedział przedstawiciel UE ds. zagranicznych Josep Borrell przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych w Brukseli.

Gratulacje od autorytarnych rezimów

W ocenie szefa Europejskiej Partii Ludowej, niemieckiego chadeka Manfreda Webera UE nie powinna uznawać wyniku rosyjskich wyborów. – Nie było wyborów w Rosji, każdy to wie. I dlatego Europa powinna zadać sobie pytanie, czy uznajemy te wyniki. I ja opowiadam się za tym, by tych wyników nie uznawać – powiedział Weber w Monachium. Jego zdaniem Europa musi ukazać „prawdziwą twarz tego reżimu”.

– Putin rządzi krajem brutalną i żelazną ręką i chce podważyć nasze wartości. I dlatego Europa musi stać razem i na nadchodzącym szczycie znaleźć jasne sformułowanie, że nie uznajemy tego reżimu” – dodał Manfred Weber.

Zdaniem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego „rosyjski dyktator” po raz kolejny przeprowadził „symulację wyborów”. – Dla wszystkich na świecie jest jasne, że ta postać, jak to już często bywało w historii, ma obsesję na punkcie władzy i zrobi wszystko, by rządzić do końca życia – powiedział Zełenskij. – Nie ma zła, którego by nie popełnił, aby przedłużyć swoją władzę.

Gratulacje dla Putina napłynęły z m.in. z Chin. Przywódca tego kraju Xi Jinping oświadczył według państwowej telewizji CCTV, że zwycięstwo Putina w wyborach było wyrazem „pełnego poparcia” Rosjan dla głowy ich państwa. Dodał, że naród rosyjski „zjednoczył się, aby przezwyciężyć wyzwania” ostatnich lat.

Włodarzowi Kremla pogratulowali także przywódcy Indii, Iranu, Kuby oraz Wenezueli.

(DPA, AFP, RTR/widz)

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Niemiecki historyk: Putin prowadzi Rosję w przepaść

„Określenie systemu władzy Putina mianem autokracji czy dyktatury oznaczałoby umiejscowienie go w tradycji rosyjskiego jednowładztwa, sprowadzenie prezydenta do roli nowego cara. Te pojęcia nie uwzględniają nowych, szczególnych cech jego panowania” – powiedział Karl Schloegel, niemiecki historyk uznawany za jednego z najlepszych znawców Rosji. Wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”, w trakcie trwającego w Rosji głosowania, po którym Władimir Putin ponownie zostanie ogłoszony prezydentem.   

Rozpoczęły się wybory prezydenckie w Rosji

Schloegel zastrzegł, że także pojęcie „państwo mafijne” dotyczy tylko jednego aspektu systemu władzy w Rosji.  „Ten system to coś więcej - to jest konglomerat wpływów służb specjalnych, państwowego aparatu terroru, totalnej kontroli mediów, militaryzacji społeczeństwa” – tłumaczy historyk.

Co jest istotą „putinizmu”?  

Faszyzm, raszyzm czy rusofaszyzm są pojęciami, które są jego zdaniem tak często używane, że „uległy zjawisku inflacji” i nie trafiają w sedno „absolutnego zła” cechującego rządy Putina.

„Putinizm” nie powstał, w przeciwieństwie do włoskiego faszyzmu czy niemieckiego nazizmu, z ruchu masowego, a forma, którą przybrał, jeszcze nie istniała w XX wieku.  „Powstał system, w którym nie istnieje różnica pomiędzy prawdą a fałszem. Mamy tutaj Cerkiew prawosławną i pomniki Stalina, choreografię zjazdów partii i rozrywkę, pogardę dla dekadenckiego Zachodu i apartamenty na Manhattanie. To wszystko tworzy jedną całość” – powiedział Schloegel.

Historyk zauważył, że Putin nie jest skazany na masowe represje w stylu stalinowskich czystek, dopóki może „wykluczać i niszczyć jednostki za pomocą chirurgicznych cięć”.

Cel Putina: utrzymanie władzy

Schloegel sceptycznie ocenił pogląd, że atakując Ukrainę Władimir Putin realizuje „program imperialny” „Jestem przekonany, że Putin odczuwa traumę upokorzenia (po upadku Związku Radzieckiego) i że historia jest dla niego nie tylko ozdobą, lecz należy do jego duchowego fundamentu. Uważam jednak, że istotną siłą napędową jest utrzymanie władzy. Putin potrzebuje tej wojny, aby zabezpieczyć swoją władzę” – wyjaśnił.  

Historyk przypomniał, że Putin bardzo wcześnie rozpoczął przebudowę systemu, nie godząc się na to, aby „rozpad ZSRR był równoznaczny z końcem imperium”. Prezydent nie jest zainteresowany przekształceniem Rosji w nowoczesny postimperialny kraj. „Putin nie ufa narodowi i nienawidzi każdego niezależnego ruchu” – wtrącił.  

„Putin prowadzi Rosję w przepaść”

Jego zdaniem Putin jest „wrogiem modernizmu”. Przywracając własność państwową, kontrolę mediów, represje i cenzurę Putin odkręca wszystko to, co było w Rosji: „Putin prowadzi Rosję w przepaść, a jego hasłem jest w rzeczywistości Po mnie choćby potop”.

Schloegel opowiedział się za „bezwzględnym” poparciem dla Ukrainy. Odmowa przekazania Ukrainie broni, która umocniłaby obronę, pozwala Putinowi na dalszą eskalację. „Obecnie to Ukrainki i Ukraińcy swoim życiem chronią Europę, a tym samym także Niemcy przed katastrofą” – podsumował niemiecki historyk.

Karl Schloegel jest historykiem i slawistą. Do przejścia na emeryturę w 2013 r. związany był z Europejskim Uniwersytetem Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Jest autorem licznych publikacji o Rosji i Europie Środkowo-Wschodniej. W języku polskim ukazała się między innymi książka „Środek leży na wschodzie. Europa w stadium przejściowym”.  Po aneksji Krymu w 2014 r. odmówił przyjęcia rosyjskiego Medalu im. Puszkina.   

Wjazd do Rosji ryzykowny dla samych Rosjan. Podejrzani mogą być za wszystko

Darowizny dla ukraińskich organizacji, posty i komentarze w mediach społecznościowych przeciwko rozpętanej przez Rosję wojnie z Ukrainą oraz „podejrzane” wizy w paszporcie – to wszystko może stać się powodem szczegółowych kontroli i „przepytywania” Rosjan przy wjeździe do ojczyzny. W niektórych przypadkach przeciwko powracającym wszczynano następnie postępowania karne.

Na celowniku: osoby z wizą unijną lub amerykańską

Natalia (imię zmienione) przekroczyła w lutym 2024 roku granicę między Estonią a Rosją. Mówi, że strażniczka graniczna przekartkowała jej paszport i odkryła w nim aktualną wizę łotewską kategorii „D”. Na podstawie wizy tej kategorii można uzyskać na miejscu zezwolenie na dłuższy pobyt. Funkcjonariuszka dokładnie przyjrzała się wtedy Natalii i kazała jej przejść do osobnego pomieszczenia na „przepytanie”. Jak opowiada Natalia, zadawał jej tam pytania pracownik rosyjskiej służby bezpieczeństwa FSB. Traktował ją surowo, dowiadywał się o wizę łotewską i pytał o jej stanowisko wobec „specjalnej operacji wojskowej” – tylko tak wolno w Rosji nazywać inwazję tego kraju na Ukrainę.

Pracownik FSB sprawdził ponadto telefon Natalii. – Nie znalazł nic nagannego, ale skopiował IMEI mojego smartfona – opowiada Rosjanka. Na podstawie tego 15-cyfrowego numeru serii można jednoznacznie identyfikować telefony na całym świecie. Kontrola trwała według niej kilka godzin. Od tego czasu Natalia wjeżdża do Rosji już tylko przez Białoruś. Mówi, że na granicy białorusko-rosyjskiej pogranicznicy nie interesowali się dotychczas ani jej unijną wizą, ani zawartością jej telefonu.

Dochodzenia po dokładnej kontroli

Od 2022 roku rosyjska straż graniczna regularnie przeprowadza szczegółowe kontrole przy wjeździe do Federacji Rosyjskiej i wyjeździe z kraju. Na każdego może paść podejrzenie. Zdarzały się przypadki, w których przyczyną zainteresowania służb było zagraniczne obywatelstwo, pozwolenie na pobyt w innym kraju albo wizy krajów zachodnich. Kiedy u danej osoby funkcjonariusze stwierdzą coś ich zdaniem nagannego, zostaje ona z reguły zatrzymana z powodu jakiegoś fikcyjnego wykroczenia – przeklinania w miejscu publicznym, niewykonywania poleceń policjantów itp. W niektórych przypadkach działo się tak kilka dni po przekroczeniu granicy.

Herb i flaga Rosji na granicy z Białorusią
Herb i flaga Rosji na granicy z Białorusiąnull Vladimir Gorovykh/TASS/dpa/picture alliance

Adwokat Jewgienij Smirnow mówi, że takie postępowanie pracowników służby bezpieczeństwa jest powszechne. Według niego przedstawiciele władz uzgadniają między sobą wszczęcie postępowania karnego, podczas gdy dana osoba jest przetrzymywana za „wybryk chuligański”.

Tak było z 32-letnią Rosjanką Ksenią Chawaną, która w 2021 roku przyjęła obywatelstwo amerykańskie. Kiedy w styczniu 2024 roku wjeżdżała do Rosji, sprawdzono jej telefon. Przedstawiciel FSB odkrył wtedy wpłatę w wysokości 51 dolarów, przekazaną na konto ukraińsko-amerykańskiej fundacji Razom for Ukraine. Wystarczyło to do wszczęcia postępowania przeciwko młodej kobiecie „z powodu zdrady stanu”. Zarzucono jej, że w ten sposób wsparła ukraińską armię. Udało jej się wprawdzie dotrzeć do Jekaterynburga, gdzie mieszkają jej rodzice. Tam jednak zatrzymał ją patrol policji, ponieważ jakoby przeklinała w miejscu publicznym.

Sprawdzanie smartfonów za pomocą słów kluczowych

Adwokat Jewgienij Smirnow tłumaczy, że straż graniczna najczęściej szuka w smartfonach informacji, posługując się określonymi słowami kluczowymi. W ten sposób funkcjonariusze przeczesują komunikatory, maile i esemesy. Z reguły sprawdzają, czy dana osoba odwiedza proukraińskie strony w mediach społecznościowych i jakie subskrybuje kanały na Telegramie. Kontroluje się również korespondencję osobistą. W niektórych przypadkach straż graniczna ma już daną osobę dokładnie na celowniku, jeśli znajduje się ona na czarnej liście służby bezpieczeństwa.

Dezerterzy z rosyjskiej armii

Ktoś taki może zupełnie nie mieć pojęcia, że przeciwko niemu jest już przygotowywane postępowanie karne. Tak było w przypadku amerykańskiego i rosyjskiego obywatela Jurija Malewa. Ten 60-letni mężczyzna wjechał do Rosji w grudniu 2023 roku. Dwa tygodnie później został zatrzymany w Petersburgu i osadzony w areszcie śledczym, gdzie zarzucono mu, że „rehabilituje nazizm”. Przyczyną były jego dwa posty w rosyjskiej sieci społecznościowej Odnokłassniki, skierowane przeciwko wojnie w Ukrainie. Według akt postępowania karnego doniosła na niego pewna 86-letnia emerytka z Petersburga.

Środki zaradcze przed wjazdem do Rosji

Eksperci radzą więc, żeby przed podróżą do Rosji wystarać się o nowy paszport bez „podejrzanych” wiz, a także zadbać o odpowiednie ustawienia smartfona i ewentualnie laptopa. Można na przykład zabrać ze sobą zupełnie nowego smartfona z nowymi profilami w komunikatorach lub mediach społecznościowych – mówi Anastasia Burakowa, twórczyni Ark-Project, powstałego w marcu 2022 roku w reakcji na wykluczanie Rosjan, którzy nie zgadzają się na wojnę z Ukrainą. – Mogą tam być zdjęcia kotków lub korespondencja z matką o rzeczach zupełnie apolitycznych – dodaje. Urządzenia należy według niej wcześniej przygotować i wypełnić „bezpiecznymi treściami”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW

„Kwestia godności”. Obrońcy praw człowieka w Rosji

Według inicjatywy na rzecz praw człowieka OVD-Info od lutego 2022 roku podczas protestów antywojennych w Rosji zatrzymano ok. 20 tysięcy osób, a w prawie 900 przypadkach wdrożono postępowania karne. Mimo to są w Rosji obrońcy praw człowieka i aktywiści, którzy nie popierają rosyjskiej wojny z Ukrainą i stawiają opór polityce Kremla. Co daje im siłę? Troje z nich opowiada swoją historię.

Anusz: z nosem clowna do sądu

36-letnia Anusz Panina z Petersburga mówi, że wcześniej „zasadniczo trzymała się z daleka od polityki”. Zmieniło się to w roku 2020 – z powodu masowych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi i po próbie otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Panina była wielokrotnie zatrzymywana za udział w protestach antywojennych w Rosji i dostała grzywnę.

Zatrzymania na proteście w Moskwie
Zatrzymania na proteście w Moskwie null Pavel Golovkin/dpa/AP/picture alliance

Chęć pomocy rodakom, którzy wpadli w tryby kremlowskiej machiny represji, zaprowadziła ją do rosyjskich sądów, gdzie przysłuchuje się procesom. Jej znakiem firmowym jest nos clowna, który zakłada na zakończenie procesu, kiedy znany jest już wyrok. Anusz Panina ma nadzieję, że w ten sposób pokazuje swoje poparcie zarówno oskarżonym, jak i innym osobom przysłuchującym się rozprawie.

Od 2022 roku była obecna na ponad 200 procesach, prowadzonych w myśl artykułu 207.3 kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej. Oskarżonym zarzucano zawsze rozpowszechnianie „fejków” o armii rosyjskiej. – Już w dwóch sprawach byłam społeczną obrończynią, z czego jestem dumna – podkreśla Panina.

W listopadzie 2023 roku Anusz Panina została zatrzymana w gmachu sądu podczas procesu przeciwko petersburskiej artystce Saszy Skoczylenko. Panina miała jakoby złamać przepisy, o czym sporządził protokół asystent sędziego. Wykręcił jej również rękę i zaciągnął do innego pomieszczenia. Aktywistka trafiła w końcu do szpitala, gdzie stwierdzono u niej obrażenia.

