Pentagon był przygotowany. Broń dla Ukrainy już czeka

Teraz wszystko ma się odbyć szybko: amerykańskie dostawy amunicji trafią do Ukrainy przez Polskę, Niemcy i inne kraje Europy. Departament obrony w Waszyngtonie poczynił już w minionych miesiącach przygotowania na „dzień X”.

Chodziło o podjętą niedawno przez Kongres decyzję o zatwierdzeniu nowego pakietu pomocy dla Ukrainy wartości 60 miliardów dolarów (56 miliardów euro). Na froncie we wschodniej Ukrainie siły ukraińskie znajdują się już od miesięcy pod zmasowanym ostrzałem rosyjskiej artylerii, na który prawie nie są już w stanie odpowiadać z powodu braku amunicji.

Ukraina. Kobiety rozminowują teren

– Myślę, że departament obrony w minionych tygodniach ciężko pracował, żeby osiągnąć gotowość – powiedział w wywiadzie dla DW były naczelny dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Europie Ben Hodges. Niemiecki ekspert w sprawach bezpieczeństwa Nico Lange interpretuje to tak, że Pentagon zdążył już przygotować transporty, które teraz bardzo szybko dotrą na zachodnie granice Ukrainy.

Zdecentralizowana logistyka w Ukrainie

Stamtąd – jak wyjaśnia Nico Lange w rozmowie z DW – dostawy będą przewożone na front za pomocą pomysłowego, zdecentralizowanego systemu transportowego, który chroni je przed rosyjskim atakiem z powietrza. – Nowy sprzęt nie zostanie w całości załadowany na jeden pociąg, który mógłby być wtedy atrakcyjnym celem uderzenia, lecz zostanie podzielony na różne pociągi, które jeżdżą także w nocy, i trafi następnie do odpowiednich miejsc operacji – tłumaczy ekspert. Ukraina dysponuje obecnie również flotą zachodnich pojazdów do przewożenia ciężkich ładunków drogami. W Ukrainie obowiązuje nocna godzina policyjna, co utrudnia rosyjskim szpiegom lokalizację szlaków zaopatrzenia.

Emerytowany generał Ben Hodges
Generał dywizji Ben Hodges był do przejścia w stan spoczynku w 2017 roku naczelnym dowódcą sił amerykańskich w Europie. Mieszka w Niemczechnull DW

– Rosyjskie lotnictwo wojskowe, które ma ogromną przewagę pod względem liczby i jakości samolotów, nie było dotychczas w stanie zniszczyć ani jednego pociągu ani konwoju, który przewoził amunicję bądź sprzęt z Rzeszowa do Ukrainy i przez Ukrainę – mówi były amerykański generał dywizji Ben Hodges.

Z Niemiec do Rzeszowa

Po polskiej stronie granicy z Ukrainą regionalne lotnisko w Rzeszowie jest najważniejszym punktem odbioru zachodniej pomocy. Hodges zakłada, że lądują tam amerykańskie samoloty przylatujące z Niemiec. Czy to koleją, czy samolotami C-17, które transportują sprzęt do Rzeszowa – logistyka sił amerykańskich potrafi według niego działać szybko.

Pojazdy wojskowe USA na nabrzeżu w Bremerhaven w północnych Niemczech.
Amerykańskie pojazdy wojskowe na nabrzeżu w Bremerhaven w północnych Niemczech. Tamtejszy port należy od końca II wojny światowej do najważniejszych baz logistycznych sił zbrojnych USA w Europienull Jochen Tack/dpa/picture alliance

Hodges ocenia, że Niemcy są najważniejszym węzłem transportowym, jeśli chodzi o amerykańskie dostawy dla Ukrainy – „ze względu na ich położenie geograficzne, świetnie rozwiniętą infrastrukturę, a wreszcie prawie 80-letnią obecność USA w Niemczech i współpracę z tym krajem”.

Na południowym zachodzie Niemiec, w Nadrenii-Palatynacie, znajduje się również największy magazyn amunicji sił amerykańskich poza USA. Miesau Army Depot leży bardzo blisko największej bazy amerykańskiego lotnictwa wojskowego w Europie w Ramstein.

Pociski ATACMS o zasięgu 300 kilometrów

Ben Hodges powiedział, że częścią najnowszego pakietu pomocy są po raz pierwszy pociski artyleryjskie typu ATACMS o zasięgu 300 kilometrów, o czym zapewnili go jego rozmówcy w Waszyngtonie. Wcześniej prezydent Joe Biden zgadzał się na dostawy broni o zasięgu tylko 150 kilometrów, czyli podobnym do tego, jaki mają przekazywane Ukrainie pociski Scalp i Storm Shadow z Francji i Wielkiej Brytanii.

Lotnisko w Rzeszowie
Lotnisko w Rzeszowie przeobraziło się w ciągu dwóch lat pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w najważniejszy punkt zaopatrzenia Ukrainy w broń i amunicję z Zachodunull Laine Nathan/abaca/picture alliance

Hodges uważa, że dzięki nowym dostawom Ukraina będzie mogła atakować struktury dowodzenia oraz magazyny amunicji i broni Rosjan. Co więcej: – Zamiast czekać na start rosyjskich rakiet i samolotów, a następnie próbować je przechwytywać lub zestrzeliwać, znacznie efektywniej jest zniszczyć miejsce, z którego nadlatują – wskazuje amerykański wojskowy.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Charków. Elektrycy ryzykują życie

Scholz o odblokowaniu pomocy USA dla Ukrainy: „mocny sygnał”

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wyraził zadowolenie z głosowania Izby Reprezentantów USA za nowym miliardowym pakietem pomocy dla Ukrainy. „Decyzja amerykańskiej Izby Reprezentantów o wsparciu Ukrainy jest w tym czasie mocnym sygnałem” – napisał Scholz w internetowym serwisie X. „Wspólnie stoimy u boku Ukrainek i Ukraińców, którzy walczą o swój wolny, demokratyczny i niepodległy kraj” – podkreślił Scholz.

Wicekanclerz i minister gospodarki Niemiec Robert Habeck powiedział gazecie „Rheinische Post”, że uwolnienie amerykańskiego pakietu pomocowego to „ważna wiadomość dla Ukrainek i Ukraińców, którzy z tak wielką siłą i wolą bronią się przed rosyjską inwazją”. Zapadła w Waszyngtonie decyzja to również sygnał dla przywódcy Kremla Władimira Putina i pokazuje „determinację międzynarodowych partnerów, aby odeprzeć atak Putina na ład pokojowy” –  dodał wicekanclerz. „Bo o to właśnie chodzi: jeśli nie powstrzyma się Putina, on nie poprzestanie”.

Odblokowane miliardy

Po długich sporach Izba Reprezentantów USA zagłosowała w sobotę (20.04.2024) za przyznaniem Ukrainie kolejnych 61 mld dolarów pomocy. Pakiet musi jeszcze zatwierdzić Senat USA, co może nastąpić najwcześniej we wtorek, 23 kwietnia. Opozycyjni Republikanie od miesięcy blokowali pomoc dla Ukrainy.

Kijów apeluje do zachodnich sojuszników, że pilnie potrzebuje większej pomocy wojskowej, aby bronić się przed rosyjską agresją.

Po stronie Ukrainy

Po sobotnim głosowaniu szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock mówiła o „dniu optymizmu dla Ukrainy i bezpieczeństwa Europy”. „USA+Europa stoją razem po stronie wolności – przeciwko wojnie terroru Putina. To dzień optymizmu dla Ukrainy i bezpieczeństwa Ukrainy i Europy” –napisała w serwisie X.

Również przewodnicząca komisji obrony w Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann z zadowoleniem przyjęła głosowanie w Izbie Reprezentantów. „My, zachodnie demokracje, stoimy razem po stronie Ukrainy i nigdy nie możemy zaprzestać starań” – powiedziała gazecie „Tagesspiegel”.

Przewodniczący parlamentarnej komisji ds. europejskich Anton Hofreiter powiedział tej samej gazecie, że Republikanie „zbyt długo blokowali pomoc dla Ukrainy”. Kompleksowa i szybka pomoc dla Ukrainy jest jego zdaniem teraz niezbędna. „Im silniejsza militarnie jest Ukraina, tym bardziej Putin jest pod presją, by zaprzestać walk i podejść do stołu negocjacyjnego” – zaznaczył polityk Zielonych.

(AFP/dom)

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>

Bez wsparcia z USA Ukraina by się nie utrzymała. Doniesienia z frontu

W sobotę (20.04.2024) wieczorem Izba Reprezentantów USA przyjęła ustawy o wsparciu dla Ukrainy i innych państw, m.in. Tajwanu. Wartość pakietów pomocowych to 95 mld dolarów, w tym niemal 61 mld przeznaczono na wsparcie dla Ukrainy. Ponad 51 mld z tej sumy to fundusz na amuniację i broń potrzebną pilnie ukraińskiej armii. Eksperci mówili o tym od miesięcy, gdy w Izbie pakiet blokowali inspirowani przez Donalda Trumpa Republikanie. 

Tuż przed głosowaniem mówił też o tym dowódca ukraińskiego oddziału artylerii na froncie we wschodniej Ukrainie. – Bez amunicji artyleryjskiej każdy front jest skazany na porażkę – przypomina w rozmowie z DW. Jego ocena sytuacji na froncie jest ponura z uwagi na brak amunicji dla ukraińskich sił zbrojnych. Oficer pragnie pozostać anonimowy – DW zna jego stopień, nazwisko i stanowisko.

Rosja strzela na pełnych obrotach

– Liczba ofiar wzrośnie, bo nie ma możliwości odpowiednio odpowiedzieć ogniem – ostrzega oficer.

Charków. Elektrycy ryzykują życie

Natomiast rosyjscy agresorzy mogą strzelać ze wszystkich dział: ukraińscy żołnierze są przykrywani ogniem zaporowym rosyjskiej artylerii. Rosyjskie samoloty bojowe bombardują ukraińskie pozycje bombami szybującymi – wystrzeliwanymi z bezpiecznej odległości za frontem, poza zasięgiem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, która również ma coraz większe braki.

– W pewnym momencie – mówi oficer – dojdziemy do sytuacji, w której nikt nie będzie już w stanie obronić frontu: wszyscy będą martwi lub ranni – stwierdza. I dodaje, że rezultatem będzie „utrata pozycji i przełamanie frontu”.

Taką perspektywę dla frontu ukraińskiego potwierdzają analizy, m.in. przeprowadzona przez amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW). Według ISW rosyjscy agresorzy „posuwają się powoli, ale równomiernie w kilku sektorach frontu”.

Teren wielkości Detroit

Według szacunków ISW z połowy kwietnia siły rosyjskie „podbiły od początku roku ponad 360 kilometrów kwadratowych – obszar wielkości Detroit”, największego miasta w stanie Michigan.

W obecnej sytuacji grożba, że Ukraina przegra z siłami Władimira Putina, jest tak duża, jak na początku wojny w 2022 roku. Będzie tak, jeśli nie popłyną znaczące dostawy broni i amunicji od zachodnich sojuszników. Szef CIA Bill Burns i gen. Christopher Cavoli, dowódca amerykańskich sił zbrojnych w Europie, dali to w połowie kwietnia jasno do zrozumienia podczas wystąpień w Waszyngtonie.

„Istnieje bardzo realne ryzyko, że Ukraińcy przegrają na polu bitwy do końca 2024 roku, a przynajmniej – że Putin znajdzie się na pozycji, na której będzie mógł dyktować warunki rozwiązania politycznego” – stwierdził według amerykańskich mediów Burns.

Ukraina nie utrzyma się bez dostaw z USA

Decydujące dla Ukrainy jest to, czy USA szybko dostarczą pomoc. Dałoby jej to duże szanse na „utrzymanie się” w 2024 roku.

Fakt, że szef CIA mówi obecnie o „utrzymaniu się”, wskazuje na nadzieję, że Kijów w pewnym momencie rozwinie własny przemysł zbrojeniowy do takiego stopnia, że ​​Ukraina będzie mogła się obronić w dłuższej perspektywie. A także z pomocą Zachodu zbudować własne siły powietrzne. Od 2023 roku ukraińscy piloci szkolą się na amerykańskich myśliwcach F-16.

Szef CIA William J. Burns ostrzega przed groźbą przegranej Ukrainy
Szef CIA William J. Burns ostrzega przed groźbą przegranej Ukrainynull Jack Gruber-USA TODAY/picture alliance

Jednak szkolenie takie trwa znacznie dłużej, niż to przewidywali eksperci wojskowi NATO.

Rzecznik Ukraińskich Sił Powietrznych nie chciał szczegółowo odpowiedzieć na pytania DW na temat przydatności F-16 i postępu szkolenia ukraińskich pilotów w europejskich krajach NATO, takich jak Rumunia, Wielka Brytania, Niemcy czy Francja. „To bardzo delikatny temat” – napisał rzecznik, zaznaczając, że nie może nic na ten temat powiedzieć. 

Problem z angielskim

Dowódca sił USA w Europie gen. Christopher Cavoli przyznał niedawno podczas wizyty w Waszyngtonie, że ukraińskim pilotom często brakuje znajomości języka angielskiego.

Podobnie jak szef CIA, Cavoli maluje ponury obraz sytuacji Ukraińców na froncie. Jak przyznał, nie potrafi przewidywać przyszłości. – Ale znam prostą matematykę – powiedział najwyższy generał Dowództwa Europejskiego USA (EUCOM): – Z mojego doświadczenia zdobytego na przestrzeni 37 lat służby w armii amerykańskiej wynika, że ​​jeśli jedna strona może strzelać, a druga nie może oddać, to ta strona, która nie może oddać strzału, przegrywa.

Blokowany miesiącami przez Republikanów pakiet pomocowy USA dla Ukrainy, przyjęty 20 kwietnia br., opiewa na kwotę 61 mld dolarów (57,2 mld euro). Oprócz pieniędzy dla ukraińskiego budżetu i pomocy gospodarczej aż 51,7 mld dolarów przeznaczono na dostawy amunicji i broni, jak wynika z komunikatu prasowego premiera Ukrainy Denysa Szmyhala po jego niedawnej wizycie w USA.

Sukcesy Ukrainy wypierają newsy o sytuacji

Kwestia tego, jak istotne w tej fazie wojny są dla Ukrainy szybkie dostawy amunicji z USA, jest wypierana przez doniesienia o sukcesach Ukrainy, zwłaszcza na platformach społecznościowych. W połowie kwietnia Ukraina po raz pierwszy pochwaliła się zestrzeleniem rosyjskiego bombowca ponaddźwiękowego Tupolew Tu-22M3. Po raz koleiny trafiono w pozycje radarowe na okupowanym przez Rosję Półwyspie Krymskim, przez które Moskwa organizuje zaopatrzenie dla swoich żołnierzy na południu Ukrainy.

Ale to oczywiście tylko ukłucia szpilką w porównaniu z ogromną presją ze strony Rosjan na froncie i z powietrza, taką jak niedawne ataki na miasto Czernihów, 70 km na północny wschód od Kijowa czy regularne ostrzały Charkowa, drugiego co do wielkości miasta Ukrainy.

Putin chce sukcesu do 9 maja

Po wizycie na froncie głównodowodzący ukraińskich żołnierzy Ołeksandr Syrski napisał w serwisie Telegram, że Rosja koncentruje się na tym, by „przebić się przez naszą obronę na zachód od Bachmutu i uzyskać dostęp Kanału Doniec-Donbas, zdobyć osadę Czasiw Jar i stworzyć warunki do dalszego marszu w kierunku większego obszaru wokół Kramatorska”.

Gmina Czasiw Jar położona jest na wzniesieniu, co zapewnia ukraińskim obrońcom przewagę. Syrski pisze na Telegramie, że Putin rozkazał rosyjskim siłom zajęcie tego stanowiska do 9 maja, czyli do Dnia Zwycięstwa, w którym Rosja hucznie obchodzi wygraną ZSRR z nazistowskimi Niemcami.

Niemiecki ekspert ds. bezpieczeństwa i Ukrainy Nico Lange pisze w swojej ostatniej analizie, że Ukraina „nie może utrzymać linii frontu na wschodzie, a może jedynie opóźnić rosyjski atak”.

Głównie poprzez wykorzystanie dronów wyposażonych w urządzenia wybuchowe. „Drony nie zastępują artylerii” – przyznaje dwowódca oddziału artylerii we wschodniej Ukrainie, z którym rozmawiała DW. Najważniejsze jest to, czy on i jego ludzie otrzymają teraz zapasy amunicji – tak szybko, jak to możliwe.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>

Ukraina: Co dalej z kadencją Zełenskiego?

