Demonstracja islamistów w Hamburgu. „Trudne do zniesienia”

„Widok tego rodzaju demonstracji islamistów na naszych ulicach jest trudny do zniesienia” – powiedziała niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser, komentując w rozmowie z dziennikiem „Tagesspiegel” sobotnią (27.04) manifestację w Hamburgu przeciwko rzekomo islamofobicznej polityce i kampanii medialnej w Niemczech.

Demonstracja islamistów w Hamburgu
Demonstracja islamistów w Hamburgunull Axel Heimken/dpa/picture alliance

W wiecu, który odbył się w dzielnicy St. Georg wzięło udział ponad 1000 osób. Według hamburskiego oddziału kontrwywiadu, Urzędu Ochrony Konstytucji, organizator jest blisko związany z grupą Muslim Interaktiv, która jest sklasyfikowana jako ekstremistyczna. Jak relacjonują media, organizatorzy wielokrotnie wzywali demonstrantów do wznoszenia okrzyków „Allahu Akbar” („Allah jest wielki”). Na plakatach widniały m.in. takie hasła, jak: „Niemcy = dyktatura wartości” i „Kalifat jest rozwiązaniem”. Mówcy oskarżali polityków i media o „tanie kłamstwa” i „tchórzliwe relacje”, które mają na celu stygmatyzację wszystkich muzułmanów w Niemczech jako islamistów w związku z wojną w Strefie Gazy.

Grupy islamistyczne w wizjerze służb

 Do incydentów nie doszło. Według minister Faeser dobrze się stało, że hamburska policja, angażując duże siły dla zapewnienia bezpieczeństwa w trakcie demonstracji, przeciwdziałała ewentualnym incydentom.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser
Minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faesernull Britta Pedersen/dpa/picture alliance

Szefowa MSW podkreśliła, że niemieckie organy bezpieczeństwa maja na oku środowisko islamistów. Po objęciu zakazem działalności palestyńskiego Hamasu oraz grupy Samidun, pod obserwacją są również inne ugrupowania. „Inne grupy, które chcą podsycać emocje, radykalizować i werbować nowych islamistów, również są w centum zainteresowania naszych organów bezpieczeństwa” – powiedziała Faeser. Jak dodała, dotyczy to do domniemanego organizatora demonstracji w Hamburgu. Już w październiku ub. roku Muslim Interaktiv zorganizowała demonstrację w Hamburgu, pomimo zakazu. W lutym ubiegłego roku grupa zmobilizowała 3500 osób do udziału w wiecu przeciwko spaleniu Koranu w Szwecji.

DPA, ARD/ widz

Dwaj Ukraińcy zamordowani w Bawarii. Podejrzany to Rosjanin

Dwaj mężczyźni pochodzący z Ukrainy zostali zamordowani na terenie centrum handlowego w Murnau w Górnej Bawarii. W sobotę wieczorem (27.04) policja zatrzymała podejrzanego o zbrodnię 57-letniego Rosjanina. W niedzielę (28.04) sąd wydał nakaz jego aresztowania.

Okoliczności morderstwa na razie nie są jasne. Policja nie ustaliła, czy trzej mężczyźni się znali i czy doszło między nimi do kłótni związanej z rosyjską inwazją na Ukrainę. – Śledztwo jest w toku, ale potrzebujemy jeszcze trochę czasu – powiedział rzecznik miejscowej policji, cytowany w niedzielę przez agencję DPA.

„Katastrofa dla regionu”

Rzecznik sprecyzował, że ofiary to dwaj obywatele Ukrainy w wieku 23 i 36 lat, którzy mieszkali w powiecie Garmisch-Partenkirchen. Zmarli w wyniku ran kłutych – starszy z nich na miejscu zbrodni, a młodszy nieco później w szpitalu.

Do morderstwa doszło w sobotę po południu, około godziny 17.15. przed sklepem spożywczym. Domniemany sprawca zbiegł z miejsca przestępstwa, ale szybko został schwytany przez policję. Zatrzymano go w jego mieszkaniu.

Jeżeli okazałoby się, że zabójstwo popełniono na tle agresji Rosji przeciwko Ukrainie, „byłaby to katastrofa dla regionu” – oświadczył w niedzielę polityk z powiatu Garmisch-Partenkirchen Florian Streibl z partii Wolni Wyborcy (Freie Wähler).  – Bo nie może być tak, że ten konflikt jest przenoszony do nas – dodał poseł do landtagu Bawarii.

DPA,AFP/ widz

Von der Leyen ostrzega Niemców przed AfD: „Program niszczenia miejsc pracy”

Ursula von der Leyen zakpiła ze startu kampanii wyborczej AfD bez jej głównego kandydata Maksymilian Kraha. Jak zauważyła przewodnicząca Komisji Europejskiej, AfD chroni Kraha pomimo poważnych doniesień o jego związkach z Rosją i Chinami, choć – z drugiej strony – wycięła go z inauguracji kampanii. „Najpierw zarząd go przykrył, potem zarząd go ukrył. A jak by to było, gdyby AfD w końcu stawiła czoło prawdzie?” – powiedziała von der Leyen w niedzielę (28.04) w Akwizgranie na spotkaniu młodzieżówki CDU. Von der Leyen ubiega się o drugą kadencję na stanowisku szefowej Komisji Europejskiej jako kandydatka europejskiej centroprawicy.

Lider AfD przed sądem. Nazisowski slogan

Przypomniała, że AfD nawołuje Niemców do wyjścia z UE. Tymczasem wg szacunków Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego (IW) dexit kosztowałby Niemcy około 10 proc. PKB – ostrzegła von der Leyen. Jak zaznaczyła, żadne państwo członkowskie nie czerpie więcej korzyści z europejskiego rynku wewnętrznego niż Niemcy, które sprzedają na nim 55 proc. swojego eksportu. Wyjście z UE oznaczałoby dla Niemiec utratę 400-500 mld euro rocznie i zniknięcie 2,2 mln miejsc pracy. „Program europejski AfD to program niszczenia miejsc pracy” – podsumowała polityczka CDU.

Sondaż: spadek AfD po aferach z Rosją i Chinami.

Wybory europejskie odbędą się 9 czerwca. Aresztowanie asystenta Krahapod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin, a także doniesienia o powiązaniach AfD z Rosją i Russiagate mogą mieć wpływ na wynik wyborczy tej skrajnie prawicowej i prorosyjskiej partii.

Według sondażu dla ZDF, opublikowanego w piątek (26.04.2024) przez Forschungsgruppe Wahlen, AfD uzyskałaby 15 procent, gdyby wybory europejskie odbyły się w niedzielę. Oznaczałoby to jej spadek z drugiego na trzecie miejsce w rankingu partii w Niemczech.

(DPA/mar)

TikTok na cenzurowanym. Nie tylko w USA

Senat Stanów Zjednoczonych zatwierdził niedawno przepisy, które dają właścicielowi aplikacji TikTok dziewięć miesięcy na sprzedaż swoich operacji w USA amerykańskiej firmie. W przeciwnym razie TikTok zostanie zakazany na terenie Stanów Zjednoczonych. Powód: chiński właściciel aplikacji, spółka ByteDance, podlega wpływom chińskiego rządu, a zatem może przekazywać wrażliwe dane amerykańskich obywateli reżimowi w Pekinie.

ByteDance zaprzeczył zarzutom, ale ustawa i tak stała się obowiązującym prawem. W środę (24.04) , po jej przyjęciu przez Senat, została podpisana przez prezydenta Joe Bidena.