Pogrzeb Aleksieja Nawalnego

Po półtora roku obserwowania procesów Panina czuje się wewnętrznie wyczerpana. Nie myśli jednak o tym, żeby się poddać. Swój błyszczący dotychczas nos clowna zabarwiła na czarno, od kiedy dowiedziała się o śmierci Aleksieja Nawalnego. – Pozostanie w Rosji to dla mnie sprawa godności. W naszym kraju są obrońcy praw człowieka, którzy bronili mnie od mojego pierwszego zatrzymania. Nie mogę przecież po prostu wyjechać, podczas gdy oni będą tu nadal pracować przy coraz większym ryzyku – mówi.

Natalia: pomoc dla uchodźców z Ukrainy

Od pierwszego dnia inwazji Rosji na Ukrainę Natalia (imię zmienione) przyjmowała w swoim domu w Petersburgu przyjaciół z Ukrainy. Podczas rozmów z nimi uświadomiła sobie, że setki tysięcy uchodźców z tego kraju zmagają się z podobnymi problemami. Dlatego postanowiła przyłączyć się do aktywistów. Pomaga w rozdzielaniu darów dla uchodźców i znajdowaniu dla nich lekarzy i psychologów.

– Uchodźcy z Ukrainy otrzymują w Rosji jednorazowo 10 tysięcy rubli (ok. 100 euro), a potem muszą sobie radzić sami – mówi Natalia. W najtrudniejszej sytuacji są według niej emeryci. Tylko nielicznym udaje się uzyskać emeryturę miesięczną w wysokości ok. 10 tysięcy rubli. Strumień osób uciekających do Rosji zmniejszył się jednak w ciągu minionych dwóch lat, podobnie jak kwota darowizn. Tymczasem do Rosji nadal przywożeni są ludzie starsi i niepełnosprawni z obszarów przyfrontowych, niekiedy karetkami.

W minionych dwóch latach Natalia wydawała także własne pieniądze na zakup niezbędnych rzeczy dla uchodźców. Dla siebie zostawia tylko minimalną część swoich zarobków. – Wolę zapłacić za lekarstwa dla chorego dziecka albo za buty rozmiaru 42, niż kupować sobie nowe ubrania czy perfumy – opowiada. Natalia nie myśli o wyjeździe z Rosji, chociaż nie zgadza się z polityką władz. Mówi, że jej siły i nadzieje się prawie wyczerpały, ale że „nie położy się do grobu, dopóki jest życie”.

Anton: obrońca w sprawach administracyjnych

Także 27-letni Anton Aptekar angażuje się w obronę praw człowieka od marca 2022 roku. Rosyjskie sądy nakładały wówczas masowo kary za udział w protestach antywojennych i pikietach. Aptekar mówi, że trudno ocenić powodzenie jego działań. Dla niektórych swoich klientów domagał się odszkodowania za niedopuszczalne uwięzienie. Dodaje, że większość jego klientów skazano za „dyskredytowanie armii” albo naruszenie przepisów dotyczących organizacji demonstracji, ale grzywny były minimalne.

Anton Aptekar
Anton Aptekarnull privat

Według rosyjskiego adwokata w ostatnim czasie dochodzi do tylko nielicznych procesów o „wykroczenia podczas demonstracji” w związku z protestami antywojennymi. Coraz mniej ludzi w Rosji ma bowiem odwagę wyjść na ulicę.

Aptekar zajmuje się teraz najczęściej obroną w sprawach administracyjnych i cywilnych. Dlatego nie widzi raczej dla siebie zagrożeń i chce kontynuować działalność. Podkreśla, że ważne jest to, by wspierać klientów również duchowo. Poza tym adwokaci pomagają klientom w budowie komunikacji z mediami. – Rozprawa przed sądem w danej sprawie jest platformą, na której klient i jego obrońca mogą mówić o tym, co się wydarzyło, nie trafiając w próżnię – wskazuje. Dodaje, że nie wyklucza, iż jego doświadczenia będą użyteczne w przyszłości, kiedy w Rosji nastąpią fundamentalne zmiany.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

Aleksiej Nawalny pochowany w Moskwie. Żegnały go tysiące ludzi

Aleksjej Nawalny, zmarły w kolonii karnej rosyjski opozycjonista, spoczął w piątek (1.03.2024) na cmentarzu Borisowskim w Moskwie. „Żegnaj, przyjacielu” – napisał na kanale Telegram jego bliski współpracownik Iwan Żdanow, dodając, że trumna została złożona do grobu przy wtórze muzyki z filmu „Terminator”.

Pomimo groźby represji i policyjnych barier tysiące osób zebrało się wcześniej wokół cerkwi Ikony Matki Bożej „Ukój Mój Smutek” w moskiewskiej dzielnicy Marijno na południowym wschodzie miasta, aby oddać ostatni hołd Nawalnemu. Wśród zgromadzonych byli także ambasadorowie, m.in. Polski Krzysztof Krajewski i Niemiec Alexander Graf Lambsdorff. Zespół Nawalnego pokazał w transmisji na żywo na kanale na YouTube tłum zgromadzonych, którzy wznosili okrzyki „Nawalny! Nawalny!”. „Nie zapomnimy! Nie wybaczymy!” – skandowano.

Pogrzeb Aleksieja Nawalnego

– Dla ludzi, którzy śledzą to, co się dzieje, jest oczywiste, że ten człowiek jest bohaterem naszego kraju, którego nie zapomnimy – powiedziała agencji AP Nadieżda Iwanowa z Kaliningradu, która była wśród zgromadzonych pod cerkwią. – To, co mu zrobiono, jest niewiarygodnie trudne do zaakceptowania i pogodzenia się z tym.

Napięta atmosfera

Współpracownicy Nawalnego apelowali do zgromadzonych o zachowanie spokoju, relacjonuje reporter agencji DPA. Atmosferę opisywano jako napiętą – z uwagi na obecność licznych funkcjonariuszy specjalnych sił policyjnych OMON. W minionych dniach rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrzegał przed „nieautoryzowanymi protestami”.

Cerkwia Ikony Matki Bożej "Ukój mój smutek". Kilka tysięcy osób żegnało Aleksieja Nawalnego
Cerkwia Ikony Matki Bożej "Ukój mój smutek". Kilka tysięcy osób żegnało Aleksieja Nawalnego null AP/dpa/picture alliance

Po krótkiej uroczystości żałobnej skromną, brązową trumnę przewieziono na cmentarz Borisowski. Za karawanem podążyło piechotą kilka tysięcy osób. Również pod cmentarzem z tłumu słychać było okrzyki: „Nie dla wojny!”, „Precz z władzą morderców”,  i „On się nie bał i my się nie boimy”.

Poruszający wpis pożegnalny Julii Nawalnej

Na pogrzebie nie było żony zmarłego opozycjonisty Julii Nawalnej oraz jego dzieci. Nawalna opublikowała na Instagramie poruszający post, w którym żegna się z mężem. „Dziękuję ci za 26 lat absolutnego szczęścia. Tak, nawet za ostatnie trzy lata szczęścia. Za miłość, za to, że zawsze mnie wspierałeś, że nawet w więzieniu sprawiałeś, że się śmiałam, że zawsze o mnie myślałeś” – napisała Julia Nawalna. W minionych dniach po śmierci męża zapowiadała ona kontynuację jego pracy oraz obarczyła Władimira Putina winą za śmierć Nawalnego.

Opozycjonista zmarł nagle 16 lutego w kolonii karnej „Polarny wilk” pod kołem podbiegunowym. W oficjalnych dokumentach, które widziała jego matka Ludmiła Nawalna podano, że śmierć nastąpiła z „przyczyn naturalnych”. Jego współpracownicy, jak również wielu rosyjskich opozycjonistów, a także zachodnich polityków obwinia jednak reżim Putina.

AP, DPA/ widz

Przygotowania do pogrzebu Nawalnego

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Naddniestrze i Mołdawia: następna wojna Rosji?

Od chwili rozwiązania Związku Radzieckiego w grudniu 1991 roku Rosja prawie bez przerwy prowadzi wojny z sąsiadami lub co najmniej ich prowokuje. Pierwszą wojnę Moskwa wszczęła zaledwie nieco ponad dwa miesiące po rozpadzie sowieckiego imperium – na początku marca 1992 roku w niewielkiej Republice Mołdawii, położonej między Ukrainą a północno-wschodnią częścią Rumunii. Kraj ten zamieszkują rumuńskojęzyczni w większości Mołdawianie. Większość jego terytorium zaanektowała Rosja w okresie caratu. W okresie międzywojennym ziemie te znalazły się w granicach Rumunii, a po II wojnie światowej Stalin przyłączył je do Związku Radzieckiego. Gdy ten przestał istnieć, Mołdawia, ze stolicą w Kiszyniowie, uzyskała niepodległość.

W jednym z regionów Mołdawii – Naddniestrzu – położonym na lewym brzegu Dniestru – promoskiewscy separatyści już w 1990 roku proklamowali pod pretekstem ochrony Rosjan i języka rosyjskiego republikę nieuznawaną przez społeczność międzynarodową. Krwawe walki wiosną 1992 roku zakończyły się wprawdzie już po kilku miesiącach, jednak od tego czasu rosyjskie wojska stacjonują w Naddniestrzu – chociaż już ćwierć wieku temu Kreml w zawartym porozumieniu zobowiązał się do ich wycofania.

Rzeka Dniestr, oddzielająca separatystyczny region Naddniestrza od Republiki Mołdawii
Rzeka Dniestr, oddzielająca separatystyczny region Naddniestrza od Republiki Mołdawiinull Fedja Grulovic/REUTERS

Z wyglądu Naddniestrze przypomina gigantyczny radziecki skansen – z pomnikami Lenina, czerwonymi flagami oraz symbolami sierpa i młota. W rzeczywistości obszar ten stanowi coś w rodzaju olbrzymiej firmy i magazynu broni byłych oficerów KGB, którzy obecnie pracują przypuszczalnie również dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Pod przykrywką konglomeratu przedsiębiorstw Sheriff zajmują się praniem pieniędzy i przemytem, kontrolując praktycznie całą działalność gospodarczą w regionie.

Samozwańczy prezydent: „ludobójstwo”

Kiedykolwiek coś zagraża tym biznesom, pozbawiony realnej władzy parlament, czyli Rada Najwyższa Naddniestrza, lub inne gremia zbierają się i proszą Moskwę o pomoc, ochronę lub przyjęcie do Federacji Rosyjskiej. Za każdym razem wywołuje to groźbę gorącej wojny w zamrożonym od lat konflikcie.

Tyraspol – główne miasto separatystycznego regionu Naddniestrza
Tyraspol – główne miasto separatystycznego regionu Naddniestrzanull Goran Stanzl/Pixsell/imago images

Tak stało się również tym razem: 28 lutego „Kongres Deputowanych Wszystkich Szczebli” w Tyraspolu, głównym mieście Naddniestrza, poprosił w specjalnej rezolucji Rosję o ochronę przed „coraz większą presją” i „mołdawską wojną ekonomiczną”. Samozwańczy „prezydent” Naddniestrza Wadim Krasnosielski, były szef ochrony w konsorcjum Sheriff, oskarżył władze w Kiszyniowie o „ludobójstwo” na mieszkańcach Naddniestrza.

Mołdawia chce zwiększyć kontrolę 

Skierowany do Rosji apel o ochronę wywołał szczególny niepokój między innymi z tego powodu, że zgromadzenie w Tyraspolu odbyło się dzień przed przemówieniem Władimira Putina do narodu. Pojawiło się wiele spekulacji, czy rosyjski prezydent wykorzysta to wezwanie jako pretekst do ogłoszenia interwencji wojskowej w Mołdawii lub nawet aneksji tej republiki. W wygłoszonym 29 lutego przemówieniu Putin jednak nawet nie wspomniał o Mołdawii.

Mołdawscy politycy i dziennikarze mówili już wcześniej o „wybiegu” i „propagandowym blefie” Naddniestrza, których nie należy traktować zbyt poważnie. Kontekst jest taki, że od 1 stycznia 2024 roku firmy z Naddniestrza muszą płacić cła i opłaty, wwożąc towary na resztę terytorium republiki. To część całego szeregu działań, za pomocą których władze w Kiszyniowie próbują zwiększyć zakres kontroli nad Naddniestrzem.

Szczelna blokada granicy 

W minionych trzech dekadach Naddniestrze jako obszar między Ukrainą a położoną na prawym brzegu Dniestru resztą terytorium Mołdawii stało się niekontrolowanym ośrodkiem nielegalnego handlu, przemytu i prania pieniędzy. Prozachodnia prezydent Maia Sandu, która wcześniej wyrobiła sobie nazwisko jako działaczka praw człowieka i ruchu antykorupcyjnego, stara się od chwili objęcia urzędu pod koniec 2020 roku doprowadzić do zakończenia nielegalnego obrotu gospodarczego z Naddniestrzem.

Paradoksalnie w realizacji tego zamiaru pomogła jej rosyjska wojna z Ukrainą, ponieważ władze ukraińskie szczelnie zablokowały wtedy granicę z Naddniestrzem, aby zapobiec aktom sabotażu lub atakom rosyjskich żołnierzy na odległą o zaledwie 70 kilometrów Odessę i otaczający ją region. Wskutek tego Naddniestrze straciło w znacznej mierze rolę ośrodka przemytu i prania pieniędzy.

„Oznaki zapaści”

Wicepremier Mołdawii, a zarazem minister reintegracji Naddniestrza Oleg Serebrian optymistycznie oświadczył po przemówieniu Putina, że Rosja coraz mniej kontroluje ten separatystyczny region oraz że w Tyraspolu jest „kilka ośrodków władzy”, co uznał za „oznaki słabości i zapaści”. Apel do Rosji o ochronę Naddniestrza określił mianem „operacji, która ma przesłonić problemy separatystycznego reżimu”.

Wicepremier Mołdawii i minister reintegracji Naddniestrza Oleg Serebrian (z lewej) i odpowiedzialny za sprawy Naddniestrza dyplomata ukraiński Paun Rohowej
Wicepremier Mołdawii i minister reintegracji Naddniestrza Oleg Serebrian (z lewej) i odpowiedzialny za sprawy Naddniestrza dyplomata ukraiński Paun Rohowej null Elena Covalenco/DW

– Sytuacja gospodarcza i społeczna w Naddniestrzu jest zła – powiedział Serebrian. – Tamtejsi ludzie potrzebują więc wytłumaczenia. Polega ono na tym, że przyczyną całego zła jest Kiszyniów i nowe cła i że to dlatego sprawy w tym regionie mają się źle. Ale w rzeczywistości sprawy w Naddniestrzu mają się już od dawna źle”.