Formalna kadencja Wołodymyra Zełenskiego kończy się 20 maja br. Kolejne wybory prezydenckie powinny były odbyć się pod koniec marca, ale ukraiński parlament ich nie rozpisał ze względu na obowiązujący w kraju stan wojenny. Tymczasem w ukraińskim społeczeństwie trwa dyskusja nad tym, kto powinien rządzić krajem po zakończeniu obecnej pięcioletniej kadencji Zełenskiego jako prezydenta.

Na początku tego roku tylko nieliczni politycy i komentatorzy odważyli się odpowiedzieć na to pytanie. Pod koniec lutego, gdy Wołodymyr Zełenski podsumował dwa lata wojny z Rosją, określił próby podważania legitymacji jego władzy jako „wrogą propagandę”. – To nie jest opinia naszych zachodnich sojuszników ani nikogo w Ukrainie, to część programu Federacji Rosyjskiej – oświadczył dziennikarzom. Nie zakończyło to jednak dyskusji w tej sprawie.

Wybory podczas wojny?

Zdaniem wielu ukraińskich prawników jest całkiem jasne, że Zełenski zachowa dotychczasową władzę do chwili wyboru nowego prezydenta.

– Jest to jasno określone w konstytucji Ukrainy: po upływie pięciu lat od chwili objęcia stanowiska, uprawnienia prezydenta nie wygasają automatycznie. Kończą się dopiero po objęciu władzy przez nowo wybranego prezydenta, czyli dopiero po wyborach – powiedział w rozmowie z DW Andrij Mahera, ekspert ds. prawa konstytucyjnego z Ukraińskiego Centrum Polityki i Reform Prawnych (CPLR).

Poza tym zarówno wybory prezydenckie, jak i parlamentarne są obecnie zakazane w Ukrainie, ale na różnych podstawach. Konstytucja zakazuje wyborów parlamentarnych, a stan wojenny zakazuje przeprowadzania jakichkolwiek wyborów.

Prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawia z żołnierzami w Donbasie podczas wizyty na linii frontu
Prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawia z żołnierzami w Donbasie podczas wizyty na linii frontunull Ukrainian Presidential Press Service/REUTERS

Żądanie rezygnacji

Wybory w czasie wojny są zakazane nie tylko dla ochrony wyborców przed możliwymi zagrożeniami. – Pewne konstytucyjne prawa i wolności są również ograniczone: na przykład prawo do wolności słowa, pokojowych zgromadzeń i swobody przemieszczania się. Dlatego niemożliwe jest zagwarantowanie zasady powszechnego prawa wyborczego i wolnych wyborów – wyjaśnia Andrij Mahera.

Podobne stanowisko zajęły w marcu Instytut Legislacji i Ekspertyz Naukowo-Prawnych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy oraz ukraińska Centralna Komisja Wyborcza.

W debacie biorą udział nie tylko prawnicy, ale także weterani ukraińskiej polityki, między innymi Hryhorij Omelczenko. W połowie lat 90. ubiegłego stulecia jako poseł był członkiem komisji, która opracowała projekt konstytucji. Teraz podkreśla, że nie jest niedopatrzeniem to, że nie ma w niej jednoznacznego uregulowania dotyczącego przedłużenia kadencji prezydenta. Było to wręcz celowe zabezpieczenie. W liście otwartym do Zełenskiego, opublikowanym w marcu przez gazetę „Ukrajina Mołoda”, Omelczenko wzywa jednak prezydenta, by „nie uzurpował sobie władzy państwowej” i dobrowolnie ustąpił w maju 2024 roku.

Rusłan Stefanczuk jest przewodniczącym ukraińskiego parlamentu od października 2021 roku
Rusłan Stefanczuk jest przewodniczącym ukraińskiego parlamentu od października 2021 rokunull Ukrainian Presidential Press Off/Zumapress/picture alliance

Zełenski nadal z dużym poparciem

Zdaniem obserwatorów legitymacja władzy Wołodymyra Zełenskiego opiera się nie tylko na przepisach prawa, ale także na poparciu obywateli Ukrainy. Pomimo pewnego spadku, jest ono nadal dość wysokie. Według sondażu przeprowadzonego w styczniu przez ukraińskie Centrum Badawcze Razumkowa, 69 procent Ukraińców ufa głowie państwa, a nie ufa Zełenskiemu mniej niż jedna czwarta pytanych.

Inne badanie przeprowadzone przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS) na początku lutego pokazuje: 69 procent uważa, że Zełenski powinien pozostać prezydentem do końca stanu wojennego. Tylko 15 procent opowiada się za wyborami w obecnych warunkach, a kolejne 10 procent – za przekazaniem przez prezydenta władzy przewodniczącemu parlamentu Rusłanowi Stefanczukowi.

Anton Hruszecky, dyrektor zarządzający KIIS, ostrzega jednak przed dwoma ostatnimi scenariuszami, ponieważ stanowiłyby one jeszcze większe zagrożenie dla legitymacji rządu i destabilizowałyby sytuację w Ukrainie. – Miliony ludzi przebywają za granicą, miliony są pod okupacją, setki tysięcy służą w armii. Jeśli obywatele nie będą mogli uczestniczyć w wyborach jako wyborcy lub kandydaci, podważy to legalność wyników wyborów – stwierdza.

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

Kto może zainicjować działanie TK

Większość pytanych przez DW prawników uważa, że Trybunał Konstytucyjny powinien zakończyć debatę na temat uprawnień prezydenta i ewentualnych wyborów. – Tylko Trybunał Konstytucyjny może interpretować konstytucję i sprawdzać, czy inne ustawy są z nią zgodne – podkreśla Andrij Mahera.

Ale sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie mogą badać tak ważnych kwestii z własnej inicjatywy. Nie każdy też może zainicjować działanie Trybunału Konstytucyjnego. Może on zostać wezwany do działania przede wszystkim przez prezydenta, rząd, Sąd Najwyższy, grupę 45 posłów lub pełnomocnika parlamentu ds. praw człowieka. Do tej nikt z nich tego nie zrobił.

Pod koniec lutego gazeta „Dzerkalo Tyżnia” poinformowała, powołując się na własne źródła, że biuro Zełenskiego pracuje nad wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, ale nie odważyło się go złożyć samodzielnie. Miałoby to zrobić 45 posłów z klubu poselskiego prezydenckiej partii „Sługa Ludu”. Klub ten twierdzi jednak, że nikt nie wątpi w legalność władzy prezydenta Zełenskiego.

Opozycja też jest zaskakująco jednomyślna. Przedstawiciele różnych sił politycznych oświadczyli, że nie mają zamiaru odwoływać się do Trybunału Konstytucyjnego i przypomnieli o międzypartyjnym porozumieniu o nieprzeprowadzaniu wyborów do końca stanu wojennego.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Ukraina zwiększa mobilizację do armii

Ukraińcy parlamentarzyści przyjęli (11.04) rygorystyczne zasady mobilizacji do wojska. Rząd przedłożył je parlamentowi jako projekt ustawy pod koniec stycznia. Wcześniej posłowie spędzili całą noc, debatując nad ponad czterema tysiącami poprawek w prawie pustej sali. Ustawa może wejść w życie miesiąc po jej podpisaniu przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

- Uchwalcie tę ustawę, potrzebujemy jej pilnie. Bronimy się ostatkiem sił – apelował generał Jurij Sodoł przed rozpoczęciem głosowania w sali plenarnej ukraińskiego parlamentu. Rosyjski okupant zmobilizował siedem do dziesięciu razy więcej żołnierzy niż Ukraińcy na polu bitwy – alarmował Sodoł.
 

Nowe procedury, grzywny i nagrody

– Ustawa zmienia procedurę rejestracji w rejestrze wojskowym i zasady poboru do wojska. Wprowadza podstawy do odroczenia i zwolnienia ze służby wojskowej oraz aktualizuje listę osób kwalifikujących się do poboru do rezerwy. Wreszcie, ogranicza możliwości uchylania się od służby wojskowej" – mówi Pavlo Frolow, deputowany rządzącej partii Sługa Ludu.

Każdy poborowy, który nie zaktualizuje swoich danych osobowych w terytorialnych biurach zastępczych armii, może – na mocy nakazu sądowego – na przykład stracić prawo jazdy, jeśli samochód nie jest dla niego głównym źródłem dochodu. Kto uchyla się od poboru do wojska w trakcie wojny, ten podlega karze grzywny od 17 tysięcy do 22 500 hrywien (to równowartość ok. 400 do 530 euro). Obywatele Ukrainy mogą wnioskować o przetwarzanie dokumentów, dowodu osobistego czy paszportu, w ukraińskich placówkach dyplomatycznych poza granicami kraju tylko wtedy, gdy ich dane osobowe zostaną równocześnie zaktualizowane w krajowym rejestrze wojskowym.

Jako zachętę do pełnienia służby wojskowej, ustawa pozwala poborowym na indywidualny wybór jednostki w armii i daje kontrakt z resortem obrony. Przewiduje również dodatkowy urlop i nagrodę za zniszczenie lub zdobycie broni i sprzętu wroga.

Ukrainisches Parlament verlängert Kriegsrecht bis Mitte November
Ukraiński parlament uchwalił nowa ustawę mobilizacyjnąnull TASS/IMAGO

 

Opozycja ostrzega przed spadkiem motywacji

Ustawa została przyjęta, jednak w zmodyfikowanej formie. Pierwotnie zawierała przepis o zwolnieniu z obowiązku żołnierzy, którzy już służyli przez 36 miesięcy w stanie wojennym. W przeddedniu głosowania właściwa komisja parlamentarna anulowała odpowiedni przepis. Naczelny dowódca sił zbrojnych, Ołeksandr Syrskyj, i minister obrony Ukrainy, Rustem Umerow, wnioskowali wcześniej o przyjęcie odrębnej ustawy o rotacji i demobilizacji.

Poprawkę skrytykowała opozycja, która odmówiła głosowania za przyjęciem ustawy w tej formie. – Prawo do zwolnienia ze służby jest ważnym czynnikiem motywującym. Słudzy Ludu i ich satelici napluli w twarz wojskowym i ich rodzinom – napisała na Telegramie Iryna Herashchenko, jedna z liderek opozycyjnej frakcji Europejska Solidarność.

– Oczywiście nikt nie rzuci broni i nie wróci z frontu do domu. To mało prawdopodobne. Ale wśród żołnierzy walczących na froncie motywacja zdecydowanie spadnie. Motywacji może zabraknąć również tym, którzy chcą się zmobilizować – twierdzi Ihor Rejterowytsch, politolog z Uniwersytetu Tarasa Szewczenki w Kijowie.

 

Nowe regulacje

Tydzień wcześniej w Ukrainie weszła w życie ustawa obniżająca wiek poborowych z 27 do 25 lat. Ukraiński prezydent podpisał ją prawie rok po jej uchwaleniu. Podpisał również ustawę, która umożliwia ministerstwu obrony zbieranie danych o obywatelach w wieku od 17 do 60 lat z różnych rejestrów państwowych. Wszystkie dane muszą być przechowywane w elektronicznych danych poborowego.

Ukraine ukrainische Soldaten in Robotyne
Ukraina potrzebuje pilnie poborowychnull Viacheslav Ratynskyi/REUTERS

Kolejną nowością jest zniesienie kategorii „ograniczonej kwalifikowalności do służby wojskowej”. Ustawa, już podpisana przez prezydenta Zełenskiego, zobowiązuje mężczyzn, wcześniej zakwalifikowanych jako „w ograniczonym stopniu zdolnych do służby wojskowej”, do poddania się nowym badaniom lekarskim w ciągu dziewięciu miesięcy. Lekarze muszą następnie sklasyfikować ich jako „zdolnych” bądź „niezdolnych do służby wojskowej”.

 

Konieczne dalsze niepopularne działania?

W związku z niesłabnąca agresją Rosji Ukraina będzie zmuszona do podejmowania dalszych niepopularnych środków – twierdzi Iwan Jakubez, były dowódca ukraińskich sił powietrznych i pułkownik rezerwy. Limit wieku do mobilizacji do armii może spaść do 21 lat. W opinii Jakubeza ukraińskie siły zbrojne potrzebują jak najszybciej dodatkowych poborowych. Ekspert wojskowy twierdzi, że szkolenie tych, którzy mogą zostać powołani dzięki nowym przepisom, zajmie od trzech do sześciu miesięcy. – Ludzie muszą walczyć. Bez personelu nie uda nam się utrzymać obrony ani obsługiwać sprzętu, pocisków, rakiet, dronów i wszystkich innych technologii wojennych. Naprawdę potrzebujemy powszechnej mobilizacji – apeluje Jakubez.

Ukraińskie władze nie ogłosiły dokładnej liczby rekrutów, którzy zostaną powołani do ukraińskiej armii w tym roku. – Nie potrzebujemy pół miliona osób – powiedział na początku kwietnia prezydent Zełenski, odwołując się do liczby, o której w zeszłym roku mówił ówczesny głównodowodzący, Walerij Sałusznyj.

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Ukraina atakuje dronami cele w centralnej Rosji. Efekt psychologiczny

Ataki dronów ukraińskich na obiekty przemysłowe w Rosji nie zaważą o przebiegu wojny, twierdzi ekspert do spraw lotnictwa i dronów Walery Romanenko z Narodowego Uniwersytetu Lotniczego w Kijowie. To analiza w odpowiedzi na wzmożone ostatnio ataki ukraińskich sił obronnych w głąb Rosji, jak cele w Tatarstanie zlokalizowane ponad 1200 km od granicy ukraińsko-rosyjskiej.

Do niedawna Romanenko był przekonany, że atak na rafinerię w Niżniekamsku oraz na rosyjską fabrykę dronów kamikadze w Jełabudze Ukraińcy przeprowadzili dronami. Teraz twierdzi, że dokonano tego przy użyciu samolotu  A-22. To lekkie samoloty produkowane w Ukrainie od 1999 r. – Ich liczba jest jednak ograniczona – komentuje ekspert.

Russland | Tatneft Ölraffinerie in Tatarstan
Cel Ukrainy - rafineria w Niżniekamsku w Tatarstanienull Tatarstan Republic President Press Office/TASS/dpa/picture alliance

Niezależnie od tego, czy ataki nastąpiły z użyciem lekkiego samolotu czy dronów, Ukraińcy nie mają „cudownej broni” – podkreśla Wolfgang Richter z Austriackiego Instytutu Polityki Europejskiej i Bezpieczeństwa. Kontratak Ukrainy może jednak – w jego opinii – przynieść konsekwencje.

Po pierwsze, rosyjscy przywódcy obiecywali ludności, że Rosjanie nie odczują walk na froncie ukraińskim. A tylko wczoraj (10.04.2024) zginęło trzech Rosjan od ataku ukraińskiego drona na obszarze kraju. Po drugie – ukraińskie naloty mogą zmusić Kreml do przerzucenia obrony przeciwlotniczej z pogranicza do centrum Rosji. – To z kolei może zmusić ich do wycofania obrony przeciwlotniczej, ulokowanej wzdłuż granicy z Ukrainą i z państwami NATO.

Czy ukraińskie ataki doprowadzą do odwetu? 



Ukraińskie ataki powietrzne na cele w centrum Rosji nie będą punktem zwrotnym w wojnie – twierdzi Richter. Zdanie to podziela również Stefan Meister z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (DGAP) z Berlina. Niemniej jednak, działania te mogą osłabić rosyjską logistykę i zaopatrzenie – twierdzi Meister.

Ekspert DGAP nie wierzy jednak, że skłoni to Rosję do jakichkolwiek kompromisów. Wręcz przeciwnie. Spektakularne akcje Ukraińców mogą rozjuszyć Moskwę i wywołać akcje retorsyjne. Zwłaszcza że Rosja ma większe zasoby niż Ukraina, a to potencjał do prowadzenia wojny ostatecznie zaważy o jej dalszym przebiegu.

Ukraine-Krieg - Krieg der Drohnen | Russische Drohne
Wojna dronównull Andrei Rubtsov/Tass/dpa/picture alliance

Walery Romanenko cytuje Rosjan, mówiąc, że agresor może samodzielnie wyprodukować do 6 tysięcy dronów różnych rozmiarów. – A w Ukrainie jest ich może kilkaset – szacuje. Rosyjska machina wojenna jest nadal gigantyczna – twierdzi.