W Europie dyskusja na temat TikToka koncentruje się na innym aspekcie: ryzyku uzależnienia, zwłaszcza dla młodych użytkowników, a także powodowania innych form szkód psychicznych. Duże platformy społecznościowe, takie jak Facebook, X (dawniej Twitter), Instagram i TikTok, muszą spełniać wymogi aktu o usługach cyfrowych (DSA) od sierpnia 2023 roku. Ma on na celu zapobieganie nielegalnym lub szkodliwym działaniom online. Zabronione są też praktyki, mające na celu utrzymanie użytkowników na platformach. W lutym Komisja Europejska wszczęła postępowanie dotyczące wprowadzenia nowej wersji aplikacji TikTok Lite w dwóch krajach UE bez wystarczającej oceny ryzyka. W odpowiedzi firma zrezygnowała na terenie UE z nagradzania za wyświetlenia publikowanych filmów bonami podarunkowymi, co według KE mogło prowadzić do uzależnienia. Była to część produktu TikTok Lite. Jednym z zarzutów Komisji była też nieskuteczna kontrola wieku użytkowników.

Blokady TikToka to nie nowość

Jednym z pierwszych krajów, które wprowadziły ograniczenia dotyczące TikToka i innych chińskich aplikacji, były Indie. Stało się to w trakcie militarnej konfrontacji na spornej granicy chińsko-indyjskiej w Himalajach w 2020 r. Indie wprowadziły stały zakaz działalności TikToka, uzasadniając to troską o bezpieczeństwo swoich obywateli.

UE wzięła pod lupę TikToka z obawy o skutkich psychiczne korzystania z aplikacji przez nieletnich
UE wzięła pod lupę TikToka z obawy o skutkich psychiczne korzystania z aplikacji przez nieletnichnull Robin Utrecht/picture alliance

Z kolei w Afganistanie powodem zakazania aplikacji były obawy o moralność. Miało to miejsce w 2022 roku, mniej więcej rok po przejęciu przez talibów kontroli nad krajem. Aplikacja jest również niedostępna dla użytkowników w Iranie. Mówi się tam, że to TikTok zablokował irańskie adresy IP, jednak ze swej strony totalitarny reżim w Teheranie zablokował prawie wszystkie główne platformy mediów społecznościowych, takie jak YouTube, X, Instagram, WhatsApp, Facebook i Telegram.

Z podobnych powodów Aplikacja TikTok została również zakazana przez rządy Kirgistanu, Uzbekistanu, Nepalu i Somalii.

Częściowy zakaz TikToka

Prawie wszystkie rządy, które nałożyły ograniczenia na TikTok, twierdzą, że zrobiły to w celu ochrony swoich obywateli przed negatywnymi konsekwencjami, takimi jak niedozwolone przetwarzanie danych, podejrzane fałszywe informacje i „wroga propaganda”, a także szkody moralne i psychologiczne.

Nie we wszystkich przypadkach aplikacja została całkowicie zakazana. Na przykład Pakistan wielokrotnie tymczasowo blokował TikToka za rozpowszechnianie nieodpowiednich treści.

W większości przypadków aplikacja została następnie ponownie udostępniona, gdy firma dostosowała swoje filtry, aby zablokować obraźliwe treści.

Na przykład w Rosji takie treści obejmują wszystko, co przedstawia inwazję tego kraju na Ukrainę w innym świetle niż oficjalna narracja Kremla. Z kolei w Chinach aplikacja jest zablokowana na zagranicznych urządzeniach, więc można korzystać tylko z chińskiej wersji.

Inne kraje tymczasowo całkowicie blokowały TikTok, jak na przykład Azerbejdżan w 2020 r., kiedy zaostrzył się konflikt z Armenią o Górski Karabach, czy Senegal w 2023 r., po aresztowaniu ówczesnego polityka opozycji Ousmane Sonko.

TikTok nie dla urzędników państwowych

Aktualnie jest 16 krajów, w większości europejskich, które zakazały instalowania lub używania TikToka na służbowych telefonach komórkowych pracowników administracji rządowej.

AfD przyciąga coraz więcej młodszych wyborców

Zakazy różnią się znacznie pod względem zasięgu. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie pracownicy rządu federalnego nie mogą instalować aplikacji na swoich urządzeniach służbowych od początku 2023 r., a większość stanów USA wprowadziła podobne zasady.

Marzec 2023 r. przyniósł kaskadę podobnych zakazów, w tym w Australii i Nowej Zelandii, które wymagają od pracowników rządowych usunięcia aplikacji z telefonów służbowych. To samo miało miejsce w Wielkiej Brytanii, Holandii i Norwegii. W Danii zakaz korzystania z TikToka dotyczy tylko pracowników ministerstwa obrony, a na Łotwie – pracowników ministerstwa spraw zagranicznych.

Kanclerz Niemiec na TikToku

W Niemczech partie koalicji rządowej, SPD, Zieloni i liberalna FDP, rozważają uregulowanie TikToka, a także ograniczenia korzystania z aplikacji na urządzeniach pracowników rządu. Konserwatywna opozycyjna chadecja naciskała nawet na wprowadzenie całkowitego zakazu. Ale na razie na to się nie zanosi. Wręcz przeciwnie: niektórzy politycy wykorzystują aplikację jako narzędzie dotarcia do wyborców, szczególnie młodych. Po sukcesach, jakie w tej dziedzinie odnosi populistyczno-prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), także inni próbują iść jej śladem. Niedawno na TikToku zadebiutował sam kanclerz Olaf Scholz.

 

Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Angielskiej DW.

Sikorski w BamS: Czy Niemcy posłuchają Polski?

„Niemieccy politycy wydają się być zadowoleni z tego, że Rosja dopiero za cztery do pięciu lat będzie gotowa (do ataku na NATO) i uważają, że do tego czasu Niemcy będą przygotowane (do obrony). Problemem jest to, że Rosja, zanim dotrze do Niemiec, musi przejść przez inne kraje” – powiedział Radosław Sikorski w wywiadzie dla „Bild am Sonntag”.

„Rosja w ostatnich 500 latach naszej historii wielokrotnie atakowała Polskę. Nie bylibyśmy więc (atakiem) zaskoczeni. Rosja poniosłaby porażkę, ponieważ jako Zachód jesteśmy zdecydowanie silniejsi niż Rosja. Ukraina nie walczy dziś sama. W przeciwieństwie do czasów minionych tym razem nie walczylibyśmy sami” – wyjaśnił szef polskiej dyplomacji.

Putin wykorzysta Ukrainę jak Hitler Czechosłowację

„Stoimy przed wyborem – albo będziemy mieli pokonaną rosyjską armię poza granicami Ukrainy, albo zwycięską rosyjską armię na granicy z Polską” -  podkreślił minister. W przypadku zwycięstwa Putin postąpi z Ukrainą tak jak Hitler z Czechosłowacją – „wykorzysta potencjał przemysłowy i ludzki Ukrainy do dalszej wojny”.

„Lepiej byłoby zatrzymać Putina na Ukrainie – 500 do 700 kilometrów stąd” – zaznaczył Sikorski. 

Zdaniem ministra nie ma obecnie przesłanek wskazujących na zamiar użycia przez Moskwę broni atomowej. „Nie ma fizycznych oznak wskazujących na wydobycie głowic z magazynów. Wiedzielibyśmy o tym z wyprzedzeniem” – wyjaśnił. Sikorski zaznaczył, że Putin nie decyduje sam o użyciu broni atomowej, a łańcuch decyzyjny obejmuje ministerstwo obrony i sztab naczelny.  Putin musiałby przekonać swoich generałów. Jak dodał, Waszyngton wyraźnie ostrzegł Rosję przed sięgnięcie po broń atomową.   