Propaganda i dezinformacja

W rzeczywistości Rosja z braku bezpośredniego dostępu do granic Republiki Mołdawii nie ma obecnie praktycznej możliwości zaatakowania tego kraju. W Naddniestrzu stacjonuje jednak ok. 1500-2000 żołnierzy rosyjskich. Dochodzą do tego wojska naddniestrzańskie. W sumie siły te miałyby prawdopodobnie znaczną przewagę nad małą i bardzo źle uzbrojoną armią mołdawską, liczącą zaledwie ok. 5000 żołnierzy. Poza tym na północy Naddniestrza w pobliżu wsi Cobasna znajduje się jeden z największych składów broni w Europie z ponad 20 tysiącami ton broni i amunicji z arsenału dawnego Związku Radzieckiego. Gdyby Rosji udało się wkroczyć do regionu Odessy, mogłoby to być preludium do inwazji na Mołdawię.

Z politycznego punktu widzenia Republika Mołdawii jest dla Rosji stracona tak samo jak Ukraina. Unia Europejska podjęła w grudniu decyzję o nawiązaniu rokowań akcesyjnych z Kiszyniowem. Większość mieszkańców kraju jest proeuropejska, wielu ma obywatelstwo Rumunii, a tym samym unijne paszporty, setki tysięcy Mołdawian pracuje w krajach UE.

O tym, że Rosja mimo to nie rezygnuje z roszczeń do Mołdawii, a w dogodnych okolicznościach byłaby zapewne skłonna ją zaatakować, świadczy wojna hybrydowa Moskwy z tym krajem: partie prorosyjskie, finansowane między innymi przez zbiegłego do Izraela prorosyjskiego oligarchę Ilana Sora, prowadzą zaciekłe kampanie przeciwko prezydent Mai Sandu i prozachodniemu rządowi premiera Dorina Receana. Także media społecznościowe są pełne prorosyjskiej propagandy i dezinformacji. Jesienią tego roku w Mołdawii mają się odbyć wybory prezydenckie i referendum w sprawie przystąpienia do UE. – Przed tymi wyborami już teraz obserwujemy próby destabilizacji sytuacji w naszym kraju – przestrzegł niedawno mołdawski minister spraw zagranicznych Mihai Popsoi.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW. 

 

 

Prasa: taktyka Putina nie jest całkiem bezskuteczna

Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”) zauważa, że „przez pewien czas Putin pozostawiał grożenie użyciem broni nuklearnej swoim podwładnym, którzy chwalili się, jak szybko Moskwa może zniszczyć Berlin lub Warszawę”. „Fakt, że sam przywódca zaczyna to robić ponownie, jest prawdopodobnie częściowo spowodowany zbliżającymi się ‚wyborami', przed którymi Putin chce zaprezentować się jako silny i nieustraszony obrońca Rosji otoczonej przez wrogów (których ona sama sobie stworzyła – od Ukrainy aż po Finlandię)” – ocenia „FAZ”.

Ale – dodaje dziennik – „groźne gesty Putina mają jednak również na celu zniechęcenie Zachodu do wspierania Ukrainy”. „Ta taktyka nie jest całkowicie bezskuteczna” – przyznaje „FAZ”. Przypomina, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz raz po raz przypomina swoją maksymę, która brzmi: „nie robić niczego, co prędzej czy później mogłoby doprowadzić do eskalacji, którą grozi Putin”.

„W konfrontacji z pozbawionym skrupułów autokratą każdy krok musi być starannie przemyślany. Ale nie możemy mu sygnalizować, że boimy się eskalacji bardziej niż on. To podważa naszą własną wiarygodność, bez której odstraszanie nie działa. W głowie Putina nie powinna zrodzić się żadna wątpliwość, że jeśli naprawdę jest na tyle szalony, by jako pierwszy nacisnąć guzik nuklearny, to z pewnością zginie on jako drugi” – konkluduje „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Putin dozuje groźby odpowiednio do nastrojów

W ocenie gazety „Sueddeutsche Zeitung” („SZ”) dwugodzinne orędzie Putina do narodu było w początkowej części adresowane także do Zachodu. „Do tej pory to najczęściej Dmitrij Miedwiediew był tym, który groził (ostatnio przed tygodniem) użyciem broni atomowej przeciwko Berlinowi, Waszyngtonowi czy Paryżowi. Jednak na Zachodzie nikt go już nie traktuje poważnie, a zatem teraz prezydent sam skorzystał z okazji, by przed możliwie największą publicznością dobitnie powtórzyć tę groźbę” – pisze dziennik.

Wskazuje, że prezydent Francji Emmanuel Macron, który nie chciał całkowicie wykluczyć wysłania wojsk lądowych do Ukrainy, szybko został skrytykowany przez swoich europejskich kolegów. „Ułatwiło to Putinowi ponowne ostrzeganie przed apokalipsą w przypadku obecności zachodnich żołnierzy w Ukrainie. Nic go to nie kosztuje. A ci w Europie i USA, do których było to adresowane, natychmiast poczuli przerażenie” – dodaje „SZ”.

Rosyjska rakieta międzykontynentalna Sarmat zdolna do przenoszenia głowic jądrowych
Rosyjska rakieta międzykontynentalna Sarmat zdolna do przenoszenia głowic jądrowychnull RU-RTR Russian Television/AP/picture alliance

„Chociażby starania Olafa Scholza, by precyzyjnie rozważyć za i przeciw w sprawie taurusów, pozwalają Putinowi wyczytać jak z otwartej księgi, gdzie leżą granice wytrzymałości Europejczyków, i odpowiednio dozować swoje ostrzeżenia” – ocenia „Sueddeutsche Zeitung”.

„Świadectwo strachu i megalomanii”

Dziennik „Koelner Stadt-Anzeiger” z Kolonii pisze z kolei, że „przemówienie Putina jest świadectwem zarówno strachu, jak i megalomanii”. „To pokazuje, jak mało obchodzą go wysiłki kanclerza Olafa Scholza, nie dostarczać pocisków manewrujących Taurus do atakowanej przez Rosję Ukrainy, aby podżegacz wojenny w Moskwie nie poczuł się sprowokowany. Przywódca na Kremlu bez ogródek grozi rosyjską bronią, która może dosięgnąć terytorium Zachodu. To język, którym się posługuje” – pisze lokalna gazeta.

Dodaje, że spoglądając szerzej na przemówienie Putina, można stwierdzić, że było ono demaskatorskie. „Najwyraźniej Putin panicznie boi się niepokojów we własnym kraju i utraty władzy. Putin wie, że w demokracji by nie przeżył. I dlatego prowadzi wojnę, i dlatego musi ją przegrać” – pisze „Koelner Stadt-Anzeiger”.

Strach najostrzejsza bronią

Gazeta „Augsburger Allgemeine” podkreśla, że „magazyny Putina z amunicją są wypełnione, ale jego najostrzejszą bronią wciąż jest strach przeciwnika”. „Wie on, że same słowa ‚atak nuklearny' wywołują gęsią skórkę na Zachodzie. Nie bez powodu rosyjski prezydent ponownie użył tego słowa w swoim przemówieniu do narodu w tym roku” – pisze dziennik. „W rzeczywistości dla rządów w Berlinie, Paryżu i Londynie jest to balansowanie na krawędzi. Muszą zrobić wszystko, by chronić własnych obywateli. Nikt nie chce świadomie ryzykować wojny w imię politycznych popisów. Ale mimo to pozostawienie samemu Putinowi przewagi interpretacyjnej w tych napiętych czasach byłoby błędem. Jego najśmielsze pogróżki wynikają w dużym stopniu z bezradności” – ocenia „Augsburger Allgemeine”.

Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Olaf Scholz
Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Olaf Scholznull Markus Schreiber/AP/picture alliance

Według „Stuttgarter Zeitung”  Władimir Putin „dokładnie wie, jak wykorzystać nastroje na Zachodzie do własnych celów – i robi to raz po raz, także w swoim ostatnim orędziu do narodu”. „Jego słowa o ‚zniszczeniu cywilizacji' przez broń atomową nie tylko u polityków wywołują zimny dreszcz. Oczywiście Rosja to kraj miłujący pokój i użyje jej (broni atomowej - red.) tylko, gdy zostanie zaatakowana. Nic nowego, to tak znajome i tak manipulatorskie” – pisze dziennik ze Stuttgartu. 

Putin rozumie tylko język siły

Również „Heilbronner Stimme” ocenia, że „swoimi groźbami Putin po raz kolejny próbuje podkopać jedność zachodniego sojuszu obronnego”. „I z jego perspektywy może to być obiecujące, co pokazuje spór o odpowiednie wsparcie Ukrainy, który aktualnie rozgorzał między Niemcami a Francją – a dokładniej mówiąc między Olafem Scholzem i Emmanuelem Macronem. Jeden wciąż działa zbyt niezdecydowanie, drugi zbyt śmiało. W ten sposób nie da się przestraszyć dyktatora na Kremlu. Putin rozumie tylko język siły. Ale to wymaga jedności. I to szybko” – ocenia gazeta.

Według gazety „Mitteldeutsche Zeitung” z Halle „słuchając Władimira Putina i myśląc o jego 24 latach rządów, można by, pomimo kontrolowanych mediów państwowych, nawet w tym kraju zadać sobie pytanie, dlaczego w Rosji nadal jest źle pomimo Putina”. „Mogą pojawić się wątpliwości, czy warto poświęcać ojców, mężów w wojnie napastniczej przeciwko Ukrainie, która wprawdzie według Putina jest ‚operacją specjalną', ale niemniej jednak powoduje śmierć. To, jak długo rodziny pozwolą się pocieszać, że ich bliscy umierają bohaterską śmiercią, może zależeć od tego, jak długo jeszcze potrwa ta wojna i czy Putin zaatakuje inne kraje” – pisze „Mitteldeutsche Zeitung”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Przygotowania do pogrzebu Nawalnego

Putin znów grozi Zachodowi wojną atomową. „Konsekwencje byłyby tragiczne”

Jeżeli kraje NATO wysłałyby swoich żołnierzy do Ukrainy, konsekwencje byłyby tragiczne – powiedział dziś (29.02.2024) rosyjski prezydent Władimir Putin, wygłaszając orędzie o stanie państwa. Odniósł się on w ten sposób do wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona sprzed kilku dni, że nie można wykluczyć rozmieszczenia w przyszłości zachodnich sił w Ukrainie, która od ponad dwóch lat broni się przed rosyjską inwazją.

Putin dodał, że Zachód powinien mieć na uwadze to, iż także Rosja „ma broń, która może dosięgnąć celów na jego terytorium”. – Wszystko, co sugeruje Zachód, aby przestraszyć świat, zwiększa realne zagrożenie konfliktem z użyciem broni jądrowej, co oznaczałoby zniszczenie naszej cywilizacji – powiedział Putin.

Podkreślił też, że rosyjskie siły nuklearne są w „pełnej gotowości”, zaś wojsko dysponuje nowymi potężnymi rodzajami broni, z których niektóre zostały przetestowane na polu bitwy w Ukrainie. Mówił m.in. o nowej międzykontynentalnej rakiecie balistycznej Sarmat, która została wprowadzona do rosyjskich sił nuklearnych, a także pocisku manewrującym o napędzie jądrowym Buriewiestnik oraz dron Posejdon, których testy dobiegają końca.

Kolejna próba zastraszenia

Ostrzeżenia zachodnich przywódców, że Rosja może zaatakować NATO Putin nazwał „bredniami” i odrzucił twierdzenia Waszyngtonu, że Moskwa planuje rozmieszczenie broni nuklearnej w przestrzeni kosmicznej. Jego zdaniem to część gry, która ma na celu wciągnięcie Rosji w nowe rozmowy o kontroli broni jądrowej na amerykańskich warunkach. – Przed wyborami w USA chcą po prostu pokazać swoim obywatelom, a także innym, że nadal rządzą światem – powiedział Putin. I dodał: To nie zadziała.

W przeszłości rosyjski prezydent, a także inni rosyjscy politycy i propagandyści kierowali atomowe groźby pod adresem państw Zachodu, wspierających Ukrainę w jej obronie przed rosyjską napaścią. Przypomnieli o tym niemieccy politycy, którzy zareagowali na groźby Putina.

– Celem jego gróźb jest to, by kraje Zachodu przestały wspierać Ukrainę – powiedział poseł Zielonych Anton Hofreiter gazetom grupy medialnej Funke. – Nie możemy dać się zastraszyć – dodał.

„Broń atomowa nie jest opcją”

Podobną opinię wyraził polityk chadeckiej CDU Norbert Roettgen. – Traktowanie gróźb Putina jako kryterium naszych działań jest poważnym błędem – powiedział. – Putin słusznie uznaje to za naszą słabość, a słabość zachęca go do kolejnych gróźb albo użycia przemocy – dodał Roettgen. 

Jego zdaniem rosyjski prezydent doprowadził już do „całkowitej eskalacji”. – Broń atomowa nie jest dla niego opcją, bo straciłby najważniejszego sojusznika, Chiny, zaś amerykańskie odstraszanie funkcjonuje – ocenił Roettgen.

Także partyjny ekspert SPD ds. polityki zagranicznej Nils Schmid uważa najnowsze wypowiedzi Putina za mało wiarygodne. – Dzisiejsze przemówienie Putina pokazało po raz kolejny zwykły schemat z pogróżkami wobec Zachodu, niewiarygodną groźbą użycia broni nuklearnej, a jedocześnie zapowiedź ogromnego zwiększenia wydatków socjalnych – ocenił Schmid, komentując orędzie rosyjskiego prezydenta, poświęcone przede wszystkim polityce gospodarczej i socjalnej. – Putin nie ma pomysłu na to, jak konkretnie zamierza osiągnąć ogłoszone dziś wewnątrzpolityczne cele – dodał Schmid.

DPA, AP/ widz

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Co oznacza wyrok na Olega Orłowa dla praw człowieka w Rosji?

Dwa i pół roku więzienia za krytykę inwazji Rosji na Ukrainę i „dyskredytowanie” rosyjskiej armii to kara, na którą sąd w Moskwie skazał we wtorek 70-letniego obrońcę praw człowieka Olega Orłowa. W jednym z artykułów współzałożyciel Międzynarodowego Stowarzyszenia Historyczno-Oświatowego, Dobroczynnego i Obrony Praw Człowieka „Memoriał” potępił mianowicie wojnę Rosji przeciw Ukrainie a reżim Władimira Putina nazwał „faszystowskim”.