Raczej sukces medialny niż przełom


Kijów wciąż ma za mało amunicji i broni ciężkiej. W Ukrainie zaczyna brakować też żołnierzy, mówi Meister. Dlatego obawia się, że w perspektywie średnioterminowej Rosjanie mogą zająć kolejne odcinki frontu, zwłaszcza że Kijów nie wykorzystał ostatniego okresu do masowej rozbudowy i umocnienia linii obrony. Jego zdaniem spektakularne ataki mają raczej efekt psychologiczny niż wojskowy.


Ukraina ma legitymację, by atakować i niszczyć rosyjską infrastrukturę, jeśli osłabi to siłę bojową rosyjskich agresorów, podkreśla tymczasem Mychajło Podolak z Kijowa. Doradca ukraińskiego prezydenta w wywiadzie dla DW, potwierdził, że Ukraina nie ma zamiaru zmieniać tej wojennej taktyki.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW

Ukraina. Jak drony wpływają na przebieg wojny

Polityk SPD: „Nie jestem ekspertem od Rosji”

Szef klubu poselskiego SPD w Bundestagu Rolf Mützenich po raz kolejny odparł krytykę jego wypowiedzi o „zamrożeniu wojny w Ukrainie”. „Nie jestem ekspertem od Rosji, nawet jeśli niektórzy powtarzają to jak mantrę” – powiedział Mützenich „Süddeutsche Zeitung”. „Ten, kto zarzuca mi, że stawiam dyplomację ponad prawo Ukrainy do samoobrony, celowo źle interpretuje moje słowa.

Mützenich przyznał, że obecnie nic nie wskazuje na to, że prezydent Rosji Władimir Putin jest gotowy „dobrowolnie zatrzymać przemoc, nie wspominając już o rozmowach”. „Mimo to nie powinniśmy przestawać próbować go do tego nakłonić”. Szanse trzeba sobie wypracować i najlepiej nie pozostawiać tego innym. Jednak dodał, że także on nie ma „klucza do rozwiązania”.

Ostra krytyka

Szef frakcji SPD podczas debaty w Bundestagu w sprawie dostawy pocisków  manewrujących Taurus dla Ukrainy powiedział: „Czy nie nadszedł czas, aby nie tylko rozmawiać o tym, jak prowadzić wojnę, ale także zastanowić się, jak można zamrozić i później też zakończyć wojnę?” Za to został został ostro skrytykowany przez opozycję CDU/CSU, ale również przez koalicjantów z partii Zielonych i FDP. Odciął się od niego także minister obrony Boris Pistorius mówiąc: „To by tylko pomogło Putinowi”.

Zamrożenie konfliktu

W wywiadzie dla dziennika z Monachium Mützenich zaprzeczył pytaniu, czy pojęcie „zamrożenia” oznacza, że Ukraina powinna zrezygnować z terytoriów zajętych przez Rosję. „Pojęcie ‘zamrożenia' właśnie oznacza, że nic nie jest ostatecznie zdecydowane. Tylko że najpierw prowadzi się negocjacje” – wyjaśnił socjaldemokrata.

Według Mützenicha istnieją przykłady zamrożonych konfliktów i wymienił tu Koreę, Południową Osetię i Cypr. Na uwagę, że w Korei czy na Cyprze istnieją twarde granice, odpowiedział: Nie są one uznane międzynarodowo, ani nie ma umowy pokojowej. Jak zapewnił: „Ukraina ma oczywiście nasze pełne wsparcie w przywróceniu jej suwerenności narodowej i integralności terytorialnej”. Mützenich spekulował także, czy Chiny mogą wywierać w przyszłości presję na Rosję. „Chiny zdecydowanie mają największy wpływ na Putina i już dały agresorowi do zrozumienia, że nie wolno grozić bronią atomową i że nie wolno jej używać” – powiedział. Jego zdaniem obecnie Chiny wciąż mają interes w kontynuowaniu wojny w Ukrainie, ponieważ osłabia to USA w konfrontacji hegemonicznej z Pekinem. „Ale być może także z powodów ekonomicznych Chiny zainteresują się w końcu większą stabilnością w Europie.  A wykorzystanie tego momentu i być na to przygotowanym, to również sztuka dyplomacji” – uważa polityk SPD.

Spotkanie w Ramstein: dalsze wsparcie dla Ukrainy

(DPA/jar) 

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

 

Niemiecka prasa o Ukrainie: amunicja, „mrożenie” wojny i negocjacje

Der Spiegel: kto zapłaci za pociski dla Ukrainy?

„Podczas gdy Francja i Niemcy kłócą się, Czechy organizują granaty dla Ukrainy” – piszą Jan Puhl i Dariusz Kalan w portalu tygodnika „Der Spiegel”.  Autorzy zaznaczają, że Czechy zamierzają zakupić do końca roku 800 tysięcy pocisków na rynkach pozaeuropejskich. Władze w Pradze nie ujawniają, skąd wezmą tyle granatów.

„Der Spiegel” podkreślił, że Czechy od początku wojny twardo wspierają Ukrainę. Premier Petr Fiala już w połowie marca 2022 r. pojechał wraz z polskim szefem rządu do Kijowa. Teraz Czechy „po cichu”  zaaranżowały umowę, która przewiduje przekazanie Ukrainie od czerwca 300 tysięcy pocisków. Do końca roku ma ich być 800 tysięcy.

Czechy: Armia – widmo

Praga organizuje obecnie transport i płatności, milczy jednak o pochodzeniu amunicji. Eksperci przypuszczają, że kraje gotowe do dostarczenia pocisków nie chcą „podpaść” Rosji. Autorzy zaznaczają, że Czechy mają własny przemysł obronny, który po wybuchu wojny zwiększył obroty i podwoił zysk.

„Czechy mają własny duży potencjał produkcyjny, jak i kontakty z krajami pozaeuropejskimi, których nie mają Niemcy, Francuzi czy Polacy” – powiedział „Spieglowi” czeski analityk wojskowy Lukas Visingr. Od początku wojny Czechy przekazały Ukrainie blisko milion ładunków, częściowo z własnej produkcji, a częściowo z importu.

Pozyskiwanie amunicji w innych krajach jest dla Czech łatwiejsze, ponieważ kraj ten traktowany jest – w przeciwieństwie do USA czy Polski – jako „raczej neutralny”.

Eksperci i media spekulują, skąd pochodzi gromadzona przez Czechy amunicja. Wymieniane są Marokko, Indonezja, Afryka Południowa, Korea Południowa, Turcja i Pakistan. Władze w Pradze zachowują pełną dyskrecję. Czechy są bardziej zainteresowane tym, kto zapłaci za sprowadzoną amunicję, której koszt szacowany jest na kilka miliardów euro.

Na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium gotowość do pokrycia kosztów wyraziło 18 państw. Praga ciągle jeszcze czeka na zaległe wpłaty. Ale i w przypadku krajów zwlekających z przelaniem pieniędzy, Praga wykazuje dyskrecję – piszą na zakończenie dziennikarze „Spiegla”.

Szef MSZ Szwecji w FAZ

„Zamrożenie wojny jest bardzo niebezpiecznym pomysłem” – ocenił minister spraw zagranicznych Szwecji Tobias Billstroem w wywiadzie dla  sobotniego wydania „FAZ”. „Widzieliśmy, jakie skutki miało zamrożenie w 2014 r. w ramach porozumienia z Mińska. To była totalna katastrofa” – podkreślił szef szwedzkiej dyplomacji. Jego zdaniem Putin wykorzystał ten czas na wzmocnienie armii i złagodzenie politycznej presji ze strony Zachodu. „Gdybyśmy w 2014 r. postąpili inaczej, nie bylibyśmy teraz w tej okropnej sytuacji. Nie powinniśmy w żadnym wypadku mówić o zamrożeniu” – powiedział Billstroem. Jego zdaniem decyzja, kiedy należy podjąć negocjacje, jest sprawą Ukraińców. 

O podjęcie dyskusji o zamrożeniu wojny w Ukrainie zaapelował w Bundestagu szef klubu parlamentarnego SPD Rolf Muetzenich.

Berliner Zeitung: odzyskanie wszystkich terytoriów nieprawdopodobne

Bułgarski politolog Ivan Krastev uważa, że odzyskanie przez Ukrainę terytoriów w granicach z 2014 r. jest „raczej nieprawdopodobne”.  Za możliwy scenariusz powojenny uznał rozwiązanie opierające się na podziale Niemiec po II wojnie światowej: „Europa akceptuje czasową utratę części terytorium Ukrainy, a Ukraina jasno stawia sprawę, że reszta kraju staje się częścią Zachodu – NATO i UE”.   

Spotkanie w Ramstein: dalsze wsparcie dla Ukrainy

Jego zdaniem Niemcy, którzy długo wierzyli, że handel z Rosją stabilizuje pokój, tkwią obecnie w głębokim kryzysie tożsamościowym. „Wszyscy walą teraz w Niemcy mówiąc, że byli naiwni. Nie uważam, żeby byli naiwni. Przez dziesięciolecia to funkcjonowało” – powiedział Krastev.

Zdaniem politologa, Zachód musi uzmysłowić Putinowi, że traktujemy wojnę w Ukrainie jak wojnę „o nas samych”. Prezydent Rosji liczy na to, że porzucimy Ukrainę. Musimy być gotowi do rozmów z Rosją, ale ustalić też sprawy, o których nie będziemy rozmawiać.        

Niemieckie ministerstwo rolnictwa: niskie ceny zboża nie są spowodowane importem z Ukrainy

Niemcy należą do grona tych państw europejskich, które są samowystarczalne pod względem upraw zboża i produktów zbożowych. W roku gospodarczym 2022/23 zbiory niemieckich rolników pokryły 107 procent popytu krajowego na wszystkie gatunki zbóż. Mimo wystarczającej produkcji krajowej Niemcy importują zboże, głównie z krajów sąsiednich, takich jak Polska i Francja oraz z krajów spoza UE. Niemiecki urząd statystyczny podaje, że w 2022 roku do Niemiec zaimportowano ponad 11 mln ton zboża, z czego tylko 4,5 procent pochodziło z Ukrainy. Jednak import zbóż z Ukrainy wzrósł w porównaniu z 2021 rokiem o 59 procent, z łączną ilością 481,2 tys. ton pszenicy, jęczmienia, owsa i kukurydzy. W 2021 r. ilość ta wyniosła 197,4 tys. ton – podają eksperci niemieckiego portalu rolniczego agrarheute.com, którzy  na bieżąco śledzą rozwój importu pszenicy do Niemiec. W roku 2023 było to około 120 tys. ton, co oznacza prawie dwadzieścia razy więcej niż przed wojną, ale wciąż za mało, aby zakłócić niemiecki rynek, na który trafia rocznie blisko 22 mln ton z krajowej produkcji.

Zwinięte stogi siana na polu
Niemcy są pod względem produkcji zboża samowystarczalnenull Rupert Oberhäuser/picture-alliance

 

Powód: obfite plony

Jak twierdzi Susanne Galle, rzeczniczka niemieckiego ministerstwa ds. odżywiania i rolnictwa, niskie ceny zbóż, które obecnie niepokoją rolników, nie są spowodowane importem z Ukrainy, lecz dobrym urodzajem w innych częściach świata. – W krajach takich jak na przykład Rosja żniwa przyniosły w zeszłym roku niezwykle obfite plony, dlatego ceny zbóż na rynkach światowych spadły – tłumaczy Galle.

Zakłóceniom cenowym na rynkach w Unii Europejskiej i w Niemczech z powodu importu zboża z Ukrainy zaprzeczył także Michael Hauck na rządowej konferencji prasowej 28 lutego 2024 w Berlinie, gdzie padały pytania o kwestie importu zbóż z Ukrainy, ale także z Rosji. Jego zdaniem zboże ukraińskie traci na znaczeniu na całym terenie EU.

– Ukraiński eksport produktów rolnych drogą lądową nadal się zmniejsza i w ostatnich miesiącach spadł do zaledwie około 13 procent całkowitego eksportu produktów rolnych z Ukrainy do UE – twierdził Hauck.

Sebastian Fischer, rzecznik niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych, w nawiązaniu do wypowiedzi Haucka zaznaczył, że duża część zboża przewożonego przez granicę polsko-ukraińską jest eksportowana do krajów trzecich. Niemcy nie są rynkiem docelowym dla ukraińskiego zboża, które tradycyjnie trafia w większych ilościach do Hiszpanii.

Znak ostrzegawczy o manipulacji genetycznej i kłosy żyta
Niemieccy handlarze obawiają się, że ukraińskie zboże może być manipulowane genetycznienull Christian Ohde/imageBROKER/picture alliance

 

Obawy przed zmodyfikowanym genetycznie zbożem z Ukrainy

Również właściciel firmy Bergmann GmbH z miejscowości Kahl am Main, która trudni się handlem produktami rolnymi, w rozmowie z Deutsche Welle zaprzeczył, aby import zbóż z Ukrainy miał znaczenie dla niemieckiego rynku. Firma Bergmann GmbH, podobnie jak wielu innych handlarzy zbożem w Niemczech, dotychczas nie miała z ukraińskim zbożem styczności. – Był taki moment, gdy część przedsiębiorców zastanawiała się wiosną 2022 roku, jak pomóc Ukrainie w sprawie transportu produktów rolnych – relacjonuje Klaus Bergmann. Wtedy sytuacja była szczególnie napięta. Lecz, jak twierdzi, to się już w większości znormalizowało. Bergmann tłumaczy, że transport zboża z Ukrainy aż do Niemiec ciężarówkami nie byłby opłacalny, a z jego obserwacji niemieckiego rynku wynika, że ceny zbóż z Ukrainy wcale nie są dumpingowe, w każdym razie nie w zachodniej części Niemiec. Z drugiej strony niemieccy pośrednicy handlu zbożem mają zastrzeżenia i obawy co do jakości produktów z Ukrainy. Jednym z aspektów jest stosowanie na Ukrainie środków ochrony roślin, które są w Niemczech niedozwolone. Innym jest sceptyczne nastawienie Niemców do zmodyfikowanej genetycznie żywności. Klaus Bergmann ma obawy, że z Ukrainy do Niemiec mogłyby trafić genetycznie zmodyfikowane ziarno.

Kwestie dotyczące spełnienia przepisów i reguł dla zdrowej żywności w Niemczech podniosła w niemieckim parlamencie także prawicowo-populistyczna partia AfD, która skierowała interpelację do niemieckiego rządu, aby ten wyjaśnił status ukraińskich zbóż trafiających na niemiecki rynek. W odpowiedzi rząd zaznaczył, że za kontrole przepisów prawnych dotyczących żywności i pasz, a zatem także przepisów dotyczących przepływu żywności i pasz z krajów trzecich do Unii Europejskiej, odpowiedzialne są instytucje na poziomie landów.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Ukraina. Dokąd Rosja wywiozła skarby z ukraińskich muzeów?

Po inwazji na Ukrainę Rosjanie splądrowali jej muzea i archiwa. Kijów próbuje teraz odnaleźć tysiące zrabowanych dzieł sztuki i kosztowności. Za tą grabieżą ma stać „sieć”, o której „nie wszystko jeszcze wiadomo”.

– Chłopaki, chodźcie, pomóżcie – Ołeksandr Tkaczenko, wówczas minister kultury i polityki informacyjnej Ukrainy, wpada nagle na korespondenta DW zza ogrodzenia budowy. Zamiast odpowiadać na pytania dziennikarzy, zajmuje się rozładunkiem SUV-a zaparkowanego na ulicy Sobornej w Chersoniu. 19 listopada 2022 roku minister przywiózł prezent do tutejszego muzeum sztuki, sześć obrazów współczesnych ukraińskich artystów.

– To pierwszy gest na rzecz naszej odbudowy – mówi 72-letnia Alina Docenko, która wróciła do Chersonia dwa dni wcześniej. Dyrektorka muzeum obejmuje ministra Tkaczenkę w marmurowej sali skąpanej w listopadowym słońcu. W dziewięć dni od wyzwolenia nie udało się jeszcze przywrócić dostaw prądu.

Z ciemnych piwnic świecą latarkami śledczy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Przesłuchują nielicznych pracowników, którzy pozostali w mieście po ośmiu miesiącach okupacji i sprawdzają puste magazyny. Skala zbrodni, która będzie musiała zostać zbadana w nadchodzących latach, robi wrażenie: z Muzeum Sztuki Ołeksija Szowkunenki w Chersoniu zniknęły tysiące obrazów, ikon, rzeźb i ceramiki dekoracyjnej.