Niemcy, słuchajcie Polaków!

Sikorski ma nadzieję na zmianę decyzji Niemiec w sprawie przekazania Ukrainie pocisków manewrujących Taurus. „Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie rakiety dalekiego zasięgu – słynne rakiety ATACMS o zasięgu 300 km. Mam nadzieję, że niemiecki kanclerz zrozumie, że chodzi o reakcję na drastyczną eskalację ze strony Rosji. Rosjanie zniszczyli 70 proc. potencjału  wytwarzania energii elektrycznej. To jest właściwie zbrodnia wojenna” – powiedział Sikorski. Scholz odmówił przekazania armii ukraińskiej Taurusów, gdyż ich obsługa wymagałaby jego zdaniem udziału niemieckich żołnierzy.  

„Myślę, że teraz wiemy wszyscy, że Putin reaguje tylko na presję, na najmocniejsze  argumenty czystej siły. Ostrzegaliśmy Niemców przed tym w kontekście Nord Stream, ale wtedy nas nie słuchano. Mam nadzieję, że teraz posłuchacie nas” – powiedział Sikorski. Szef polskiej dyplomacji spotka się w przyszłym tygodniu z niemiecką minister spraw zagranicznych Annaleną Baerbock.  

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Eksperci w Tagesspieglu: Polska wykorzystała szansę w UE

„Polska potrafiła wykorzystać członkostwo w UE i uczestnictwo w unijnym rynku wewnętrznym jako siłę napędową modernizacji” – ocenił Kai-Olaf Lang z niemieckiego think tanku Fundacja Nauki i Polityki podczas dyskusji zorganizowanej przez redakcję dziennika „Tagesspiegel” z okazji 20. rocznicy wstąpienia Polski do UE.  

Redakcja wydawanej w Berlinie gazety opublikowała w sobotę relację z przebiegu debaty. 

EU katalizatorem przemian w Polsce

Do podobnego wniosku doszła Irene Hahn-Fuhr, która przez wiele lat kierowała warszawskim biurem zbliżonej do partii Zieloni Fundacji Heinricha Boella. Jej zdaniem członkostwo w UE stało się „katalizatorem” przemian, natrafiając w Polsce na „żyzną glebę” z powodu umiłowania przez Polaków wolności i ich gotowości do efektywnej pracy. Jako przykład podała cyfryzację, chociażby w administracji, znacznie bardziej zaawansowaną w Polsce niż w Niemczech

Eksperci wskazali na „demokratyczną odporność” polskiego społeczeństwa, która doszła do głosu podczas niedawnych wyborów parlamentarnych. Zwrócili też uwagę na głębokie podziały w polskim społeczeństwie.

Problem z suwerennością

„Dla wielu Polaków zmiany przebiegały zbyt szybko” – uważa Agnieszka Łada-Konefał, wicedyrektorka Niemieckiego Instytutu Spraw Polski (DPI) w Darmstadt. Konflikt na linii miasta-wieś nie jest jednak, jak zastrzegła, tylko polskim problemem, lecz występuje także w Niemczechi Francji.

Agnieszka Łada-Konefał
Agnieszka Łada-Konefałnull Grzegorz Litynski

Hahn-Fuhr wskazała na inne od niemieckiego rozumienie w Polsce pojęcia narodowej suwerenności, co wynika z doświadczeń z komunizmem. „Stopień oddania suwerenności strukturom unijnym jest w Polsce punktem spornym” – tłumaczyła.

Łada-Konefał zwróciła uwagę na brak zrozumienia w UE dla polskich ostrzeżeń przed Rosją. Z czasem Polska stała się odważniejsza i ma poczucie własnej wartości. „Nie chcemy być dłużej uczniami słuchającymi nauk z Zachodu” – powiedziała. Potwierdził to Lang mówiąc, że wielu Polaków uważa, iż „boksują w niższej wadze niż powinni”.

Polacy nie chcą być nadal uczniami

Eksperci potwierdzili znany fakt, iż Niemcy zbyt mało wiedzą o Polsce. Nowym zjawiskiem jest spadek zainteresowania Niemcami. „Obraz Niemców w Polsce stał się bardziej realistyczny” – oceniła Łada-Konefał. Zdaniem Langa jest to przejaw normalizacji. „Poprzez członkostwo w UE powstała nowa bliskość (między Polakami a Niemcami), ale także potencjał konfliktów, coś w rodzaju stresu kooperacyjnego” – wyjaśnił politolog dodając, że w relacjach międzynarodowych konflikty są normalnym zjawiskiem. Decydująca jest jego zdaniem „kultura ich rozwiązywania”, która w ostatnich latach zanikła. „Teraz pojawiła się nowa szansa” – powiedział Lang.   

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>

Berliner Zeitung: PiS próbuje zrobić z Sikorskiego rosyjskiego agenta

„Swoim przemówieniem Radosław Sikorski chciał osiągnąć dwa cele. Po pierwsze, chciał pokazać Zachodowi, ale także własnym wyborcom, że Polska powróciła do europejskiej wspólnoty. Po drugie, chciał pokazać wyborcom PiS i innych prawicowych partii, że Polska prowadzi niezależną politykę, chociaż obecny liberalny rząd Donalda Tuska opowiada się za głębszą europejską integracją” – czytamy w „Berliner Zeitung”.

Minister zarzucił PiS, że podczas epidemii koronawirusa chciało zdegradować UE do roli strefy wolnego handlu. „W strefach wolnego handlu nie przeznacza się milionów euro na wzajemną pomoc, nie kupuje się wspólnie broni i nie wprowadza się sankcji” – cytuje ministra autor.

Sikorski krytykuje prawicę za porównanie UE do ZSRR

Zwracając się do polityków skrajnej prawicy – PiS i Konfederacji, które porównują członkostwo w UE z wcześniejszym panowaniem Związku Sowieckiego w Polsce, Sikorski powiedział, że w ten sposób „bezczeszczą groby Polaków, którzy rzeczywiście zginęli z rąk sowieckich ciemiężców”. Autor zwrócił uwagę na fragment przemówienia szefa MSZ, w którym mówił on o błogosławieństwie polskiego papieża dla wstąpienia Polski do UE.

„Minister Sikorski zna bardzo dobrze prawicę. Sam pochodzi z tego obozu, a w latach 2005-2007 był ministrem obrony w pierwszym rządzie PiS. Według kryteriów zachodniej polityki jest światopoglądowo konserwatystą. To tłumaczy prawdopodobnie odwołanie się do Jana Pawła II” – wyjaśnił autor.

Zdaniem „Berliner Zeitung”, Sikorski wypowiedział słowa, „których od dawna w polskiej polityce nie słyszano”. Powiedział - „Polska jest gotowa do współpracy z nieimperialną Rosją, która przestrzega prawa innych narodów do samostanowienia”.

Czy możliwa jest nieimperialna Rosja?

 Autor pisze, że polscy politycy uważają, iż „nieimperialna Rosja” nie jest możliwa. Jego zdaniem prawicowo-populistyczne skrzydło PiS wykorzysta te słowa przeciwko Sikorskiemu. „PiS spróbuje zrobić z Sikorskiego 'rosyjskiego agenta'” – przepowiada autor.