Świadkiem ogłoszenia wyroku była żona Orłowa Tatiana Kasatkina, która ponad 30 lat temu również uczestniczyła w tworzenie Memoriału. Rosyjskie władze od lat próbują powstrzymać działalność organizacji wyróżnionej w 2022 roku Pokojową Nagrodę Nobla. Chociaż rosyjskie sądy zlikwidowały w 2021 roku „Międzynarodowy Memoriał” i Centrum Praw Człowieka „Memoriał” (rosyjskie osoby prawne reprezentujące Stowarzyszenie „Memoriał”; pierwsza z nich zajmowała się totalitarnymi reżimami XX wieku i przywracaniem pamięci o ich ofiarach, druga zaś współczesnymi naruszeniami praw człowieka – przyp.), działacze kontynuują swoją pracę. We wtorek 27 lutego, przed budynkiem sądu, Kasatkina zapewniła dziennikarzy, że pomimo wyroku na Orłowa obrońcy praw człowieka będą działać nadal. – Będziemy żyć i mamy nadzieję, że to, co się teraz dzieje, skończy się, a Oleg i wielu innych wyjdą na wolność przed zakończeniem kar, na które zostali skazani – powiedziała Kasatkina, której zdaniem sąd spieszył się z ogłoszeniem wyroku na Orłowa, by zdążyć przed rozpisanymi na połowę marca wyborami prezydenckimi.

„Totalitaryzm, ale tym razem faszystowski”

Postępowanie karne z oskarżenia o „dyskredytowanie armii Federacji Rosyjskiej” zostało wszczęte przeciw Orłowowi w 2023 roku na podstawie donosu członków ruchu „Weterani Rosji” Wadima Mironienki i Siergieja Bochońki, którym nie spodobał się jego artykuł opublikowany na francuskim portalu „Mediapart” pod tytułem „Chcieli faszyzmu. Dostali go”. Orłow napisał tam między innymi, że w wyniku „krwawej wojny przeciw Ukrainie rozpętanej przez reżim Putina”, Rosja ponownie „pogrążyła się w totalitaryzmie, ale tym razem faszystowskim”.

"Memoriał" został założony w 1989 r. w Związku Sowieckim i rozwiązany w 2021 r. przez rosyjskie władze
"Memoriał" został założony w 1989 r. w Związku Sowieckim i rozwiązany w 2021 r. przez rosyjskie władze

W październiku tego samego roku sąd skazał Orłowa na grzywnę w wysokości 150 tysięcy rubli (około 6500 złotych). On sam nie przyznał się do winy. Dwa miesiące później prokurator zażądał jednak anulowania wyroku i wykonania nowej ekspertyzy. Twierdził, że artykuł Orłowa zawierał „okoliczności obciążające” w postaci motywów nienawiści i wrogości wobec rosyjskich żołnierzy oraz „przeciwko tradycyjnym rosyjskim wartościom duchowym, moralnym i patriotycznym”.

Orłow odmówił uczestnictwa w kolejnej rozprawie i demonstracyjnie czytał „Proces” Franza Kafki. W swoim ostatnim słowie powiedział, że rosyjskie władze powtarzają główne przesłanie tego dzieła: „Absurd i samowola maskowane formalną zgodnością z pseudoprawnymi procedurami”.

Międzynarodowe echa sprawy Orłowa

Uwolnienia Orłowa domaga się wiele osobistości życia publicznego i polityków, zarówno w Rosji, jak i poza nią. Wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej Josep Borrel nazwał wyrok „motywowanym politycznie”. Jest jego zdaniem sprzeczny z prawem rosyjskim i konstytucją kraju. Lider partii „Jabłoko”, Nikołaj Rybakow, określił orzeczenie sądu jako „kontrproduktywne”, gdyż narusza stabilność instytucji państwa.

Zdaniem współzałożycielki Memoriału Swietłany Gannuszkiny rosyjskie władze miały nadzieję, że skazując Orłowa w 2023 roku na karę grzywny, zmuszą go do milczenia lub emigracji. – Ale on nie mógł wyjechać. Oleg jest być może jednym z niewielu, którzy nazywają siebie samych patriotami swojego kraju, a dla niego to oznacza nie tylko miłość do swojej kultury i swojego języka, ale przede wszystkim walkę o prawa człowieka i wolność oraz głoszenie prawdy – podkreśla Gannuszkina.

Działaczka na rzecz praw człowieka Swietłana Gannuszkina (zdjęcie archiwalne)
Działaczka na rzecz praw człowieka Swietłana Gannuszkina (zdjęcie archiwalne)null DW

Uwięzienie Orłowa jest według niej kolejnym ciosem wymierzonym w działalność na rzecz praw człowieka w Rosji, ale ich obrońcy nie zamierzają jak na razie „schodzić do podziemia”. Gannuszkina uważa, że wciąż jest jeszcze możliwa otwarta praca w niektórych obszarach, takich jak pomocy uchodźcom, ochrona praw pracowników i praw więźniów.

Mimo narastającego ryzyka, do ruchu na rzecz praw człowieka wciąż dołączają nowi ludzie, twierdzi jego działaczka. – Zadzwoniło do mnie już kilka osób, nawet dzisiaj w sądzie podszedł do mnie mężczyzna i zapytał: „Czy mogę przyjść do pani jako wolontariusz?” – mówi Gannuszkina. Ta praca jest jej zdaniem niezbędna, by mogło dojść do istotnej przemiany społeczeństwa, „chociaż być może trzeba będzie więcej niż jednego pokolenia Rosjan, żeby jakoś uporać się ze skutkami tego, co władze nazywają ‘specjalną operacją wojskową’”, czyli ze skutkami wojny Rosji przeciw Ukrainie.

Nowe ruchy praw człowieka odpowiedzią na represje

Założyciel ruchu „Za prawa człowieka” Lew Ponomariow wspomina, że Orłow już nie raz wystawiał swoje życie na ryzyko. Na przykład po ataku terrorystycznym czeczeńskich separatystów na Budionnowsk w 1995 roku Orłow stał się jednym z dobrowolnych zakładników, w zamian za uwolnienie ludzi uwięzionych przez oddział Szamila Basajewa w miejscowym szpitalu. – W swoim ostatnim słowie na procesie mówił nie o sobie, a o zamordowanym Aleksieju Nawalnym i innych więźniach politycznych – podkreślił Ponomariow.

Lew Ponomariow na demonstracji w Moskwie w 2019 r.
Lew Ponomariow na demonstracji w Moskwie w 2019 r.null Imago Images/ITAR-TASS/A. Novoderezhkin

Represje w Rosji wywołały według niego nowy impuls do działań na rzecz praw człowieka. Jak twierdzi, miejsce po (zakazanych) wielkich organizacjach praw człowieka wypełniają mniejsze ruchy „narodowe”, jak na przykład nowa organizacja polityczna Jekatieriny Duncowej czy ruch żon, których mężowie zostali zmobilizowani. Według Ponomariowa organizacje działające na rzecz obrony prawa człowieka mogą jednak finansować swoje działania wyłącznie z prywatnych darowizn, co je poważnie ogranicza.

Rosnące represje Lew Ponomariow przypisuje „beznadziejnemu impasowi”, w jakim pogrążył się reżim Putina.

Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Rosyjskiej DW.

„Memoriał” walczył o odszkodowanie dla dzieci Gułagu

Julia Nawalna w PE: Nie dogadujcie się z Putinem

Julia Nawalna została w PE przywitana oklaskami. – Spotykamy się, żeby złożyć hołd Aleksiejowi Nawalnemu w obecności jego odważnej żony – rozpoczęła w środę (28.02) posiedzenie w Strasburgu szefowa PE Roberta Metsola. Dodała również, że śmierć Nawalnego jest przestępstwem, które wymaga międzynarodowego śledztwa i zapowiedziała, że Parlament zamierza oficjalnie potępić zabójstwo rosyjskiego opozycjonisty. Eurodeputowani planują przegłosować rezolucję w tej sprawie w najbliższy czwartek (29.02).

Julia Nawalna: Putin wydał rozkaz zabójstwa mojego męża

Przed przemówieniem Nawalnej w PE, wyświetlono dwuminutowy film o życiu i działalności Nawalnego, w tym nagrania z organizowanych przez niego wieców przeciwko Putinowi. „Jeśli zdecydują się mnie zabić, to znaczy że jesteśmy niewiarygodnie silni (…). Nie bądźmy bierni” – padają pod koniec nagrania słowa samego Nawalnego.

W swoim przemówieniu przed unijnymi politykami Julia Nawalna przypomniała, że wcześniej była w Strasburgu kilka razy razem z mężem i dziećmi, wtedy jeszcze nie przypuszczała, że kiedyś przyjdzie jej stanąć w PE w zupełnie innej roli. – Wróciłam do Strasburga, ale nie spaceruję już po mieście z moją rodziną. Staję przed państwem, ale mówię do całej Europy. Myślałam, że przez te 12 dni od zabójstwa Aleksieja będę miała czas, żeby przygotować się na to przemówienie. Ale najpierw tydzień zajęło nam uzyskanie dostępu do jego ciała i zorganizowanie pogrzebu. Ten odbędzie się pojutrze i nie jestem pewna czy będzie on pokojowy, czy też policja zaaresztuje tych, którzy przyjdą pożegnać się z moim mężem – mówiła Nawalna.

Przypomniała też, że w zeszłą sobotę minęły dwa lata od momentu rozpoczęcia przez Putina „brutalnej i podstępnej” wojny w Ukrainie, ale niestety stała się rzecz najgorsza, bo wygląda na to, że wszyscy się do wojny przyzwyczaili. – Tu i ówdzie pojawiały się przecież głosy, że czas dogadać się z Putinem. A potem Putin zabił mojego męża Aleksieja Nawalnego. To na jego rozkaz Aleksiej był torturowany przez trzy lata, był głodzony w maleńkiej kamiennej celi, odcięty od świata zewnętrznego, bez dostępu do odwiedzin, rozmów telefonicznych a nawet listów. A potem go zabili. Nawet potem torturowali jego ciało i molestowali jego matkę – mówiła Nawalna.

„Putin jest krwawym gangsterem”

Jak dodała, publiczne zabójstwo jej męża zademonstrowało po raz kolejny, że Putin jest zdolny do wszystkiego i że nie można z nim negocjować, a także stworzyło wrażenie, że Putina w ogóle nie można pokonać. Tymczasem – powiedziała Nawalna – Aleksiej pokazał, że można to zrobić, ale trzeba się uciec do innowacyjnych metod politycznych. - Nie zaszkodzi się Putinowi kolejną rezolucją czy sankcjami, które nie będą się różniły od poprzednich. Nie można pokonać go myśląc, że jest to człowiek z zasadami, moralnością, on taki nie jest. Nie mają państwo do czynienia z politykiem, tylko z krwawym gangsterem. Putin jest szefem zorganizowanej bandy przestępczej i wszyscy musimy walczyć z tą bandą – mówiła Nawalna.

Jak dodała, innowacja polega na tym, żeby do walki z Putinem zastosować metody walki ze zorganizowaną przestępczością, a nie metody polityczne; nie noty dyplomatyczne, a dochodzenia dotyczące machinacji finansowych; nie wyrazy zaniepokojenia, ale zatrzymania „członków putinowskiej mafii” przebywających w UE.

Przemówienie Julii Nawalnej zostało nagrodzone kilkuminutową owacją na stojąco.

Aleksiej Nawalny nie żyje. PE o śmierci

Jeszcze przed oficjalnym wystąpieniem Julii Nawalnej, zabójstwo opozycjonisty potępiły grupy polityczne. Europejska Parta Ludowa wezwała UE to uznania nadchodzących wyborów prezydenckich w Rosji za nielegalne, a Władimira Putina za nielegalnego prezydenta. Europa powinna też przygotować kompleksowo wspierać siły demokratyczne i rosyjskie społeczeństwo obywatelskie, które mogłoby odbudować demokrację w Rosji po upadku reżimu Putina.

Julia Nawalna nie może potwierdzić śmierci męża

– Zabójstwo Nawalnego to kolejny dzwonek alarmowy. Nikt nie może być na tyle naiwny, żeby nie widzieć zbrodni Putina – mówił podczas debaty w PE szef EPL Manfred Weber.  Wiceprzewodniczący frakcji socjaldemokratów (S&D) Pedro Marques podkreślił, że PE potępia wszelkie prześladowania Nawalnego i wzywa do rozliczenia Rosji. Z przesłaniem tym zgodziły się zresztą wszystkie bez wyjątku grupy polityczne w PE od skrajnej prawicy po lewicę. Terry Reintke, szefowa Zielonych, dodała też, że UE powinna upomnieć się także o los innych więźniów politycznych przetrzymywanych przez rosyjskie władze.

Izbę skrytykował za to podczas debaty plenarnej europoseł i były premier Belgii Guy Verhofstadt: - To skandal, że o tym w ogóle rozmawiamy, że witamy Julię Nawalną oklaskami, wypowiada się Komisja i Rada, ale nie zrobimy nic oprócz przyjęcia rezolucji potępiającej Rosję. Joe Biden już cztery dni po zabójstwie Aleksieja Nawalnego mówił o kilkuset sankcjach na Rosję – grzmiał polityk.

Aleksiej Nawalny był jednym z najbardziej znanych rosyjskich polityków, który zasłynął głownie z ujawniania korupcji, był też zagorzałym krytykiem prezydenta Putina. W 2021 r. przeżył próbę otrucia, leczył się po niej w Niemczech skąd jednak postanowił wrócić do Rosji. Od razu po wylądowaniu w Moskwie został aresztowany i trafił do więzienia. Zmarł w kolonii karnej 16 lutego 2024 r., okoliczności jego śmierci wciąż nie są znane. W 2021 r. PE uhonorował go nagrodą Sacharowa za wolność myśli.

Julia Nawalna chce walczyć z reżimem. Czy zjednoczy rosyjską opozycję?

Wraz ze śmiercią Aleksieja Nawalnego Rosja straciła najbardziej znanego przeciwnika Władimira Putina. Ale nieoczekiwanie zyskała też nowy symbol oporu.

W emocjonalnym wideo opublikowanym niedługo po śmierci Nawalnego, który zmarł 16 lutego w rosyjskiej kolonii karnej, wdowa po nim, Julia Nawalna, zobowiązała się do kontynuowania walki swojego męża z reżimem. Wezwała innych, by walczyli „ostrzej, bardziej zdecydowanie i zacieklej” niż dotąd.

– Wiem, że już teraz wydaje się, iż nie można zrobić więcej. Ale trzeba zrobić więcej. Aby połączyć się w jedną potężną pięść i uderzyć w ich obłąkany reżim Putina, jego przyjaciół, bandytów w mundurach, złodziei i morderców, którzy sparaliżowali nasz kraj –  powiedziała w filmie zamieszczonym na kanale Nawalnego na YouTube.

Nawalna podkreśliła, że jej mąż był „niezłomny”. – I właśnie dlatego (Władimir) Putin go zabił. Haniebnie, tchórzliwie, nigdy nie spoglądając mu w oczy.