Alina Docenko i Ołeksander Tkaczenko, który był do lipca 2023 roku ministrem kultury Ukrainy, w chersońskim Muzeum Sztuki
Alina Docenko i Ołeksander Tkaczenko, który był do lipca 2023 roku ministrem kultury Ukrainy, w chersońskim Muzeum Sztukinull Igor Burdyga/DW

Rabunek muzeów i archiwów

Dla muzeów w Chersoniu na południu Ukrainy rosyjska okupacja okazała się niszczycielska. Na początku listopada 2022 roku zostały wywiezione niemal kompletne zbiory Muzeum Sztuki w Chersoniu, miejskiego muzeum historycznego i archiwów państwowych.

Zrabowano nagrobki carskich dowódców, a nawet szczątki rosyjskiego feldmarszałka Grigorija Potiomkina, powiernika carycy Katarzyny II. Rosyjska historiografia przypisuje mu założenie Chersonia. Grób księcia znajdował się w miejskim kościele świętej Katarzyny. Transporty były uzasadnione „ewakuacją” skarbów sztuki w obliczu możliwych bitew o Chersoń.

Wskutek ukraińskiej kontrofensywy z lata 2022 roku w pierwszych dniach listopada Rosjanie zaczęli się wycofywać z okolic Chersonia. Samo miasto zostało wyzwolone przez armię ukraińską 11 listopada.

Olena Jeriomienko pokazuje rozbite witryny w muzeum miejskim w Chersoniu
Olena Jeriomienko pokazuje rozbite witryny w muzeum miejskim w Chersoniunull Igor Burdyga/DW

Skala grabieży

Z porównania listy eksponatów Muzeum Sztuki w Chersoniu z tym, co pozostało, wynika, że brakuje tam prawie 11 tysięcy dzieł sztuki. To ponad trzy czwarte kolekcji. Dyrektorka Alina Docenko opłakuje utratę trzech pejzaży morskich Iwana Ajwazowskiego, romantycznego malarza pochodzenia ormiańskiego, obrazu „Portret damy z psem” siedemnastowiecznego angielskiego malarza Petera Lely’ego, a także obrazów z czasów sowieckich, które sama Docenko zakupiła dla muzeum w latach 70-tych.

Rosyjskie wojska okupacyjne zabrały skradzione dzieła do „Centralnego Muzeum Taurydy” w Symferopolu na zaanektowanym przez Rosję w 2014 roku ukraińskim Krymie (Tauryda to starożytna nazwa Krymu utworzona od nazwy plemienia Taurów zamieszkujących ten półwysep mniej więcej do połowy pierwszego tysiąclecia naszej ery. Nazwa ta została upowszechniona przez władze rosyjskie po przyłączeniu Krymu do Rosji w 1783 roku – przyp.).

– Zatroskani ludzie wysłali nam stamtąd nagrania wideo pokazujące rozładunek naszych obrazów. Rozpoznaliśmy je – mówi dyrektor Docenko. Od tego czasu jej pracownicy przeszukują zdjęcia z sieci społecznościowych i materiały z rosyjskiej telewizji. Do tej pory udało im się jednak odnaleźć jedynie 94 dzieła sztuki, identyfikując je na podstawie numerów inwentarzowych i widocznych na tych nagraniach fragmentów. Gdzie jest reszta i w jakim stanie, tego w Chersoniu nie wiedzą.

Muzeum w Mariupolu po zdobyciu miasta przez armię rosyjską, 26 kwietnia 2022 roku
Muzeum w Mariupolu po zdobyciu miasta przez armię rosyjską, 26 kwietnia 2022 rokunull Peter Kovalev/dpa/TASS/picture alliance

Najcenniejsze, najwartościowsze

Szefowa miejskiego muzeum historycznego Olha Honczarowa ubolewa nad utratą najcenniejszych spośród 180 tysięcy eksponatów. Rosjanie mieli przewieźć na nadal okupowany lewy brzeg Dniepru starożytne greckie amfory, złote ozdoby stepowych koczowników, średniowieczną broń i prawosławne ikony. Honczarowa mówi, że od czasu wycofania się sił okupacyjnych w lokalnym muzeum historycznym brakuje również ważnych list eksponatów i dokumentów potwierdzających ich wartość historyczną. W związku z tym można jedynie z grubsza oszacować liczbę zrabowanych artefaktów na około 23 tysiące.

Kilka eksponatów trafiło do okupowanego przez Rosjan miasta Geniczesk (po ukraińsku: Henicześk – przyp.) nad Morzem Azowskim. Pracownicy Muzeum Chersońskiego, którzy kolaborowali z rosyjskimi okupantami, również się tam wycofali. Część eksponatów została przewieziona do muzeum Chersonezu Taurydzkiego w Sewastopolu (Chersonez Taurydzki był starożytnym miastem założonym na Krymie przez Greków. Jego ruiny znajdują się w administracyjnych granicach Sewastopolu. Twórcą muzeum był polski archeolog Karol Kościuszko-Waluszyński – przyp.).

„Kozacy w stepie” Serhija Wasylkowskiego (1854-1917) to jedna z perełek Galerii Chersońskiej
„Kozacy w stepie” Serhija Wasylkowskiego (1854-1917) to jedna z perełek Galerii Chersońskiejnull Fine Art Images/Heritage Images/picture alliance

Jeszcze mniej jest informacji o losach zbiorów muzealnych na terytoriach ukraińskich nadal okupowanych przez Rosję. Pracownicy muzeów i rosyjskie media donoszą, że na przykład w listopadzie 2022 roku wojska okupacyjne „ewakuowały” zbiory muzeów i galerii z Nowej Kachowki. Dokąd, nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że przynajmniej jedna paleolityczna kolekcja trafiła do Sewastopolu.

W okupowanym przez Rosjan Mariupolu w obwodzie donieckim podczas oblężenia zostały zniszczone wszystkie muzea. Jak w kwietniu 2022 roku donosiły rosyjskie media, dyrektorce miejskiego muzeum historycznego Natalii Kapusnikowej udało się uratować tylko kilkanaście dzieł sztuki. Wśród nich znalazły się trzy obrazy urodzonego w Mariupolu, znanego z malarstwa pejzażowego malarza Archipa Kuindża. Udało jej się również uratować obraz Iwana Ajwazowskiego. Kapusnikowa przekazała jednak obrazy Rosjanom, którzy z kolei zabrali je do muzeum miejskiego w okupowanym przez Rosjan Doniecku.

Po prawie 10 latach kontrowersji „scytyjskie złoto” wróciło z wystawy w Amsterdamie nie na okupowany przez Rosję Krym, ale do Kijowa
Po prawie 10 latach kontrowersji „scytyjskie złoto” wróciło z wystawy w Amsterdamie nie na okupowany przez Rosję Krym, ale do Kijowanull Peter Dejong/AP/dpa/picture alliance

Śledztwa władz ukraińskich

Od początku rosyjskiej inwazji SBU prowadzi dochodzenie w sprawie wywozu zbiorów muzealnych. Podejrzewa, że doszło do „naruszenia praw i zwyczajów wojennych” w ramach „domniemanego ludobójstwa na narodzie ukraińskim”. Śledczy SBU Jewhen Rusinow twierdzi, że istnieje „sieć” kradzieży eksponatów muzealnych, o której nie wszystko jeszcze wiadomo. – Wiemy jednak, że zaangażowani są w nią zarówno wysocy rangą przedstawiciele rosyjskiego państwa, jak i personel wojskowy – twierdzi ukraiński śledczy.

Podczas rosyjskiej inwazji na okupowanych terytoriach splądrowano ponad 40 muzeów, powiedział pierwszy zastępca prokuratora generalnego Ukrainy, Ołeksij Chomenko. Straty nie zostały jeszcze w pełni oszacowane. – Może to zająć lata – mówi.

Do końca roku ukraińskie Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej zamierza stworzyć rejestr, do którego będą wprowadzane wszystkie dostępne informacje o kolekcjach na okupowanych terytoriach. Powinno to później pomóc w odnalezieniu dzieł sztuki i kosztowności. Najpewniej będzie to jednak możliwe dopiero po zakończeniu wojny.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Życie w Kupiańsku: Strach przed powrotem Rosjan

Każdy, kto jedzie drogą prowadzącą z Charkowa na południowy wschód, natyka się na przydrożny szyld „Kupiański raj”. „Raj” powstał z liter, które pozostały w zniszczonym napisie, wcześniej było „Kupiański rejon” (rajon). Warunki panujące w tym miejscu, wyzwolonym spod rosyjskiej okupacji jesienią 2022 roku, dalekie są jednak od rajskich. Ziemia stoi ugorem, wsie są doszczętnie zniszczone, na drogach widać głównie wojsko. Rosjanie zajęli Kupiańsk, stolicę obwodu charkowskiego, już w lutym 2022 roku, a więc w pierwszych dniach wojny. Miasto było dla nich ośrodkiem logistycznym z ważnym węzłem kolejowym.

Przez prawie siedem miesięcy Kupiańsk, wraz z okolicznymi wioskami, był okupowany przez wojska agresora, aż do wyparcia ich przez ukraińską armię we wrześniu 2022 roku. Od tego czasu miasto znajduje się pod nieustającym ostrzałem – linia frontu przebiega w odległości zaledwie kilku kilometrów – pozostając w zasięgu moździerzy, artylerii i wyrzutni rakietowych. Poza tym Rosjanie atakują także za pomocą bomb kierowanych. Odcinek frontu pod Kupiańskiem należy do tych, na których toczą się obecnie najintensywniejsze walki.

Ponieważ ukraińskie siły zbrojne musiały z powodu braku amunicji wycofać się z położonej w obwodzie donieckim Awdijiwki, Kupiańsk stał się ponownie celem rosyjskiej armii.

Zniszczenia wojenne budynku mieszkalnego w Kupiańsku
Zniszczenia wojenne budynku mieszkalnego w Kupiańskunull DW

Opór przeciwko rosyjskim okupantom

– Jeśli przyjdą Rosjanie, ucieknę – stanowczym głosem mówi lekarka Tetiana Weczir, zastępczyni dyrektora szpitala w Kupiańsku, który, mimo trwającego ostrzału, nadal działa. Tetiana pełniła tam swoje obowiązki także podczas rosyjskiej okupacji w 2022 roku. Podkreśla jednak, że zarówno ona, jak i cały jej zespół stawiali opór okupantom.

Naczelny lekarz szpitala i jeden z anestezjologów byli z tego powodu przetrzymywali przez Rosjan w piwnicy. Ona sama nie została zaaresztowana, choć odmówiła leczenia rannych żołnierzy rosyjskich i zbierania dla nich krwi. – Kłóciłam się z okupantami i odrzucałam wszystkie ich polecenia. Dlatego będę pierwszą osobą, którą rozstrzelają – mówi lekarka, obawiając się, że miasto zostanie ponownie zajęte przez wojska rosyjskie.

Jednak nadal jest pewna, że ​​armia ukraińska zdoła obronić Kupiańsk. Z wszystkich pracowników, którzy pracowali w szpitalu przed wojną, pozostała zaledwie jedna piąta. – Przede wszystkim brakuje wykwalifikowanego personelu – mówi Tetiana. – Ludzie boją się tu przyjeżdżać ze względu na ciągły ostrzał.

Tetiana Weczir liczy na obronę przez ukraińską armię
Tetiana Weczir liczy na obronę przez ukraińską armięnull DW

Zatankowany samochód i spakowana walizka

W czasie okupacji rosyjskiej Kupiańska nie opuścił także nauczyciel informatyki Andrij Kuzniczenko. Podkreśla swój opór, jaki stawił okupantowi, odmawiając realizacji rosyjskich programów nauczania.

Kuzniczenko od dawna uczy z domu, podobnie jak wszyscy nauczyciele w rejonie kupiańskim. Jego uczniowie są rozproszeni nie tylko po całej Ukrainie, lecz także po świecie. W Kupiańsku pozostało jedynie dwoje z jego uczniów.

– Jesteśmy teraz jak prywatni nauczyciele – mówi Kuzniczenko, opisując swoją pracę. Z uczniami komunikuje się nie tylko za pośrednictwem połączenia wideo, ale także indywidualnie, korzystając wszystkich możliwych komunikatorów. Uczniowie, którzy opuścili rodzinne miasto, interesują się nie tylko nauką. Pytają również o sytuację w Kupiańsku. – Często chcą wiedzieć, czy ich domy jeszcze stoją – mówi Kuzniczenko. Opowiada także, jak niedawno został ostrzelany w drodze do domu. Próbował chronić głowę plecakiem, w którym znajdował się laptop.

Dziś jego samochód z pełnym zbiornikiem paliwa i spakowaną walizką jest zawsze gotowy. Andrij nie chce znowu się znaleźć pod okupacją rosyjską. Ale na razie pozostanie w Kupiańsku.

Nadija za radą syna opuszcza miasto Kupiańsk
Nadija za radą syna opuszcza miasto Kupiańsknull DW

Strach przed drugą Awdijiwką

Osoby chcące opuścić niebezpieczne rejony obwodu charkowskiego mogą skorzystać z bezpłatnej ewakuacji. Oferują ją m.in. wolontariusze ukraińskiej organizacji ratowniczej „Róża w dłoni”.

Krótko przed przybyciem aktywistów położona na północ od Kupiańska wieś Monatczyniwka została ostrzelana i pozbawiona prądu. Jedna ze starszych mieszkanek, Walentyna, zdecydowała się opuścić rodzinną wioskę. Rosyjski pocisk uderzył bardzo blisko jej domu. Teraz żegna się z nim, błogosławiąc drzwi wejściowe. Prosi, by w tej chwili zostawić ją samą.

Na obrzeżach Kupiańska wolontariusze zabierają kolejną starszą kobietę. Nadia opowiada swoją historię, nie potrafiąc powstrzymać łez. Ma ponad 70 lat. W czasie okupacji jej syn Iwan został zastrzelony przez Rosjan. Drugi syn Petro służy w ukraińskiej armii w obwodzie zaporoskim. Jesienią 2023 roku, w obliczu ciągłych ostrzałów, Nadia przeniosła się ze wsi Petropawliwka, położonej na lewym brzegu rzeki Oskoł, do Kupiańska. Teraz Petro prosi ją, by wyjechała jeszcze dalej, do Charkowa. – Mówi mi: mamo, uciekaj, będzie piekło, druga Awdijówka – opowiada płacząc.

Po przybyciu do Charkowa Nadia i Walentyna dostały od państwa zakwaterowanie. Otrzymują także pomoc finansową, jedzenie i leki. Mówią, że po tym wszystkim, co przeżyły, Charków wydaje im się azylem.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Mieszkańcy miasta Kupiańsk przygotowują się na nowy rosyjski atak

Spotkanie w Ramstein. „Nie pozwolimy Ukrainie upaść”

Nowe deklaracje pomocy dla broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainy padły we wtorek, 19 marca, na spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy w bazie lotnictwa USA w Ramstein w Niemczech. – USA nie pozwolą Ukrainie upaść, ta koalicja nie pozwoli Ukrainie upaść i wolny świat nie pozwoli Ukrainie upaść – powiedział amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin, który przewodoniczył spotkaniu ponad 50 krajów sojuszniczych Kijowa.

Starał on się przekonać pozostałych, że administracja prezydenta Joe Bidena wciąż wspiera Ukrainę, chociaż niewiele wskazuje na to, by Kongres USA wkrótce dał zielone światło do uzupełnienia funduszy na ten cel. Republikański spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson jak dotąd odmawia poddania pod głosowanie pakietu, który obejmuje 60 mld euro pomocy dla Kijowa.

Nowe wsparcie z Berlina

Za to niemiecki minister obrony Boris Pistorius ogłosił w Ramstein nowy pakiet pomocy militarnej dla Ukrainy, wart 500 mln euro. Obejmie on 10 tysięcy sztuk amunicji z zasobów Bundeswehry, które zostaną przekazane „natychmiast”. Berlin przejmie też koszty zakupu  kolejnych 180 tys. sztuk w ramach czeskiej inicjatywy dotyczącej wspólnych zakupów amunicji dla Ukrainy. Ponadto, 100 tys. sztuk amunicji ma zostać nabyte jeszcze w tym roku w ramach kontraktów krajowych. Według Pistoriusa Bundeswehra dostarczy również Kijowowi 100 transporterów opancerzonych i 100 pojazdów logistycznych, a także części zamienne.