„Berliner Zeitung” zwraca ponadto uwagę na wypowiedź Sikorskiego dotyczącą roli Chin. Szef MSZ przypomniał, że Chiny były w minionych stuleciach ofiarą polityki kolonialnej i wyraził nadzieję, że władze w Pekinie sprzeciwią się „współczesnemu kolonializmowi” w wykonaniu Władimira Putina.

Na zakończenie autor zreferował fragment przemówienia ministra, w którym mówił on o kilkakrotnie większym potencjale wojskowym, ludnościowym i gospodarczym UE i NATO w porównaniu z Rosją. „Dochód narodowy na głowę w Polsce jest o jedną trzecią większy niż w Rosji, chociaż nie mamy ropy, gazu ani złóż złota. I nie napadamy na nikogo. Nasze dochody są bardziej równo podzielone” – tłumaczył.

„Berliner Zeitung” zwraca uwagę na zmianę stanowiska Sikorskiego, który jeszcze kilka miesięcy temu wzywał do przygotowania się do ewentualnej wojny na terytorium Polski. „Dzisiaj jego słowa brzmiały inaczej” – konkluduje autor. 

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

  

Niemcy. Ponad tysiąc osób szuka zaginionego chłopca

Sześcioletni Arian z miejscowości Bremervörde-Elm zniknął z zeszły poniedziałek (22.04). Niepostrzeżenie wyszedł z domu i według nagrań z kamer monitoringu pobiegł do pobliskiego lasu. Do niedzieliposzukiwania chłopca okazały się bezowocne, ale policja na razie wyklucza, że zaginięcie były wynikiem przestępstwa.

Według policji chłopiec jest autystyczny. Początkowo podczas poszukiwań odtwarzano głośno piosenki dla dzieci, które Arian lubi, oraz za pomocą reflektorów oświetlano niebo nad okolicą wiązkami światła w nadziei, że zwróci to jego uwagę. Gdy to nic nie dało, po naradzie z ekspertem do spraw autyzmu postawiono na tzw. cichą strategię.

W sobotę (27.04) służby ratunkowe ponownie przeszukały rzekę Oste, dopływ Łaby, w pobliżu Elm, wykorzystując tak zwane łodzie sonarowe. Na lądzie ratownicy szli wzdłuż rzeki pieszo. Inne służby ratunkowe przeczesały obszar między Elm a gminą Oldendorf.

Około 30 żołnierzy sprawdziło  też pastwisko w okolicy. Poszukiwania trwały też nocą z pomocą noktowizorów, ale wciąż były bezskuteczne.

Przestępstwo i atak wilka mało prawdopodobne

W niedzielę wznowiono akcję poszukiwawczą, w której uczestniczy około 800 żołnierzy, strażaków, ratowników organizacji pomocowych i Federalnej Agencji Pomocy Technicznej (THW), którzy utworzyli ludzki łańcuch o długości ok. 1,5 km. Ponadto poszukiwania są kontynuowane z powietrza przy wykorzystaniu dronów, a także na rzece Oste. Rozmieszczany jest również zespół jeździecki. W niedzielę chłopca szuka łącznie około 1200 osób, podała policja.

Według rzecznika policji nic nie wskazuje na to, że doszło do przestępstwa. Bardzo mało prawdopodobne jest też, że Ariana zaatakował wilk, choć zwierzęta te występują w okolicy.

Niedzielne poszukiwania chłopca mają potrwać do godziny 19.00.

AFP/ widz

Prof. Ziemer: „Koniecznie należy ożywić Traktat o dobrym sąsiedztwie”

DW: – Panie Profesorze, na początku pana kariery naukowej zajmował się Pan jako politolog krajami frankofońskimi. W którym momencie w spektrum Pana zainteresowań pojawiła się Europa Wschodnia i Polska?

Prof. Dr. hab. Klaus Ziemer*:  – Już na drugim roku studiów zauważyłem, że Polski prawie nie było w dyskursie w społeczeństwie niemieckim, mimo strasznej polityki okupacyjnej podczas II wojny światowej. Toteż nauczyłem się polskiego i w 1972 r. w ramach egzaminu państwowego z historii napisałem pracę o stosunkach między Hitlerem i Piłsudskim. Następnie – ponieważ na uniwersytecie w Heidelbergu zaistniała korzystna okazja wzięcia udziału w projekcie badawczym – doktoryzowałem się na temat frankofońskiej Afryki. Z Polską nadal byłem na różne sposoby związany, a od 1975 r. jestem żonaty z Polką. Od początku lat 80. całkowicie skoncentrowałem się zawodowo na Polsce i ówczesnych krajach „realnego socjalizmu".

– Kierował pan Niemieckim Instytutem Historycznym w Warszawie w czasie, kiedy Polska znajdowała się w procesie akcesyjnym oraz bezpośrednio po wstąpieniu Polski do UE. Mocno obecna w stosunkach bilateralnych była wówczas jak i jest dziś tematyka dotycząca historii Polski i Niemiec (debata o odszkodowaniach za pracę przymusową, Erika Steinbach i Centrum przeciwko Wypędzeniom). Kiedy dyskurs historyczny w obopólnych relacjach będzie odgrywał mniejszą rolę?

– W pierwszym dziesięcioleciu lat 2000. mogłem śledzić w Warszawie wymienione debaty, jak chociażby postulaty Eryki Steinbach utworzenia „Centrum przeciwko Wypędzeniom“ w Berlinie i żądania „Powiernictwa Pruskiego" zwrotu nieruchomości niemieckim wypędzonym. Jednocześnie w 2001 r. w Polsce wywołała szok publikacja polsko-amerykańskiego historyka Jana Tomasza Grossa o Jedwabnem, mówiąca o tym, że w tej miejscowości w północnowschodniej Polsce w 1941 r. Polacy zamordowali swych żydowskich współobywateli. Stawiała pod znakiem zapytania stereotyp, jakoby Polacy od końca XVIII wieku zawsze byli ofiarami albo bohaterami, także w walce o wolność innych. Było to dla mnie wówczas irytujące – obserwować, jak niewiele, czy też w jak mało zróżnicowany sposób debaty w sąsiednim kraju przenikają do opinii publicznej w Niemczech i w Polsce. Chociażby odrzucenie skargi Powiernictwa Pruskiego przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w październiku 2008 r. stało się w Polsce wiadomością dnia we wszystkich mediach, podczas gdy w Niemczech ledwo zostało to zarejestrowane.

Niemieccy i polscy historycy od ponad pół wieku sukcesywnie prowadzą owocny dialog. Liczne prace naukowe także młodych niemieckich historyczek i historyków na przykład o niemieckich zbrodniach wojennych w Polsce wypełniły w międzyczasie całe regały. Jednakże mają one swój odbiór wśród publiczności fachowej i nie docierają do szerokiej opinii publicznej.

– Które wątki polsko-niemieckiej historii są pana zdaniem niewystarczająco obecne w Niemczech?

– Przede wszystkim w niemieckich podręcznikach historii prawie w ogóle nie pojawia się niemiecka polityka okupacyjna w Polsce oraz w całej okupowanej przez Niemcy w II wojnie światowej Europie Środkowo-Wschodniej i Południowo-Wschodniej. I odpowiednio mała jest tu też odnośna wiedza. Jeśli Polacy mogliby być pewni, że przynajmniej większość Niemców wie, co działo się w Polsce podczas okupacji niemieckiej, dyskusja o tym w większości polskich mediów mogłaby odbywać się prawdopodobnie nieco bardziej spokojnie.

Istotną kwestią jest wykorzystywanie historii w polityce. Zrozumiały jest protest strony polskiej, kiedy w niemieckich i międzynarodowych mediach mówi się o „polskich obozach koncentracyjnych", mając na myśli niemieckie obozy śmierci na terytorium dzisiejszej Polski.