Aleksiej Nawalny i jego żona Julia
Aleksiej Nawalny i jego żona Julianull Evgeny Feldman/AP Photo/picture alliance

Kreml zaprzeczył, że był uwikłany w śmierć Nawalnego. Jednak Nawalna uważa, że jej mąż został zamordowany z powodu swojej krucjaty przeciwko korupcji oraz krytyce rządu. taki pogląd wyraziło także większość zachodnich przywódców.

Wypowiedzi Nawalnej mogą sprawić, że znajdzie się ona na celowniku tych samych ludzi, których oskarżyła o zamordowanie jej męża. A śmierć Aleksieja Nawalnego nie jest odosobnionym przypadkiem. Niemal wszyscy znaczący krytycy Kremla albo nie żyją, są w więzieniu albo zostali zmuszeni do emigracji.

Chodorkowski gotów działać z Nawalną

Dla Michaiła Chodorkowskiego, byłego miliardera i przeciwnika Putina, obietnica Nawalnej, że będzie walczyć z reżimem jest „odważna i ryzykowna”.

– Szanuję ją za ten krok i uważam, że to dobrze, iż zwolennicy Nawalnego mają kogoś, kto może podnieść flagę oraz przejąć dziedzictwo Aleksieja – powiedział Chodorkowski w rozmowie z Redakcją Rosyjską DW.

W 2003 roku Chodorkowski trafił do więzienia, gdzie spędził ponad dekadę, podczas gdy jego firma naftowa Jukos została znacjonalizowana. Zaraz po wyjściu na wolność w 2013 roku wyjechał do Wielkiej Brytanii. Choć został pozbawiony większości swojego majątku, były oligarcha nadal finansował z zagranicy rosyjską opozycję.

Michaił Chodorkowski
Michaił Chodorkowskinull Nikita Jolkver/DW

W rozmowie z DW Chodorkowski wyraził nadzieję na więcej koordynacji i wzajemne wsparcie pomiędzy różnymi odłamami rosyjskiej opozycji. Powiedział również, że słuchał niedawnego wystąpienia Nawalnej w Parlamencie Europejskim, które było niedostępne dla mediów. – W zasadzie jestem gotów do działania razem (z Nawalną) we wszystkich sprawach – powiedział Chodorkowski.

Cichanouska jako wzór

W swej przyszłej karierze politycznej Nawalna może czerpać z doświadczeń liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej, która postanowiła zająć miejsce męża, który został wtrącony do więzienia, i wystartować w wyborach prezydenckich przeciwko dyktatorowi Aleksandrowi Łukaszence w 2020 roku.

Cichanouska zdołała pozyskać ogromną rzeszę zwolenników na Białorusi i nadal jest najbardziej znaną postacią opozycyjną w kraju. Niestety, jej historia może również służyć jako przestroga: Łukaszence udało się pozostać na stanowisku pomimo powszechnych zarzutów o fałszerstwa wyborcze.

Moskwa. Kwiaty dla Aleksieja Nawalnego pod Ścianą Boleści, pomnikiem ofiar represji stalinowskich
Moskwa. Kwiaty dla Aleksieja Nawalnego pod Ścianą Boleści, pomnikiem ofiar represji stalinowskichnull Dmitry Serebryakov/AP Photo/picture alliance

Cichanouska uciekła na Litwę. Będąc tam opublikowała nagranie wideo, w którym zapewniła, że decyzję o opuszczeniu kraju podjęła „w absolutnie niezależny sposób”. Ale jej wypowiedzi podsyciły także spekulacje, że reżim groził jej rodzinie. – To, co dzieje się teraz, nie jest warte niczyjego życia. Dzieci są najważniejszym, co mamy w życiu – mówiła wówczas w nagraniu liderka białoruskiej opozycji.

Czas na kobiety w Rosji?

Rosyjski kolekcjoner sztuki i właściciel galerii Marat Gelman, obecnie mieszkający w Berlinie, powiedział agencji AFP, że w przypadku Julii Nawalnej na korzyść może działać jej płeć. – Machismo Putina działa dobrze na mężczyzn, ale nie działa na kobiety. Twarzą antywojennej Rosji musi być kobieta – ocenił.

Ale Żanna Niemcowa, córka lidera rosyjskiej opozycji Borysa Niemcowa, który został zabity w pobliżu Kremla w 2015 roku, uważa, że kobieta-przywódca „nie jest panaceum”.

– Ważne jest, aby zrozumieć, że bycie kobietą nie jest tożsame z byciem dobrą, praworządną, demokratyczną osobą – powiedziała w rozmowie z DW. Zwróciła uwagę, że większość sędziów w Rosji to kobiety, które wydają „bestialskie wyroki” przeciwko liderom opozycji.

Żanna Niemcowa pracowała kilka lat jako dziennikarka DW
Żanna Niemcowa pracowała kilka lat jako dziennikarka DWnull Johannes Simon/Getty Images

Niemcowa uważa również, że sytuacja w Rosji „wrze”, a przeciwnicy reżimu Putina są tak spragnieni nowych przywódców, że „dyskusja o rolach męskich i kobiecych schodzi na dalszy plan”.

Za „absolutnie słuszną” uważa ona decyzję Nawalnej o kontynuowaniu pracy jej męża. Zdaniem Niemcowej wdowa po Nawalnym jest „inteligentną, zdecydowaną osobą, z kręgosłupem i doświadczeniem” zdobytym przez zetknięcie się z „despotycznym reżimem, który zabił jej męża”.

W Rosji Nawalna jest znana opinii publicznej także dzięki walce o życie męża, gdy próbowano go otruć nowiczokiem w 2020 r. Jak przypomina Niemcowa, gdy Nawalny przebywał w szpitalu w Omsku, jego żona zwróciła się do prezydenta Władimira Putina o zgodę na przewiezienie Nawalnego na leczenie do Niemiec. W Niemczech Nawalny doszedł do zdrowia, ale postanowił wrócić do Rosji na początku 2021 roku.

Garri Kasparow podczas forum Wolna Rosja w Wilnie w 2021 r.
Garri Kasparow podczas forum Wolna Rosja w Wilnie w 2021 r.null DW

Kasparow: Rosja nie zmieni się bez zwycięstwa Ukrainy

Przebywający na emigracji rosyjski mistrz szachowy Garri Kasparow zastrzegł, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy Julia Nawalna będzie twarzą przyszłości Rosji. – Aby mówić o przyszłości, trzeba mieć koncepcję, plan – powiedział Kasparow w rozmowie z DW. Wskazał, że antykorupcyjna fundacja Nawalnego nigdy nie wyraziła chęci współpracy z innymi frakcjami politycznymi.

– Możliwe, że zamordowanie Nawalnego, jego tragiczna śmierć przyczyni się wreszcie do powstania atmosfery, w której każdy zrozumie, iż nadszedł czas, by uzgodnić w jaki sposób będziemy teraz walczyć. Nawalny był ucieleśnieniem idei, że nadal można coś zmienić, działając wewnątrz Rosji. Tę ideę trzeba porzucić – ocenił Kasparow.

Uważa on, że aby obalić reżim Putina, należy skoncentrować wszystkie wysiłki na wspieraniu Ukrainy i zapewnieniu organizacji politycznej dla rosyjskiej diaspory.

– Tylko zwycięstwo Ukrainy, wyzwolenie całego jej terytorium, ukraińska flaga nad (stolicą Krymu) Sewastopolem da szansę na zmiany w Rosji. To szansa, by większość rosyjskich obywateli zrozumiała, że imperium nie żyje – powiedział Kasparow. – Car-dyktator, który przegrywa, nie przetrwa długo w Rosji.

Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Angielskiej DW

Radosław Sikorski o Nawalnym. "Rosyjski bohater"

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Niemiecki historyk: Uwaga na Putina i na to, co mówi o Polsce

„Kiedy Rosja napadła na Ukrainę, pojawiły się wcześniej sygnały. Przekłamania historyczne w artykułach i przemówieniach Putina. Teraz Polska coraz częściej pojawia się w retoryce przywódcy Kremla. Czy to sygnał ostrzegawczy?” – pyta niemiecki historyk Matthaeus Wehowski w artykule gościnnym opublikowanym na stronie internetowej tygodnika „Der Spiegel”. Wehowski jest pracownikiem naukowym Instytutu Badań nad Totalitaryzmami im. Hannah Arendt na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie.

Wehowski przypomina, że na początku lutego br. w wywiadzie z amerykańskim dziennikarzem Tuckerem Carlsonem prezydent Rosji obwinił Polskę za wybuch drugiej wojny światowej, mówiąc, że „nie wykazała chęci do kompromisu, a Hitler nie miał innego wyjścia, jak tylko zrealizować swoje [wojenne] plany”. Putin użył argumentu, który reżim Adolfa Hitlera wykorzystał już wcześniej do uzasadnienia inwazji na Polskę w 1939 roku, że Polska została „zmuszona” do wojny z Niemcami przez mocarstwa zachodnie” – pisze niemiecki historyk.

Sygnał ostrzegawczy dla Polski

Przypomina, że Putin usprawiedliwiał atak na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, fałszując argumenty historyczne. Teraz zaś można zaobserwować, że Polska odgrywa coraz większą rolę w retoryce Putina i rosyjskiej propagandzie wojennej. Putin zniekształca fakty historyczne, sugerując, że rosyjska dominacja w całej Europie Wschodniej jest pożądana. „To musi być sygnał ostrzegawczy dla Polski i całej Unii Europejskiej. Tym razem, inaczej niż dwa lata temu, nie należy go ignorować” – pisze Wehowski.

Z punktu widzenia Putina Polska i inne państwa Europy Środkowej i Wschodniej są tylko „narzędziami” wielkich mocarstw – kontynuuje historyk, dodając, że myślenie Putina zostało ukształtowane przez rosyjskiego skrajnie prawicowego i antysemickiego filozofa Iwana Iljina (1883-1954). Iljin uzasadniał rosyjskie wpływy na Europę Wschodnią rzekomą tradycją historyczną od średniowiecza do czasów współczesnych. Z tej perspektywy Polska była jedynie „przyczółkiem obcych mocarstw” i „bramą” dla wrogich idei – czytamy.

Wywiad z Putinem przeprowadzony przez amerykańskiego dziennikarza Tuckera Carlsona
Wywiad z Putinem przeprowadzony przez amerykańskiego dziennikarza Tuckera Carlsonanull Tucker Carlson Network/Zuma Press Wire/dpa/picture alliance

Wehowski zwraca uwagę na propagowanie przez Kreml narracji „spisku i zdrady” przeciwko Rosji, o czym przekonuje chociażby nowy rosyjski podręcznik do historii dla nastolatków, który ukazał się we wrześniu 2023 roku. Jego autorem jest były minister kultury Władimir Medinski, który od 2009 roku jest również członkiem komisji ds. zapobiegania fałszowaniu historii ze szkodą dla interesów Rosji. Obecnie pełni on rolę „kapłana putinowskiej prawdy historycznej”. Wiele ważnych wydarzeń XX wieku, w tym powstanie „Solidarności” w 1980 roku, jest interpretowanych w podręczniku jako wynik spisku „zachodnich agentów” i „wrogich idei”. Podręcznik przedstawia Polskę i inne państwa Europy Środkowej i Wschodniej jako instrumenty Zachodu.

Polska w rosyjskiej propagandzie

Niemiecki historyk przyznaje, że interpretacja demokracji jako narzędzia zachodnich „wpływów” ma w Rosji tradycję i legitymizowała pierwsze kroki w kierunku autokracji już po 1989 roku.

Rosyjska propaganda twierdzi m.in. że NATO jest „potajemnie” aktywne w Ukrainie, głównie w postaci polskich najemników w ukraińskiej armii. Ataki na budynki mieszkalne i obiekty cywilne są uzasadniane twierdzeniem, że są to bazy najemników, oficerów NATO i neonazistów. „Propaganda osiąga kuriozalne rozmiary nawet jak na rosyjskie standardy” – czytamy w „Spieglu”.

Innym centralnym punktem rosyjskiej propagandy przeciwko Polsce jest próba podważenia pomocy wojskowej i gospodarczej Warszawy dla Ukrainy oraz sianie nieufności w Ukrainie. Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku Rosja twierdzi, że Polska próbuje odzyskać swoje „historyczne terytoria” na zachodniej Ukrainie – pisze Wehowski. Dodaje, że Rosja stara się również podsycać w Polsce niechęć do Ukrainy, a jednym z ważnych partnerów jest część skrajnie prawicowego sojuszu Konfederacja.

Przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenka
Przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenkanull Mikhail Metzel/dpa/AP/picture alliance

Główną rolę w antypolskiej propagandzie odgrywa również białoruski dyktator Łukaszenka, który od lat szkaluje polską mniejszość na Białorusi jako „piątą kolumnę” Zachodu i stosuje wobec niej represje. Twierdzi też, że Polska planuje „prowokacje” na granicy z Białorusią, aby uzasadnić inwazję NATO na jego kraj.

Ważne odstraszanie NATO

Chociaż wiele z obecnych narracji na temat Polski w Rosji nie jest nowych, zostały one znacznie zaostrzone za rządów Putina. W świecie „wrogich agentów” i rosnącej paranoi Polska jawi się jako baza spisku – podsumowuje niemiecki historyk. Jego zdaniem inwazja Rosji na Polskę jest obecnie mało prawdopodobna, bo potencjał odstraszania NATO jest nadal wysoki. Trwa jednak na całego wojna hybrydowa: dezinformacja w mediach społecznościowych, cyberataki, manipulowanie infrastrukturą, prowokacje na granicy z Białorusią i Królewcem.

„Dlatego teraz, dwa lata po ataku na Ukrainę, niezwykle ważne jest utrzymanie potencjału odstraszania NATO. Jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany i – zgodnie z zapowiedziami – zmniejszy wsparcie USA dla NATO, Europa będzie musiała jak najszybciej zająć odpowiednią pozycję. Tak, aby następna ‘operacja specjalna' nie była skierowana przeciwko innemu sąsiedniemu krajowi” – przestrzega Matthaeus Wehowski w magazynie „Der Spiegel”.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Sankcje nie osłabiły rosyjskiej gospodarki

Kwestia pieniędzy. Rosjanie przyzwyczaili się do sankcji

Po związanym z wojną wycofaniem się z Rosji niektórych dużych zachodnich sieci handlowych, ich sklepy już dawno przejęli inni właściciele. Inaczej niż tuż po wejściu w życie sankcji, w Europejskim Centrum Handlowym w samym sercu Moskwy, dziś nie ma już prawie żadnych wolnych lokali. Jest tu moda z Turcji, produkty firm Miele i Apple, w tym – najnowszy iPhone. Wiele rzeczy, których w zasadzie nie powinno się spotkać w Rosji, trafiają tam przez równoległy import z krajów trzecich. Dwa lata po rozpoczęciu wojny świat towarów nie pozostawia nic do życzenia, jak podkreślają w rozmowach moskwianie.