Spotkanie w Ramstein: dalsze wsparcie dla Ukrainy

W tym roku Niemcy przeznaczyły ponad siedem miliardów euro na pomoc wojskową dla Ukrainy. – Wsparcie ze strony Niemiec jest nieprzerwane i nadal jest zdecydowanie największe w Europie – powiedział Pistorius.

„Putin nie zadowoli się Ukrainą”

Lloyd Austin podkreślił z kolei, że wydatki na wsparcie Ukrainy to „inwestycje w nasze wspólne bezpieczeństwo”. – Nie oszukujmy się. Putin nie zadowoli się Ukrainą – dodał. Ale „Ukraina może zatrzymać Putina, jeżeli, jak powiedział prezydent USA Joe Biden – będziemy stać u boku Ukrainy i zaopatrywać ją w broń, której potrzebuje do obrony”, zaznaczył amerykański sekretarz obrony.

Ministrowie obrony USA Lloyd Austin (z lewej) i Ukrainy Rustem Umierow
Ministrowie obrony USA Lloyd Austin (z lewej) i Ukrainy Rustem Umierownull Uwe Anspach/dpa/picture alliance

Według niego sojusznicy wywiązują się też ze wspólnego zobowiązania na rzecz bezpieczeństwa Ukrainy w dłuższej perspektywie po przez tworzenie tzw. koalicji zdolności, poprzez które broń i amunicja mają być dostarczane ukraińskiej armii. Pistorius potwierdził w tym kontekście ogłoszoną w zeszłym tygodniu przez kanclerza Olafa Scholza decyzję o budowaniu kolejnej „koalicji zdolności” w celu dostarczenia artylerii rakietowej Ukrainie. Z kolei 26 marca Polska i Niemcy aktywują koalicję zdolności opancerzonych dla wsparcia Ukrainy. Poinformowano o tym w poniedziałek (18.03.) na konferencji prasowej Pistoriusa i polskiego ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza w Helenowie.

Celem takich koalicji jest zapewnienie, by Ukraina była zdolna do „odstraszania i obrony” w razie przedłużającej się wojny albo w czasie po jej zakończeniu, wyjaśnił Pistorius.

Potrzeby Ukrainy

Przed spotkaniem w Ramstein Ministerstwo Obrony w Kijowie jako priorytet określiło pozyskanie systemów obrony powietrznej, pocisków rakietowych i systemów rakietowych dalekiego zasięgu. Cały czas Ukraina potrzebuje także pocisków artyleryjskich, zwłaszcza w natowskim kalibrze 155 mm, nowoczesnych systemów walki elektronicznej i rozpoznania oraz techniki pancernej. 

Według Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (IfW) od początku 2022 r., jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej wojny, do połowy stycznia tego roku UE i poszczególne państwa członkowskie przekazały lub zadeklarowały 144,1 mld euro na pomoc wojskową, humanitarną i inną dla Ukrainy. Stany Zjednoczone przekazały 67,7 mld euro, podczas gdy inne państwa, jak Wielka Brytania, Japonia i Norwegia, przekazały łącznie 40,6 mld euro. Pomoc Niemiec – oprócz wkładów za pośrednictwem UE – wyniosła 22,06 mld euro.

(DPA, AFP/widz)

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Dlaczego mieszkańcy Krymu walczą w armii Ukrainy. „Rosjanie zabrali nam wszystko”

Dziesięć lat temu Rosja rozpoczęła okupację ukraińskiego Krymu, zmuszając tysiące mieszkańców do opuszczenia swoich domów i bliskich. Część z nich wstąpiła do sił zbrojnych Ukrainy i od 2014 roku walczy z rosyjską agresją. Wśród nich są Isa Akajew i Iryna Holosna.

Isa Akajew ma 57 lat i tatarskie korzenie. Naprawdę nazywa się Nariman Biljałow, ale w Ukrainie jest znany pod pseudonimem. Od 2014 roku stoi na czele batalionu ochotniczego Sił Zbrojnych Ukrainy „Krym”, który założył wraz z innymi mieszkańcami półwyspu. Dziś jest to specjalna jednostka ukraińskiego wywiadu wojskowego. Akajew rysuje podobieństwa między obecną rosyjską okupacją Krymu a czasem, gdy władze radzieckie masowo deportowały Tatarów krymskich do Azji Środkowej pod koniec II wojny światowej.

Isa Akajew
Isa Akajewnull DW

W 1944 roku jego dziadkowie i rodzice, którzy byli wówczas jeszcze dziećmi, zostali zesłani z Krymu do Uzbekistanu na terenie Związku Radzieckiego.

Przez następne 40 lat rodzina mieszkała za granicą. Isa i jego siostry urodzili się w Uzbeckiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Rodzice mówili im, że ich ojczyzną jest Krym i że w końcu tam wrócą. Stało się to jednak możliwe dopiero w 1990 r., kiedy reżim sowiecki był u kresu sił.

To był historyczny moment – ​​wspomina Akajew. Stało się dla niego jasne, że półwysep musi zapewnić sobie wsparcie niepodległej Ukrainy i z nią budować swoją przyszłość. „Nie możemy być razem z Rosją. Rosjanie zabrali nam wszystko” – podkreśla, dodając, że Rosjanie zniszczyli także cmentarze i meczety tatarskie.

Ponowna utrata ojczyzny

Kiedy zimą 2014 roku na Krymie pojawili się pierwsi rosyjscy żołnierze bez państwowyh symboli i zaczęli przejmować budynki administracyjne i obiekty wojskowe, mieszkańcy Krymu nie mieli pojęcia, że ​​doprowadzi to do okupacji półwyspu – relacjonuje Akajew.

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

Według niego po zwycięstwie proeuropejskiego ruchu protestu nad ówczesnymi prorosyjskimi przywódcami w Kijowie mieszkańcy Krymu byli przekonani, że opór na półwyspie nie pozwoli na zwycięstwo sił prorosyjskich. Sam pamięta duże demonstracje przeciwko rosyjskiej obecności na Krymie jeszcze 26 lutego 2014 r. w Symferopolu. Ich organizatorem był Medżlis Tatarów Krymskich, główna organizacja Tatarów na półwyspie. Wśród uczestników był także Isa Akajew.

W tym samym czasie odbył się tam prorosyjski wiec, podczas którego doszło do starć. Dwie osoby zginęły, a kilka zostało rannych. Wkrótce potem Akajew opuścił Krym i udał się do Kijowa, aby lobbować wśród aktywistów na rzecz wsparcia ludności półwyspu.

Siedziba przejętego przez Rosję parlamentu Krymu w Symferopolu
Siedziba przejętego przez Rosję parlamentu Krymu w Symferopolunull Vasily Maximov/AFP via Getty Images

Dopiero później zdał sobie sprawę, że nie ma dla niego powrotu. Zadzwoniła do niego żona i poprosiła, aby nie wracał, gdyż przed domem czekają już na niego obcy ludzie. Kilka dni później żona i dzieci Akajewa również musiały opuścić półwysep.

Aneksja Krymu była przygotowywana od dawna

Irina Hołosna to jedna z proukraińskich mieszkanek Krymu, która w 2014 roku pozostała na półwyspie i stawiła opór okupantom. W Sewastopolu mieszka d lat 90. XX w. i twierdzi, że rosyjskie narracja o historii Krymu była propagowana na półwyspie jeszcze przed jego aneksją.

Irina Hołosna na Krymie zostawiła bliskich
Irina Hołosna na Krymie zostawiła bliskichnull DW

Za kadencji prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza w latach 2010-2014 mieszkańcom półwyspu otwarcie oferowano rosyjskie paszporty. W zamian obiecywano im nowe możliwości w Rosji, zwłaszcza pracę – wspomina kobieta.

Ale, jak przyznaje, mieszkańcy Krymu nie postrzegali tego jako zagrożenia: „Nikt nie miał nic przeciwko temu, uważali to za normalne. Ale ostatecznie niewiele osób dostało rosyjskie paszporty. Myślę, że Rosjanie już wtedy w ten sposób przygotowali aneksę i chcieli po prostu przetestować ludność”.

Kiedy w 2014 roku na półwyspie pojawili się rosyjscy żołnierze bez emblematów narodowych, Irina i żony ukraińskich żołnierzy chodziły w nocy do koszar, aby pełnić wartę. Jak mówi kobieta, chcieli uniemożliwić Rosjanom przejęcie kontroli nad obiektami ukraińskiej armii i składami broni.

19 marca 2014: zamaskowani rosyjscy żołnierze na Krymie, bez emblematów narodowych
19 marca 2014: zamaskowani rosyjscy żołnierze na Krymie, bez emblematów narodowych null Filippo Monteforte/AFP/Getty Images

Pomimo proukraińskiego oporu wojskom rosyjskim udało się w marcu 2014 roku przejąć kontrolę nad Krymem. Nawet po nielegalnym referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Federacji Rosyjskiej Hołosna nadal otwarcie wspierała Ukrainę. Mówi, że nikt z jej krewnych i przyjaciół w Sewastopolu nie wierzył w rzekomy wynik głosowania.

„Nie zgodziliśmy się na to, echaliśmy trolejbusem do domu i głośno zaśpiewaliśmy hymn Ukrainy. Myśleliśmy, że to wszystko wkrótce się skończy” – ze smutkiem wspomina.

W kolejnych miesiącach sytuacja się tylko pogarszała. Nauczyciele, jak mówi, zaczęli w szkole szykanować jej dzieci, a jej samej wielokrotnie grożono w pracy za to, że nosiła ukraińskie symbole.

Isa i Irina w armii Ukrainy

We wrześniu 2014 roku wraz z synem i córką ostatecznie opuściła Krym. Pojechali do Lwowa. Tam dołączyła do armii ukraińskiej, która już walczyła ze wspieranymi przez Rosję separatystami na wschodzie kraju. Od tego czasu Irina służyła w wielu gorących punktach frontu w obwodzie donieckim, w tym od czasu inwazji rosyjskiej na pełną skalę w 2022 r. Obecnie przygotowuje się do misji na południu kraju jako członek zespołu rozpoznania powietrznego .

Zarówno Isa Akajew, jak i Irina Hołosna od 10 lat walczą z rosyjską agresją. Chcą przyczynić się do wyzwolenia półwyspu, a następnie tam wrócić. Krewni na Krymie wciąż na nich czekają. Isa ma tam praktycznie całą rodzinę. W przypadku Iriny to rodzina jej brata i babcia. Kobieta jest przekonana, że ​​półwysep można wyzwolić jedynie militarnie. Ale nie stanie się to szybko, jest tego pewna.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

FAZ: biała flaga nad Watykanem

„Ostatnie wypowiedzi papieża na temat wojny w Ukrainie nie są przejęzyczeniem. Ujawniają one raczej główne cechy ‘dyplomacji pokojowej' Franciszka od czasu jego wyboru na papieża jedenaście lat temu” – pisze we wtorek (12.03.2024) niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ). Gazeta komentuje wywiad Franciszka dla szwajcarskiej telewizji, w którym odnosząc się do wojny w Ukrainie mówiło o „odwadze białej flagi”, aby negocjować. Słowa te odczytano jako apel o kapitulację Ukrainy.

Według autora komentarza w „FAZ” Matthiasa Rueba wypowiedź tę można rozumieć tylko w jeden sposób. „Dla Franciszka jest po sprawie: Ukraina przegrała wojnę, powinna skapitulować i przyjąć pokój podyktowany przez Putina za pośrednictwem Erdogana” – pisze.

Zrównanie atakującego i obrońcy

Zauważa, że Stolica Apostolska szczyci się najstarszą profesjonalną służbą dyplomatyczną na świecie i akademią dyplomatyczną, która istnieje od 1701 roku. „Ale jeśli szef robi i mówi to, co chce, wysiłki zespołu spełzają na niczym” ­– ocenia Rueb. „Papież wielokrotnie wypowiada swoje zdanie w wywiadach i rozmowach, najwyraźniej bez konsultacji z doradcami. Następnie Sekretariat Stanu pod kierownictwem kardynała Pietro Parolina zbiera potłuczone szkło” ­– pisze.

Autor przypomina poprzednie wypowiedzi Franciszka, które wywołały kontrowersje, jak wówczas, gdy oskarżył on NATO o „szczekanie u bram Rosji” czy „reprymendę” pod adresem prezydenta Izraela Icchaka Herzoga, że za terror nie należy odpłacać terrorem” oraz potępienie „ludobójstwa” w Strefie Gazy. Wypowiedzi te były później precyzowane i prostowane przez kardynała Parolina.

Niemiecki dziennikarz zarzuca również papieżowi, że jego „swobodne wypowiedzi oznaczają de facto zrównanie atakującego i obrońcy”.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na audiencji u Franciszka
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na audiencji u Franciszkanull Vatican News/AP Photo/picture alliance

Jak dodaje, papież „uparcie odrzuca zaproszenia od przywódców politycznych i katolików w Ukrainie, ponieważ chce udać się do Kijowa tylko wtedy, gdy zaraz potem zostanie przyjęty w Moskwie”. „Jednak ani Putin, ani prawosławny patriarcha Cyryl nie chcą się z nim tam spotkać. Uczucia sprawców, zranione ‘jednostronną' podróżą do Kijowa, są oczywiście co najmniej tak samo ważne dla papieża, jak uczucia ofiar, które błagają go o znak widocznej solidarności” ­– pisze dziennikarz „FAZ”.

Wojna nie zawsze jest porażką

Jego zdaniem uznanie przez papieża, że „wojna jest zawsze porażką”, jest sprzeczne z wielowiekowym dorobkiem teologicznym na temat wojny sprawiedliwej. „Z chrześcijańskiej perspektywy nie każda wojna jest porażką. Już w IV wieku św. Augustyn zaczął przedstawiać wyrafinowane uzasadnienia prawa do wojny. Nie ma chrześcijańskiego obowiązku angażowania się w prymitywny pacyfizm, a zamiast tego skodyfikowane jest prawo do użycia siły w obronie. Radząc, by ofiara samowolnego ataku lepiej się poddała, zanim sprawy przybiorą jeszcze gorszy obrót, papież przedkłada prawo najsilniejszego nad siłę prawa” – uważa Matthias Rueb. Zarzuca też Franciszkowi, „pierwszemu papieżowi z globalnego Południa”, że „politycznie współgra z autokratami ze Wschodu”. „A w dialogu między religiami zbliżenie z orientalnym islamem jest dla niego ważniejsze niż głębsze pojednanie z judaizmem, należącą do Zachodu wiarą ‘starszych braci' chrześcijan” ­– ocenia autor „FAZ”.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Prasa: zagadkowe słowa Sikorskiego o żołnierzach NATO w Ukrainie

Część niemieckich gazet zauważa wypowiedzi szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego na temat ewentualnego udziału żołnierzy państwa NATO w walkach w broniącej się przed rosyjską inwazją Ukrainie. Dyskusję na ten temat wywołał kilka tygodni temu prezydent Francji Emmanuel Macron. Wysokonakładowy dziennik „Bild” cytuje słowa polskiego ministra, które padły podczas debaty z okazji 25. rocznicy przystąpienia Polski do NATO: „Żołnierze krajów NATO już są na Ukrainie i chciałbym serdecznie podziękować ambasadorom tych krajów, które podjęły takie ryzyko”.

„Bild” pisze, że „nie jest jasne, jakich żołnierzy miał on (Sikorski) na myśli”. „Już od początku rosyjskiej inwazji 24 lutego 2022 roku ludzie z NATO walczą na przykład w Legionie Międzynarodowym ukraińskich sil zbrojnych. Wielu z nich to byli żołnierze” – pisze wysokonakładowy niemiecki dziennik w internetowym wydaniu.

„Jednakże: obecność żołnierzy z krajów NATO w Ukrainie byłaby znaczącym krokiem we wsparciu tego kraju przeciwko rosyjskiej agresji. Podziękowania, które Sikorski skierował do krajów, mających w tym uczestniczyć, sugerują, że w międzyczasie na miejscu są regularni żołnierze z krajów NATO” – pisze „Bild”.

Dodaje, że sprawa obecności wcojsk NATO w Ukrainie jest ogromnie kontrowersyjna. Dyskusje trwają od tygodni i nie ma mowy o zgodzie wewnątrz Sojuszu.