Reparacje dla Polski. „Kreatywny“ kompromis?

Czymś innym jest jednak, jeśli w programie szkolnym za rządów PiS polska młodzież ma uczyć się przede wszystkim być dumną z polskiej historii, podczas gdy jej ciemne strony, które także istnieją, mają pozostawać w dużej mierze raczej wyparte.

PiS używał wyliczeń szkód wojennych poniesionych z winy Niemiec oraz ponawianego ciągle żądania reparacji w wysokości ponad biliona euro, aby legitymizować własną bieżącą politykę - wywołując i podtrzymując odpowiednio antyniemieckie nastawienie w społeczeństwie.

Należy mieć nadzieję, że planowany w Berlinie „Dom Niemiecko-Polski" nie tylko otrzyma godny pomnik upamiętniający polskie ofiary zbrodni podczas II wojny światowej, lecz też stanie się żywym miejscem dyskusji o historii, gdzie będzie toczyć się rzeczowa debata na trudne historyczne tematy nie tylko wśród wyspecjalizowanych historyków.

– Obserwując stosunki polsko-niemieckie w przeszłości, zwłaszcza w dziesięcioleciach po II wojnie światowej, można stwierdzić, że inicjatywy obywatelskie, dążące do zbliżenia między Polską a Niemcami, często wyprzedzały o krok oficjalną politykę. Gdzie znajdują się one dziś ?

– Brak komunikacji między Niemcami a Polską po 1945 r. został przełamany najpierw przez inicjatywy kościelne, jak Memorandum Wschodnie Kościoła Ewangelickiego w Niemczech i wymiana listów między katolickimi biskupami z Polski i Niemiec w 1965 r. Willy Brandt powiedział kiedyś, że dialog kościołów i ich wiernych poprzedził dialog polityków. Ostatnimi laty, kiedy rząd PiS zredukował do minimum stosunki na płaszczyźnie państwowej, liczne spotkania polsko-niemieckie odbywały się z ramienia społeczeństw obywatelskich, w ramach partnerstw miast (funkcjonuje ich kilkaset), poprzez wymianę w środowisku akademickim, aktywności Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, czy w obszarze gospodarki.

Gest, który przeszedł do historii

– Od ponad 20 lat Polska jest obok Niemiec członkiem Unii Europejskiej. Jak pana zdaniem wypada bilans koegzystencji w tych strukturach?

– Za rządów pod przewodnictwem PO Polska w konstruktywny sposób dążyła do wprowadzania swoich interesów do UE, chociażby poprzez przedstawioną razem ze Szwecją inicjatywę Partnerstwa Wschodniego UE, które miało przybliżyć do UE sześć byłych republik Związku Radzieckiego, w tym Ukrainę. Zupełnie odmienna była polityka Polski za rządów PiS (2015-23). Zarzucano UE, że jest zdominowana przez duże państwa, szczególnie przez Niemcy i dąży do ograniczenia suwerenności państw członkowskich. Polska wraz z Chorwacją w 2016 r. powołała do życia Inicjatywę Trójmorza, do której należy wszystkich 12 państw UE ze środkowo-wschodniej i południowo-wschodniej Europy. Ta „Inicjatywa" mająca pomóc Polsce odzyskać wiodącą rolę w jej „tradycyjnym" obszarze wpływów w Europie Wschodniej, zdołała jednak dotychczas wykazać jedynie nieznaczną skuteczność. Rozbudowa infrastruktury transportowej od państw bałtyckich po Morze Czarne i Adriatyk – jeden z jej głównych, aczkolwiek bardzo kosztownych celów – jest popierana także przez nowy rząd.

– W latach rządu PiS odczuwalna była twarda retoryka ze strony Polski w relacjach bilateralnych. Po zmianie rządu w grudniu 2023 r. możliwe stało się zbliżenie w stosunkach polsko-niemieckich. Jakie zadania w kontekście bilateralnym są pilne teraz, po latach stagnacji?

– Przede wszystkim koniecznie należy ożywić na płaszczyźnie rządowej „Traktat polsko-niemiecki o dobrym sąsiedztwie“ z 1991 r. Przewidywane bowiem w umowie np. coroczne konsultacje międzyrządowe od r. 2018 się nie odbywały. Pierwsze spotkanie obu rządów z szerokim udziałem ministerstw zostało wyznaczone teraz na lipiec. Z pewnością odbywają się rozmowy przygotowawcze, podczas których sondowana jest priorytetowość najważniejszych tematów do omówienia.

– Tradycyjnie Polska jest nieufna w kwestii bliskości między Rosją i Niemcami. Po najeździe przez Rosję Ukrainy w lutym 2022 r. Niemcy skorygowały swoją politykę wschodnią. Dąży się także do wspólnych kroków w kwestii wojny obronnej w Ukrainie („współpracować ścislej, lepiej i w zsynchronizowany sposób" deklarowała minister spraw zagranicznych Baerbock w Brukseli). Jednakże oczekiwania Europy Wschodniej w stosunku do Niemiec nie zawsze są spełniane. Jakie są tego przyczyny?

– Wielokrotnie Niemcy traktowały Rosję jako tego „właściwego“ sąsiada na wschodzie. Region pomiędzy budził niewielkie zainteresowanie. Społeczeństwa tego regionu nie były prawie postrzegane jako samodzielne podmioty. Odpowiednio niewielkie są kompetencje w kwestiach historii i problematyki dotyczącej krajów, które po II wojnie światowej stały się częścią sowieckiej strefy wpływów czy nawet częścią ZSRR. Konieczna jest gruntowna zmiana myślenia także wśród elit politycznych. Punktem wyjściowym powinien być nowy system współrzędnych, jaki powstał po napaści Rosji na Ukrainę. Upłynie zapewne trochę czasu, zanim taka zmiana myślenia rzeczywiście będzie zinternalizowana przez elity polityczne. Dodatkowo dochodzi pewna niemiecka wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o zaspokajanie potrzeb militarnych Ukrainy. Stoi za tym pewnie obawa, by nie zostać wciągniętym w bezpośrednią konfrontację militarną z Rosją.

– W ostatnich miesiącach można było odnotować starania o ożywienie Trójkąta Weimarskiego  formatu dla dyskursu politycznego między Polską, Francją i Niemcami. Jakie możliwości otwierają się przed tą trilateralną wymianą?

– O konkretnych obszarach polityki, których ma dotyczyć współpraca trilateralna, będzie pewnie mowa w najbliższym czasie podczas spotkań przygotowawczych na płaszczyźnie rządowej. Minister spraw zagranicznych Sikorski w swym exposé przed Sejmem podkreślił znaczenie Trójkąta Weimarskiego. Można by chociażby rozważyć, w jaki sposób mogłaby być wspierana Ukraina z ramienia inicjatyw tego trilateralnego formatu. Impulsy odnośnie obszarów współpracy mogłyby nadchodzić także od naukowców, chociażby za pośrednictwem trilateralnej fundacji Genshagen spod Berlina.

Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Donald Tusk podczas spotkania Trójkąta Weimarskiego w Berlinie, marzec 2024
Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Donald Tusk podczas spotkania Trójkąta Weimarskiego w Berlinie, marzec 2024null Tobias Schwarz/AFP/Getty Images

 

– Jak wpływa wojna prowadzona przez Rosję w Ukrainie i dążenie do integracji Ukrainy z Zachodem na stosunki niemiecko-polskie?