Sankcje szkodliwe dla UE

Telewizja państwowa stale powtarza, że sankcje – nałożone przez Zachód w reakcji na rosyjską wojnę napastniczą przeciwko Ukrainie – znacznie bardziej szkodzą obywatelom państw UE niż uzależnienie od rosyjskich surowców, z ropą naftową i gazem ziemnym na czele. Oprócz ropy i gazu jest też wszystko inne, co jest potrzebne Rosji i jej obywatelom do przetrwania.

Dwa lata po rozpoczęciu inwazji, którą 24 lutego 2022 roku zarządził szef Kremla, rosyjska gospodarka wojenna pracuje na pełnych obrotach. Konsumpcja kwitnie. Władimir Putin podkreśla, że Zachód poniósł porażkę, decydując się na wprowadzenie sankcji gospodarczych przeciwko Rosji na niespotykaną do tej pory skalę. Wiele zachodnich firm – zwłaszcza tak dużych, jak Siemens, VW i Mercedes – wycofało się z rosyjskiego rynku i sprzedało swoje przedsiębiorstwa, często po bardzo zaniżonej cenie. Mimo to większość niemieckich przedsiębiorstw nadal działa w Rosji. Nie chcą lub nie mogą zrezygnować lekką ręką z wielomiliardowych inwestycji, które poczyniły w niej na przestrzeni lat.

Niemieckie firmy nadal w Rosji

Wielka hurtownia Metro broni na przykład swej decyzji pozostania w Rosji. – Ponosimy odpowiedzialność za około 9 000 naszych miejscowych pracowników i zaopatrujemy w żywność wielu naszych małych i średnich klientów, tj. restauracje i sklepy detaliczne – powiedział jej rzecznik. Zarząd firmy Metro twierdzi, że od początku wojny w Rosji nie dokonano żadnych inwestycji rozwojowych.

– Potępiamy wojnę w możliwie najostrzejszy sposób – oświadczył prezes Metra Steffen Greubel na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy na początku lutego. Jednocześnie odniósł się do zagranicznych firm, które chciały opuścić Rosję i zostały „przymusowo wywłaszczone”. – Pozostawienie tego biznesu oligarchom blisko związanym z rosyjskim rządem nie leży w naszym interesie – stwierdził Steffen Greubel. Metro ma obecnie w Rosji 93 sklepy, z czego 89 jest własnością tej spółki.

Trwająca wojna odcisnęła na niej silne piętno. Obroty w roku gospodarczym 2022/23 znacznie spadły – o 7,9 procent w rublach, ze względu na zmniejszone zakupy, a sprzedaż jeszcze bardziej, bo o 13,6 procent wskutek negatywnego wpływu kursu wymiany walut. W Metro oczekuje się kontynuacji tego negatywnego trendu.

Sankcje nie osłabiły rosyjskiej gospodarki

Silny spadek handlu Niemiec z Rosją

Według Komisji Wschodniej Gospodarki Niemieckiej ogólny handel z Rosją odnotował w ubiegłym roku bezprecedensowy spadek o 75 procent. Rosja, będąca przed wojną ważnym dostawcą gazu i ropy dla Niemiec, spadła na 38. miejsce na liście ich partnerów handlowych i znalazła się za Słowenią (w roku 2022 zajmowała 14. miejsce).

W wyniku sankcji handel Niemiec z Rosją zmniejszył się o trzy czwarte do 12,6 mld euro w 2023 roku. „Import z Rosji, który wcześniej był zdominowany przez nośniki energii, spadł o 90 procent, do zaledwie 3,7 mld euro po rozpoczęciu embarga na ropę na początku 2023 roku”, jak stwierdzono.

Jednak setki niemieckich firm są nadal obecne w Rosji i działają głównie w tych obszarach, które nie są objęte zachodnimi sankcjami, aby nie szkodzić zwykłym ludziom w tym największym pod względem powierzchni kraju na świecie. Przykładami są tu takie sektory jak spożywczy, rolniczy, zdrowotny i farmaceutyczny. Jednak ogólnie sytuacja jest uważana za wyjątkowo niestabilną.

Obawy przedsiębiorców

Na przykład sieć handlowa Globus obsługuje w Rosji tylko sklepy spożywcze. Jej inwestycje zostały ograniczone „wcześnie i znacząco”. – Niemniej jednak te sklepy w dalszym ciągu przyczyniają się do zaspokajania podstawowych potrzeb rosyjskiej ludności cywilnej – podała w odpowiedzi jej rzeczniczka. – Ponadto różne przykłady i uchwalone do tej pory przepisy pokazują, że wycofanie się z rosyjskiego rynku może prowadzić do wywłaszczeń przedsiębiorstw, co prowadziłoby do sporych wpływów majątkowych dla rosyjskiego państwa – dodała.

Obawy, że na mocy dekretu Putina zagraniczne firmy zostaną objęte zarządem komisarycznym, utrzymują się od chwili przejęcia przez Rosję kontroli nad dwiema międzynarodowymi markami Danone i Carlsberg. Nawet w przypadku firm, które nie są dotknięte sankcjami, pojawia się pytanie, czy pozostanie w Rosji jest uzasadnione. Na Ukrainie zachodnie firmy, które nadal prowadzą działalność w Rosji, są czasami publicznie określane mianem „sponsorów wojny”.

Znany niemiecki producent czekolady Ritter Sport również spotkał się z krytyką za kontynuację jej dostaw do Rosji. Firma podjęła decyzję o zaprzestaniu inwestycji na rynku rosyjskim, zaprzestaniu reklamy i przekazaniu zysków z Rosji organizacjom pomocy humanitarnej. Rosja w 2023 roku ponownie była największym rynkiem zbytu dla Ritter Sport po Niemczech, aczkolwiek z niewielkim spadkiem sprzedaży.

Komu szkodzą sankcje?

Rosjanie lubią niemieckie produkty

Wielu Rosjan wysoko ocenia niemieckie towary. – Wszystko stało się jednak bardzo drogie – skarży się starsza kobieta w supermarkecie „Skrzyżowanie” na Dworcu Kijowskim w Moskwie.

Nawet mając stosunkowo dobrą moskiewską emeryturę wynoszącą około 300 euro, nie stać jej na wszystko. W koszyku na zakupy ma kefir, mleko i sery z mleczarni niemieckiego przedsiębiorcy Stefana Duerra. Ten pochodzący z Badenii-Wirtembergii, dyrektor administracyjny rosyjskiego stowarzyszenia mleczarskiego „Sojuzmołoko” i największego w Rosji producenta mleka, firmy EkoNiva, drukuje swoje zdjęcie na opakowaniu jako znak towarowy.

Jednak w przypadku młodszych moskwian, mających wyższe dochody i inne potrzeby, czasami dają się we znaki skutki sankcji. – Z powodu sankcji na przykład programy komputerowe nie mogą być po prostu nadal używane w taki sam sposób, jak przed sankcjami – mówi młody grafik Andriej. Tutaj konieczne jest nie tylko ominięcie rosyjskiej części Internetu przez serwer VPN, aby móc na przykład korzystać z programów graficznych. Płacenie abonamentu za oprogramowania też stało się bardziej skomplikowane.

Sankcje są często obchodzone

Ponieważ spółki Visa i Mastercard zamknęły swoje systemy w Rosji, a wiele banków zostało także odłączonych od międzynarodowej sieci komunikacji finansowej SWIFT, dokonywanie płatności i innych operacji nie jest już takie łatwe, jak dawniej. Andriej otworzył konto w Uzbekistanie, byłej republice radzieckiej, aby kupować i płacić za swoje oprogramowanie online kartą Visa.

Ale dla bogatych Rosjan, których stać na długie pobyty w Dubaju, Tajlandii i gdzieś indziej, możliwości i tak są uważane za nieograniczone. Słysząc o sankcjach, tylko się uśmiechają. Nadal mogą zamówić dowolny model auta w moskiewskich salonach samochodowych, a także robić zakupy w luksusowych domach towarowych i ekskluzywnych butikach sprzedających odzież zaprojektowaną przez najlepszych międzynarodowych kreatorów. Zawsze znajdą jakiś sposób na obejście sankcji.

Jak powiedział kiedyś Putin, pomimo sankcji, wszystko toczy się jak przed wojną. W końcu to tylko kwestia pieniędzy.

(dpa/jak)

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na Facebooku! >> 

Julia Nawalna – nowa twarz rosyjskiej opozycji?

Trzy dni po śmierci Aleksieja Nawalnego, jego żona Julia publicznie oświadczyła, że przejmie zarządzanie fundacją antykorupcyjną męża. Jest przekonana, że morderstwo jej męża było zaplanowane przez Władimira Putina, i że stoją za nim konkretni sprawcy. Razem z bliskimi współpracownikami Nawalnego stara się teraz ustalić ich nazwiska i przygotowuje własne śledztwo. Zdaniem obserwatorów, tym samym Julia Nawalna zapowiedziała swój zamiar zaangażowania się w politykę. Niektórzy uważają, że wizerunek silnej kobiety może zjednoczyć opozycję zarówno w Rosji, jak i na emigracji.

Julia Nawalna nie chciała być polityczką

Julia Abrossimowa poznała Aleksieja Nawalnego na wakacjach w Turcji w 1998 roku. Pobrali się w 2000 r., rok później urodziła się ich córka Daria, a w 2008 r. syn Sachar. Nawalna ukończyła Wydział Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych na Uniwersytecie Plechanowa w Moskwie i odbyła staż w szkole biznesu w Danii. Nigdy jednak sama nie aspirowała do politycznej kariery – wspierała za to na tej drodze swojego męża.

W 2000 roku Nawalni wstąpili do proeuropejskiej, liberalnej partii Jabłoko. Kiedy Aleksiej stawał się coraz popularniejszym politykiem, Julia pomagała mu w tłumaczeniach i pracowała nad planami biznesowymi. „Byłam niewidzialnym pomocnikiem", powiedziała magazynowi „Afisza", który w 2014 opublikował na okładce jej zdjęcie z podpisem „Silniejsza płeć".

Julia Nawalna i Aleksiej Nawalny
Od czasu kampanii wyborczej na mera Moskwy w 2013 r. Julia Nawalna występowała u boku Aleksieja Nawalnego jako „pierwsza dama opozycji". Zdjęcie zostało zrobione w lutym 2017 r.null Sefa Karacan/AA/picture alliance

Jednak Nawalny pojawiał się w mediach już wcześniej: w grudniu 2011 r., rok po założeniu swojego finansowanego z darowizn projektu antykorupcyjnego „Rospil", Nawalny został zatrzymany przez policję na wiecu wspierającym demokratyczne wybory. Julia Nawalna i inni członkowie opozycji bezskutecznie poszukiwali wtedy jej męża w aresztach śledczych w całej Moskwie.

Test dla „pierwszej damy" lidera opozycji

Jednak „"najbardziej dramatyczny dzień" – jak określiła to sama Julia Nawalna – miał miejsce w 2013 roku, kiedy jej mąż został skazany na pięć lat więzienia za rzekome defraudacje. W 2009 roku, jako doradca gubernatora obwodu kirowskiego, rzekomo zdefraudował równowartość 33 000 euro na rzecz lokalnej państwowej firmy drzewnej „Kirowles". Zdjęcia z sali sądowej pokazywały Julię Nawalną z pochyloną głową. Była przygotowana na najgorsze. Jednak po publicznych protestach sąd zawiesił karę więzienia.

Po tym zdarzeniu pogodziła się z ryzykowną działalnością męża, wspominała Nawalna. „Ludzie w niego wierzą, ich oczy błyszczą, a oni sami wychodzą na ulice, nawet jeśli są zastraszani i grozi im aresztowanie. To wspaniałe"– podkreśliła w wywiadzie dla „Afiszy".

Julia  Nawalna i Alekisej Nawalny w samolocie z Berlina do Moskwy
W 2020 roku Aleksiej Nawalny został otruty podczas pobytu w Omsku, a później był leczony w Berlinie. Po wyjściu z berlińskiego szpitala małżonkowie wrócili do Rosji w styczniu 2021.null Mstyslav Chernov/AP Photo/picture alliance

Julia Nawalna po raz pierwszy pojawiła się na scenie politycznej w 2013 r. , podczas kampanii wyborczej swojego męża na mera Moskwy. Nawalny chciał zapewnić przejrzystość w polityce – w temacie swoich dochodów, majątku, ale także rodziny. W ten sposób Nawalni stanowili przeciwieństwo polityków w starym stylu. Uzyskując prawie 27 procent głosów, Nawalny zajął drugie miejsce za zwycięzcą wyborów Siergiejem Sobianinem, a Julia Nawalna stała się „pierwszą damą" lidera opozycji.

Kolejny test Julia Nawalna przeszła latem 2020 roku w Omsku, kiedy jej mąż padł ofiarą próby otrucia. Lekarz Aleksander Połupan powiedział DW, że Nawalna wykazała się w tej stresującej sytuacji opanowaniem, silną wolą i pewnością siebie. Połupan uważa, że to jej determinacja przyczyniła się do tego, że Nawalny został przetransportowany do Niemiec, a sprawa spotkała się z dużym zainteresowaniem opinii publicznej. W tym czasie Julia Nawalna zaapelowała do prezydenta Rosji Władimira Putina, aby pozwolił jej mężowi na leczenie w Niemczech. Putin powiedział później, że osobiście poprosił prokuraturę o zgodę na opuszczenie kraju przez Nawalnego natychmiast po tym, jak poprosiła go o to żona opozycjonisty.

„Symbol moralnego oporu”

Teraz Aleksiej Nawalny nie żyje, a jego żona chce zostać jego następczynią. „Mądra, bystra, piękna kobieta, która, obawiam się, nie ma już nic do stracenia" – pisze o Julii Nawalnej politolog Dmitrij Orieszkin. Uważa on, że może ona okazać się ważnym symbolem oporu przeciwko „męskiej" dyktaturze w Rosji. Podczas gdy większość mężczyzn w Rosji mocno wierzy w atak NATO na ich kraj, kobiety muszą rozwiązywać konkretne problemy:

– Ich mężowie zostali zabici, bracia musieli wstąpić do wojska, a synowie zostali wysłani na śmierć na Ukrainę. Myśli kobiet nie podążają za żadną ideologią, chcą odzyskać członków swoich rodzin. Wizerunek Nawalnej może okazać się jednoczący dla opozycji w kraju i za granicą – mówi Orieszkin.