Wściekli Brytyjczycy

„Bild” przypomina też, że niedawno kanclerz Niemiec Olaf Scholz, uzasadniając swoją odmowę dostarczenia Ukrainie pocisków manewrujących Taurus, zasugerował mimochodem, że brytyjscy żołnierze pomagają Ukraińcom kierować na cel pociski Strom Shadow. „To było zbyt wiele informacji, Brytyjczycy byli wściekli!” – zauważa gazeta. I dodaje: „Możliwe jest zatem, że także polski minister spraw zagranicznych miał na myśli tych żołnierzy, gdy powiedział, że na miejscu są już żołnierze z krajów NATO…” – spekuluje „Bild”.   

Z kolei „Frankfurter Rundschau" pisze o „pobrzękiwaniu szabelką na wschodniej flance”. Wybija słowa Sikorskiego z konferencji w Paryżu o tym, że „obecność żołnierzy NATO w Ukrainie nie jest czymś nie do pomyślenia”. „Doceniam inicjatywę prezydenta Macrona, bo chodzi o to, że Putin się boi, a nie że my boimy się Putina”. 

Jak pisze „FR”, temat zaangażowania wojsk lądowych państw sojuszniczych w Ukrainie „po raz kolejny dzieli partnerów Sojuszu i może powodować dalsze napięcia”.

„Fakt, że polski minister spraw zagranicznych jest teraz otwarty na takie rozważania, nadaje debacie nową dynamikę. Kraj, który jest członkiem NATO od 1999 r., jest obecnie uważany za wagę ciężką w sojuszu obronnym ze względu na wysokie wydatki wojskowe, które ostatnio stanowiły prawie cztery procent PKB. Ponadto, wypowiedź Sikorskiego otwarcie pokazuje rozbieżności w Trójkącie Weimarskim w jednej z najważniejszych kwestii w NATO” ­– czytamy w wydaniu internetowym „Frankfurter Rundschau”.

Gazeta podkreśla, że „najzagorzalsi krytycy tych rozważań znajdują się w Berlinie: kanclerz Niemiec (Olaf) Scholz i minister obrony (Boris) Pistorius wielokrotnie podkreślali w ostatnich dniach, że obecność wojsk NATO na Ukrainie byłaby sprzeczna z podstawową ideą sojuszu obronnego” – pisze.

„Macron lepiej rozumie logikę Rosjan”

Dziennik „Berliner Zeitung” publikuje wywiad z podsekretarz stanu w polskim MSZ Anną Radwan-Roehrenschef, która wyjaśnia m.in.: „Polska nie planuje, wysłania oficjalnego kontyngentu żołnierzy do Ukrainy. Zamiast tego musimy się skoncentrować na tym, aby zapewnić Ukrainie maksymalne wsparcie wojskowe”.

Z kolei na łamach dziennika „Die Welt” m.in. tę dyskusję komentuje w wywiadzie polski ekspert i publicysta, były dyplomata Witold Jurasz. „Macron wydaje się – sądząc przynajmniej na podstawie jego ostatnich wypowiedzi – lepiej rozumieć logikę Rosjan niż Scholz. Aby dojść do ładu z Rosją, najważniejsze jest zademonstrować siłę. Ale wszystko, co robią Niemcy w polityce zagranicznej wobec Rosji, pokazuje słabość: brak prawdziwej pomocy militarnej na początku wojny, wahania z czołgami Leopard, odmowa w sprawie taurusów” ­– mówi Jurasz w rozmowie z „Die Welt”.

Ocenia, że na Zachodzie można zaobserwować dwie koncepcje odnośnie Ukrainy: „Jedni, przede wszystkim Polacy i Bałtowie, chcą jednoznacznego zwycięstwa Ukrainy wraz z wyzwoleniem wszystkich okupowanych terenów – bo w przeciwnym razie Putin za kilka lat znów zaatakuje. Inni, do nich należy prezydent USA Joe Biden, chcą raczej zapobiec klęsce Ukrainy – w nadziei, że Putin kiedyś dostrzeże bezsens swojego przedsięwzięcia i zakończy wojnę. Ale niemiecka postawa przeszkadza w obu scenariuszach. Nie okazując siły, Berlin wysyła Moskwie niewłaściwe sygnały” – ocenia Jurasz.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

SIPRI: Wojna w Ukrainie zmienia globalne przepływy broni

Wojna w Ukrainie ma wyraźny wpływ na globalny handel bronią, i to na wiele sposobów. Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI) porównuje najnowszy okres od 2019 do 2023 roku z okresem od 2014 do 2018 roku i stwierdza wiele zmian, z których niektóre są dramatyczne.

Na przykład wielkość globalnego handlu bronią spadła o 3,3 procent w porównaniu z latami 2014-18. Jednak import broni do Europy wzrósł niemal dwukrotnie, głównie z powodu wojny w Ukrainie. Największa część dostaw broni do Europy, a mianowicie 55 procent, pochodziła z USA. To o 20 punktów procentowych więcej niż w latach 2014-18, co jest wyraźnym sygnałem, że Europa stała się pod tym względem jeszcze bardziej zależna od USA.

USA umacniają pozycję lidera

Głównie dzięki zwiększonemu eksportowi do Europy, Stany Zjednoczone były w stanie zwiększyć swój globalny eksport broni o 17 procent. Udział USA w międzynarodowym handlu bronią również znacznie wzrósł z 34 do 42 procent. Stany Zjednoczone dostarczyły sprzęt wojskowy do 107 krajów na całym świecie, więcej niż w jakimkolwiek poprzednim okresie pięcioletnim. Także pod tym względem są niekwestionowanym liderem.

Stany Zjednoczone rozszerzyły swoją globalną rolę jako dostawca broni i jest to ważny aspekt ich polityki zagranicznej” – pisze Mathew George z SIPRI, wskazując, że dzieje się to w czasie, gdy „gospodarcza i geopolityczna dominacja USA jest wystawiana na próbę przez niektóre gospodarki wschodzące”.

Ukraina. Pirania zakłóca sygnał i powstrzymuje rosyjskie drony

Ukraina największym importerem

Nic dziwnego, że zwłaszcza Ukraina dramatycznie zwiększyła import broni wśród krajów europejskich. Podczas gdy w okresie sprawozdawczym 2014-18 zajmowała pod tym względem odległe miejsce, częściowo dlatego, że sama produkowała wiele broni i była w niewielkim stopniu zdana na jej importowanie, w okresie 2019-23 (rosyjska wojna napastnicza rozpoczęła się w 2022 roku) stała się czwartym co do wielkości importerem broni na świecie po Indiach, Arabii Saudyjskiej i Katarze. Ukraina odnotowała wzrost importu broni o około 6600 procent.

Patrząc tylko na rok 2023, Ukraina była nawet największym importerem broni na świecie. Termin „importer” jest jednak nieco mylący, ponieważ dostawy broni na Ukrainę nie oznaczają głównie jej sprzedaży, tylko darowizny broni i innego sprzętu wojskowego.

Najważniejszymi dostawcami broni dla Ukrainy w latach 2019-23 były Stany Zjednoczone (39 procent), a następnie Niemcy (14 procent) i Polska (13 procent).

Rosja pozostaje w tyle

Tak jak poprzednio, pięciu najważniejszych eksporterów broni na świecie to USA, Francja, Rosja, Chiny i Niemcy. Ich kolejność na tej liście uległa jednak zmianie w porównaniu z latami 2014-18, co jest również związane z wojną w Ukrainie.

Francja zastąpiła Rosję na drugim miejscu. Podczas gdy rosyjski eksport broni znacznie spadł o 53 procent, eksport francuski wzrósł o 47 procent. Liczba krajów otrzymujących rosyjski sprzęt wojskowy również drastycznie spadła.

Podczas gdy w 2019 roku 31 krajów otrzymywało broń od Moskwy, w roku 2023 było ich tylko dwanaście, przy czym Indie i Chiny były wśród nich zdecydowanie najważniejsze. Te dwa kraje są również tymi, które nie miały i nie mają nadal żadnych zahamowań w kontynuowaniu handlu z Rosją także w zakresie innych towarów, takich jak ropa naftowa i gaz.

– W innych przypadkach USA i państwa europejskie wywierały presję na potencjalnych nabywców rosyjskiej broni – powiedział DW Pieter Wezeman, jeden z autorów raportu SIPRI. – Jednym z przykładów jest Egipt, który chciał kupić rosyjskie myśliwce, a USA naciskały nań, aby tego nie robił, a teraz zwraca się do Francji po myśliwce.

Dlaczego Niemcy nie mają własnej broni atomowej?

Francuska strategia niezależności

Pieter Wezeman wyjaśnia francuski wzrost eksportu uzbrojenia w następujący sposób: „Francja prowadzi politykę strategicznej suwerenności, co oznacza, że chce używać siły militarnej, kiedy tylko uzna to za wskazane, bez uzależnienia się od broni innych państw. Aby to osiągnąć, potrzebuje własnego, silnego przemysłu zbrojeniowego. Ale aby go utrzymać, Francji potrzebny jest eksport broni, w przeciwnym razie byłoby to zbyt kosztowne”.

Francuski przemysł zbrojeniowy odnosił spore sukcesy, zwłaszcza w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Samolot myśliwski Rafale sprzedaje się szczególnie dobrze, podobnie jak okręty podwodne i fregaty z francuskich stoczni. Największym nabywcą samalotu Rafale były Indie, które prowadzą dwutorową politykę importu broni, kupując ją zarówno od Rosji, jak i od krajów zachodnich.

Afryka importuje znacznie mniej

Podczas gdy Europa niemal podwoiła swój import broni, w Afryce spadł on o połowę. We wszystkich innych regionach świata odnotowano jedynie niewielkie zmiany. Spadek w Afryce wynika głównie ze znacznie niższego importu broni w dwóch najważniejszych krajach: Algieria zakupiła o 77 procent mniej sprzętu wojskowego, a Maroko o 46 procent.

Najważniejszym dostawcą sprzętu wojskowego do państw afrykańskich jest Rosja, a następnie USA i Chiny. Afryka jest zatem regionem, który nadal kupuje dużo broni od Rosji i gdzie Rosja rozszerza swoją pozycję pod tym względem.

Niemieckie okręty podwodne

Niemcy pozostają na piątym miejscu na liście największych eksporterów broni na świecie. Głównym regionem odbiorców niemieckiego sprzętu wojskowego był Bliski Wschód.

Eksport broni z Niemiec spadł jednak o 14 procent. Jednak ten spadek jest względny, mówi Wezeman, ponieważ poprzedni pięcioletni okres był wyjątkowo udany ze względu na duże zamówienia, zwłaszcza na okręty podwodne.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Witalij Kliczko w DW: Wybory nie mogą się odbyć podczas wojny

Witalij Kliczko, były bokser z wieloma tytułami mistrzowskimi i jeden z czołowych polityków Ukrainy, od dziesięciu lat jest burmistrzem Kijowa. DW rozmawia z nim o jego konflikcie z władzami Ukrainy, w szczególności z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, o niebezpieczeństwach centralizacji władzy i celowości wyborów w czasie wojny.

DW: Na początku grudnia 2023 roku powiedział pan niemieckiemu magazynowi „Der Spiegel”, że Ukraina wchodzi na drogę autorytaryzmu. W pewnym momencie Ukraina nie będzie się już różnić od Rosji, gdzie wszystko zależy od kaprysu jednego człowieka - powiedział pan. Kim byłby ten człowiek?

Witalij Kliczko: Walczymy o to, aby Ukraina stała się państwem europejskim. Bardzo ważne jest zachowanie demokratycznego dorobku w Ukrainie, nawet w warunkach wojennych. W żadnym wypadku nie należy podążać drogą centralizacji wszystkich instytucji, tak aby wszystkie instytucje władzy państwowej znalazły się w tych samych rękach. Jest wiele obszarów, w których pojawiają się wątpliwośći. Chcę, żeby moje słowa zostały odebrane przez wszystkich nie jako krytyka, ale jako dobra rada.

Czy osobą, której udziela pan tych rad, jest prezydent Wołodymyr Zełenski?

- Dziś cała władza państwowa jest scentralizowana, a wszystkie decyzje podejmuje jedna osoba.

Parlament Ukrainy powołał tymczasową komisję specjalną, która ma zbadać skuteczność działań władz miasta Kijowa. Co to oznacza ogólnie i dla pana osobiście jako burmistrza?

- Oznacza to kontynuację walki politycznej w kraju. Ktoś nie lubi Kliczki, który rządzi w Kijowie, i chce znaleźć wszystko, co możliwe, aby... Krótko mówiąc, jest to środek walki politycznej.

Ktoś? Mówi pan o Kancelarii Prezydenta?

- Niestety, bez koordynacji z Kancelarią Prezydenta nic się nie dzieje. Jestem o tym przekonany. To dość jasne, że było tam jakieś polecenie.

Jednocześnie wypowiada się pan przeciwko organizowaniu w Ukrainie wyborów w czasie wojny. Wybory parlamentarne w Ukrainie powinne były odbyć się w październiku 2023 r., a prezydenckie – w marcu 2024 r. Jak długo – pana zdaniem – można w Ukrainie przekładać wybory?

- Jestem przekonany, że wybory nie mogą się odbyć. Za granicą przebywa obecnie 9 milionów Ukraińców, a w Ukrainie jest mniej więcej tyle samo osób wewnętrznie przesiedlonych. Ponad milion Ukraińców nosi obecnie mundury wojskowe i broni naszego kraju. Jak należy liczyć te głosy? A teraz, gdy stoimy przed wyzwaniem zewnętrznym, wewnętrzna walka polityczna może doprowadzić cały kraj do upadku.

Niektórzy lubią Zełenskiego, inni nie. Uważam jednak, że jako prezydent Ukrainy pełni on bardzo ważną rolę. Powinien pełnić tę funkcję do końca wojny. Tylko wtedy będziemy mogli przeprowadzić w Ukrainie wybory parlamentarne, prezydenckie i wszystkie inne.

Czy zechce pan kandydować na prezydenta, jeśli będzie taka możliwość?

- Dużym błędem jest robienie planów na przyszłość już teraz. Myślenie o stanowiskach, myślenie o jakichkolwiek projektach politycznych w kraju, który dziś walczy o przetrwanie, to wielki absurd. Więc proszę mi wybaczyć, ale na to pytanie będę mógł z przyjemnością odpowiedzieć, gdy wojna się skończy.

Kliczko o śmierci Nawalnego. "Oto prawdziwe oblicze reżimu"

Niedawno wziął pan w Niemczech udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Niektóre kraje w ciągu ostatnich dwóch lat niemal nie zmieniły swojego podejścia do Ukrainy, czego nie można powiedzieć o Niemczech. Od 5 tys. hełmów przez największe wsparcie w Europie po plany budowy fabryk do produkcji broni itd. Jak według pana do tego doszło?

- Od początku wojny wielu naszym partnerom wyjaśniałem, co się dzieje, ponieważ nie było to dla nich jasne. Ale straszne zdjęcia z Buczy, Irpienia, Hostomela i Mariupola, przedstawiające zabitych, wyraźnie pokazały, że to nie tylko wojna, nie operacja specjalna, ale ludobójstwo i terroryzm. Ważne jest, aby zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby powstrzymać Rosjan. Chodzi o sankcje, wsparcie polityczne, pomoc gospodarczą dla Ukrainy. Chciałbym raz jeszcze podkreślić, i to jest bardzo ważne, że dziś bronimy nie tylko naszego kraju, ale demokratycznego świata. Potrzebujemy wsparcia, bo przyszłość całego świata rozstrzygnie się w Ukrainie. Dziś świat jest czarno-biały. Jesteś za czy przeciw wojnie? Jesteś za demokracją czy za dyktaturą? Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Aresztowani, uprowadzeni, zaginieni: Ukraińcy w rosyjskich rękach

Głos Mykyty Horbana załamuje się. – Dajcie mi chwilę – mówi i robi długą przerwę. – Przepraszam, to dla mnie wciąż trudne.

Opowiada o swoim losie jako więźnia w rękach rosyjskich władz. Jego wzrok jest pusty, kieruje się w stronę sufitu i podłogi sali posiedzeń w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Litewski eurodeputowany Petras Austrevicius zaprosił go i inne ofiary rosyjskiej inwazji na Ukrainę do Belgii.