– W przeszłości rządy Niemiec i Polski rzeczywiście zajmowały odmienne pozycje przynajmniej w stosunku do militarnej integracji Ukrainy z Zachodem. I tak na szczycie NATO w 2008 r. w Bukareszcie doszło do ostrych napięć pomiędzy przedstawicielami rządów Polski i Niemiec w sprawie przystąpienia Ukrainy do NATO, popieranego przez Polskę, ale kategorycznie odrzucanego przez Niemcy, uwzględniające stanowisko Rosji. Wojna prowadzona przez Rosję w Ukrainie doprowadziła w Niemczech do „punktu zwrotnego" (Zeitenwende) w stosunkach z Rosją i do przybliżenia do pozycji Polski. Obie strony popierają ścisłą współpracę Ukrainy z Zachodem i współpracują na rzecz pomocy militarnej dla Ukrainy.

Po wstąpieniu do UE Ukraina byłaby wyraźnie najbiedniejszym jej krajem członkowskim, do którego płynęłoby wiele środków unijnych. Dotknęłoby to przede wszystkim Polskę, która od lat jest największym odbiorcą netto środków z UE. Zanim Ukraina i inne państwa, mające dziś status państw kandydujących, będą mogły stać się członkami UE, Unia – aby zachować zdolność działania – musiałaby gruntownie zmienić swoją konstytucję. To potrwa kilka lat. W tym czasie strona niemiecka i polska z pewnością będą w ścisłym dialogu na temat konsekwencji, jakie będą wynikać z zapowiadających się zmian w UE.

– Podczas wizyty inauguracyjnej w styczniu 2024 r. w Berlinie minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski akcentował, że Polska i Niemcy będą szukać wspólnych pól do owocnej współpracy, zarówno bilateralnej, jak też europejskiej i międzynarodowej. O jakich obszarach współpracy mogłaby być mowa?

– W obszarze bilateralnym mogłyby to być próby podejścia w konstruktywny sposób do kwestii reparacji. W kontekście prawa międzynarodowego problem jest rozwiązany. W obu społeczeństwach, szczególnie oczywiście w Polsce, istnieje jednakże poczucie, że tutaj oprócz istotnej pomocy dla żyjących jeszcze ofiar niemieckiej polityki okupacyjnej powinien także mieć miejsce wkład materialny o wymiarze symbolicznym, jak chociażby odbudowa zniszczonych historycznych budynków, np. Pałacu Saskiego i Pałacu Brühla w Warszawie. Albo że Niemcy powinny wesprzeć finansowo ważne w przyszłości projekty infrastrukturalne, jak np. budowę linii kolejowej dużych prędkości między Warszawą i Berlinem, która nie tylko połączyłaby jeszcze bardziej oba społeczeństwa, lecz też zapewniła lepszą integrację z odpowiednimi europejskimi sieciami szyn kolejowych.

– Czy centrum Europy może przesunąć się w najbliższych latach bardziej na wschód?

– Poprzez wojnę Rosji w Ukrainie już teraz obszar między Niemcami a Rosją bardzo zyskał na znaczeniu, przede wszystkim Polska, kraj Unii Europejskiej o największej kompetencji historycznej w regionie. Trzeba mieć nadzieję, że w duchu odpowiedzialności europejskiej wykorzysta ona te kompetencje w procesie integracji jej wschodnich sąsiadów w zachodnich strukturach współpracy. Trójkąt Weimarski mógłby być formatem służącym co najmniej do przygotowania podstawowych decyzji odnośnie tego procesu.

*Prof. Dr. hab. Klaus Ziemer - (ur. 1946) niemiecki politolog i historyk. Wykładał politologię na uniwersytecie w Trewirze oraz na uniwersytecie im. kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. W latach 1998-2008 był dyrektorem Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Laureat tegorocznej Nagrody Viadriny, przyznawanej przez Uniwersytet Europejski we Frankfurcie nad Odrą za wkład i zaangażowanie w pojednanie i współpracę między Polską i Niemcami.

Pentagon był przygotowany. Broń dla Ukrainy już czeka

Teraz wszystko ma się odbyć szybko: amerykańskie dostawy amunicji trafią do Ukrainy przez Polskę, Niemcy i inne kraje Europy. Departament obrony w Waszyngtonie poczynił już w minionych miesiącach przygotowania na „dzień X”.

Chodziło o podjętą niedawno przez Kongres decyzję o zatwierdzeniu nowego pakietu pomocy dla Ukrainy wartości 60 miliardów dolarów (56 miliardów euro). Na froncie we wschodniej Ukrainie siły ukraińskie znajdują się już od miesięcy pod zmasowanym ostrzałem rosyjskiej artylerii, na który prawie nie są już w stanie odpowiadać z powodu braku amunicji.

Ukraina. Kobiety rozminowują teren

– Myślę, że departament obrony w minionych tygodniach ciężko pracował, żeby osiągnąć gotowość – powiedział w wywiadzie dla DW były naczelny dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Europie Ben Hodges. Niemiecki ekspert w sprawach bezpieczeństwa Nico Lange interpretuje to tak, że Pentagon zdążył już przygotować transporty, które teraz bardzo szybko dotrą na zachodnie granice Ukrainy.

Zdecentralizowana logistyka w Ukrainie

Stamtąd – jak wyjaśnia Nico Lange w rozmowie z DW – dostawy będą przewożone na front za pomocą pomysłowego, zdecentralizowanego systemu transportowego, który chroni je przed rosyjskim atakiem z powietrza. – Nowy sprzęt nie zostanie w całości załadowany na jeden pociąg, który mógłby być wtedy atrakcyjnym celem uderzenia, lecz zostanie podzielony na różne pociągi, które jeżdżą także w nocy, i trafi następnie do odpowiednich miejsc operacji – tłumaczy ekspert. Ukraina dysponuje obecnie również flotą zachodnich pojazdów do przewożenia ciężkich ładunków drogami. W Ukrainie obowiązuje nocna godzina policyjna, co utrudnia rosyjskim szpiegom lokalizację szlaków zaopatrzenia.

Emerytowany generał Ben Hodges
Generał dywizji Ben Hodges był do przejścia w stan spoczynku w 2017 roku naczelnym dowódcą sił amerykańskich w Europie. Mieszka w Niemczechnull DW

– Rosyjskie lotnictwo wojskowe, które ma ogromną przewagę pod względem liczby i jakości samolotów, nie było dotychczas w stanie zniszczyć ani jednego pociągu ani konwoju, który przewoził amunicję bądź sprzęt z Rzeszowa do Ukrainy i przez Ukrainę – mówi były amerykański generał dywizji Ben Hodges.

Z Niemiec do Rzeszowa

Po polskiej stronie granicy z Ukrainą regionalne lotnisko w Rzeszowie jest najważniejszym punktem odbioru zachodniej pomocy. Hodges zakłada, że lądują tam amerykańskie samoloty przylatujące z Niemiec. Czy to koleją, czy samolotami C-17, które transportują sprzęt do Rzeszowa – logistyka sił amerykańskich potrafi według niego działać szybko.

Pojazdy wojskowe USA na nabrzeżu w Bremerhaven w północnych Niemczech.
Amerykańskie pojazdy wojskowe na nabrzeżu w Bremerhaven w północnych Niemczech. Tamtejszy port należy od końca II wojny światowej do najważniejszych baz logistycznych sił zbrojnych USA w Europienull Jochen Tack/dpa/picture alliance

Hodges ocenia, że Niemcy są najważniejszym węzłem transportowym, jeśli chodzi o amerykańskie dostawy dla Ukrainy – „ze względu na ich położenie geograficzne, świetnie rozwiniętą infrastrukturę, a wreszcie prawie 80-letnią obecność USA w Niemczech i współpracę z tym krajem”.