Kliczko o śmierci Nawalnego. "Oto prawdziwe oblicze reżimu"

Andriej Kolesnikow, pracownik naukowy w Carnegie Endowment for International Peace w Waszyngtonie, uważa, że Julia Nawalna może stać się „moralnym symbolem oporu": – Jeśli kiedykolwiek nominowany zostanie demokratyczny kandydat na prezydenta Rosji, to Julia będzie zdecydowanie najlepszym kandydatem z punktu widzenia milionów ludzi.

Julia Nawalna chcę kontynuować walkę męża

Nawalna przyznaje, że od dziecka interesowała się tematyką społeczną i polityczną oraz mediami. Kiedyś opisała Raisę i Michaiła Gorbaczowa, którzy „chodzili razem na spacer prawie każdego wieczoru po pracy", jako idealną parę polityczną. Jej własny związek z Aleksiejem Nawalnym również dał im obojgu siłę – pomimo wszystkich zagrożeń. Ona wnosiła swoje pomysły do przemówień Nawalnego, a on był kimś, na kim mogła polegać.

Teraz sytuacja jest inna, powiedziała Julia w wideo, nagranym po śmierci męża: „Zabijając Aleksieja, Putin zabił połowę mnie, połowę mojego serca i połowę mojej duszy". Pozostała połowa – jak powiedziała, jest teraz pełna „gniewu, wściekłości i nienawiści", które napędzają ją do realizacji marzenia jej męża: zbudowania Rosji „pełnej godności, sprawiedliwości i miłości".

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Zagrożenie dla Kremla? Protesty rodzin żołnierzy

Pod murami Kremla w Moskwie trwają protesty, podczas których kobiety składają kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza i domagają się powrotu swoich mężów z frontu. Podobne akcje odbywają się także w innych regionach Rosji. W ten sposób ruch rodzin mężczyzn wysłanych na wojnę przeciwko Ukrainie coraz bardziej zwraca na siebie uwagę. Działacze rosyjskiej opozycji zgodzili się wspierać ten ruch, ponieważ uważają, że mobilizacja, a zwłaszcza rekrutacja żołnierzy, jest słabym punktem Kremla.

Jednak wśród polityków, a także wśród bliskich zmobilizowanych żołnierzy, panują różne poglądy na temat trwającej od dwóch lat wojny. Niektórzy ją potępiają i żądają wycofania rosyjskich wojsk z Ukrainy, inni zaś chcą tylko wprowadzenia rotacji wśród żołnierzy i popierają kontynuowanie działań wojennych.

Milcząca manifestacja w Moskwie

„Usuwamy wszystkie wiadomości wzywające do wieców!” – oznajmiła w ubiegłym roku na rosyjskim Telegramie w grupie dla żon zmobilizowanych mężczyzn „Jesteśmy razem”. Miało to powstrzymać krewnych żołnierzy od protestów.

Znana działaczka Olga Kaz, której brat zginął w ubiegłym roku na froncie, wyjaśniła to na swoim kanale na Telegramie „Odzyskamy naszych chłopców", stwierdzając, że wiece to skomplikowana sprawa. – Oczywiście najłatwiejszym sposobem okazania niezadowolenia jest pójście na Plac Czerwony i głośne tam protestowanie – powiedziała. Jej zdaniem takie działania jednak mogłyby przyciągnąć prowokatorów, co zakończyłoby „dialog z władzami”. Sama Olga Kaz postrzega wojnę w Ukrainie jako konfrontację z Zachodem, który próbuje rozczłonkować Rosję, co należy powstrzymać.

Akcja protestacyjna kobiet w pobliżu Kremla w Moskwie (03.02.2024)
Akcja protestacyjna kobiet w pobliżu Kremla w Moskwie (03.02.2024)null Andre Ballin/dpa/picture alliance

Podczas gdy Olga Kaz ostrzegała przed protestami, 7 listopada 2023 roku pięć kobiet z ruchu „Droga do domu" zebrało się w centrum Moskwy na swojej pierwszej milczącej manifestacji. Domagały się powrotu bliskich do domu, argumentując, że dla ich pobytu na froncie nie przewidziano żadnych limitów czasowych.

Zdjęcia z ich akcji szybko obiegły portale społecznościowe. Policja nie odważyła się dokonać żadnych aresztowań. Jednak później niektórym uczestniczkom tej milczącej manifestacji złożyli wizyty przedstawiciele władz i wezwali kobiety do zaprzestania publicznych protestów. Ale stało się odwrotnie. Czuwania przeniosły się pod mur Kremla, gdzie obecnie kobiety co tydzień składają kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Aresztowania na wiecach w Rosji

Pierwsze protesty przypominały raczej dyskusje pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami rosyjskiej inwazji na Ukrainę, w których początkowo wzięło udział osiem, a po dwóch miesiącach 50 osób. Podobne działania są obecnie prowadzone w innych regionach, a ich uczestnicy składają kwiaty.

Na jednym z nich, 10 lutego w Jekaterynburgu, policja aresztowała pięciu uczestników przy Pomniku Ofiar Wojen w Afganistanie i Czeczenii, za naruszenie zasad udziału w wydarzeniu publicznym. Jeden z mężczyzn został skazany na osiem dni aresztu za „organizowanie wiecu przeciwko specjalnej operacji wojskowej”, jak w Rosji oficjalnie nazywa się wojnę z Ukrainą.

Tymczasem w Moskwie do akcji protestacyjnej przyłączają się kolejne kobiety. Olga (to nie jest jej prawdziwe imię), której mąż przebywa na froncie, niedawno po raz pierwszy wzięła w niej udział. Wcześniej pisała do różnych władz, żądając powrotu męża. Podobnie jak inne kobiety otrzymała odpowiedź, że powinna poczekać na dekret prezydenta Władimira Putina kończący mobilizację.

Sztab Generalny Federacji Rosyjskiej stwierdził, że działania zmobilizowanych żołnierzy nie mogą być ograniczane w czasie, gdyż wymagałoby to „fundamentalnej zmiany w systemie szkolenia wojskowego”. Olga była tym tak oburzona, że postanowiła wyjść na ulicę.

Uczestniczki protestu składają kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza w Moskwie
Uczestniczki protestu składają kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza w Moskwienull Reuters

Kto wspiera protesty?

Obecnie protestujące kobiety starają się uzyskać poparcie ze strony przynajmniej części polityków. Podczas trwającej w tej chwili kampanii prezydenckiej w Rosji uzyskały początkowo poparcie Jekateriny Duncowej i Borysa Nadieżdina. Gdy władze zabroniły im udziału w wyborach, Maria Andriejewa, jedna z przywódczyń ruchu „Droga do domu”, zwróciła się do kandydata na prezydenta Władysława Dawankowa. Razem z innymi kobietami odwiedziła jego sztab wyborczy i poprosiła go o wsparcie.

Z tym samym apelem skierowała się także do sztabu wyborczego Władimira Putina, który po raz piąty ubiega się o urząd prezydenta. Ale ani Dawankow, ani Putin na to nie zareagowali.

Przez dwa lata wojny, którą Putin prowadził z Ukrainą, prawie nie mówił on o zmobilizowanych żołnierzach. Podczas rzadkiego spotkania z bliskimi poległych żołnierzy w listopadzie 2022 roku stwierdził jedynie cynicznie: „Kiedyś wszyscy zejdziemy z tego świata”. Tymczasem media w Rosji próbują wmówić społeczeństwu, że z mobilizacją nie ma żadnych problemów.

Tę sprawę podejmują jednak rosyjscy politycy opozycyjni, jak liberalny polityk i youtuber Maxim Kaz, który od 2022 roku znajduje się na liście „zagranicznych agentów” w Rosji i od tego czasu mieszka w Tel Awiwie, a także ekipa zmarłego właśnie w łagrze Aleksieja Nawalnego oraz Michaił Chodorkowski, mieszkający w Londynie.

Czy to może być przyszła prezydent Rosji?

Nie wszystkie żony przeciwne wojnie

Maxim Kaz twierdzi, że władze rosyjskie nie mogą pójść żadne na ustępstwa wobec kobiet, ponieważ wówczas inni krewni żołnierzy zażądaliby zwolnienia ich do domu. Ale według niego Rosjanie z każdym dniem coraz bardziej rozumieją, że ta kwestia jest sprawą „życia i śmierci”. „Władze nie widzą dla siebie dogodnego rozwiązania, więc na protesty reagują niezdecydowanie”. mówi.

Ze swej strony radzi wspierać żony zmobilizowanych mężczyzn poprzez subskrybowanie ich kanału na Telegramie „Droga do domu”, który ma ponad 70 tysięcy obserwujących.

Nawiasem mówiąc stanowisko niektórych członków ruchu „Droga do domu” różni się znacząco od stanowiska zwolenników Aleksieja Nawalnego. Jedna z przywódczyń ruchu, Paulina Safronowa, powiedziała DW we wstępnej rozmowie, że popiera „specjalną operację wojskową”. Jednocześnie można ją zobaczyć w filmie na YouTube, w którym krytykuje to, że nie ma limitu czasowego dla żołnierzy wysłanych na front. W ostatniej chwili odmówiła DW uzgodnionego wywiadu, twierdząc, że w obliczu dzisiejszych zagrożeń lepiej jest nie rozmawiać z zagranicznymi mediami.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Rosyjskiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Rosja. Reakcje na śmierć Aleksieja Nawalnego

Chociaż ostatnio zrobiło się ciszej wokół najbardziej znanego opozycjonisty w Rosji, wiadomość o jego śmierci w kolonii karnej nr 3 za kołem podbiegunowym wstrząsnęła ludźmi w jego ojczyźnie. Setki Rosjanek i Rosjan złożyły kwiaty pod pomnikami ofiar prześladowań politycznych, spontanicznie wyrażając w ten sposób swoją solidarność z Aleksiejem Nawalnym. Co w Rosji Putina, gdzie Nawalny uchodził wręcz za wroga państwa numer jeden, jest wyjątkowo niebezpieczne.

Dla szefa Kremla tylko „bloger”

Kreml natychmiast zareagował na wiadomość o śmierci Nawalnego,chociaż stosunkowo powściągliwie. Dmitrij Peskow, rzecznik rosyjskiego przywódcy Władimira Putina, odwołał się do lekarzy, którzy powinni ustalić przyczynę śmierci Nawalnego, co pośrednio potwierdziło wiadomość o jego zgonie. Sam szef Kremla nie wypowiedział się ani słowem. Władimir Putin jest znany z tego, że nigdy nie wymienia nazwiska Nawalnego. Dla rosyjskiego prezydenta najbardziej znany opozycjonista pozostał jedynie „blogerem”.

Żałoba w Rosji po śmierci krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego
Żałoba w Rosji po śmierci krytyka Kremla Aleksieja Nawalnegonull Dmitry Serebryakov/AP/picture alliance

Prawie żaden rosyjski polityk nie odważył się swobodnie skomentować śmierci Nawalnego. Wiceprzewodniczący Komitetu Spraw Zagranicznych Dumy, Władimir Dżabarow, jedynie odrzucił spekulacje, według których opozycjonista nie zmarł śmiercią naturalną. – Rosja nie miała powodu szkodzić zdrowiu Nawalnego, absolutnie nie. Ten człowiek odbył swoją karę, przed nim było jeszcze kilka lat. Uważam, że to był tragiczny wypadek. Takie rzeczy się zdarzają – powiedział Dżabarow.

„Przedwczesne wnioski Zachodu” 

Rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Maria Zacharowa skorzystała z okazji, aby skrytykować Zachód.  – Nadal nie ma wyników badań sądowo-lekarskich, a mimo to Zachód już wyciąga swoje wnioski – stwierdziła. Miała na myśli reakcje licznych zachodnich polityków, w których można było usłyszeć i przeczytać krytykę rosyjskiej polityki Kremla oraz samego prezydenta Putina.

W Rosji na powściągliwą krytykę pozwoliła sobie jedynie Ewa Merkaczkowa, członkini Rosyjskiej Rady Praw Człowieka. Podejrzewała, że warunki więzienne, w jakich przebywał Nawalny, zrujnowały jego zdrowie. Zwłaszcza liczne kary, a w szczególności izolacja. – To są bardzo trudne, a nawet brutalne warunki więzienia – wskazała Merkaczowa.

„Nasz syn był zdrowy i radosny”

Rodzina Aleksieja Nawalnego jest zszokowana. Podczas gdy jego żona, Julia, zabierała głos na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium i osobiście oskarżała prezydenta Putina za śmierć swojego męża, matka Nawalnego, Ludmiła, opublikowała na Facebooku wiadomość: „Nie chcę słuchać kondolencji. Widzieliśmy naszego syna w obozie karnym, 12 lutego odwiedziliśmy go. Był żywy, zdrowy i radosny”.

Julia Nawalna, żona Aleksieja Nawalnego wezwała na konferencji w Monachium do pociągnięcia Władimira Putina do odpowiedzialności
Julia Nawalna na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa null THOMAS KIENZLE/AFP/Getty Images

O stanie zdrowia Nawalnego wypowiedział się także w niezależnych rosyjskich mediach lekarz Aleksander Polupan. Badał on polityka po jego zatruciu w 2020 roku i informował również w kolejnych latach zwolenników Nawalnego o stanie zdrowia Nawalnego. Według niego przyczyna śmierci rozpowszechniona przez rosyjski kanał telewizyjny Russia Today, że jakoby doszło do oderwania się skrzepu krwi, nie brzmi przekonująco. – Oczywiście, ogólnie rzecz biorąc, jego stan zdrowia był zły, jak w przypadku każdej osoby przetrzymywanej w tak strasznych warunkach. Ale jakoś nie uważam tego powodu za wiarygodny – powiedział medyk.

Także politolożka Ekaterina Szulman wyraża wątpliwości co do tego, czy Nawalny zmarł śmiercią naturalną. W rozmowie z DW wspomina ona o rozprawie sądowej, w której Nawalny uczestniczył jeszcze kilka dni temu. – Miał głos zdrowego, energicznego człowieka, a nie kogoś osłabionego. Gdy ktoś cierpi na zapalenie płuc, problemy z sercem lub głód, to słychać. Jeszcze tydzień temu był zdrowy i pełen sił. Dla nas żadna inna wersja niż morderstwo nie ma sensu.