Zabrani bez powodu

– Dwa lata temu Rosjanie przyjechali do naszej wioski w Ukrainie, wzięli mnie i mojego ojca jako zakładników, przesłuchiwali nas i torturowali. Złamali mi palce śrubokrętem – relacjonuje Mykyta Horban. On i jego ojciec zostali przewiezieni do Rosji, do obwodu kurskiego. Mykyta wciąż nie potrafi wyjaśnić, dlaczego Rosjanie ich aresztowali. Nigdy nie postawiono im żadnych zarzutów.

Podczas uprowadzenia Mykyta Horban doznał obrażeń nóg. Ledwo mógł się poruszać. W Kursku musiał spędzić noc na zewnątrz, bez butów i w mroźnych warunkach. Odmrożone palce ostatecznie amputowano mu w więzieniu. – Wypuścili mnie z powodu tych obrażeń – opowiada.

Mykyta Horban był objęty operacją wymiany jeńców z rosyjskimi jeńcami wojennymi w Ukrainie. Udało mu się wrócić do swojej wioski po sześciu tygodniach deportacji. A jego ojciec? – Nadal nie wiemy, gdzie jest – Mykyta cicho odpowiada na zadane mu pytanie. – I co teraz? – teraz z kolei pyta on.

Uwolniony po torturach, ale z traumą: Mykyta Horban
Uwolniony po torturach, ale z traumą: Mykyta Horbannull Bernd Riegert/DW

Co najmniej 1500 uprowadzonych

Olha Reszetyłowa próbuje udzielić odpowiedzi na to pytanie. Wraz ze swoją organizacją „Inicjatywa Medialna na rzecz Praw Człowieka” pracuje społecznie na rzecz cywilów z Ukrainy, którzy zostali uprowadzeni przez Rosjan. Około 1500 osób, których los udało jej się prześledzić, nazywa „cywilnymi zakładnikami”.

Olha Reszetyłowa mówi, że nie ma kontaktu z wieloma z nich. O niektórych dowiaduje się z relacji współwięźniów, którzy zostali zwolnieni. Ludzie ci zostali arbitralnie aresztowani, uwięzieni bez postawienia im zarzutów i bez procesu. Większość z nich jest przetrzymywana na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy. Inni są przewożeni do obozów położonych w Rosji.

Działaczka podejrzewa, że liczba niezgłoszonych przypadków takich cywilnych zakładników jest wysoka. O wielu z nich nikt nigdy się nie dowie.

„To są zakładnicy”

Petras Austrevicius, eurodeputowany z Litwy, który wspiera Olhę Reszetyłową i jej organizację, chce – poprzez działania podejmowane w Brukseli i wizyty na miejscu – zwrócić uwagę na los uprowadzonych ludzi.

– Są tacy ludzie. Nie powinniśmy odwracać wzroku od cywilnych zakładników, którzy są porywani przez rosyjskich okupantów. Musimy stanąć w ich obronie i podnosić tę kwestię na każdym spotkaniu, w którym uczestniczą przedstawiciele Rosji – powiedział DW w Brukseli. Jak dodał, „ta sytuacja przypomina mu zakładników porwanych przez Hamas w Izraelu”.

Litewski eurodeputowany zwraca uwagę, że Rosjanie zaczęli to robić już w 2014 roku po zaanektowaniu Półwyspu Krymskiego, który należy do Ukrainy. – To nieznośny ból dla rodzin – podkreśla.

Olha Reszetyłowa
Olha Reszetyłowanull Bernd Riegert/DW

Obawy o los męża

– Nie mogliśmy się nawet pożegnać – mówi Olha Babych, żona Ołeksandra Babycha. Ten burmistrz Hoła Prystania, miasta w obwodzie chersońskim został aresztowany dwa lata temu przez rosyjskich żołnierzy w ratuszu, był w nim przetrzymywany przez kilka dni i torturowany. Ołeksandr Babych napisał swoją ostatnią wiadomość do żony na papierze toaletowym: „Kocham cię. Nie wiem, co się stanie”.

Od tego czasu Olha nie rozmawiała z nim i nie miała żadnego kontaktu listownego ani na czacie. Pierwszy znak życia pojawił się latem 2022 roku. Kobieta dowiedziała się, że jej mąż jest przetrzymywany w areszcie śledczym na Krymie. Jednak od tego czasu nie postawiono mu żadnych zarzutów i żaden prawnik nie był w stanie się z nim zobaczyć. Jest przetrzymywany w izolacji.

Ołeksandr Babych organizował opór przeciwko rosyjskim okupantom w swoim mieście w pierwszym miesiącu wojny, dlatego chciano go uciszyć. Olha Babych ma nadzieję na wsparcie ze strony UE, na przykład w negocjacjach dotyczących wymiany więźniów. Właśnie dlatego upublicznia swoją historię i potencjalnie naraża się na niebezpieczeństwo, ponieważ rosyjskie siły bezpieczeństwa mogą zaszkodzić jej samej lub jej rodzinie.

– Nie można po prostu tylko temu się przyglądać – mówi Olha Babych. Ma przy tym na myśli także obywateli państw unijnych.

Olha Babych (z prawej) ze łzami w oczach opowiada o swoim uprowadzonym mężu. Poseł Petras Austrevicius jest zszokowany.
Olha Babych (z prawej) ze łzami w oczach opowiada o swoim uprowadzonym mężu. Poseł Petras Austrevicius jest zszokowany.null Bernd Riegert/DW

„UE powinna wywierać większą presję”

Organizacja pomocowa „Inicjatywa Medialna na rzecz Praw Człowieka” prowadzi kampanię na rzecz powołania przez ONZ międzynarodowej misji mediacyjnej w celu uwolnienia cywilnych zakładników.

– Mamy nadzieję, że UE nałoży więcej osobistych sankcji na tych, którzy popełniają te przestępstwa, na przykład na dyrektorów więzień, w których przetrzymywani są ludzie. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest podniesienie świadomości – mówi Olha Reszetyłowa, rzeczniczka tej organizacji. – Tu nie chodzi o zwykłe przesiedlenie, ale o arbitralne przetrzymywanie, tortury i śmierć w niewoli – podkreśla.

Europoseł Petras Austrevicius zapewnia poszkodowanych i ich rodziny, że będzie występował na ich rzecz. – Podnoszenie świadomości społecznej może przynieść sukces – mówi Olha.

Działaczka była na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w Skopje w listopadzie. Był na nim również obecny rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. Musiał wysłuchać ostrej krytyki rosyjskiej wojny napastniczej przeciwko Ukrainie. Według Olhy Reszetyłowej kilka dni później niektórzy więźniowie, w obronie których jej organizacja prowadziła kampanię w kuluarach spotkania OBWE, zostali zwolnieni.

Nie zna, oczywiście, żadnych szczegółów, ale strona rosyjska przynajmniej zareagowała. – Doprowadzenie do tego, że twoi bliscy stają się „sławni” zwiększa ich szanse na uwolnienie – konkluduje.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Trzeci rok rosyjskiej wojny w Ukrainie

Zyski z rosyjskich aktywów na broń dla Ukrainy? Odzew na propozycję szefowej KE

– Czas rozpocząć rozmowę w sprawie przeznaczenia nieoczekiwanych zysków ze wspólnego wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów na zakup sprzętu wojskowego dla Ukrainy – powiedziała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w środę (28.02) w Parlamencie Europejskim. – Nie ma silniejszego symbolu i lepszego wykorzystania tych pieniędzy, aby Ukraina i cała Europa stały się bezpieczniejszym miejscem do życia – dodała.

Podcza spotkania G20 w Brazylii dyskusję ws. tej propozycji poparli ministrowie finansów Niemiec Christian Lindner i Francji Bruno Le Maire.

Jest prozumieniu UE o pomocy finansowej dla Ukrainy

USA naciskają, by na potrzeby Ukrainy wykorzystać kwotę około 264 mld euro  zzamrożonych na Zachodzie rosyjskich funduszy. Można je albo ściągnąć z kont, albo użyć jako zabezpieczenia pożyczki, co zaproponowała sekretarz skarbu USA Janet Yellen. Yellen wezwała sojuszników do jak najszybszego zajęcia się tą sprawą. Z kolei państwa UE ze względów prawnych rozważają wykorzystanie jedynie odsetek z zamrożonych środków. Dwie trzecie zamrożonych zasobów Rosji jest zdeponowana w UE.

Christian Lindner powiedział mediom, że presję na Rosję trzeba zwiększyć i wykorzystanie dochodu z funduszy może w tym pomóc: – To jest realistyczny i zgodny z prawem bezpieczny krok, który można wdrożyć również w perspektywie krótkoterminowej. I na tym się skoncentrujmy.

– Nie mamy możliwości prawnych, by wypłacić rosyjskie aktywa – powiedział z kolei Bruno Le Maire i dlatego propozycję szefowej KE ocenił jako interesującą. Również przeznaczenie dochodu z odsetek musi zostać dokładnie określone, dlatego trwają dyskusje, czy można je wykorzystać na odbudowę zniszczonej infrastruktury w Ukrainie.

Przemysł obronny UE: będzie nowa strategia

Von der Leyen wezwała w PE także do rozwoju europejskiego przemysłu obronnego i wzmacniania sił zbrojnych w UE. Jak zauważyła, groźba wojny może nie być w UE natychmiastowa: – Ale nie jest niemożliwa.

Jak zapowiedziała, nową europejską strategię ws. przemysłu obronnego Komisja zaprezentuje w nadchodzących tygodniach. Jednym jej priorytetów mają być wspólne zakupy broni. Ma to przynieść korzyści i UE, i Ukrainie, gdyż nawet przy zabezpieczeniu kolejnych transz środków na broń Europa ma problem z mocami produkcyjnymi w przemyśle zbrojeniowym, na co od wielu miesięcy zwracają uwagę eksperci.

(Reuters/mar)

Prasa o słowach Macrona: misja samobójcza

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”) tak pisze o słowach prezydenta Francji i reakcji niemieckiego kanclerza: „Na Kremlu prawdopodobnie strzelają korki od krymskiego szampana. Prezydent Francji i kanclerz Niemiec nie pokazali jeszcze tak drastycznie, jak w ostatnich dniach, jak trudno jest im maszerować zgodnie przeciwko Putinowi. Dwa lata po jego ataku na Ukrainę i europejską architekturę bezpieczeństwa między Paryżem a Berlinem iskrzy. Nie tylko wymieniają się oskarżeniami o zbyt małe lub zbyt późne wsparcie dla Ukrainy. Różnice o niemal strategicznym znaczeniu stają się teraz również widoczne, jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie, jak powstrzymać Putina przed wygraniem wojny” – czytamy.

„FAZ” zwraca uwagę na to, że sytuacja jest krytyczna, dlatego ostatnią rzeczą, na jaką mogą sobie pozwolić Paryż i Berlin, jest otwarty spór w kluczowych kwestiach bezpieczeństwa. „Pomimo różnych temperamentów i tradycji politycznych Macron i Scholz muszą w końcu zacząć działać razem, jeśli chcą powstrzymać Putina, który zna tylko prawo kaduka. W przeciwnym razie może uwierzyć, że w ostatnich dniach widział tylko dwa papierowe tygrysy walczące ze sobą, a nie przeciwko niemu” – komentuje dziennik.

Krytycznie o słowach prezydenta Francji pisze „Neue Osnabruecker Zeitung”. Jej zdaniem nieuzgodniony z innymi, samodzielny ruch Macrona, jest afrontem dla jego sojuszników. „To trucizna dla NATO i UE i karykaturuje niedzielne przemówienia o wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony” – czytamy. Dziennik uważa, że nawet jeśli motywy prezydenta Francji mogą brzmieć heroicznie, to jego inicjatywa jest równoznaczna z „misją samobójczą”. „To naprawdę groteskowe, że UE nie może dostarczyć obiecanej Kijowowi amunicji artyleryjskiej, a jednocześnie państwo członkowskie grozi własnymi jednostkami bojowymi” – dodaje gazeta.

Dwa lata wojny: atak Rosji na kulturę ukraińską

Dziennik „Volksstimme” z Magdeburga ostrzega przed ryzykiem eskalowania sytuacji. „W ten sposób (Macron) przekracza czerwoną linię. Co zamierza? Całkiem możliwe, że chce odwrócić uwagę od własnych niepowodzeń. Od braku wsparcia wojskowego Francji dla Ukrainy” – uważa gazeta. Jej zdaniem pojawienie się wojsk europejskich czy NATO w Ukrainie mogłoby spowodowac wybuch trzeciej wojny światowej. „Europejscy partnerzy muszą odsunąć Macrona na bok. Również dlatego, że jego pomysły szkodzą Ukrainie w walce z rosyjskim agresorem. Ponieważ debata, którą wywołał – tak bezdyskusyjna i absurdalna, jak to tylko możliwe – odwraca uwagę od kluczowej dla Ukrainy kwestii, że w obliczu rosyjskiej ofensywy jest ona bardziej niż kiedykolwiek zależna od dostaw broni” – konkluduje dziennik.

Ukazująca się we wschodniej Brandenburgii „Maerkische Oderzeitung” („MOZ”) uważa, że nawet jeśli propozycja Macrona została przez pozostałych sojuszników odrzucona, Europa – w obliczu impasu w Ukrainie – musi wybrać między trzema opcjami. „Czy chce kontynuować konflikt w nieskończoność, kosztem dziesiątek tysięcy ukraińskich istnień i miliardów euro na sprzęt wojskowy, który zostanie zniszczony na polu bitwy? Czy chce eskalować go za pomocą wojsk lądowych lub ataków taurusów na terytorium Rosji i być może, w przypadku reelekcji Donalda Trumpa, znaleźć się w środku wojny bez Waszyngtonu? Czy też zamrozić (wojnę) i wykorzystać ten czas na dozbrojenie się? Odpowiedź nie jest łatwa. Ale najwyższy czas jej udzielić” – apeluje „MOZ”.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Wojna w Ukrainie. Najbardziej cierpią dzieci

Maria ma 16 lat i mieszka w mieście Krzywy Róg w obwodzie dniepropetrowskim. Jest to obszar poważnie dotknięty wojną, gdzie wycie syren alarmowych i naloty od dwóch lat są częścią codziennego życia. – Naloty odbywają się od dwóch do dziesięciu razy dziennie. Każdy z nich może trwać od 30 minut do czterech godzin. Nigdy nie wiesz, jak często i jak długo czasu spędzisz w schronie – mówi Maria.

Zamiast chodzić do szkoły, dzieci zukraińskich obszarów frontowych spędziły od początku wojny nawet do 5000 godzin, czyli około siedmiu miesięcy, w schronach. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF. Na obszarach frontowych lekcje szkolne odbywają się prawie wyłącznie online. Problemy zaczynają się, gdy zabraknie prądu, a wraz z nim – internetu. Maria wyjaśnia, że wiele młodszych dzieci nigdy nie widziało szkoły na oczy i nigdy nie poznało swoich nauczycieli.

Ukraina: młodość podczas wojny

16-letnia ukraińska uczennica przyjechała do Berlina z UNICEF-em, aby opowiedzieć o swoim codziennym życiu z okazji drugiej rocznicy rosyjskiego ataku na Ukrainę. Mówi o atakach rakietowych i ostrzałach, o eksplozjach, ogniu i zniszczeniach, o czołgach za oknami.

Z dnia na dzień jej życie wywróciło się do góry nogami. – Jednego dnia paliłam papierosy z przyjaciółmi i narzekaliśmy na test z matematyki. Następnego dnia obudziły nas eksplozje i alarmy powietrzne – opowiada Maria.

Dwa lata wojny w Ukrainie. Życie pod obstrzałem

Przyszłość pokolenia zagrożona

Chłopak Marii opuścił Ukrainę, podobnie jak większość jej kolegów z klasy, przyjaciół i krewnych. Ci, którzy zostali, muszą żyć z wojną. Jest to szczególnie trudne dla dzieci i młodzieży, jak mówi Mustapha Ben Messaoud, szef programów pomocy doraźnej UNICEF w Ukrainie. – W tej wojnie nie chodzi o liczby czy statystyki; to kryzys, który uderza w serce dzieciństwa i zagraża przyszłości całego pokolenia – stwierdza.

UNICEF szacuje, że 1,5 miliona dzieci w Ukrainie jest zagrożonych depresją, lękiem, zespołem stresu pourazowego i innymi chorobami psychicznymi. – Wiele dzieci doświadczyło traumatycznych wydarzeń, takich jak przemoc i utrata członków rodziny lub domu – mówi Mustapha Ben Messaoud.