Na południowym zachodzie Niemiec, w Nadrenii-Palatynacie, znajduje się również największy magazyn amunicji sił amerykańskich poza USA. Miesau Army Depot leży bardzo blisko największej bazy amerykańskiego lotnictwa wojskowego w Europie w Ramstein.

Pociski ATACMS o zasięgu 300 kilometrów

Ben Hodges powiedział, że częścią najnowszego pakietu pomocy są po raz pierwszy pociski artyleryjskie typu ATACMS o zasięgu 300 kilometrów, o czym zapewnili go jego rozmówcy w Waszyngtonie. Wcześniej prezydent Joe Biden zgadzał się na dostawy broni o zasięgu tylko 150 kilometrów, czyli podobnym do tego, jaki mają przekazywane Ukrainie pociski Scalp i Storm Shadow z Francji i Wielkiej Brytanii.

Lotnisko w Rzeszowie
Lotnisko w Rzeszowie przeobraziło się w ciągu dwóch lat pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w najważniejszy punkt zaopatrzenia Ukrainy w broń i amunicję z Zachodunull Laine Nathan/abaca/picture alliance

Hodges uważa, że dzięki nowym dostawom Ukraina będzie mogła atakować struktury dowodzenia oraz magazyny amunicji i broni Rosjan. Co więcej: – Zamiast czekać na start rosyjskich rakiet i samolotów, a następnie próbować je przechwytywać lub zestrzeliwać, znacznie efektywniej jest zniszczyć miejsce, z którego nadlatują – wskazuje amerykański wojskowy.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Charków. Elektrycy ryzykują życie

Rosja i Iran mają sposoby na zachodnie sankcje

Iran to wie, Chiny to wiedzą i rząd USA najwyraźniej też to wie: pomimo obowiązywania sankcji nałożonych na irański przemysł naftowy, rekordowe ilości ropy naftowej trafiają z Iranu do Państwa Środka.

– Jeśli wierzyć chińskiemu rządowi, kraj ten nie importuje ropy z Iranu. Zero. Ani jednej baryłki. Zamiast tego importuje dużo malezyjskiej ropy naftowej. Do tego stopnia, że według oficjalnych danych chińskich służb celnych, kraj ten kupuje ponad dwa razy więcej malezyjskiej ropy niż Malezja faktycznie produkuje – opisuje cały proceder specjalizujący się w sprawach energii dziennikarz agencji Bloomberg Javier Blas.

Według niego dzięki prostym sztuczkom irańska ropa staje się malezyjską ropą. Handlarze ropą twierdzą, że „to najprostsza i najtańsza droga obejścia amerykańskich sankcji”. W ten sposób w zeszłym roku Malezja stała się czwartym po Arabii Saudyjskiej, Rosji i Iraku dostawcą ropy naftowej do Chin. 

W omijaniu sankcji Iranowi od wielu lat pomagają Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przez Dubaj często przechodzi do Islamskiej Republiki to, co figuruje na długich listach zakazanych towarów USA i UE. Zakazane dostawy ropy naftowej są również aranżowane i przetwarzane przez Emiraty Arabskie.

Przez Dubaj do Iranu trafia wiele produktów z długich list zakazanych towarów UE i USA
Przez Dubaj do Iranu trafia wiele produktów z długich list zakazanych towarów UE i USAnull Imaginechina/Tuchong/imago images

Niezależnie od tego, czy chodzi o części zamienne do pojazdów czy samolotów, Iran już dawno zmodyfikował swoje łańcuchy dostaw w taki sposób, że wszystko, na co jest popyt w Iranie, można nabyć za pośrednictwem centrów handlowych i finansowych, takich jak Dubaj. Jest to wprawdzie droższe niż bezpośredni import. Ale zachodnie sankcje, zwłaszcza te nałożone przez USA, są obchodzone w ten sposób od wielu lat.

Azja Środkowa jako centrum przeładunkowe

Także Rosja ma takie centra przeładunkowe dla towarów objętych sankcjami. Również w tym przypadku nie ma prawie żadnego produktu, którego nie można nabyć za pośrednictwem kraju trzeciego. Na przykład części zamienne do niemieckich luksusowych samochodów lub komponenty elektroniczne, które są wykorzystywane do sterowania bronią. Kluczową rolę odgrywają tu byłe republiki radzieckie w Azji Środkowej. Przewaga Moskwy polega na tym, że Federacja Rosyjska jest połączona z krajami takimi jak Kazachstan i Kirgistan unią celną, która sprawia, że transgraniczny handel towarami jest banalnie prosty.

Oznacza to, że objęte sankcjami produkty z Zachodu, które powinny być dla Rosji niedostępne, mogą przedostawać się przez granice międzynarodowe niemal bez przeszkód. Kontrola? Niemal niemożliwa. Sama granica między Federacją Rosyjską a Kazachstanem ma około 7500 kilometrów długości. Armenia to kolejny przykład: sprzedaż niemieckich samochodów i części samochodowych wzrosła tam w zeszłym roku o prawie 1000 procent.

Odkąd 22 lutego 2024 r. UE wprowadziła 13. pakiet sankcji wobec Moskwy, Rosja jest krajem o największej liczbie sankcji na świecie. Potwierdzają to dane Castellum.AI, amerykańskiej platformy compliance dla sektora prywatnego. A jednak Rosja kontynuuje swą wojnę przeciwko Ukrainie, a rosyjska gospodarka wcale się nie załamuje.

Rosyjski rząd podniósł właśnie prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok z 2,3 do 2,8 procent PKB. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) przewiduje nawet wzrost produktu krajowego brutto o 3,2 procent. Uzasadnienie prognozy MFW to zimny prysznic dla zachodnich zwolenników sankcji: wysokie wydatki rządowe i inwestycje związane z wojną przeciwko Ukrainie, a także wysokie dochody z eksportu ropy naftowej – osiągane pomimo zachodnich sankcji – napędzą rosyjską gospodarkę.

Najwięcej sankcji w historii

Do wybuchu wojny w Ukrainie, najwięcej sankcji obowiązywało przeciwko Iranowi. W ciągu ponad dwóch lat po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Stany Zjednoczone i UE wielokrotnie nakładały nowe pakiety sankcji. Obecnie Rosja objęta jest ponad 5000 różnych ukierunkowanych sankcji. To więcej niż nałożona na Iran, Wenezuelę, Birmę i Kubę razem.

Sankcje wprowadzone w odpowiedzi na rosyjską inwazję są wymierzone przeciwko politykom i urzędnikom, w tym przeciwko prezydentowi Władimirowi Putinowi, oligarchom, dużym firmom, instytucjom finansowym i aparatowi wojskowo-przemysłowemu, wymienia Castellum.AI. Uzupełniają je daleko idące sankcje w sektorze finansowym, które ograniczają dostęp rosyjskich banków do międzynarodowych rynków finansowych – na przykład poprzez wykluczenie ich z międzynarodowego systemu płatności Swift. Pozbawiają również rosyjski bank centralny dostępu do rezerw walutowych i rezerw złota przechowywanych w krajach G7.

Ałmaty w Kazachstanie. Filia rosyjskiego Alfabanku
Ałmaty w Kazachstanie. Filia rosyjskiego Alfabanku null Anatoly Weisskopf/DW

Haczyk polega na tym, że tylko sankcje nałożone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ są wiążące z punktu widzenia prawa międzynarodowego. I jest cały szereg państw jak Indie, Brazylia czy Chiny, które nie przyłączyły się do tych sankcji.