Zarzuty wobec Putina

Nawet dla opozycyjnego polityka i byłego rywala Putina, mieszkającego na wygnaniu Michaiła Chodorkowskiego, jest jasne: „Niezależnie od formalnej przyczyny śmierci, Władimir Putin ponosi odpowiedzialność za przedwczesną śmierć Aleksieja, którego najpierw próbowano otruć, a później wsadzono do więzienia”. Tego samego zdania jest również prezydent Łotwy, Edgars Rinkeviczs: „Niezależnie od tego, co ktoś może myśleć o Aleksieju Nawalnym jako polityku, został on brutalnie zamordowany przez Kreml”.

Wg Michaiła Chodorkowskiego "Odpowiedzialność za przedwczesną śmierć Aleksieja Nawalnego ponosi Władimir Putin"
Michaił Chodorkowski: odpowiedzialność za śmierć Nawalnego ponosi Władimir Putin null DW

Według rosyjskiego politologa Abbasa Galjamowa po śmierci Aleksieja Nawalnego rosyjskie władze będą budować klimat strachu przed wyborami prezydenckimi. Śmierć polityka zastraszy tych, którzy nadal odważają się występować przeciwko Kremlowi. Galjamow uważa, iż śmierć Nawalnego spowoduje, że mniej ludzi weźmie udział w wyborach za miesiąc, co ostatecznie wpłynie na ich legalność. Jednak władza już się tym nie przejmuje. „Ta legalność obchodzi ich tyle, co żuraw na niebie” – pisze Galjamow na komunikatorze Telegram.

Udział zachodnich służb 

Na Telegramie wypowiada się także politolog Władimir Pastuchin, według którego władze początkowo twierdzą, że śmierć Nawalnego była wypadkiem. Później jednak ta wersja zostanie wyparta przez tę, że „został on zabity przez wrogów Rosji”. Badane będzie, czy Nawalny w więzieniu „nie został otruty przez innych opozycjonistów przy wsparciu CIA, MI6 i MOSSAD-u”. 

Jednak większość lojalnych wobec Kremla politologów podąża za oficjalną wersją, według której śmierć krytyka Kremla była wypadkiem. Niektórzy rzeczywiście sugerują „zachodni trop” i przypominają okoliczności zabójstwa opozycjonisty Borisa Niemcowa niedaleko Kremla. „Za każdym razem, gdy na końcu wojny pojawia się światło lub nasze zwycięstwo zaczyna się wyraźnie rysować, jedna z zachodnich służb specjalnych organizuje atak terrorystyczny lub dziwny przypadek śmierci” – pisze lojalny wobec Kremla politolog Marat Baszkirow.

„Do samego końca wolny człowiek”

Niektórzy komentatorzy blisko związani z rządem przynajmniej przyznają, że Aleksiej Nawalny był człowiekiem silnej woli, który mógłby stać się „rosyjskim Nelsonem Mandelą”.

Dla niezależnego moskiewskiego eksperta politycznego Aleksandra Kyniewa dzięki sile woli opozycjonista pozostał do samego końca prawdziwie wolnym człowiekiem. Jego ucieczka zakończyła się fizycznie, ale stał się częścią historii rosyjskiej polityki – pisze Kynew na swoim kanale na Telegramie. Jego zdaniem w przyszłości uniwersytety, ulice i lotniska będą nazwane na cześć Nawalnego. Jak podkreślił: „Życie zawsze jest wyborem”. Aleksiej Nawalny nie wybrał swojej rodziny ani kariery, ale „cel poza horyzontem”.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Radosław Sikorski o Nawalnym. "Rosyjski bohater"

Rosja. Przeciwnicy Putina w śmiertelnym niebezpieczeństwie

Luty 2024 – nagła śmierć Aleksieja Nawalnego w kolonii karnej  

Aleksiej Nawalny otwiera teraz długą listę z krytyków rosyjskiego reżimu, którzy prawdopodobnie zostali zaatakowani lub zamordowani w imieniu władz na Kremlu. Administracja więzienia na Syberii niespodziewanie ogłosiła w piątek, 16 lutego, że najbardziej znany rosyjski krytyk Kremla nie żyje. 47-latek miał nagle zasłabnąć podczas tzw. spaceru w kolonii karnej pod kołem podbiegunowym. Próby reanimacji nie powiodły się. Przyczyna śmierci jest obecnie badana. Powiernicy Nawalnego wątpią w tę relację, niektórzy mówią nawet o celowym zabójstwie.


W końcu najzagorzalszy krytyk Putina już wcześniej, w sierpniu 2020 roku, padł ofiarą próby otrucia chemicznym środkiem paralityczno-drgawkowym nowiczok. Nawalny zapadł w śpiączkę podczas lotu z Tomska do Moskwy. Początkowo był leczony w Omsku na Syberii, ale następnie został przeniesiony do szpitala Charité w Berlinie. Wówczas uratowano mu życie. Ledwo jednak Nawalny doszedł do siebie, wrócił do Rosji, gdzie został natychmiast aresztowany i wysłany do kolonii karnej. W wytaczanych mu sprawach karnych został skazany w sumie na 30 lat więzienia.

Aleksiej Nawalny nie żyje

Sierpień 2023 – katastrofa samolotu z Prigożynem na pokładzie

Jewgienij Prigożyn, przywódca najemników Grupy Wagnera, ginie w katastrofie lotniczej 23 sierpnia 2023 r. Doszło do niej w połowie drogi między Moskwą a Sankt Petersburgiem w regionie Twer. Przyczyna nie została jeszcze wyjaśniona, jednak duża część rosyjskiej opinii publicznej, a także zachodnie rządy zakładają, że prywatny odrzutowiec 62-letniego Prigożyna rozbił się nieprzypadkowo.


Według władz zginęło dziesięciu pasażerów, którzy byli na pokładzie samolotu, w tym zastępca Prigożyna i współzałożyciel Grupy Wagnera Dmitrij Utkin. Prigożyn był szefem założonej przez siebie prywatnej armii najemników, wykorzystywanej w czasie rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Ale potem stał się zagorzałym krytykiem rosyjskiego dowództwa wojskowego. 
Pod koniec czerwca 2023 r. Prigożyn wzniecił zbrojny bunt przeciwko rosyjskiemu dowództwu wojskowemu i zajął kwaterę główną w Rostowie nad Donem. Bunt zakończył się jednak po około jednym dniu. Putin nazwał go „zdrajcą”, ale nie doszło do starcia. Jednak od czasu tego krótkiego powstania pojawiły się spekulacje na temat rychłej śmierci Prigożyna.

Jewgienij Prigożyn i Władimir Putin
Jewgienij Prigożyn i Władimir Putin w Moskwie w 2011 rokunull Misha Japaridze/AP/picture alliance

Wrzesień 2022 – Rawił Maganow wypada z okna

Dyrektor generalny rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil ginie w upadku z okna na szóstym piętrze moskiewskiego szpitala. Policja zakłada, że wypadek był samobójstwem. Oprócz problemów z sercem u Maganowa zdiagnozowano w szpitalu depresję. Rosyjski gigant naftowy Łukoil był pierwszą dużą rosyjską firmą, która wezwała do zakończenia wojny w Ukrainie. Ale Maganow nie jest pierwszą ofiarą śmiertelną w koncernie Łukoil od wybuchu wojny – mówi się, że menedżer Aleksander Subbotin zmarł podczas okultystycznej terapii leczenia uzależnienia od alkoholu.

Sierpień 2019 – morderstwo w Tiergarten w centrum Berlina

Zelimczan Changoszwili, Gruzin czeczeńskiego pochodzenia, który niegdyś walczył przeciwko Rosjanom na Kaukazie, zostaje zastrzelony przez wynajętego zabójcę w biały dzień w stolicy Niemiec. Otrzymał trzy kule w głowę i plecy. Sprawca, agent rosyjskich służb specjalnych Wadim Krassikow, zostaje aresztowany na miejscu zbrodni i dwa lata później skazany na dożywocie.

Kwiecień 2019 – tajemnicza choroba Dmitrija Bykowa

Poeta i satyryk Bykow, który chętnie ostro krytykuje Władimira Putina, jest na tournée literackim na Syberii, kiedy zaczyna źle się czuć w samolocie. Z wciąż niejasnych powodów przez pięć dni przebywa w śpiączce i podłączony jest do respiratora. Na pokładzie obecni byli ci sami agenci służb specjalnych, o których mówi się, że brali udział w ataku na Nawalnego.

Wrzesień 2018 – objawy zatrucia u Piotra Werziłowa

Artysta i aktywista Pussy Riot skarży się na zaburzenia widzenia, mowy i ruchu po tym, jak stawił się w sądzie w Moskwie. Podczas finału Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2018 w Moskwie, Werziłow wbiegł na boisko, aby zwrócić uwagę na przemoc policji w Rosji. Później również był leczony w berlińskim szpitalu Charité, którego lekarze uważają, że przyczyną złego stanu zdrowia było otrucie.

Krytycy Kremla. Życie w niebezpieczeństwie

Marzec 2018 – trucizna na klamce domu Siergieja Skripala

Rosyjski podwójny agent Siergiej Skripal i jego córka Julia zostają znalezieni nieprzytomni na ławce w parku niedaleko domu Skripala w Salisbury w Wielkiej Brytanii. Oboje przeżyli atak z użyciem Nowiczoka, w przeciwieństwie do Brytyjki Dawn Sturgess, która również weszła w kontakt ze środkiem paralityczno-drgawkowym. Brytyjska policja uważa, że trucizna została rozprowadzona jako lepka substancja na klamce drzwi.

Luty 2015 – zabójstwo Borysa Niemcowa w pobliżu Kremla

Były wicepremier Federacji Rosyjskiej za rządów Borysa Jelcyna i prominentny krytyk Putina spaceruje ze swoją przyjaciółką po moście w centrum Moskwy, kiedy samochód z czterema pasażerami zatrzymuje się tuż za nim, a Niemcow zostaje zastrzelony czterema kulami w plecy i tył głowy. Trzy godziny wcześniej ponownie ostro skrytykował Władimira Putina w audycji radiowej. W 2017 r. trzech Czeczenów zostało skazanych na długoletnie więzienie; zleceniodawca i motyw zbrodni są nadal niejasne.

Moskwa, rocznica zabójstwa Borysa Niemcowa, 27.01.2021 r.
Morze kwiatów – rocznica zabójstwa Borysa Niemcowa, 27.01.2021 r.null Sergey Satanovskiy/DW

Lipiec 2009 – Natalja Estemirowa znaleziona martwa w rowie

Historyk i ówczesna szefowa organizacji praw człowieka Memoriał została uprowadzona z progu swojego domu w stolicy Czeczenii Groznym i znaleziona martwa kilka godzin później w rowie w sąsiedniej republice Inguszetii. Otrzymała kilka strzałów w głowę i klatkę piersiową. Estemirowa obwiniała rosyjskie siły bezpieczeństwa i osławione szwadrony śmierci lojalnego wobec Kremla przywódcy republiki Ramzana Kadyrowa o porwania i łamanie praw człowieka. Śledztwo w sprawie morderstwa nie przyniosło wyjaśnienia.

Kwiaty dla Natalji Estemirowej
Kwiaty dla Natalji Estemirowejnull Yuri Kochetkov/epa/dpa/picture alliance

Styczeń 2009 – mord na Stanisławie Markiełowie i Anastazji Baburowej

Prawnik zajmujący się prawami człowieka i pracownik Memoriału zostaje zastrzelony na ulicy w Moskwie. Markiełow reprezentował czeczeńskie rodziny, których krewni byli ofiarami naruszeń praw człowieka. Zwrócił on też uwagę na radykalną prawicową scenę. Baburowa, dziennikarka opozycyjnej gazety „Nowaja Gazieta”, również zginęła w ataku. Sprawcy wywodzą się z organizacji faszystowskiej. Nie wiadomo, czy było to zabójstwo na zlecenie.

Listopad 2006 – filiżanka herbaty dla Aleksandra Litwinienki

Były agent służb specjalnych, a później dezerter i przeciwnik Putina umiera w agonii w londyńskim szpitalu z powodu zatrucia radioaktywną substancją polon-210. W swojej książce „FSB wysadza Rosję” oskarżył on służby specjalne o zorganizowanie eksplozji budynków mieszkalnych w 1999 r., a także kilku innych ataków terrorystycznych w Rosji w celu usprawiedliwienia wojny w Czeczenii i wyniesienia Władimira Putina do władzy. Trucizna została rzekomo dodana do herbaty Litwinienki w hotelowym barze. Nikt nie trafił za kratki za to przestępstwo.

Październik 2006 – morderstwo Anny Politkowskiej w windzie

Antyrządowa dziennikarka „Nowej Gaziety”, która w 2004 roku prawdopodobnie także miała zostać otruta herbatą w samolocie, zostaje zabita w windzie swojego domu pięcioma kulami w klatkę piersiową i głowę – w dniu urodzin Putina. Politkowska była uważana za moralnego obrońcę Czeczenii i krytykowała zarówno panujące tam warunki, jak i zbrodnie wojenne popełnione przez rosyjską armię. Pięć osób podejrzanych o udział w zabójstwie otrzymało długie wyroki więzienia, ale sprawców wciąż nie odnaleziono.

Kobieta trzyma portret Anny Politkowskiej
W rocznicę zabójstwa Anny Politkowskiej kobieta trzyma jej portret, Sankt Petersburg rok 2016null Peter Kovalev/TASS/dpa/picture alliance

Lipiec 2003 – śmierć w męczarniach Jurija Szczekoczichina

Dziennikarz „Nowej Gaziety”, który pod koniec lat 90. był opozycyjnym deputowanym do Dumy Państwowej i potępiał korupcję i przestępczość zorganizowaną w Rosji, umiera tygodniami w męczarniach z powodu tajemniczego zatrucia. Skóra oddziela się od ciała, jeden organ po drugim zawodzi. Rosyjskie władze odmawiają przeprowadzenia sekcji zwłok, a dokumentacja medyczna znika. Późniejsze badanie próbki skóry w Londynie wskazuje na toksyczny metal ciężki – tal, który był preferowany przez radzieckie tajne służby KGB.

Kwiecień 2003 – morderstwo polityka Siergieja Juszenkowa

Były rosyjski minister informacji, lider partii Liberalna Rosja i przeciwnik Putina, Siergiej Juszenkow, zostaje zamordowany przed swoim domem w Moskwie kilkoma strzałami w klatkę piersiową. Juszenkow był członkiem komisji wywiadu Dumy Państwowej i jednym z najostrzejszych krytyków wojny w Czeczenii i następcy KGB, FSB. Jest on drugim politykiem Partii Liberalnej, który padł ofiarą zamachu. Już w sierpniu 2002 roku Władimir Gołowlow został zastrzelony podczas spaceru z psem.

(Artykuł ukazał się 24 sierpnia 2023 roku i został zakrualizowany 17 lutego 2024 r.)

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>