Wojna utrudnia naukę

Ponad 3 800 szkół zostało uszkodzonych lub zniszczonych. – Dla wielu z nich klasa kiedyś była miejscem nadziei i możliwości. Ale teraz przypomina o zniszczeniach spowodowanych przez wojnę – mówi Messaoud.

Nie wspominając już o tym, że wiele dzieci nie jest w stanie regularnie uczęszczać do szkoły z powodu ciągłych obaw o bezpieczeństwo. Inne mają trudności z koncentracją i nauką z powodu otaczającego je chaosu i niepewności.

Mustapha Ben Messaoud, szef programów pomocy doraźnej UNICEF w Ukrainie
Mustapha Ben Messaoud, szef programów pomocy doraźnej UNICEF w Ukrainienull Ute Grabowsky/photothek/IMAGO

UNICEF prowadzi na Ukrainie wiele projektów i jest wspierany przez niemieckie Ministerstwo Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (BMZ). Od początku wojny Niemcy przekazały Ukrainie 28 miliardów euro. Większość pieniędzy idzie na obronę. 1,3 miliarda euro przeznaczono na pomoc humanitarną za pośrednictwem BMZ. – Jeśli Ukraina ma pozostać silna, potrzebuje czegoś więcej niż tylko broni – podkreśla minister Svenja Schulze (SPD).

Zdaniem szefowej resortu wsparcie dzieci i młodzieży jest równie ważne dla wzmocnienia Ukrainy. Według UNICEF Fundusz na rzecz Dzieci pomógł dotrzeć do 1,3 miliona dzieci, dając im możliwość uczenia się. 2,5 miliona dzieci i opiekunów otrzymało wsparcie psychospołeczne w 2023 roku. W ramach pomocy humanitarnej 5,5 mln osób otrzymało dostęp do czystej wody, a około 5 mln osób do opieki zdrowotnej.

Svenja Schulze
Svenja Schulzenull Ute Grabowsky/photothek/IMAGO

Obciążenia pokoleniowe

UNICEF pokazał, jak może wyglądać odbudowa w jednym z obszarów, gdzie przez sześć miesięcy w 2022 r. przebiegała linia frontu i który był częściowo okupowany przez Rosję. W ramach dwóch projektów utworzono klasy, w których uczniowie nadrabiają zaległości w nauce. Naprawiono infrastrukturę wodną, utworzono centrum usług socjalnych i centrum młodzieżowe.

Według Svenji Schulze ważne jest, aby już teraz zacząć myśleć o odbudowie całego kraju. Wymaga to młodego pokolenia, które po ukończeniu szkoły i nauce zawodów odbuduje Ukrainę „jako wolny, europejski kraj”.

Ale będzie to pokolenie, które będzie nosić ze sobą głębokie blizny. – Uważam, że wiele dzieci po prostu wycofało się mentalnie po 24 lutego 2022 roku. Zamroziły swoje emocje i od tego czasu nie pozwoliły im ruszyć dalej – mówi Maria, opisując uczucie, które ona sama również zna.

Ukraina. Szkoła dla dzieci dotkniętych wojną

Szesnastolatka postanowiła aktywnie się temu przeciwstawić. W ramach programu UNICEF angażuje się na rzecz swoich rówieśników. Czasami Maria zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby wojna nie wybuchła. – Ale z czasem człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego. A gdy wokół ciebie dzieje się tak wiele nienormalnych rzeczy, czasami nawet zapominasz, że to nie w porządku – stwierdza.

Podobnie jak inne dzieci i młodzież, Maria waha się między nadzieją a strachem, gdy myśli o przyszłości. – Musimy się uczyć, planować naszą przyszłość, myśleć o studiach, starać się znaleźć czas na hobby i oczywiście ciągle się uśmiechać – mówi. I dodaje: – Jednocześnie nie możemy myśleć o przyszłości, ponieważ po prostu nie wiemy, czy w ogóle istnieje przyszłość.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW

Michel: Nie możemy sobie pozwolić na znużenie Ukrainą

Belgijski liberał Charles Michel, który od ponad czterech lat kieruje Radą Europejską (skupiającą szefów 27 państw Unii), podkreśla, że „porażka Ukrainy nie jest dopuszczalną opcją” dla Europy. – Wszyscy bardzo dobrze rozumiemy, jakie byłby niszczycielskie konsekwencje takiej porażki dla Europy i dla wartości, za którymi się opowiadamy. I dla świata – mówi Michel w rozmowie z grupą korespondentów w Brukseli. Pytany, czy nie obawia się rozgrywania tematu zmęczenia Ukrainą m.in. w kampanii eurowyborczej, odpowiada, że to już się dzieje. – Ale takie zagrożenie to nic nowego, bo już wkrótce po rozpoczęciu wojny pojawiło się ryzyko pewnego zmęczenia i problemów z przekonywaniem naszych obywateli [do dalszej pomocy Ukraińcom] – tłumaczy Michel. Pomimo to Unia dwa lata później daje przykład reszcie świata „nie za pomocą komunikatów, lecz za pomocą decyzji” w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy, a także wsparciem politycznym, którego elementem jest wejście Kijowa na drogę akcesji do UE.

Inwestycja na rzecz pokoju

– Musimy wyjaśniać ludziom, że kiedy inwestujemy i kiedy wydajemy pieniądze na wsparcie Ukrainy, taka inwestycja jest również inwestycją dla nas samych. To jest bowiem inwestycja na rzecz pokoju i stabilności w UE – tłumaczy Michel. Odnosząc się do protestów rolników w Polsce przeciw importowi rolnemu z Ukrainy, podkreśla potrzebę ciągłego i bardzo uważnego śledzenia przez Brukselę „efektów ubocznych” pomagania Ukrainie. – Potrzeba uwzględniania interesów rolników polskich, francuskich, irlandzkich równolegle z uwzględnianiem interesu Ukrainy i ukraińskich rolników – podkreśla Michel.

Szef Rady Europejskiej przyznaje, że „może zrozumieć pewną frustrację, jeśli niektórzy rolnicy z UE stoją w obliczu nierzetelnej konkurencji; i to nie tylko z Ukrainy”. Choć szef Rady Europejskiej nie poruszył tego tematu, to obecnie Bruksela przygląda się skargom na niektóre wielkie firmy sektora rolnego w UE, które miały poprzenosić swą działalność na Ukrainę, by stosując niższe, czyli tańsze standardy zarabiać na swym eksporcie do Unii.

Michel nawiązuje do postulatu „strategicznej suwerenności” (czy też strategicznej autonomii), który na forum UE od lat najmocniej promowała Francja. – Pamiętam, jak jeszcze parę lat temu przy stole Rady Europejskiej zapewne wielu myślało, że skoro NATO daje nam parasol bezpieczeństwa, to UE powinna być skoncentrowana na celach gospodarczych. Ale teraz mamy do czynienia z nowym paradygmatem – mówi Michel, wskazując na wojnę w Ukrainie i publicznie głoszone poglądy Donalda Trumpa. Obecnie jednym z kluczowych zadań Unii jest zatem wzmacnianie europejskiego przemysłu obronnego produkującego na potrzeby Ukrainy i samej Unii.

Fundusz obronny

– W perspektywie krótkoterminowej musimy oczywiście kupować broń poza Europą, bo potrzebujemy jej bardzo szybko. A nie możemy produkować wszystkiego, czego potrzebujemy w Europie. Ale z czasem musimy na rzecz Unii zmienić równowagę między tym, co kupujemy w Europie i tym, co kupujemy poza Europą – tłumaczy Michel. Za „dobry pomysł” uznaje niedawny postulat Thierry'ego Brettona, komisarza UE ds. rynku wewnętrznego i przemysłu, by Unia wyposażyła się w wart 100 mld euro fundusz obronny na wspólne zamówienia i rozkręcanie produkcji zbrojeniowej przez UE tak, jak – to argument przytaczany przez Bretona –swego czasu wspólnie rozkręcano produkcję szczepionek. – W kontekście przemysłu obronnego państwa Unii muszą też przyjrzeć się roli Europejskiego Banku Inwestycyjnego – mówi Michel.

Michel pytany o propozycję powołania specjalnego komisarza UE ds. obrony, odpowiada, że taki komisarz już istnieje i teraz jest nim Thierry Breton, komisarz UE zajmujący się przemysłem, a zatem także przemysłem obronnym. Z kolei sprawami bezpieczeństwa zajmuje się szef unijnej dyplomacji („wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i bezpieczeństwa”), którym jest teraz Josep Borell. – Traktat lizboński jest traktatem lizbońskim. Ma jasne zapisy co do wysokiego przedstawiciela UE. A jeśli ktoś zaproponuje zmianę traktatu, potrzebne będzie wsparcie państw członkowskich – mówi Michel.

Jest prozumieniu UE o pomocy finansowej dla Ukrainy

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

 

Pociski artyleryjskie dla Kijowa. Dania chce oddać własną amunicję

Jak podał w poniedziałek (19.02.2024) portal informacyjny ntv, Dania chce dostarczyć Ukrainie wszystkie pociski artyleryjskie z własnych zasobów. Taką deklarację złożyła duńska premier Mette Frederiksen podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w sobotę (17.02.).

–  Jeśli zapytać Ukraińców, teraz proszą nas o amunicję, o artylerię. Z naszej strony zdecydowaliśmy się przekazać całą naszą amunicję artyleryjską – powiedziała na obiedzie zorganizowanym dla delegacji ukraińskiej w Monachium. Jak zaznaczyła: „W europejskich magazynach jeszcze jest amunicja. Chodzi nie tylko o produkcję, gdyż mamy broń, mamy amunicję, mamy obronę przeciwlotniczą, której w chwili obecnej nie musimy sami używać, którą powinniśmy dostarczyć Ukrainie. Nasze samoloty F-16 wkrótce będą latać nad Ukrainą”.

 

Mette Frederiksen domagała się także budowy europejskiego przemysłu obronnego. – Bez względu na to, co się dzieje w USA, musimy być w stanie bronić się sami i bronić Ukrainy – stwierdziła. Jak dodała, teraz nie jest czas na wspaniałe przemowy, a na konktretne decyzje.

Według ntv premier Danii nie podała, ile artyleryjskich pocisków w swoich zapasach posiada jej kraj. W odniesieniu do wielkości PKB Dania jest jednym z krajów, które udzielają Ukrainie największego wsparcia militarnego, oferując pomoc w wysokości 8,4 miliarda euro.

Amunicja z Czech

Podczas konferencji w Monachium prezydent Czech Petr Pavel oświadczył, że jego kraj odkrył 800 000 jednostek dostępnej amunicji, która mogłaby zostać dostarczona na Ukrainę w ciągu kilku tygodni – pisze dalej ntv. Jednak, jak zaznaczyła minister obrony Czech Jana Czernochova, transakcja mogłaby dojść do skutku tylko wtedy, gdyby zapewnione zostało finansowanie.

W styczniu szef unijnej dyplomacji Josep Borrell ogłosił po spotkaniu ministrów obrony w Brukseli, że UE może dostarczyć Ukrainie jedynie 524 000 pocisków, co stanowi nieco ponad połowę zapowiedzianych wcześniej ilości.

(ntv/dpa/jar)

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Scholz wzywa Europejczyków do zwiększenia wsparcia dla Ukrainy

Rosyjska napaść na Ukrainę „jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa na naszym kontynencie” – powiedział Olaf Scholz w sobotę (17.02.2024) na forum Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC). Zaapelował do krajów europejskich o znaczne zwiększenie pomocy wojskowej i finansowej dla Kijowa. A jako wzór wskazał Stany Zjednoczone. Od początku rosyjskiej inwazji USA udzieliły Ukrainie pomocy militarnej w wys. ok. 20 mld dolarów rocznie przy produkcie krajowym brutto o wartości 28 bln dolarów. – Każdy kraj europejski powinien podjąć co najmniej porównywalny wysiłek – powiedział Scholz.

Przypomniał także, że w tym roku Niemcy prawie podwoiły wielkość pomocy dla Kijowa, przeznaczając na ten cel ponad 7 mld euro, a na kolejne lata obiecały wsparcie o wartości 6 mld euro. Scholz przyznał, że chciałby, aby „podobne decyzje zapadły we wszystkich pozostałych stolicach UE” – dla naszego własnego bezpieczeństwa, jak podkreślił.

Rosja nie osiągnęła „ani jednego ze swoich celów wojennych”, zaznaczył Scholz  Jednak pomimo ogromnych strat, „znaczna część rosyjskich sił zbrojnych jest nienaruszona”. Dlatego Niemcy są zdeterminowane, by kontynuować swoje wsparcie dla Ukrainy. Tylko jeśli Europejczycy będą wiarygodni w swoim poparciu dla Ukrainy, „Putin również zda sobie sprawę, że nie będzie pokoju podyktowanego przez Moskwę”.

Wzmocnić europejski filar NATO

Podobnie jak w innych krajach, w Niemczech pojawiają się „krytyczne głosy i pytania, czy nie powinniśmy wydać tych pieniędzy na inne cele”, przyznał kanclerz. Jego zdaniem Moskwa podsyca takie wątpliwości poprzez ukierunkowane kampanie dezinformacyjne i propagandę w mediach społecznościowych. – Pieniędzy, które wydajemy teraz i w przyszłości na nasze bezpieczeństwo, brakuje gdzie indziej. Czujemy to – powiedział Scholz. –  Ale mówię też: bez bezpieczeństwa wszystko inne jest niczym.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował w Monachium o większe wsparcie dla jego kraju
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował w Monachium o większe wsparcie dla jego krajunull TOBIAS SCHWARZ/AFP/Getty Images

– Zagrożenie ze strony Rosji jest realne. Dlatego nasze zdolności odstraszania i obrony muszą być i pozostać wiarygodne – podkreślił niemiecki kanclerz. Ważne jest dalsze wzmocnienie „europejskiego filaru NATO”. – My, Europejczycy musimy dużo mocniej troszczyć się o nasze własne bezpieczeństwo – powiedział Scholz. I dodał, że powinno to nastąpić, niezależnie od tego, jak zakończy się rosyjska wojna przeciwko Ukrainie oraz jaki będzie wynik następnych wyborów po drugiej stronie Atlantyku, odnosząc się do listopadowych wyborów prezydenckich w USA i możliwego powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu.  

Tegoroczna Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa przebiega w cieniu wiadomości o śmierci lidera antykremlowskiej opozycji Aleksieja Nawalnego. Zmarł on w kolonii karnej za kołem podbiegunowym. Zdaniem Scholza śmierć Nawalnego to „sygnał słabości” rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.

Zełenski: brakuje nam broni dalekiego zasięgu

Swoje apele o zwiększenie wsparcia Ukrainy ponowił w Monachium prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski, który przemawiał zaraz po niemieckim kanclerzu. Potwierdził, że ukraińskie wojska zostały wycofane z Awdijiwki. Była to strategiczna decyzja, aby uratować życie jak największej liczby ludzi.  Działania Ukrainy na froncie ogranicza obecnie brak broni dalekiego zasięgu, przekonywał Zełenski. – Nie ma broni dalekiego zasięgu. Rosja ją ma, a my bardzo niewiele. To cała prawda. Dlatego naszą główna bronią są obecnie nasi żołnierze – powiedział ukraiński prezydent. – Pakiety zbrojeniowe, pakiety obrony przeciwlotniczej są właśnie tym, czego oczekujemy – dodał.

Przestrzegał też przed „nieobliczalnymi konsekwencjami” niewystarczającej ilości uzbrojenia dla Ukrainy. Jego kraj broni się już 724 dni. – Nasz opór powstrzymał zniszczenie opartego na regułach świata – mówił. Im dłużej trwa wojna tym większe niebezpieczeństwo, że rozprzestrzeni się ona i że międzynarodowy porządek dozna jeszcze większych szkód. – Jeżeli nie będziemy działać teraz, Putinowi uda się przekształcić nadchodzące lata w katastrofę – przestrzegł Zełenski. – Musimy działać zespołowo. Jeżeli Ukraina zostanie sama, to zobaczycie co się stanie: Rosja zniszczy nas, kraje bałtyckie i Polskę – jest w stanie to zrobić – powiedział.

Poinformował też, że zaprosił starającego się ponownie o prezydenturę USA Donalda Trumpa, który podaje w wątpliwość wsparcie dla Ukrainy oraz NATO.  – Jeżeli pan Trump chciałby przybyć, to byłbym nawet gotów pojechać z nim na front – dodał Zełenski.

(DPA, AFP/ widz)

Niemcy: Rusza Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>