Brak alternatywy

Po co więc nakładać nowe sankcje, jeśli nie można osiągnąć celu, jakim jest zmiana postępowania państw?

– Żyjemy w epoce sankcji. Gdyby nie nałożono żadnych, byłoby to niczym milczące poparcie. Albo jakby w ogóle nie było reakcji na atak, który narusza prawo międzynarodowe – mówi DW Christian von Soest, ekspert w Niemieckim Instytucie Studiów Globalnych i Regionalnych (GIGA) i autor opublikowanej rok temu książki pt. „Sankcje. Potężna broń czy bezsilny manewr?”.

Według niego faktem jest, że sankcje nie doprowadziły do zmiany zachowania Rosji czy Iranu. Jednak USA i UE są w trakcie zaostrzania restrykcji. Według raportu „Wall Street Journal” Stany Zjednoczone przygotowują sankcje przeciwko wielu chińskim bankom w celu wykluczenia ich z globalnego systemu finansowego. Władze chcą zapobiec pomocy finansowej Pekinu dla rosyjskiej produkcji obronnej, donosi amerykańska gazeta finansowa, powołując się na „osoby zaznajomione ze sprawą”.

Także UE wprowadziła zmiany, które mają prowadzić do lepszego egzekwowania sankcji. Od stycznia 2023 r. ma pełnomocnika ds. sankcji, którym jest doświadczony dyplomata David O'Sullivan. – Jego zadaniem jest na przykład podróżowanie do krajów postsowieckich w sąsiedztwie Rosji i przekonywanie tamtejszych rządów do przestrzegania sankcji – wyjaśnia Christian von Soest.

– Obecnie istnieje również tak zwana klauzula „no Russia”, która ma na celu zmuszenie eksporterów do udowodnienia, że dostarczane towary, maszyny, pojazdy, części samochodowe, nie są wysyłane do Rosji. Znamy taką klauzulę końcowego przeznaczenia z ustawy o kontroli broni przeznaczonej do działań wojennej – dodaje ekspert ds. sankcji.

Presja narasta również w przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich. „ZEA stały się rajem dla obchodzenia irańskich i rosyjskich sankcji” – stwierdza amerykański think tank Atlantic Council. Dlatego też Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (FATF), międzynarodowy organ koordynujący utworzony przez G7, UE i OECD w celu zwalczania prania pieniędzy, umieściła Zjednoczone Emiraty Arabskie na tzw. szarej liście. Lista ta obejmuje kraje, co do których istnieje według FATF zwiększone ryzyko prania pieniędzy i finansowania terroryzmu.

– Generalnym problemem jest to, że zarówno Rosja, jak i Iran mają sposoby na obejście sankcji – mówi Christian von Soest. Teraz musimy zobaczyć, co przyniosą poszczególne działania.

Sankcje nie osłabiły rosyjskiej gospodarki

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Macron ostrzega przed „śmiercią Europy”

– Istnieje ogromne ryzyko osłabienia, a nawet pozostania w tyle – dodał francuski prezydent. W tym samym miejscu, na paryskim Uniwersytecie Sorbona, w 2017 roku Emmanuel Macorn wygłosił przemówienie na temat polityki europejskiej, uznawane za przełomowe. – Czas, w którym Europa zaopatrywała się w energię i nawozy z Rosji, wytwarzała swoje produkty w Chinach i oddawała swoje bezpieczeństwo w ręce USA, wreszcie dobiegł końca – zaznaczył Macron w czwartkowym (25.04.2024) przemówieniu, powtarzając swój apel o większą suwerenność Europy.

Suwerenność i bezpieczństwo Europy

– Silna Europa to Europa, która budzi szacunek i dba o swoje bezpieczeństwo – powiedział francuski prezydent, wzywając do „wiarygodnej europejskiej obrony”. – W nadchodzących miesiącach zapraszam wszystkich partnerów do zbudowania europejskiej inicjatywy obronnej – mówił.

Taka inicjatywa miałaby obejmować między innymi utworzenie europejskiej akademii wojskowej. Niezbędne są również europejskie zdolności w zakresie cyberbezpieczeństwa. – Europa musi być w stanie bronić tego, co jest bliskie jej sercu; z sojusznikami, jeśli są na to gotowi, ale także samodzielnie, jeśli będzie to konieczne – podkreślił.

Jak apelował Macron, „Europa musi pokazać, że nigdy nie będzie wasalem USA”. Ponadto wezwał ponownie, by preferować europejską produkcję sprzętu wojskowego i zaciągać z tego tytułu wspólne długi; żądań tych Berlin jeszcze w pełni nie podziela.

Emmanuel Macron zapowiedział, że Francja odegra w tym swoją rolę. Odstraszanie nuklearne, którym dysponuje, jest – jak zaakcentował – „istotnym elementem obrony kontynentu europejskiego”. – Dzięki tej wiarygodnej obronie możemy budować gwarancje bezpieczeństwa, których oczekują nasi partnerzy w całej Europie – podkreślił.

Francuski prezydent opowiedział się również za ściślejszą współpracą w walce z nielegalną imigracją. Skrytykował przy tym brytyjskie plany deportacji imigrantów do Rwandy, choć bezpośrednio tego planu nie wskazał. – Nie wierzę w model, który polega na znajdowaniu państw trzecich na kontynencie afrykańskim – mówił. Jego zdaniem jest to „geopolityka cynizmu, która zdradza nasze wartości, tworzy nowe zależności i okaże się całkowicie nieefektywna”.

Dlaczego Niemcy nie mają własnej broni atomowej?

Handel, obronność, energia

W odniesieniu do polityki gospodarczej, Emmanuel Macron wezwał do „reorientacji” europejskiej polityki handlowej, by lepiej bronić interesów własnych Europy. – To nie może zadziałać, jeśli jesteśmy jedynymi, którzy przestrzegają zasad handlu (...), podczas gdy Chińczycy i Amerykanie tego nie robią, a zamiast tego subwencjonują krytyczne sektory.

Preferencyjne traktowanie europejskich produktów w dziedzinie obronności i przestrzeni kosmicznej powinno być zapisane w traktatach europejskich. Powinny też istnieć wyjątki w zakresie subwencji w kluczowych sektorach, jak sztuczna inteligencja i zielone technologie. Obejmuje to również energię jądrową, która jest niskoemisyjna. – Powinniśmy zobowiązać się do stworzenia Europy energii jądrowej – apelował Emmanuel Macron. Wezwał jednocześnie do dalszego rozszerzania europejskiego sojuszu nuklearnego, który liczy już 15 członków.

Mając na uwadze zbliżające się wybory, francuski prezydent ostrzegł przed „powrotem propagandy i dezinformacji”. Wprawdzie nacjonaliści i antyeuropejczycy już nie wzywają swoich krajów do opuszczenia UE, ale zachęcają do lekceważenia jej zasad. – Nie chcą opuścić wspólnego domu i go burzyć, ale też i chcą łamać jego zasady i przestać płacić czynsz – mówił Emmanuel Macron.

Obóz Macrona jest obecnie daleko w tyle za prawicowo-populistyczną partią Zjednoczenie Narodowe (Rassemblement national / RN), która w sondażach uzyskuje około 30 procent głosów. Macron już w roku 2017 – w tej samej reprezentacyjnej sali wykładowej na Sorbonie – wzywał do większej suwerenności Europy i silniejszej wspólnej obrony.

(AFP/jak)

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>